3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

R.Z.: Królestwo Twoje (opowiadanie- Orle Pióro #1, 2050)

Flora i fauna
Budzę się na trawie, pod gołym niebem. Jest dzień, chyba w okolicach południa, bo słońce wysoko. Zupełnie nie wiem gdzie jestem. Jakaś łąka? Wieś? Nie jestem pewien, ale trawa na której leżę jest niezwykle czysta. Nie ma much, owadów, gówien, chwastów… Piękna. Jak murawa na stadionie, tyle ze nieprzystrzyżona. Chętnie poleżałbym trochę dłużej ale muszę zorientować się wpierw co ja tu robię…
Wstaję się trochę rozejrzeć i czuję niezwykłą euforię. Wydaje mi się jakby wchodziła mi ekstaza albo schodziła, bo to dosyć delikatne uczucie, ale przyjemne. Aczkolwiek, czuję się trzeźwy. Nie za bardzo rozumiem, przecież nie brałem narkotyków już ponad dziesięć lat, no i jestem im przeciwny. Nic nie pamiętam. Może imprezowaliśmy wczoraj i film mi się urwał? Nie wiem. Rozejrzę się trochę po okolicy, może spotkam któregoś z chłopaków.
Idę sobie wiejską drogą, cisza i spokój. Po obu stronach drogi są jakieś łąki, pola, dalej po prawej spadek terenu, rzeka i las zaraz za nią. Piękna pogoda, jak w bajce.
Z naprzeciwka nadchodzi nieznajoma mi rodzina: dwójka dzieci i rodziców. Kobieta i mężczyzna mówią do mnie, uśmiechając się:
<Pokój z Tobą.>
Co? – Pomyślałem sobie. Kuchnia z wami, już miałem odpowiedzieć, ale rzadko widuję uśmiechniętych Polaków, więc zmieniłem zdanie:
<Nawzajem.> – odpowiedziałem.
Zaśmiali się tylko i poszli dalej, nie zatrzymując się.
Idąc wciąż do przodu usłyszałem jakieś głosy. Skręciłem w prawo, ścieżką w kierunku rzeki. Schodząc w dół zauważyłem kilka kolejnych szczęśliwie wyglądających rodzin wraz z dziećmi. Rodzice siedzieli na kocach a dzieci bawiły się ze sobą i ze zwierzętami. Tak, było tam dużo różnych zwierząt, głownie królików czy zajęcy, nie odróżniam. Były też konie, chyba dzikie i ptaki. Latało tam również mnóstwo motyli, łąka była usiana tysiącem różnych kwiatów. Kilka drzew owocowych ale również dzikich. Rosły tam jabłka, pomarańcze, cytryny, brzoskwinie, pełno truskawek. Nigdy nie widziałem tak wiele owoców dziko rosnących. No i ta trawa, czyściutka, żadnych odchodów czy chwastów. Czułem się jak w jakimś ogrodzie botanicznym. Przepięknie.
Doszedłem do wąskiej rzeki, na której leżał drewniany mostek. Zaraz za nią – jakby mały las, jeżeli można w ogóle go tak nazwać. Kilka drzew i ścieżka. Poczułem piękny zapach prawdziwego lasu. Czuć grzyby, kwiaty, drzewa, nawet trawę. Dziwne. Zazwyczaj mam taki słaby węch, że ledwo czuję własne pięrdnięcia.
Podszedłem do rzeki i zauważyłem jakiegoś starca, brodzącego w niej, obok mostka. Stary wariat brał wodę do rąk i pił.
<Typie, chcesz się otruć?> – krzyknąłem
<Czym? Wodą z rzeki, oszalałeś?> – odpowiedział dziadek; śmiejąc się ze mnie jakbym był idiotą. Jednocześnie chlusnął na mnie trochę wody.
Była dosyć chłodna i orzeźwiająca. Zdecydowałem się podejść do rzeki i trochę się odświeżyć, skoro on ją pije, wariat. Była czysta jak woda z kranu. Żadnego brudu, czy syfu. Piasek i kamienie. W dodatku pełno ryb, jak nigdy. Dziwne, było ich tak wiele, że mógłbym prawdopodobnie złapać kilka gołą ręką, bez wędki. Pomyślałem, że też się napiję bo ta woda wygląda naprawdę zdrowo.
Po odświeżeniu się przeszedłem przez mostek i mały las, w którym było pełno jagód, poziomek, grzybów; słychać było dzięcioły, sowy i w dodatku nie zauważyłem żadnych komarów czy bąków. Świetnie – pomyślałem. Nie wiem gdzie jestem ale na starość chętnie się tu osiedlę.

 

Kościół
Wyszedłem z lasu. Ścieżka prowadziła w górę. Małe wzniesienie, skrzyżowanie wiejskich dróg i kościół na samym szczycie wzniesienia. Dookoła wiele drzew i źródło wody, która płynęła równolegle do ścieżki i spływała za mną do rzeki.
Wejdę do tego kościoła- pomyślałem – i zobaczę co się święci. Może spotkam kogoś znajomego – wielu moich kolegów jest dosyć religijnych.
Obok skrzyżowania tych polnych dróg stoi słup ogłoszeniowy a na nim biały plakat, rozciągający się przez całą jego długość. Na szczycie tego plakatu, albo ogłoszenia, czymkolwiek to jest, znajduje się godło Polski. Lecz jest to stare godło – to znaczy to z krzyżem na koronie a nie nowe (z gwiazdami w skrzydłach i bez krzyża). Chyba cofnąłem się w czasie – pomyślałem. Pod godłem napis: „Polskie Prawo” i lista 10 punktów i podpunktów.
‘1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
 zakaz rozpowszechniania materiałów, książek, gazet, filmów, czasopism, itp. promujących inne wyznania;
 zakaz budowania meczetów lub innych budynków przeznaczonych do praktykowania obcej religii,
 zakaz wróżenia, wywoływania duchów, stosowania bioenergoterapii, magii itp…,
 zakaz praktykowania innych religii, ćwiczenia jogi, tai-chi, medytacji transcdentalnej, reiki i innych praktyk bałwochwalczych, szczególnie okultyzmu;’
2. Nie będziesz wymawiał imienia Pana Boga swego na daremno:
 staraj się nie wymawiać imienia swego Pana bez potrzeby.
Było jeszcze kilka podpunktów ale je ominąłem i poleciałem trochę niżej. Ciekawe co piszą o cudzołóstwie:
6. Nie cudzołóż.
 Zakaz rozpowszechniania materiałów pornograficznych,
 Udowodnione zdrady małżeńskie będą karane,
Nie chciało mi się czytać dalej ale rzuciłem jeszcze okiem na sam dół:
10. Ani żadnej rzeczy, która jego jest.
 Jeżeli brakuje Ci czegoś lub Twojej rodzinie, zgłoś się do setnika a on wyda Ci towar którego potrzebujesz.
Haha, dobre. Może zgłoszę się po jakieś skoki, bo moje Adiki już trochę rozwalone. Albo po coś do żarcia bo burczy mi w brzuchu. A tak na serio to chyba jakiś żart a może cofnąłem się w czasie do średniowiecza? Wejdę lepiej do tego kościoła.
Wszedłem do przedsionka. Na ścianie wisi napis wyryty w metalowej tablicy : ” Zdejmij obuwie z nóg twoich, albowiem miejsce, na którym stoisz, jest święte”. Na ziemi faktycznie leżało kila par butów . Ciekawe czy jest mój rozmiar, chętnie pożyczyłbym sobie jakieś. Niestety same sandały. Idę dalej.
Wszedłem do ostatniej ławki, co by mnie ludzie za bardzo nie widzieli. Cała podłoga pokryta była dywanem. Nie było gołej posadzki. Nawet lepiej, trochę przyjemniej ale lepiej się rozejrzę czy to na pewno kościół katolicki. Jest krzyż, na nim Jezus. Jest tabernakulum, obraz i figura Maryi i widzę też kilka konfesjonałów. Uff, to na pewno nasz budynek. No dobra, skoro już tu jestem to pomodlę się przez chwilę. Przeżegnałem się i zacząłem ‘Ojcze nasz..’. Chyba znowu narkotyki zaczęły działać bo poczułem silną euforię i niezwykłe uczucie szczęścia. Ale zaraz, ktoś nadchodzi. Patrzę a tu przebiega koło mnie jakiś ciapaty. Wygląda jak muzułmanin, podobne ubrania, ciemny kolor skóry no i jest boso. Padł tak po prostu na środku kościoła na kolana i zaczął się modlić. Co jest ku..a ??!!, pomyślałem. Zacząłem dokładniej się rozglądać i zauważyłem jeszcze jednego muslima, kilku białych, normalnych; ale przy konfesjonale siedział znajomy żyd. Spanikowałem. Chyba oszaleje. Wiem co się stało. Plan wrogów Kościoła doszedł do skutku, mamy jedną religię…
Wybiegłem wściekły z kościoła, myślałem że zwariuję. Pędząc tak, wpadłem prawie na mojego kolegę Adama, który zbliżał się do budynku.
<Kamil, co ci jest? Gdzie tak biegniesz? Coś się stało?>
Ledwo mogłem złapać oddech.
<Stało się, stało. Udało im się!>
<Co takiego?> – Zapytał.
<Dopieli swego. Stworzyli jedną religię!>
<Kto? O czym mówisz?>
<Wrogowie Kościoła utworzyli jedną religię> – Wykrztusiłem z siebie.
<Nie za bardzo rozumiem. Mamy jedną religię ale co wrogowie Kościoła mają do tego?>
<Jak to, nie wiesz? Tyle filmów o tym było. Mieli plan utworzyć jedną światową religię.>
<Słuchaj, nie wiem o czym mówisz ale faktycznie jest jedna religia. To znaczy wszyscy wierzą w Boga Żywego, Jezusa. Co w tym złego? Cały świat nawrócił się. Nie ma innych wyznań. Wszyscy ludzie są katolikami. Oczywiście Ci, którzy przeżyli.>
Katolikami? Trochę mnie uspokoił.
<To znaczy, że nic nie zmieniło się w naszym wyznaniu?>
<W wyznaniu nie. Owszem zmieniło się kilka rzeczy ale to tylko szczegóły. Chyba zauważyłeś, że przed wejściem zdejmujemy buty. Nie było dobre chodzenie w butach w kościele. Przecież to dom Boży. Miejsce święte. Nawet w domu ściągasz obuwie. Poza drobnymi sprawami, wszystkie prawdy wiary, przykazania, pozostały nietknięte.>
Uspokoiłem się zupełnie. No tak, co w tym złego. Hehe. Pieprzone filmy poprzestawiały mi w głowie, ale czekaj:
<Przeżyli? Co przeżyli? Co się stało? Który mamy rok w ogóle?> – zapytałem.
<Jak to, nie wiesz? Gdzie ty byłeś?>
<Byłem chory… W szpitalu. Śpiączkę miałem.> – Nie wiedziałem co wymyślić.
<Rozumiem. Mamy rok 2050> – Adam nie za bardzo się zdziwił moją wymówka.
<No i co się tym ludziom stało?> – byłem bardzo ciekawy.

Wojny

<Były wojny. W zasadzie jedna z krótką przerwą. Czekaj, który rok pamiętasz?>
<2016, połowę Maja, w zasadzie.>
<2016. To był ważny rok. 1050-ta rocznica chrztu Polski jak dobrze pamiętam. Episkopat Polski z udziałem władz państwa, duchowieństwa oraz wiernych odnowił akt zawierzenia Polski Matce Bożej. Pod koniec roku natomiast oddali nasz kraj pod panowanie Chrystusa Króla. To było bardzo ważne. Wierzę, że to przyczyniło się do uratowania Polski przed klęską, którą poniosły kraje, które odrzuciły Boga.>
<Jaką klęską? Mów co się stało?> – byłem już trochę niecierpliwy.
<Nastąpiła wielka wojna. Ogromne zniszczenia. Wszystko zaczęło się od uchodźców.>
<Wiedziałem, że przez tych brudasów, coś złego się stanie.> – wtrąciłem.
<Widzisz Kamil, to nie jest tak, że oni wszyscy byli źli. Duża część faktycznie uciekała przed wojną. Niestety razem z nimi przedostali się żołnierze, ci sami najemnicy co walczyli w innych krajach Afryki Północnej. Dokonali ogromnych zniszczeń. Co ciekawe, już dosyć dawno ks. Klimuszko przewidział początek tych zdarzeń. Jedna z jego przepowiedni brzmiała tak:
‘Widziałem żołnierzy przeprawiających się przez morze na takich małych, okrągłych stateczkach, ale po twarzach widać było, że to nie Europejczycy. Widziałem domy walące się i dzieci włoskie, które płakały. To wyglądało jak atak niewiernych na Europę. Wydaje mi się, że jakaś wielka tragedia spotka Włochy.’>
<Faktycznie, coś świta mi w głowie. No i co się stało?> – oprzytomniałem.
<Tak jak przewidział – Rzym i wiele krajów zostało zniszczonych. Straszna tragedia – zniszczenie, głód, choroby. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie było. Ciekawym jest, że najbardziej ucierpiały kraje, które odrzucały Boga najbardziej: Francja, Belgia, Holandia, Niemcy, Szwecja, Anglia, i kilka innych.>
<A co z Polską? Przypominam sobie, że ten Klimuszko mówił też, że Polska będzie wyniesiona wysoko, czy coś takiego.>
<Pozostała prawie nietknięta. Prawie, w stosunku do innych krajów>
<Dlaczego Polskę ominęły kłopoty?> -zapytałem.
<Nie ominęły całkowicie, ale porównując je do Holandii, która całkowicie zniknęła z powierzchni ziemi, można powiedzieć, że faktycznie kłopoty nas ominęły.
Oczywiście Polska została ocalona, ponieważ pozostała wierna Bogu. Już w 2016-tym roku nawet zwykli ludzie mogli zauważyć, że na te kraje, które otwarcie odrzucają Boże Prawo nadchodzi kara. Pamiętasz przecież zachód Europy? Gender… Niemcy, Francja, czy ateistyczna Szwecja. Nie wspomnę Holandii – współczesnej Sodomy.>
<No ale przecież nie wszyscy Holendrzy byli źli?>
<Nie byli, ani Niemcy. Ale gdy wprowadzano otwarcie szatańskie prawa typu gender, aborcje, eutanazje, demoralizacje dzieci w przedszkolach – nie protestowali. I nie chodzi tu o demonstracje czy zamieszki. Oni po prostu godzili się na nie we własnych wnętrzach, w swoich sercach. Gdy którykolwiek Polak (nawet nie wierzący) usłyszał o gender, przewracało mu się w środku. Był wściekły. Nie godził się na to.
Poza tym większa część Polaków nawróciła się. Działo się to stopniowo. Chyba mniej więcej od 2005 roku.>
<Od śmierci papieża Jana Pawła?> – wtrąciłem.
<Tak, jakoś tak. Powoli cały kraj zaczął się nawracać. To jest trochę ironiczne, bo zaczęło się od ‘najgorszych’> – Adam uśmiechnął się – <Kibice, nacjonaliści, ulica – oni pierwsi zaczęli wracać do Boga i to na nich tęczowa rewolucja zatrzymała się albo nawet rozbiła i rozpoczął się wzrost wiary w społeczeństwie. Naród zdał sobie w końcu sprawę o co tak naprawdę chodzi w tej grze. Oczywiście, nie można zapomnieć o osobach starszych, babciach w tak zwanych ‘moherowych beretach’, które modliły się nieustannie za młodzież, przez wiele lat. Od wielu lat istniała też Modlitewna Krucjata Różańcowa za Ojczyznę.
Bardzo ważną rolę w tym wszystkim odegrali nasi przodkowie – żołnierze, którzy zginęli albo zostali zamordowani przez poprzednią władzę. Tortury, śledztwa, katownie, więzienia; nie muszę ci chyba tłumaczyć przez co przeszli?>
<Tą część historii raczej znam.>
<Ich ofiara nie poszła na marne. To również dzięki ich krwi, ogromnym mękom, przez które przeszli, nasz kraj doznał nawrócenia. Prawdziwej wolności. Wszystkie tortury, cierpienia; każdy z nich który był męczony aż do samej śmierci; wszystko to miało wpływ na dzisiejszą Polskę. Żadna łza czy kropla krwi nie została zmarnowana. Bóg przyjął tę ofiarę. To byli bardzo dzielni i religijni ludzie, którzy umierali za Polskę wierną Bogu, nie za Polskę ateistyczną. Umierali w walce z systemem ateistycznym. Wiele im zawdzięczamy.
<Jak to? A ‘Nie zabijaj’? Ja myślałem, że Bóg raczej nie był im przychylny.>
<Byli żołnierzami, to nie jest grzech. Zabijali, bo bronili swojej ojczyzny, narodu, rodzin, wiary. Nie ma w tym nic złego, jeżeli nie staniesz się żołnierzem-zwierzęciem, który gwałci, zabija cywilów czy dzieci.>
<A co z oddziałami, których zadaniem było likwidacja konfidentów, kapusiów czy zdrajców. Przecież oni zajmowali się tylko mordowaniem?>
<A czy myślisz, że sprawiało im to przyjemność? Strzelać często do swoich byłych kolegów. Owszem, zabicie człowieka jest grzechem ale tu chodzi o stan serca żołnierza – czy robi to z przyjemnością czy raczej z bólem. Każdy człowiek jest inny i będzie sądzony w inny sposób. Ponadto w tym wypadku, gdyby na przykład nie zabili jakiegoś informatora, a on doniósłby nazwiska dowódców czy adresy innych żołnierzy, wróg zabiłby następnie kilka, kilkanaście albo kilkadziesiąt osób. To była wojna a nie prywatne porachunki. Nie mieli innego wyjścia. Na pewno przez resztę życia męczyły ich też wyrzuty sumienia, choroby psychiczne lub nawet myśli samobójcze. Żaden człowiek, przy zdrowym zmyśle, nie mógł spokojnie żyć z takimi wspomnieniami. Możliwe, że odpokutowali w ten czy w inny sposób swoje życie żołnierskie i nie tylko.
Wracając do tematu – ocalało tylko kilka krajów – tych które pozostały wierne Bożemu Prawu. Reszta w mniejszym lub większym stopniu została zniszczona. Niektóre całkowicie, reszta częściowo.>
<I to wszystko rozpętali ci przybysze?> – zapytałem retorycznie zdenerwowany.
<Tak, w Europie, ale wojna rozpętała się na całym świecie. Później z kolei, muzułmanie ratowali, bronili Kościoła, lub tego co z niego zostało w Europie zachodniej.> – Adam znowu się uśmiechnął.
<Ratowali? Przed kim?> – Nic z tego nie rozumiałem.
<Przed niewiernymi.> – Już otwarcie zaśmiał się tym razem.
<No dobra, poddaję się. Weż mi to człowieku jakoś wytłumacz.> – odparłem zniechęcony.
<Pozwól, że opowiem ci dokładniej, co się stało.>

Znak

<Gdy świat został poważnie zniszczony, wojna trochę zwolniła obroty. Z braku środków. Zapanował głód, przez miesiąc czy dwa. Podczas gdy Polacy pościli, trwając w wierze, Niemcy i Ukraińcy zaczęli zjadać się nawzajem. Oczywiście ci co przeżyli.> – Adam już się nie śmiał – <Niewierzące narody stały się jak dzikie zwierzęta. Wtedy na niebie ukazał się znak.>
<Jaki znowu znak, mów?> – pytałem z niecierpliwością.
<W zasadzie znaki. Najpierw ukazał się znak Syna Człowieczego.>
<Czyli co?>
<Krzyż, ogromny krzyż na niebie. Od wschodu do zachodu, jakby z ognia czy ze złota. Żywy – płonął. I napis ‘FATIMA’ oraz ‘MIRIAM’ czyli Maryja.>
<Ty, a może to były jakieś zbiorowe haluny, albo technologie?> – zapytałem żartobliwie.
Adam tylko się zaśmiał.
<No co?> – zapytałem
<Dokładnie tak chciały to wyjaśnić GW i TVN ale po tym jak zaczęły się masowe uzdrowienia ludzi, którzy z wiarą modlili się do krzyża, zamknęli się.> – odpowiedział.
Głupio mi się zrobiło, nigdy nie chciałem być z tym gównem utożsamiany. – <Co dalej?>
<Po siedmiu dniach, krzyż przemienił się w Arkę Przymierza. Po następnych siedmiu, Arka przemieniła się w kobietę – Maryję. Miała wieniec z 12 gwiazd a pod stopami księżyc. Po zobaczeniu ostatniego znaku większość muzułmanów jak i żydów nawróciło się. Oczywiście ci żydzi, którzy przeżyli. Ich ojczyzna została totalnie zniszczona. W Jerozolimie nie pozostał kamień na kamieniu.>
Z jednej strony byłem zadowolony, aczkolwiek nie było mi do śmiechu. Mimo, że nie przepadałem za nimi, nie życzyłem nikomu czegoś takiego. Zachowałem powagę.
<Co wpłynęło na ich nawrócenie?> – zapytałem.
<Dla żydów, Arka Przymierza była czymś bardzo świętym. Najświętszą rzeczą jaką posiadali. Nosili w niej Manne (chleb z nieba), laskę Aarona (najwyższego kapłana) i Tablice z prawem (z 10-ma przykazaniami).
Gdy Arka przemieniła się w Maryję, zrozumieli, że jest Ona nową, prawdziwą -żywą Arką Przymierza. Maryja bowiem nosiła (i nosi) w Sobie: Chleb Życia, Dawcę Prawa i Prawdziwego Arcykapłana – Jezusa. To im wystarczyło żeby w końcu pojąć. Bili się w piersi i śpiewali ‘Hosanna, błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie’.
Muzułmanie natomiast (ci bardziej religijni) nawrócili się, zauważywszy, że Dziewica, która jest w ciąży, ma pod stopami księżyc – symbol ich religii. To było dla nich poniżające a zarazem otwierające oczy. Przypomnieli sobie, że imię Maryi jest wymienione w Koranie kilkukrotnie. Jedyne imię kobiece wymienione w tej księdze, która również mówi, że Maryja była pozbawiona jakiegokolwiek grzechu. Poza tym Jezus – uważany przez nich za proroka – mógł odpuszczać grzechy. A tylko Bóg (według Koranu) mógł odpuszczać grzechy. Pojęli wtedy, że Jezus jest prawdziwym Synem Boga. Uwierzyli w Niego i zaczęli się masowo chrzcić, razem z żydami.>
<Czy wszyscy ludzie nawrócili się po zobaczeniu tych znaków?>
<Nie, tak naprawdę znaki podzieliły ludzkość. Część owszem, nawróciła się. Poza tym Ci, którzy wierzyli, stali się lepsi, jakby bardziej uduchowieni. Źli natomiast, stali się szatańsko źli. Jak zwierzęta.>
Spojrzałem dłużej na Adama. Faktycznie, zmienił się. Spoważniał. Był troszkę wyższy ode mnie. Jakby bardziej spokojny niż kiedyś i szczęśliwszy (może faktycznie bardziej uduchowiony). Jednocześnie sprawiał wrażenie bardzo silnego człowieka, mimo że jego mięśnie na to nie wskazywały (był dosyć szczupły). W jego oczach widać było odwagę. Twarde spojrzenie, łysa głowa. Chyba nie wystartowałbym do niego, choć kiedyś wydawał się słabszym ode mnie. Można było wywnioskować (ze spojrzenia), że wiele przeszedł.
<Kontynuuj.> – powiedziałem.
<Ludzkość została podzielona: na złych – niewiernych i dobrych –wierzących. Nie było już nikogo pomiędzy, jak kiedyś. Szedłeś w lewo albo w prawo – z Bogiem lub przeciwko Niemu. Rozpętała się kolejna wojna, albo rzeź – to słowo bardziej odpowiednie. Niewierni nienawidzili wierzących, Kościoła i wszystkiego co było z nim związane. Zaczęli palić kościoły, polować na księży i zwykłych wiernych. Rozpętała się wojna religijna. Ścinali głowy, podrzynali gardła, torturowali. Wiele osób zginęło za Wiarę.
To właśnie wtedy, muzułmanie już nawróceni, bronili kościołów, księży, zakonnic. Walczyli z niewiernymi (Francuzami, Niemcami czy Belgami) czy z resztką ich własnej rasy (która się nie nawróciła) na terenie Europy zachodniej, i nie tylko.>
<Ironia losu.> – odparłem.
<Dokładnie. I to dzięki nim Kościół w tym rejonie nie został kompletnie zniszczony. Widzisz, to teraz najlepsi wierni.>
Dobra, dobra – pomyślałem. Już to widzę.
<Oni zawsze byli bardzo wierzący, bardziej od nas. Nie wstydzili się tego i gotowi byli umrzeć za swe wyznanie. Niestety albo raczej na szczęście – ich religia była fałszywa.>
To fakt. Szczerze mówiąc podobało mi się, że gotowi byli postawić się, zginąć czy zabić, gdy obrażano ich proroka. My chrześcijanie, byliśmy trochę bez jaj. Przynajmniej większa część społeczeństwa.
<I co dalej> – zapytałem.
<Bóg zakończył rzeź. Pozwolił rozpętać się karom piekielnym w postaci strasznych warunków atmosferycznych i kataklizmów. W ziemię uderzył meteoryt. Było wielkie trzęsienie ziemi, ciemność przez kilka dni. Zabrał wtedy wszystkich ludzi niewierzących, złych. Po prostu zginęli. Obie wojny zabrały trzy czwarte ludności z naszej planety. Zostali tylko najlepsi – Ci, którzy pozostali wierni Bogu. Przyszło w końcu na ziemię tak długo oczekiwane Królestwo Boże. Całe zło zostało unicestwione. Cierpienie, płacz, choroby – wszystko odeszło.
Ziemia została odnowiona. Bóg jakby stworzył ją od nowa – zarybił rzeki i morza, usunął chwasty, oczyścił całkowicie naszą planetę. Jak widzisz, jest teraz przyjazna człowiekowi. Istnieje mnóstwo zwierząt, nawet dzikich, które nie atakują ludzi. Nawet lwy można głaskać. Jest tu prawie jak w raju.>
Zaraz, zaraz. Zauważyłem teraz tego ciapatego, wychodzącego z kościoła. Gadka Adama nie zrobią na mnie aż tak dużego wrażenia.
<Mohamed, chodź tu!> – krzyknąłem. Zaraz mu wyjebie. Nie będzie się tak panoszył tutaj, tak po prostu.
Skręcił w moim kierunku i z pochyloną głową podszedł pośpiesznie.
<Pokój z tobą panie. Czym mogę służyć?> – powiedział.
Pokój z tobą?… Panie?… – trochę zbił mnie z tropu. Jednocześnie podobało mi się to ‘panie’, jeszcze z jego ust. Chyba nie będę go bił. Tak dobrze się czuję, nie chcę psuć sobie nastroju. Zaniemówiłem. Spojrzałem na Adama.
<Powiedziałem ci. To teraz najlepsi wierni. Odbierają biblię bardzo dosłownie. Są nieco ortodoksyjni. Chcą służyć, szczególnie dlatego, żeby odpokutować za to co zrobili podczas pierwszej wojny.>
Znowu się zdenerwowałem. Spojrzałem mu głęboko w oczy… Zawsze, gdy widziałem któregokolwiek z muzułmanów, dało się zauważyć jakby diabelskie, zwierzęce spojrzenie, dzikie; jakby demoniczne. U niego już tego nie było. Faktycznie wyglądał jak dobry człowiek. Pokorny i łagodny, uśmiechnięty.
No dobra, pomyślałem – <Mohamet, skocz po coś do żarcia.>
<Nie jestem już Mohamet, panie. Teraz jestem Abraham.>
No kurwa, muzułmanin się w żyda zmienił. Sam nie wiem co lepsze.
<Wiesz, że większość z nich dostawała imię ich proroka przy narodzinach. Po nawróceniu zaczęli wybierać sobie imiona biblijne.> – wytłumaczył Adam.
<Dobra Abdul, skocz po coś do żarcia.> – średnio pasował mi do niego Abraham.
<Abdul to w zasadzie moja ksywa, panie. Na co masz ochotę?>
Już miałem powiedzieć na kebaba, wiedziałem że nigdzie nie znajdzie go na tym zadupiu, ale pomyślałem, że nie dam mu satysfakcji – prosić o jego jedzenie.
<Hot doga!> – odparłem. Na pewno wkurwię go trochę poruszając temat wieprzowiny.
<Panie, przecież nie jemy mięsa.> – odparł uśmiechając się – <Ale jeżeli masz ochotę na coś z dawnego pożywienia, chętnie przygotuję pizzę.> – nie udało mi się wyprowadzić go z równowagi. A może faktycznie się zmienił?
<Dobra, niech będzie pizza- wszystko mi jedno.> – Abdul pobiegł gdzieś a ja zapytałem:
<Jak to, nie jemy mięsa?>
<Widzisz, wszytko teraz opiera się na biblii. Całe prawo, wszytko. My tym żyjemy. W księdze rodzaju napisane jest: ‘Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem’.>
<No to co, mam trawę wpierdalać?> – burknąłem.
Adam spojrzał się na mnie wymownie, chyba nie podoba mu się, że przeklinam.
<Co jecie, w takim razie?>
<Różnego rodzaju zboża czyli chleb, pieczywo; kasze, ryże; rożne odmiany fasoli, grochu, kilka gatunków orzechów, owoce, warzywa, jagody, poziomki, maliny, różnego rodzaju ziarna, nasiona. Oczywiście różne wyroby typu pierogi, naleśniki, makarony, itp. Naprawdę w tych kilku słowach zawiera się niezliczona ilość rodzajów pokarmu. Bardzo zdrowego pokarmu. Jemy też czasem ryby, sery, jaja, miód i mleko. Otóż w dawnych czasach jedzenie było bardzo toksyczne. Zwierzęta były karmione hormonami, antybiotykami, pestycydami. To one głownie, ale nie tylko, były powodem tak wielu chorób cywilizacyjnych. Jak widzisz, biblia ma odpowiedź na wszystko.>
<Widzę że nie tylko oni biorą biblie dosłownie.>
<A co w tym złego?> – odparł Adam, z lekkim uśmieszkiem.
<Dobra, wystarczy już tej religii.> – owszem wierzyłem w Boga ale trochę za dużo nasłuchałem się przez ostatnie pół godziny. Od tego kazania rozbolała mnie głowa. <Powiedz coś o Polsce.>

Polska 2050

<O Polsce?> – odparł Adam uśmiechając się, jakby za chwilę miał pierwszy raz w życiu zakisić ogóra.
<O Polsce, o Polsce, nawijaj.> – starałem się go pośpieszyć.
<Polska jest potęgą.> – Adam nadal się cieszy – <Jest stolicą świata. Języka polskiego uczą się ludzie na całym świecie, jak kiedyś angielskiego. Uniwersytety dookoła globu wykładają historię Polski, nasz język. Żadnemu nacjonaliście nigdy się to nie śniło. Jesteśmy nowym Rzymem, nowym Nowym Jorkiem, nową Jerozolimą. Mamy super-armię. Papież i władze Kościoła mają siedzibę w Polsce.>
<Coś jak Watykan?> – spytałem podejrzliwie.
<Nic podobnego. Kościół jest teraz biedny. Biedny ale święty. No i ta cała władza to tylko 12 osób. Całe prawo i system społeczny oparty jest na biblii.>
<Naprawdę?> – zapytałem ironicznie dając znać, że jestem trochę tym znużony. Już miałem dosyć rozmowy o religii.
<Naprawdę.> – odparł Adam entuzjastycznie – <To jest podstawa naszego prawa.> – podał mi oblaminowaną jakby ulotkę, która była małą kopią tego plakatu ze słupa ogłoszeniowego.
<10 przykazań.> – odparłem.
<Dokładnie. Polska jako pierwsza zaczęła budować prawo państwowe na Dekalogu. Reszta krajów powoli skopiowała ten pomysł.
Aha i nie można używać słowa na literę k.>
<Kurw.. – znaczy się.> – ale nie dokończyłem.
<Tak, ten wyraz bardzo oszpecał tak piękny język polski.>
To prawda – pomyślałem, niektórzy naprawdę nadużywali tego przekleństwa. Brzmiało to bardzo irytująco, patrząc z boku.
<Kościół jest ponownie złączony z państwem – tak jak powinno być. Domy współpracują z parafią. Do każdej parafii podlega kilkadziesiąt albo kilkaset domów. Są dziesiętnicy – odpowiedzialni za 10 domów czy gospodarstw i setnicy odpowiedzialni za 10 dziesiętników czyli za około 100 rodzin>
<A co oni robią?> – zapytałem.
<Widzisz, każda para po ślubie dostaje od państwa dom. I trochę terenu, pole. Dostają nasiona, urządzenia, wszystko czego potrzebują. Większość rodzin uprawia pole i produkuje żywność. Jedni produkują więcej ziemniaków, inni kapusty, ktoś ma pole fasoli. Nadmiar oddają do magazynów. Setnicy zajmują się gospodarowaniem wszystkiego pomiędzy parafiami i nie tylko. Kalkulują również i rozdają rodzinom te produkty, których mają niedobór. Każdy przynosi po prostu do magazynu to, czego ma za dużo a bierze czego potrzebuje. Nie ma już pośredników.>
<Tak poprostu? Bez pieniędzy?>
<Tak. Nie ma już pieniędzy. Nie ma chciwości. Każdy ma dostatek. Oczywiście są tez fabryki, szkoły ale już nikt nie pracuje po 12 godzin dziennie. Praca trwa 6 góra 8 godzin. Każdy ma czas na rodzinę, modlitwę czy własne zainteresowania. Praca jest dla człowieka a nie człowiek dla pracy. Nie jesteśmy już niewolnikami. Pracujesz bardziej z nudów lub żeby zabić lenistwo.>
<Co jeszcze?>
<Mamy nowy hymn i nowe godło.>
<Jakto?> – spytałem nezbyt zadowolony.
<Nowe, znaczy stare. Odzyskaliśmy je…
Odwieczny wróg, głównie przez komunizm ale również przez inne systemy i organizacje, starał się wymazać wszelki ślad Boga z naszego kraju. Poprzedni ustrój był okrutnym, diabelskim systemem. Próbował zabić ducha w Polakach i nawet na trochę im się to udało. Usunęli wszytko z życia publicznego, co przypominało nam – Polakom, o naszych wartościach, które były naszą siłą – o miłości do Boga i do Ojczyzny. Zabijali albo prześladowali wszystkich, którzy mieli przejawy patriotyzmu, nacjonalizmu czy prawdziwej wiary.
Pamiętasz dawne godło? Orzeł z krzyżem na koronie?>
<Pamiętam.>
<Pamiętasz, że zastąpiono go nowym – bez krzyża, z gwiazdami w skrzydłach. Otóż ta zmiana była po to, żeby usunąć ten krzyż, tylko po to. Żeby Polacy zapomnieli o Bogu. Chcieli usunąć Go całkowicie z życia publicznego.
Znasz Rotę na pewno:
‘Nie rzucim ziemi skąd nasz ród! Nie damy pogrześć mowy. Polski my naród, polski lud, Królewski szczep Piastowy. Nie damy, by nas gnębił wróg! Tak nam dopomóż Bóg! Tak nam dopomóż Bóg! >
<Pamiętam.> – Bardzo podobała mi się ta pieśń. Zawsze miałem ciarki słysząc, gdy wielu ludzi śpiewa ją w tym samym momencie.
<Niegdyś Rota konkurowała z Mazurkiem o pozycję hymnu Polski. Jak myślisz dlaczego ‘Mazurek Dąbrowskiego’ wygrał?>
<Przeszkadzało komuś słowo Bóg?> – chyba załapałem.
<Widzę, że rozumiesz. To właśnie dzięki wierze naszych przodków Polska przetrwała tak wiele lat, mimo takich wrogów. Nigdy przecież nie byliśmy potęgą militarną a jednak nadal istniejemy. Przeciwnik doskonale wiedział skąd bierze się nasza siła i uderzył w ten punkt. Chciał całkowicie zabić ducha w Polakach. Ducha Polskości i Wiary.
Pamiętasz, że nawet po upadku komunizmu, nadal próbowano usunąć krzyż z przestrzeni publicznej? Chcieli zdjąć go z sejmu, ze szkół, urzędów, miejsc pracy. Wmawiano nam często, że to równouprawnienie ale tak naprawdę chodziło o to, żeby pozbyć się krzyża – Jezusa.>
<Czy to nadal byli komuniści?>
<Widzisz, tak naprawdę to nie istotne czy jest to Wschód z komunizmem, czy Zachód z przemysłem filmowym i muzycznym, genderyzmem, tęczową rewolucją, lub czymś innym. To jak dwie bestie. Za tym wszystkim, za całym złem na świecie stoi jedna osoba. Władze, ustroje, prezydenci – to się tak bardzo nie liczy. Tak naprawdę jest to odwieczna walka dobra ze złem, które ukrywa się pod postacią systemów politycznych, ustrojów, państw.>
<Kto jest tą osobą?> – zapytałem.
<Szatan. Pozbywając się krzyża z przestrzeni publicznej ,dalibyśmy mu po prostu więcej miejsca do działania. On nie może być tam, gdzie jest Bóg. Odrzucając Boga – Polska zginęłaby na zawsze. Tak naprawdę to On jest źródłem wszelkiej siły, pomyślności, powodzenia jak i szczęścia, bezpieczeństwa i dobrobytu. Tracąc Go, tracisz powoli wszystko. Czytałeś kiedyś biblię?>
<Czytałem.> – dumnie odparłem.
<Stary Testament też?>
<Tylko trochę.> – odpowiedziałem zakłopotany. Ogarnąłem w sumie Księgę Rodzaju i jeszcze kilka rozdziałów.
<Tam jest wszystko opisane. Izrael, kiedy trwał przy Bogu, świetnie prosperował. Naród stawał się bogaty, silny, płodny. Wygrywali wojny z silniejszymi narodami niż oni. Gdy odwracali się od Boga, przegrywali wojny, wpadali w niewolę, nieszczęście. Gdy nawracali się, znowu wszystko im wychodziło. Znowu odzyskiwali wolność, siłę, pomyślność. Wpadając znowu w kulty bałwochwalcze, znów ponosili klęski. Nawracając się…>
<Tak, znowu dobrze im się żyło, rozumiem.> – przerwałem mu trochę zdenerwowany. Gadał jakby zacięła mu się płyta. – <A kto mówi, że ta biblia to jakaś wyrocznia czy święta prawda?>
<Wierzysz, że jest prawdą?>
<No wierzę, ale wszystko, Stary Testament też?>
<Wszystko albo nic, nie możesz wierzyć tylko w część. Biblia to prawdziwa księga. Nawet teraz odnajdywane są rydwany i szczątki egipskich żołnierzy, którzy gonili żydów przez morze. Są ślady wielkiego potopu (za dni Noego) jak również kości olbrzymów zamieszkałych kiedyś ziemię. Istnieje Całun Turyński, który jest dowodem cierpienia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu.>
<No dobra, jak to się ma do Polski?>
<Wiara w Polakach po 89r. powoli gasła (wcześniej była niszczona siłą). Stało się do od czasu rozpowszechnienia telewizji i później pornografii, programów erotycznych. Nie wiem jak to dokładnie działa ale pornografia dziwnie wpływa na człowieka. Osoba, która się od niej uzależnia nabywa niechęć do Kościoła, księży, nawet Boga. Tak czy inaczej, powoli traciliśmy wiarę. Z jednej strony pranie mózgu przez telewizje, gdzie zachodni styl życia – luksus, rozwody, sex, porno – był rozpowszechniany, a religia ośmieszana; z drugiej poprzedni system – komunizm, zrobiły swoje. Przy końcu 20-go wieku wiara w Polsce prawie nie istniała, może oprócz starszego pokolenia.>
<I co się stało?>
<Rozkradanie państwa, prywatyzacje. Rządy gorsze i gorsze aż w końcu dostaliśmy platfusów.>
<No tak.> – westchnąłem.
<Ale wróg przeliczył się. Czy wiesz dlaczego Polacy nie byli wpuszczani na zachód do pracy a muzułmanie, czy Turcy byli wszędzie mile widziani?>
<Gdy nie wiesz o co chodzi, chodzi o pieniądze?> – odpowiedziałem pytając.
<Gdy nie wiesz o co chodzi, chodzi o religię. Pamiętaj to! Polacy nie byli wpuszczani na zachód, gdyż obawiano się, żeby nasza wiara a w szczególności Kult Maryjny, który był tak silny wśród Polaków, nie rozprzestrzenił się. Dlatego granice były zamknięte. Dla muzułmanów natomiast wszystkie kraje stały praktycznie otworem. Zasiłki, zapomogi, benefity; prawie podcierali im dupy, albo nawet podmywali. Gdy wydawało im się, że wiara w Polakach była już wystarczająco słaba, zgnieciona a nawet nie istniała – granice zostały otwarte.
Ale wracając do tematu – przeliczyli się. Jakoś mniej więcej po śmierci Jana Pawła drugiego, Polacy powoli zaczęli się nawracać. Szczególnie młodzież – kibice, nacjonaliści czy zwykli, prości ludzie. Im bardziej uderzała tęczowa propaganda, czy gender, tym bardziej naród przeciwstawiał się. Broniliśmy prawdziwych wartości, chcąc nie chcąc – Bożego porządku. Nacjonaliści a nawet większość narodu zrozumiała, że Polskę trzeba budować na Bogu, że nie ma innej opcji.>
<I co dalej?>
<Tak jak Izraelici, wracając do Boga, odzyskiwali pomyślność i dobrobyt; tak samo Polacy najpierw otrzymali lepszy rząd – pamiętasz przecież, że platfusy przegrały – następnie dobrobyt, prawdziwą wolność. Później odzyskaliśmy Polskę, wolną Polskę – wierną Bogu. Jako nieliczni przetrwaliśmy wojny i kataklizmy. A na końcu zdobyliśmy dzisiejszą chwałę – Polska przecież jest stolicą świata.> – zakończył Adam z uśmiechem od ucha do ucha.
Ale może zmieńmy temat, rozmowa o religii chyba trochę cię nudzi> – stwierdził po chwilowej przerwie.
<Spostrzegawczy jesteś.> – odparłem pół-żartem.
Krótka historia
<Czy wiesz dlaczego nienawidziliśmy tak bardzo policji?> – Zapytał Adam.
<Jak to dlaczego? Pies to pies, trzeba ich nienawidzić.> – dziwne pytanie, pomyślałem.
<No ale dlaczego?> – Adam upierał się.
<Hmm… No bo są przedstawicielami systemu, władzy.> – chyba po tym da mi spokój.
<A gdybyśmy my byli systemem, nasi koledzy nacjonaliści w rządzie sprawowali władzę… Czy dalej nienawidziłbyś stróżów prawa?>
<Pewnie tak, pies to pies a system systemem, może stworzyli by inne organy. Z resztą, o co ci chodzi?!> – powiedziałem nieco oburzony, mając nadzieje, że się odpierdoli.
<Wytłumaczę Ci skąd ta nienawiść i dlaczego oni są, kim są. Opowiem Ci pokrótce, historię Polski po wojnie – to znaczy najważniejsze fakty.
Komunizm był iście diabelskim systemem. Był stokrotnie gorszy niż hitlerowskie Niemcy. Rosyjscy komuniści, którzy wtedy byli byli u władzy, mieli szatański plan – zabić w Polakach ducha. Ducha polskości i wiary – miłości do ojczyzny, do tego co polskie i miłości do Boga, Kościół Katolicki był przecież ich największym wrogiem (niepisanym). Mieli specjalny departament do walki i inwigilacji księży.
Jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w historii powojennej Polski był Katyń. Zostało zabitych tam ponad dwadzieścia tysięcy Polaków. Nie byli to jednak zwykli ludzie, przynajmniej większość z nich. Ponad dziesięć tysięcy ofiar stanowili oficerowie wojska, nie tylko zwykli żołnierze. Część z nich to naukowcy, lekarze, inżynierowie, prawnicy, nauczyciele… Wybitni, uzdolnieni ludzie. Zamordowali również kilka tysięcy funkcjonariuszy policji, straży granicznej i służby więziennej.>
<Psów i gadów znaczy.> – Wtrąciłem.
<Widzisz, tego właśnie nie rozumiesz. Oni nie byli źli. To byli prawdziwi Polacy z krwi i kości. Patrioci, kochający Polskę. To nie ci sami troglodyci, ćwierć-inteligenci, czy ubecy którzy stanowią większość współczesnych jednostek. Oprócz nich, zamordowani zostali również cywile – inteligencja, nauczyciele. Wiele rodzin ofiar zostało wysiedlonych – ponad 60 tys. Osób.
Wszyscy pomordowani to była elita Polski. Nikt wtedy nie był nastawiony wrogo do policji czy wojskowych. Ani oni do ludzi. To byli nasi bracia, Polacy. Ludzie nie byli wrogiem systemu a system nie był ich wrogiem bo system był prawdziwie polski. Do czasu aż został przejęty.>
<Przez komunistów?>
<Głównie. Po tym ludobójstwie po cichu mordowana była cała inteligencja narodu polskiego. Oraz wszyscy, którzy przejawiali większą aktywność społeczną – patrioci, nauczyciele wybitni duchowni, ludzie z wyższym wykształceniem, którzy nie chcieli współpracować z systemem, czy donosić. Kto nie został zamordowany, został wywieziony lub był prześladowany: nie mógł znaleźć pracy, itp. W społeczeństwie pozostali tak naprawdę tylko ludzie bezpłciowi, bez jaj, niewykształceni lub bojaźliwi. Przetrwali również donosiciele, konfidenci, którzy poszli na współpracę żeby przeżyć albo żeby ustawić siebie czy swoje rodziny.>
<Frajerzy po prostu.>
<Tak, w pewnym sensie. Bardzo mało zostało prawdziwych Polaków. Ale to nie wszystko. Czy wiesz kto uzupełnił miejsce po polskich oficerach, policjantach, nauczycielach, sędziach, lekarzach, prawnikach czy nawet politykach?>
<Komuniści?>
<W większości. Obcokrajowcy ze zmienionymi nazwiskami na polskie, wróg. Przejeli wszystkie szczeble władzy i systemu. Policja (czy wtedy milicja) i wojsko były po prostu rosyjskie – mimo, że wszystko wyglądało i brzmiało jak polskie. Chyba rozumiesz teraz dlaczego Polak, który wstępował do Policji, nie miał szacunku w społeczeństwie i dlaczego nikt nie podałby mu ręki.>
<Bo wstępował do struktur wroga. Jakby komunistycznej policji.> – teraz załapałem.
<Do milicji wstępowali wtedy albo zdrajcy, kapusie współpracujący z aparatem władzy albo potomkowie komunistów. Tak naprawdę bardzo ciężko było się tam dostać, nawet po 2000-nym roku.>
<Coś w tym jest, kiedyś ojciec zwierzył mi się, że gdy był młodszy miał rozmowę kwalifikacyjną w policji. Nie wiem z jakiego powodu to zrobił – czy to był jego własny pomysł czy może jego rodziców – ale opowiedział jak dokładnie wypytali się o jego przodków – drzewo genealogiczne. Kilka pokoleń w górę. Ale pracy nie dostał.>
<Powinieneś być dumny.>
<Jasne, że jestem kurde dumny. Ojca psa mi tylko brakowało. >
<Chodzi mi o to, że twoi przodkowie byli prawdziwymi Polakami oraz, że nie współpracowali z ówczesną władzą. Inaczej, pewnie by się dostał. Ale wracając do tematu, władza zniszczyła nawet struktury więzienne, jak i więźniów i ich system – grypsowanie.>
<Jak to?> – Zapytałem zaciekawiony.
<Rozumiesz już, że służba więzienna nie była polska. Byłoby to bez sensu, gdyż aresztowanych żołnierzy polskiego podziemia po prostu wypuszczaliby lub pomagali w ucieczce.
Więźniowie wymyślili jakby nowy język, aby władza czy strażnicy nie mogli ich zrozumieć. Posługiwali się nim również aby komunikować się z dowództwem czy innymi ludźmi na wolności przekazując zakodowane wiadomości tak zwane grypsy. Słyszałeś na pewno o Ince, podała taki gryps z treścią: ‘ Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.’ – co znaczyło, że…>
<Nikogo nie sprzedała.> – wtrąciłem.
<Tak, że nie poszła na współpracę mimo bestialskiego śledztwa. A była taka młoda… Po wojnie, większość w więzieniu stanowili żołnierze AK, podziemia, później ludzie którzy walczyli z systemem komunistycznym, narodowcy, patrioci, więźniowie polityczni. Grypsujący byli dobrymi ludźmi, którzy nie mogli przekręcić kolegi czy okraść jakiejś kobiety. Ówczesna władza miała problem z tą subkulturą. Takich ludzi bardzo ciężko było złamać, razem stanowili znaczącą siłę mimo pozbawienia wolności i ciężkiego śledztwa. Niestety, komuniści zniszczyli nawet to, podłączając do nich zwykłych przestępców. Powoli przekształciło się to w hierarchię morderców, złodziei i bandytów, co również wpłynęło na kulturę ulicy – oczywiście negatywnie. Komunizm upadł, dobrzy ludzie powychodzili na wolność albo już nie żyli a w więzieniach pozostali zwykli przestępcy. Poza tym z biegiem czasu straciło to wszystko sens. Widzisz, warunki sanitarne w tamtym czasie były tragiczne. Pod celą była prawdziwa bardacha – kubeł na kał i mocz. Więźniowie wymyślili zasady, dzięki którym między innymi, mogli zachować czystość, powstrzymać rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych. Jedna z zasad na przykład, zabraniała załatwiać się w tym samym czasie gdy ktoś jadł. Po podniesieniu pokrywy z tego kubła bowiem (gdy był on otwarty), wszystkich zbierało na wymioty. Możesz wyobrazić sobie jaki wydobywał się smród z tego pojemnika, nie wymienianego przez kilka dni. Jaki jest sens kontynuowania tej zasady, gdzie większość cel we współczesnym więzieniu posiada oddzielną ubikację ze spłuczką. Do tego, gdy się zapomnisz i zjesz coś w tym momencie, gdy ktoś się załatwia, musisz wypić płukankę – z proszku do prania czy innych tego typu środków chemicznych.>
<Bezsens.> – odparłem.
<Te zasady były bardzo mądre. Kiedyś ułatwiały życie, teraz je utrudniają – stanowiąc jakby więzienie w więzieniu, nawet piekło…
Oczywistym jest chyba, że wróg, który był w strukturach Wojska Polskiego – w jego dowództwie, nie mógł dopuścić, żebyśmy mieli sprawną i silną armię. To dlatego czas spędzony w wojsku był zazwyczaj czasem zmarnowanym. Większość jednostek była bezużyteczna .Tylko w niektórych mogłeś się czegoś nauczyć czy też wytrenować.>
<No i ta fala.> – dodałem.
<Fala nie była do końca zła, w zasadzie na początku była dobra. Uczyła młodych żołnierzy dyscypliny. W jednej jednostce zrobiono eksperyment i zabroniono fali. Koty z przepustek wracały jak studenci z imprezy: dzień, dwa czy nawet trzy dni spóźnieni. Nie rozumieli powagi sytuacji. Zero dyscypliny. Fala uczyła ich odpowiedniego zachowania, posłuszeństwa. Niestety, nawet to zostało zepsute. Ludzi zaczęto poniżać, upokarzać a nawet torturować – słyszałeś na pewno o ‘kręceniu wora’. Tego kiedyś nie było ale oczywiście wprowadzono powoli takie metody za pozwoleniem, ignorowaniem czy nawet nakłanianiem do tego przez kadrę (wiadomego pochodzenia) i tak już zostało.>
Patrzyłem na Adama ze zdziwieniem. Skąd on to wszystko wie, gada jakby wszystkie rozumy pozjadał ale w sumie z większością, musiałem się zgodzić.
<Nasi wrogowie dokonali czegoś jeszcze…. Czegoś bardzo nikczemnego.>
Patrzyłem na mojego przyjaciela z zaciekawieniem, wierząc, że opowie mi zaraz o kolejnej zbrodni.
<Święto Ducha Świętego – skrócili je. Z dwóch dni do jednego.>
<Tylko to? To o tym chcesz mi powiedzieć?> – odpowiedziałem, lekko zawiedziony.
<Tak. Tylko to i aż to. Wiesz, Pięćdziesiątnica – czyli Święto Zesłania Ducha Świętego – jest tak samo ważnym świętem jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Boże Narodzenie jest jakby świętem Ojca – świętem Jego ojcostwa, Wielkanoc jest naturalnie świętem Syna, który odkupił ludzkość Swoją krwią, życiem i cierpieniem. Umarł i zmartwychwstał. Pięćdziesiątnica jest z kolei świętem Ducha Świętego – dniem narodzenia Kościoła. Bez Niego wszytko byłoby daremne.
Nie było to tylko ich winą ale zmniejszając range tego święta po wojnie, zmniejszyli w ciągu kilku dekad wiarę w Ducha Bożego, który jest tak samo ważny jak pozostałe osoby Trójcy Świętej – Ojciec, czy Syn. Bez Niego, tak naprawdę, nasza wiara jest martwa. Jest on nam tak potrzebny.>
No tak, dobrze pamiętam, że ostatnią Pięćdziesiątnicę przeżyłem jak zwyczajną niedzielę – na kacu – oglądając finały piłki nożnej i tym podobne. Heh, nie kupowaliśmy sobie prezentów ani nie malowaliśmy jajek. Zwykły dzień w zasadzie.
Biegnie Abdul z pizzą. Dobrze, bo bardzo głodny jestem.
Technologie
<Jak ty się Abdul uwinąłeś tak szybko z tym żarciem?> – zapytałem.
<Nowe technologie, panie.> – odpowiedział.
<A sos? Przyniosłeś jakiś sos?>
Abdul klepnął się otwartą dłonią w czoło – <Wybacz panie, nie pomyślałem. Keczup czy sos czosnkowy?>
<Oba.> – odparłem, chociaż wszystko mi jedno. On gdzieś pobiegł znowu a ja zacząłem jeść bo byłem niemiłosiernie głodny.
<O co mu chodziło Adam? Co za technologie?> – zapytałem zaciekawiony.
<Wiele nowoczesnych technologii było przed ludźmi ukrytych, lub może nie ukrytych a po prostu na większość ktoś miał patent. Z jakiegoś powodu nie były dostępne dla wszystkich. Teraz nie ma patentów. Każdy może produkować co mu się podoba. Gotowanie, czy pieczenie trwa zaledwie kilka minut, nawet sekund. Żywność można przechowywać latami, bez utraty żadnych witamin czy nawet smaku. Ale to jest nic.
Widzisz te domy?> – zapytał – wskazując palcem kilka oddalonych posiadłości niedaleko drogi.
<No widzę.> – zauważyłem kilka ładnych, skromnych zarazem domów wykończonych z dosyć bogato wyglądających materiałów. Za każdym była czerwona skrzynka.
<Te czerwone skrzynki przy każdym domu, są urządzeniami, które wytwarzają energię. Coś jak perpetum-mobile. Nie trzeba ich zasilać. Chodzą na okrągło. Nie znam się dobrze na tych sprawach, dlatego nie mogę dokładnie wyjaśnić zasady ich działania. Ogólnie produkują prąd i ogrzewają domy. Nie trzeba już płacić za światło czy za energię. Każdy ma takie małe urządzenie, które sprawia, że tak naprawdę nie jesteśmy uzależnieni od systemu.>
No tak, pomyślałem. Przecież połowa naszych pieniędzy szła na ogrzewanie czy prąd i w zasadzie nie było jak od tego uciec. Nie miałeś jednego czy drugiego i w zimie umierałeś. Chyba, że przeprowadziłbyś się gdzieś na wieś, odciął od wszystkich, palił węglem i używał świec. Zresztą i tak by cię jakoś opodatkowali, musiałbyś kupować to drewno pewnie. Chory świat.
<Prawdziwa wolność.> – dokończył Adam – <Ale to nie wszytko – są pojazdy czy samoloty, nie wiem jak to określić, antygrawitacyjne. To znaczy unoszą się w powietrzu. Osiągają niesamowite prędkości a poruszać się nimi może każdy, nawet dziecko.>
<A wypadki? Czy to bezpieczne?>
<Tak, nawet już kiedyś były takie patenty, niestety nie zostały wprowadzone w życie. Pojazd w pobliżu innego obiektu zwalnia albo nawet zatrzymuje się. Nie ma wypadków.
Mamy również superszybkie pociągi z napędem magnetycznym, rozpędzające się do ponad 2000 km na godzinę.>
<A jak są zasilane?>
<Nie wiem jaki to rodzaj energii ale wytwarzana jest z czegokolwiek: ze światła, z wody, ze śmieci, odpadków czy nawet odchodów. Dlatego też, cała ziemia jest czysta. Ładowanie baterii takiego pociągu trwa zaledwie kilka sekund.>
<To w zasadzie w kilka godzin moglibyśmy być w Ameryce?>
<Nie ma już Ameryki.> – Adam spuścił głowę zasmucony. Po chwili dodał – <Już w dawnych czasach mieliśmy naprawdę rewelacyjne patenty. Pamiętasz może zderzak Łągiewki?>
<Czy to urządzenie, które amortyzowało uderzenia w trakcie wypadku.>
<Tak. Niwelowało całkowicie skutki wypadku. W przypadku zderzenia dwóch samochodów czy pociągów, energia była pochłaniana przez ten ‘zderzak’. Pasażerom nie działa się krzywda.>
<To dlaczego, nie zaczęto produkcji na masową skalę?> – zapytałem trochę rozgoryczony – <Czy chodziło o producentów samochodów, którzy nie zarobiliby ponownie na częściach? A może firmy ubezpieczeniowe straciłyby zbyt dużo pieniędzy? Czy chodziło o pieniądze?>
<Oni i tak zarobiliby, gdyż zewnętrzne części pojazdów ulegałyby uszkodzeniu. Gdy nie wiesz o co chodzi, chodzi o religię.> – odparł Adam uśmiechając się. Chyba był dumny z tego powiedzenia.
<Wytłumacz to.>
<Chodzi o to żeby było cierpienie; cierpienie, ból i śmierć. Szatan chce, żeby ludzie cierpieli, żeby płakali, żeby przeklinali Boga. Nienawidzi nas. Już pod koniec dwudziestego wieku nauka była tak zaawansowana, że mogło nie być wypadków, większości chorób, ślepoty czy inwalidztwa. Niestety, ludzie oddani złu, trzymali na tym rękę. Po to właśnie Stworzyciel dał nam rozum i naukę, żeby rozwijać się w tym kierunku. Żeby leczyć, naprawiać – w tym właśnie uwidacznia się nasze podobieństwo do Boga – a nie żeby niszczyć, zabijać, mordować. To nie jest postęp…
Takich wynalazków było mnóstwo.>
<Powiedz mi może jak wygląda rząd, edukacja.>
Rząd i edukacja
Szkoły są zupełnie inne. W dawnych czasach nauka większości przedmiotów polegała na zapamiętywaniu. Wszytko trzeba było pamiętać. Nie było przedmiotów, w których trzeba było myśleć, rozwiązywać problemy, czy tworzyć coś. Większość była stratą czasu, poza tym jedne dzieci potrafiły zapamiętywać, inne nie. Te, które miały dobrą pamięć, miały dobre oceny; te, które nie zapamiętywały, były traktowane jak głupie. Jedynie w nielicznych przedmiotach trzeba było myśleć jak w matematyce na przykład; tworzyć coś na plastyce. Nawet nauka muzyki nie polegała na tworzeniu swoich utworów a na zapamiętywaniu czyichś piosenek czy nut.>
<No tak, coś w tym jest.>
<Oceniając dzieci w ten sposób można porównać to do zawodów między słoniem, małpą, rybą i psem we wspinaniu się na drzewo. Oczywistym jest, że małpa wygra, mimo że ryba jest lepsza w pływaniu a słoń jest silniejszy.
Jest teraz zdecydowanie więcej religii, języka polskiego, historii ale tej prawdziwej, prostszej i ważniejszej niż przedstawiana nam. Więcej wychowania fizycznego. Są przedmioty w których dzieci próbują tworzyć utwory, filmy, prace artystyczne, budują czy naprawiają. Trochę przez zabawę. W szkole średniej jest więcej praktyki – warsztaty ze stolarstwa, mechaniki, rolnictwa, elektryki; jest nauka survivalu. Oczywiście uczniowie robią to do czego mają predyspozycje. Lekcje również trwają tylko kilka godzin dziennie. To rodzice wychowują dzieci a nie system.>
<No tak, no bo po co komu wiedzieć jak zabudowany jest pierwotniak czy pantofelek, heh… A jak wygląda rząd? Jest sejm? W ogóle jaki mamy ustrój?> – pamiętam, że nigdy nie mogliśmy się zdecydować jaki system powinien być w nowej, wolnej Polsce. Każdy miał inny pomysł a ja nawet nie rozumiałem co niektóre pojęcia znaczą.>
<Królestwo Polskie> – powiedział Adam.
<A kto jest królem i królową w takim razie?>
<Jezus i Maryja.>
<Jak to? Nie ma człowieka, który byłby królem? Poza tym, czy nie mówiono, że królestwo Jezusa nie jest z tego świata?>
<Jego Królestwo faktycznie nie jest z tego świata ale to nie znaczy, że nie może być naszym królem. On nabył całą Ziemię swoją Krwią. Poza tym przecież, Maryja od dawna jest naszą królową. To Bóg powinien być królem. Już w starym testamencie ukarał on żydów za to, że chcieli człowieka na króla, zamiast Boga…>
<Dobra, dobra. A co z rządem?> – przerwałem mu, bo bałem się, że znowu zacznie się kazanie.
<Dwanaście osób w rządzie – kilku księży i braci zakonnych, kilku nacjonalistów, kilku zwykłych ludzi. Kościół jest złączony z państwem.>
<Tylko tyle? Dwanaście, jak dwunastu apostołów? > – zapytałem zdziwiony.
<Tak, wystarczy żeby rządzić albo może raczej gospodarować krajem. Każdy zajmuje się poszczególna dziedziną.>
<To kim jest ich mistrz?> – spytałem żartobliwie mając na myśli premiera czy szefa rządu.
<Donald T…>
Nie zdążył dokończyć. Prawie zemdlałem. Siadłem sobie na ziemi, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami. Miałem ochotę płakać…
Siedząc tak ze spuszczoną głową usłyszałem śmiech Adama i Abdula, który wrócił kilka minut temu z sosami – niepotrzebnymi bo pizze ojebałem już na ‘sucho’. Płakali ze śmiechu… Heh, no tak… dałem się nabrać..
<Żebyś widział swoją minę.> – powiedział Adam nadal śmiejąc się.
Sam zacząłem się śmiać, chociaż byłem trochę w szoku, jakby przestraszony.
<ks. Jacek M. – on jest szefem rządu.> – powiedział Adam.
<Ten ksiądz nacjonalista?>
<Tak, to ten.>
<Pamiętam przecież, że władze Kościelne chciały go uciszyć. Przez chwilkę nawet byłem zły na Kościół.>
<To nie tak, Kamil. W hierarchii kościelnej, jak i w innych gałęziach władzy czy przemysłu w Polsce, byli ludzie, którzy albo współpracowali z obcą władzą dobrowolnie albo byli zmuszeni do współpracy. Na większość zawsze znalazł się ‘hak’. Ks. Jacek dla wroga stanowił zagrożenie, bo kierował nacjonalistów we właściwym kierunku – do Polski zbudowanej na Bogu. Oni okropnie się tego bali, nie mogli na to pozwolić. Pociągnęli za sznurki i został na chwilę ‘zakneblowany’. Był to w sumie też test posłuszeństwa dla księdza. Posłuszeństwo zawsze jest na pierwszym miejscu. Pamiętaj! Gdyby nie posłuchał, prawdopodobnie skończyłby jak ksiądz Jerzy P. Nie było wtedy w kraju jeszcze bezpiecznie.
W Kościele sprawowali władzę też dobrzy duchowni. Dowiedzieli się o jego sprawie i powoli wrócił do swoich zajęć, chociaż trochę to zajęło.
Poczekaj, powiem ci teraz coś naprawdę interesującego.>
Armia
Adam spojrzał w ziemię, zamyślił się na chwilę, zamknął oczy po czym otworzył je z takim trochę złośliwym uśmieszkiem. Wyglądał jak Adam z dawnych lat, którego dobrze znam.
<Pamiętasz generała Sławomira P.> – zapytał.
<Twórcę Gromu? Czy o niego ci chodzi?>
<Tak, dokładnie o niego. Czy wiesz dlaczego zginął?>
<Za dużo wiedział i za dużo gadał.>
<Też, ale to nie było główną przyczyną. Pamiętasz jak wypowiedział się w telewizji, że kibice będą w razie czego bronić Polski, że to waleczni, młodzi ludzie, ludzie honoru. Dodał również, że brytyjczycy zrobili z kibiców jednostki spadochronowe. Otóż on wpadł na świetny pomysł…>
<Chciał zrobić z polskich kibiców podobne jednostki?> – wtrąciłem nieco podjarany.
<Dobrze myślisz ale mało ambitnie. Otóż on nie chciał stworzyć zwykłych jednostek wojskowych, prostych trepów. Byłby to zmarnowany potencjał, znasz przecież prawdziwych kibolów, fanatyków, chuliganów – sam jesteś jednym z nich – zwykły żołnierz z byle jakiego kraju, rzadko kiedy im dorównywał.>
To prawda, pomyślałem. Większość z naszego, topowego składu to prawdziwe świry, cyborgi, psychole, wariaci. Nie boją się niczego a siłą fizyczną i psychiczną, często przewyższają nie jednego komandosa.>
<Świętej pamięci generał wpadł na niesamowity pomysł. Chciał mianowicie utworzyć nową jednostkę specjalną, na wzór Gromu, tyle że stokrotnie większą. Miała się nazywać GRAD-22 – Grupa Reagowania Anty Dywersyjnego. Grupa Grom, na pewno wiesz, była jedną z najlepszych jednostek antyterrorystycznych na świecie. Niestety nie miała pozwolenia na działanie wewnątrz Polski. Był to swoistego rodzaju paradoks. Znając jednak trochę historii i pojmując jacy ludzie sprawowali władzę, nie powinno nas to dziwić.
Otóż Grad miał być zupełnie inny. Głównym celem tej grupy była obrona wewnętrzna Polski, jej granic i ludności w razie wojny. Oczywiście skala projektu była o wiele większa. Grad miał być kilkasetkrotnie większy. W każdym większym mieście jest przecież nawet kilka tysięcy naprawdę twardych chłopaków i w każdym regionie Polski miało powstać po kilka czy nawet kilkanaście takich oddziałów. Musisz przyznać, że to był genialny pomysł?>
Nic nie odpowiedziałem ale czułem, że opadła mi kopara a oczy mi na pewno świecą.
<Niestety, pochwalił się swoim pomysłem zbyt wielu ludziom…>
<I strzelili mu samobója…> – wtrąciłem.
<Widzisz, on swojej pierwszej jednostki nie zbudował sam. Jest to nie możliwe, pomagało mu w tym wielu ludzi. To nie jest takie proste przedsięwzięcie. Miał też wielu podopiecznych. Podopieczni jak i ludzie mu bliscy musieli siedzieć cicho po jego śmierci. Wiedzieli jak jest niebezpiecznie i że nie mogą się wychylać.
Ale gdy powoli prawdziwi Polacy zaczęli odzyskiwać władze w kraju i zrobiło się trochę bardziej bezpiecznie, zdecydowali się kontynuować jego pomysł.>
<I co, udało im się?> – pytałem zaciekawiony.
<Na początku plan okazał się całkowitą porażką.>
<Dlaczego?>
<Większość kibiców to bardzo twardzi ludzie ale z drugiej strony nie można ich podporządkować. A chyba rozumiesz, że każda armia wymaga bezwzględnego posłuszeństwa.>
<No tak, my jesteśmy jak wilki, widziałeś kiedyś wilka w cyrku?> – zapytałem dumnie.
<Z jednej strony to co mówisz jest bardzo dobre. Wróg przez to nigdy nas nie złamał, nie wytresował, nie zmienił. Dzięki temu, nigdy do końca nie zabił ducha w naszym społeczeństwie. Bardzo często właśnie dlatego, niektóre narody nigdy nie zostają pokonane.
Niestety w armii, ta cecha charakteru nie jest aż tak wielką zaletą…
Większa część kibiców nie chciała o tym słyszeć, była nie ufna (w sumie nie bez przyczyny). Inni nie chcieli być żołnierzami. Mieli swoje życie, wolność. Część, która zgodziła się wstąpić do grupy a była to tylko garstka, nie umiała się podporządkować. Nie słuchali rozkazów, kłócili się albo nawet bili z kadrą, robili nawet małe ustawki w swoich jednostkach między poszczególnymi drużynami. Tak czy inaczej zakończyło się to niepowodzeniem, z początku.>
<I co dalej?>
<Sytuacja zmieniła się gdy wojna przyszła do Polski. Szarańcza dotarła do zachodu kraju i pomorza. Zaczęto palić kościoły, niszczyć dawne obiekty wojskowe, mordować i gwałcić ludność. Oczywiście głównie tylko kibice stanęli w obronie kraju, poza resztką naszej armii jeżeli w ogóle można było nazwać to armią. Dokładnie jak przepowiedział to śp. generał. Niestety, walka z uzbrojonym wrogiem okazała się zbyt trudna, nawet z bardzo słabo wyszkolonymi wojownikami. Jedni z pierwszych polegli chuligani Pogoni ze Szczecina. Kilkuset z nich po prostu zostało zastrzelonych. W środowisku kibicowskim nastała wielka żałoba.>
<Mogę sobie to wyobrazić. Mimo nienawiści do innych drużyn w takiej sytuacji potrafiliśmy się zjednoczyć.>
<I tak się stało. Nienawiść do innych drużyn i pycha szybko zniknęły. Kibice sami zaczęli dzwonić do ludzi, którzy próbowali wcielić ich do formacji wojskowej aby wstąpić tam jak najszybciej. Już pokornie. Zrozumieli, co do nas dotarło, i że bez broni i odpowiedniego przeszkolenia, zbyt wiele w polu walki nie znaczą.>
<I zaczęli być posłuszni, tak nagle?>
<Tak, widzisz, pojęli też, że ta wojna tak naprawdę jest wojną religijną. Wojną z chrześcijaństwem. Wielu z nich też nawróciło się z biegiem czasu. Gdy pokochali prawdziwie Jezusa i Maryję stali się o wiele większymi i twardszymi fanatykami niż kiedykolwiek byli. Podporządkowanie się dowództwu, posłuszeństwo i wykonywanie każdego rozkazu było bezkompromisowym warunkiem jakiejkolwiek współpracy.
W przeciągu roku powstało kilkadziesiąt jednostek w całym kraju takich jak Grom. Po kilka w każdym mieście. Gdy wojna wzrastała i rozprzestrzeniała się na całą Europę reszta społeczeństwa też chciała jakoś pomóc i dołączyć do walki. Oni również zostali wcieleni do wojska.>
<Jak to, zwykłe Janusze? Po co?>
<Wojsko to nie tylko komandosi. To również medycy, informatycy, kucharze, naukowcy, mechanicy, ludzie zajmujący się łącznością, logistyką (transportem) czy wywiadem. W ten sposób powstała Katolicka Armia Terytorialna.>
<KAT? Brzmi całkiem dobrze.>
<Armia ta była stricte religijna, coś jak w Kolumbii (był gdzieś nawet taki film ‘Świadectwo Kolumbii’, warto poszukać) czy Cristeros w Meksyku. Nawet polskie kobiety ocknęły się z tego marazmu i zrobiły się bardzo waleczne. Przypomniały sobie kim są.>
<Czyli kim?>
<Córkami Boga, dziećmi Bożymi, Polkami z krwi i kości. Kobiety wróciły do wiary. Odzyskały swoją godność, bez której były tylko szarymi domowymi myszkami albo nawet gorzej – damami żyjącymi głównie na fejsbuku, których największym marzeniem było rozebranie się dla playboya. Przypomniano im historię Polek, które jak Inka i wiele innych kobiet zbrojnego podziemia, walczyły i ginęły za Polskę. Kobiety to też wielki, niezbadany potencjał. Są bardzo wartościowe. W niektórych sytuacjach potrafią przewyższyć nawet mężczyzn.>
<Wiem, wiem. Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.> – zażartowałem.
<Coś w tym jest.> – Adam też szczerze się zaśmiał i dokończył – <Cały naród jakby się ocknął. Duch patriotyzmu, nacjonalizmu i wiary, który był zabijany w Polakach przez wiele lat przez komunistów i nie tylko, znowu wypełnił naród. Nastąpiło coś niesamowitego, jakby nowa Pięćdziesiątnica.>
<Czy to oni – Grad – obalił zdradziecki rząd? Czy była rewolucja?>
<Nie, w żadnym wypadku. Rewolucja czy walka z własnym rządem jest złem, to błąd. Władza w każdym kraju jest zawsze dana przez Boga. Naród dostaje władzę na jaką zasługuje – często złą, za karę, jak my mieliśmy platformersów i nie tylko. Władzy nie obala się przemocą a uświęceniem narodu.>
<A Ukraina? Przecież oni przeprowadzili rewolucję?>
<Dobrze, że ją wspomniałeś. Kibice ukraińscy i nacjonaliści dali się wciągnąć w rewolucję – bardzo naiwnie. Działając tak pogorszyli sytuację we własnym kraju.>
<Jak to, przecież obalili zdradziecki rząd?>
<A kto przejął władzę, jeszcze gorszy rząd, po wielu latach wojny. Niektóre miasta w Ukrainie były odcięte zupełnie od świata. Nie było jedzenia, prądu, ogrzewania. Jak wytłumaczysz żonie, dziecku, które już jest sine, że nie ma jedzenia i nie zanosi się żeby było w najbliższym czasie? To nie był dobry pomysł.
Popatrz na Polskę dla odmiany, podobna sytuacja ale rząd zmienił się na lepszy bez walki, bez rozlewu krwi. To lepsza droga.>
Coś w tym jest. – <A co stało się z dawnym rządem, ze zdrajcami.?>
<Chłopaki z Gradu zaczęli powoli ścigać i zabijać zdrajców narodu, byłych ubeków, wszystkich którzy działali na szkodę Polski. Każdy został dokładnie rozliczony… Część z nich była tak przestraszona, że sami zaczęli strzelać samobóje, bez pomocy osób trzecich. Część byłego rządu zwiała za granicę ale gdy rozpętała się wojna, Polska była jedynym krajem, w którym mogli się ukryć. I tak zjawił się z powrotem Donek.>
<I co, dopadli go?> – nie mogłem doczekać się dalszej części.
<Dopadli ale nie zabili…>
Czułem się naprawdę zawiedziony. – <A co, pewnie mu wybaczyli, jak Chrześcijaństwo nakazuje?>
<W pewnym sensie. Ktoś wpadł na genialny plan. Wybaczyli, jak nasza wiara nakazuje ale po przejęciu wszystkich jego posiadłości i całego majątku. Zatrudnili go wtedy do pracy na budowie, za minimalną stawkę i wynajęli mu kawalerkę. Musiał żyć tylko z tego i nie miał w zasadzie nikogo, kto mógł mu pomóc. Chcieliśmy, żeby poczuł się jak wielu z nas. Ponadto wytatuowano mu znak na czole, żeby nikt go nie ruszał, nie bił albo nie zabił przypadkiem.>
<Jak Bóg Kainowi?>
<Dokładnie… Po drugiej wypłacie powiesił się… Jak również Hanka, Sikor i wielu innych byłych farbowanych lisów, zdrajców narodu. Sprawiedliwości stało się zadość, bez brudzenia sobie rąk.>
<A na drzewach zamiast liści będą wisieć…> – przypomniało mi się pewne powiedzenie.
<Tak, tyle że nasze byłe rządy to zlepek wielu narodowości, nie tylko komunistów.>
Luźna rozmowa
Dzwony w kościele wybiły trzecią godzinę a Abdul padł na kolana i zaczął się modlić.
<Co on wyprawia?> – zapytałem – <Dalej się modli do swojego proroka?>
<Jest trzecia godzina. To godzina miłosierdzia. Jezus umarł na krzyżu o trzeciej. Muzułmanie kiedyś modlili się kilka razy dziennie do swojego boga. Teraz uważają, że dobrze byłoby to zastąpić modlitwą do Boga Prawdziwego. I w sumie mają racje. To teraz najlepsi wierni.> – powtórzył Adam.
<To teraz sam nie rozumiem, powinniśmy walczyć z uchodźcami, nie wpuszczać ich, czy raczej im pomagać. Przecież to od nich zaczęła się wojna?> – zapytałem zdezorientowany.
<A co tak naprawdę możesz zrobić? Pogadać sobie? Ponarzekać? Pokrzyczeć? Kiedy najbardziej rozgarnięci Polacy, ci najmądrzejsi, zorientowali się co się święci, w Niemczech było już ponad milion bojowników (tych zarejestrowanych). Reszta, która przyszła później, to była mieszanka dzikusów i ludzi, którzy faktycznie potrzebowali schronienia. Jak by to powiedzieć – musztarda po obiedzie.
Kara na Europę musi nadejść. To nie od nas zależy i nic tak naprawdę nie możemy zrobić. Mimo, że Boże Miłosierdzie jest nieskończone, ma swoje granice. Bóg zgrzeszyłby przeciwko Sobie, gdyby w końcu nie powiedział ‘Dość’. Sprawiedliwość musi nadejść na narody, które odrzuciły Boga, zdeptały Jego prawa, obrażały Go, szydziły z Niego i z Jego Matki. Wiele rzeczy może pozostawić bezkarnie ale mordowanie milionów dzieci – tak zwane aborcje, śluby mężczyzn czy nawet adopcje przez nich dzieci, naukę masturbacji czterolatków w przedszkolach w Niemczech, czy deskorolki z Jezusem w Belgii, legalną zoofilię w jednym z krajów skandynawskich czy próby legalizacji pedofilii – nie może. Sprawiedliwość Jego na to nie pozwala. Nie pozwala pozostawić w spokoju świata, w którym każdy nastolatek posiada dostęp do pornografii 24 godziny na dobę w swojej kieszeni – w smartfonie. Nawet nie zwykłej erotyki a seksu ze zwierzętami i takiej pornografii, której brzydzę się teraz nawet wymienić. On kocha dzieci najbardziej, bo są dobre, czyste i niewinne a Zachód psuje, brudzi i degeneruje najmłodszych od najwcześniejszych lat.>
Zmienię temat, bo jest trochę przybijający, chociaż fakt – faktem, Adam ma w stu procentach rację. Takiego zdegenerowania i zezwierzęcenia jakie jest obecnie, starsze pokolenia Polaków nie mogły sobie wyobrazić w najgorszych snach.
<A macie tu jakieś rozrywki w ogóle, pijecie alkohol?>
<Niektórzy piją wino. Domowej roboty. Ale nikt się nie upija. Bardziej pije się je dla smaku. Nie ma barów czy dyskotek. Ludzie spotykają się w gronie swoich znajomych, rodzin i przyjaciół na łąkach czy w domach. Biorą koce, dzieci się bawią, dorośli rozmawiają, wspominają.>
<A miasta? Są miasta?>
<A kto chciałby mieszkać w mieście. Popatrz jak tu pięknie.>
Mimo, że brakowało trochę ławeczek, bloków i tych klimatów – mógłbym tutaj mieszkać. Ale raczej na starość.
<A rozrywka? Znaczy, nie jest wam nudno, smutno? Czy nie jesteście nieszczęśliwi bez tych dawnych przyjemności. Nie wiem czy mógłbym być tu szczęśliwy.>
Adam podszedł do mnie, położył prawą rękę na moim lewym barku, spojrzał w oczy i zapytał bardzo spokojnie – <Kamil… Jak się czujesz?>
Po chwili zastanowienia zrozumiałem… Przecież ojebałem całą pizze. Nie mogłem być na prochu czy pigule bo przecież nic bym nie zjadł. A czułem się fantastycznie. Adam zobaczył, że załapałem i razem z Abdulem wypowiedział – <Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu.>
<Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków Amen.> – dokończyłem razem z nimi czując jak znowu narasta we mnie to uczucie euforii czy ekstazy, które nie wiem nawet jak nazwać.
Zauważyłem też jakby złote światło pomiędzy nami, bardzo subtelne, które oświetliło lekko nasze twarze. Co jest? – pomyślałem.
<Bóg jest wśród nas.> – powiedział Adam – <Łącząc się z nim przez modlitwę, możemy go delikatnie odczuć, czy nawet zobaczyć odrobinę Jego światła.>
<A wiesz co się dzieje podczas Komunii Świętej, panie? Warto służyć…> – wtrącił Abdul, chichocząc przy tym jak Muttley z bajki ‘Łap gołębia’.
<O której msza?> – zapytałem szybko nieco podekscytowany.
<O szóstej, a byłeś u spowiedzi?> – zażartował Adam.
<A ludzie umierają tu, czy jest jak w raju – nie ma śmierci?> – przypomniało mi się.
<Ludzie żyją dłużej i są w świetnej formie, nie ma chorób i nie starzeją się tak jak kiedyś. Nie marszczą się jak przysłowiowe pomarańcze. Owszem, umierają ale nikt za nimi już nie płacze. Nie ma łez.>
<Dlaczego? Nie jest ci smutno jak umiera ktoś bliski?>
<Tylko trochę, że nie mogę być na jego miejscu. Dlaczego mielibyśmy płakać? Jeżeli masz wiarę, nie będziesz płakał za kimś kto odchodzi w lepsze miejsce – do nieba. Chyba że, ktoś umiera w stanie grzechu śmiertelnego, ale u nas się to nie zdarza.>

Rady na przeszłość

Tak sobie pomyślałem – a jak uda mi się wrócić? Podoba mi się ten nowy świat. Chciałbym tu kiedyś być, no i nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć w końcu Polskę, prawdziwą Polskę rządzoną przez rodowitych Polaków. Do tego Adam mówi, że nasz kraj jest stolicą świata? Super-armia? Szczęście, pokój, wolność no i to uczucie… Łatwe życie… Chciałbym wiedzieć co zrobić, żeby ta chwila nadeszła szybciej, żebym mógł tu się dostać, przeżyć… Oczywiście razem z moimi ludźmi – przyjaciółmi, znajomymi, kibicami, narodowcami – z tymi, którym zależy na naszym kraju. Co w ogóle powinniśmy robić… Ale jak go tu o to zapytać…
<Adam… Gdybyś miał się cofnąć w czasie… Co byś zrobił albo co byś zmienił żyjąc nadal w 2016-tym roku?> – w ten sposób go podejdę.
<Hmm… W zasadzie wszytko szło w dobrym kierunku. Działo się tak, gdyż nacjonaliści zrozumieli jak ważny jest Bóg. Pojęli, że Polskę trzeba budować na Bogu i na Jego prawie… Większość narodu zaczęła się nawracać a dalej poszło już gładko…
Z drugiej strony pamiętam ile czasu zmarnowaliśmy na dyskusję, spory, rozmowy. Nic z tego nie wychodziło, nie było dobrego pomysłu albo było ich zbyt wiele no i tak naprawdę brakowało kogoś, kto by poderwał naród. Nie rozumieliśmy, że to Bóg powołuje ludzi a nie ludzie samych siebie… No dobra, posłuchaj Kamil…> – i zajebał mi liścia, tak po prostu w twarz.
<Co jest k…> – nie zdążyłem powiedzieć gdyż przerwał mi swoim kazaniem.
<To, żebyś zapamiętał…
‘Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.> – rozpoczął cytatem z biblii.
<Wytłumacz to.> – powiedziałem, trzymając się za piekący policzek.
<Opierajcie wszystko na Bogu a wszytko inne będzie szło w dobrym kierunku. Najlepiej byłoby, gdyby każdy powierzył swoje życie Bogu i Maryi. Oni już was poprowadzą.
Bardzo ważna jest codzienna modlitwa, nie musi być długa. Dziesiątek różańca, ale uwaga, odmówionego spokojnie, powoli, za Polskę – za wolną Polskę wierną Bogu. Kto lubi, potrafi, czy może się modlić więcej, polecam cały różaniec i koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ale najważniejsze, żeby choć jedna część modlitwy była ofiarowana za nasz kraj.
Powinno się też wstając rano, powiedzieć – Jezu, Maryjo – ofiarowuje wam ten dzień. W ten sposób modlisz się ciągle, wszytko co robisz tego dnia jest na chwałę Boga.
Poza tym musicie tłumaczyć tym co nie wiedzą, jak ważny jest Bóg, że to od niego zależy wszytko – pomyślność narodów przez przestrzeganie Jego prawa. Powinniście jakby głosić Ewangelię.>
<Jak to? Mam stać na rogu i krzyczeć: ‘Nawracjcie się bo Królestwo Boże jest blisko!> – udałem głos jakby jakiegoś proroka.
<Haha…> – zaśmiał się Adam – <Nie… Absolutnie. Ta forma głoszenia naszej wiary jest przestarzała. Była dobra 20 wieków temu. Teraz jest śmieszna.>
<No to jak?>
<Dawaj dobry przykład, szczególnie wśród młodych chłopaków. Pamiętasz jak bardzo nam imponowali starsi. Byli dla nas jak bogowie. Zrobilibyśmy wszystko, żeby się do nich upodobnić.>
<Faktycznie.>
<Jak małolaci zobaczą, że wierzycie, oni zaczną wierzyć. Za 5 czy 6 lat będą pełnoletni, wyrosną. To tam trzeba siać ziarno. Rozmawiajcie z nimi. Wtrącajcie, niby przypadkiem rozmowy o wierze, Bogu, modlitwie. Tępcie pornografię, ośmieszajcie ją wśród młodych. Niech chociaż trochę źle im się kojarzy gdy świat stara się wmówić, że jest sztuką, jeszcze do tego pożyteczną. Pornografia bardzo niszczy naród.>
<No tak, ale wiesz, każdy ma swoje potrzeby. Ludzie też mają instynkt.>
<Ludzie w przeciwieństwie do zwierząt potrafią kontrolować instynkt. Jak pies widzi sukę, która ma cieczkę to po prostu ją zapnie. Człowiek może odmówić seksu, powiedzieć – mam dziewczynę czy żonę albo może też oddać bratu swój posiłek. Pies z kolei zagryzłby innego.
Wracając do tematu: wystarczy czasem, że się przeżegnasz obok Kościoła – małolat podpatrzy a za jakiś czas wszyscy małolaci będą się żegnać.
Poza tym, tak jak wrogowie próbowali usunąć pierwiastek Boga z całej przestrzeni publicznej, wy starajcie się Go znowu tam umieścić. Nagrywasz muzykę – nawiń o Bogu, piszesz teksty – wspomnij o Nim, robisz wlepki – umieść jakiś mały krzyż, oczywiście tak, aby nie było to bluźnierstwem. Nic wielkiego, nie musisz zmieniać całej swojej twórczości, skromna wzmianka wystarczy. Zanim cokolwiek stworzysz czy zrobisz powiedz sobie – Duchu Święty przyjdź albo Boże prowadź, kieruj mną. W ten sposób będziesz miał zawsze pomysły i już nie będziesz popełniał błędów w swoim życiu.
Nie zmieniaj się na siłę. Rób to co robiłeś. Bóg potrzebuje cię tam gdzie jesteś. Jesteś fanatykiem, pokaż, że możesz kochać jednocześnie Jezusa jak i swój klub. Jesteś więźniem pokaż, że możesz być wolny będąc za kratami. Jesteś doktorem – ratuj życie zamiast mordować. Jesteś sędzią – bądź sprawiedliwy. Jesteś policjantem – przestrzegaj prawa państwowego jak i Bożego; zanim uderzysz małolata, wyobraź sobie, że to jest twój syn. Jesteś gejem – pamiętaj, że jesteś powołany do życia w czystości, pokaż w swoim środowisku, że można być szczęśliwym, nie uprawiając seksu. Jesteś kucharzem – gotuj jak dla swoich dzieci. Jesteś murarzem – buduj jak dla Boga, nie jak dla wroga. Kimkolwiek jesteś, jakikolwiek zawód wykonujesz – nie oszukuj braci, Polaków. Niech inni poznają Jezusa, nie przez to jak o Nim gadasz a przez twój styl życia – przez miłość do rodaków.
Jest jeszcze coś ważnego, co chciałbym polecić.>
<Co?>
<Adoracja Najświętszego Sakramentu. Niech każdy, komu zależy na Polsce, poświęci jedną godzinę w tygodniu na adorację. Jest to bardzo, bardzo ważne i pożyteczne.>
<Ocipiałeś, mam gapić się w opłatek przez godzinę?>
Adam spojrzał na mnie wymownie, trochę zły.
<No dobra, na Jezusa. Tylko po co?>
<Wyobraź sobie, że jest tam twój kochający cię ojciec – który nigdy cię nie zranił; najlepszy przyjaciel – który nigdy nie zawiódł; niekochane, porzucone dziecko – które potrzebuje miłości. Pan panów, Król królów, Władca Wszechświata, który jest nieskończenie potężny i bogaty. On da wam wszytko. Odpłaci stokrotnie za poświęcenie mu odrobiny czasu. Opowiedz mu o swoich sprawach, swoich problemach. Podziękuj za to co masz, przeproś za potknięcia, powiedz Mu jak bardzo kochasz Polskę. Pomódl się też i posiedź trochę w ciszy. Nie będziesz żałował.
Polecam szczególnie również lekturę biblii. Najpierw Nowy Testament a jeżeli ktoś już go przeczytał, warto znaleźć w internecie schemat opracowany przez księdza Piotra Ostańskiego ‘Biblia w rok’ – czytasz dwa rozdziały Starego Testamentu, jeden psalm i jeden rozdział Nowego. Świetny schemat, naprawdę polecam.>
<Czy nasz nowy rząd, to już prawdziwy polski rząd, czy dalej farbowane lisy? Aha, kto był Antychrystem? Dlaczego w ogóle gadasz do mnie jak by to się miało stać?>
<Abdul, gdzie jesteś? Zrobiłam pomidorówkę!!> – usłyszałem kobiecy głos chociaż brzmiał bardziej jak męski baryton – na pewno tęgiej kobiety.
<Poczekaj Baśka, już idę do ciebie.> – odpowiedział Abdul.
Parsknąłem śmiechem, gdyż przypomniał mi się teledysk pewnego polskiego rapera i w tym samym momencie przebudziłem się. Chwilę, chwilę, czekaj…
<Adam czekaj, mam jeszcze tyle pytań…> – Hehe, głupek ze mnie, przecież to był tylko sen…

Zakończenie

Siadłem na krawędzi tapczanu, trochę zamyślony. Piecze mnie trochę lewy policzek…
Hmm… A co jeśli to nie był tylko sen… Faktycznie, im dalej byliśmy od Boga tym gorszy mieliśmy rząd w kraju… Zdecydowałem – pomodlę się, co mi szkodzi… Ale zaraz, gdzie jest mój różaniec, czy mam jakiś w ogóle?
Wybiegłem z sypialni do salonu, jeżeli w ogóle można nazwać salonem ten duży pokój, w którym siedziała na fotelu moja mama odmawiając różaniec. W podeszłym wieku, około 70 lat, trochę chora psychicznie. Za połowę renty kupuje leki: psychotropowe, nasercowe, całą reklamówkę różnych medykamentów; niby leków. Ojciec alkoholik zostawił nas jak miałem kilka lat. Może to i lepiej. Ciężko byłoby żyć z takim.
<Mamo, mamo! Gdzie jest mój różaniec?> – zapytałem roztelepany.
<Hmm … Poczekaj, jest chyba w barku ten, który dostałeś na pierwszą komunię.> – wstała i podeszła kulejąc do szafy, trochę przestraszona; a ja za nią. Otworzyła barek, w którym niegdyś ojciec przechowywał alkohol i wyciągnęła jakieś metalowe pudełko. To pudełko to jak gdyby jej skarbiec a w nim pamiątki. Pamiątki po mnie: pukiel błąd włosów, moje zdjęcia, ząb mleczny, laurki zrobione chyba jeszcze w przedszkolu z okazji dnia mamy i jakaś kartka, jakby list:
‘Stoję przy płonącym zniczu Jak przy tobie Skrawek muru i tablica Kwiaty, ogień
Stoję przy płonącym zniczu Jak przy tobie Czytam słowa, lata liczę Zamiast odejść
Obok w kolorowej sukni Jest dziewczyna Mówi do mnie: „Nie bądź smutny Nie wspominaj” Znam jej uśmiech, głos, spojrzenie Dziewczyna-anioł Chciałbym wyczytać z blasku jej źrenic Ciebie, mamo
Kocham Cię mamo… Kamil’
Musiałem to napisać chyba w drugiej klasie podstawówki – taka śmieszna kaligrafia. Ale po co ona to zbiera.
39
<A czyj jest ten łańcuszek?> – zapytałem o ładny, złoty łańcuszek z krzyżem i Cudownym Medalem z Najświętszą Maryją.
<Twój, synu. Kupiłam go na twoje osiemnaste urodziny. Długo na niego zbierałam, sprzedałam nawet swoją biżuterię, żeby go zdobyć. Ty tylko na niego spojrzałeś i odrzuciłeś w kąt. Nawet nie podziękowałeś.>
No tak, nawet tego nie pamiętam. Piłem wtedy chyba z półtora tygodnia… Zawiesiłem szybko na szyję – podobał mi się nawet z wyglądu… O i jest różaniec. Nietknięty, zapakowany w małą, plastikową torebeczkę, niebieskie, jakby kryształowe paciorki. Jak nowy, chociaż metal delikatnie skorodowany. Nieważne, może być. Z tego co pamiętam to nawet był poświęcony. Biorę i wychodzę do swojego pokoju. W tym samym czasie mama panikując mówi:
<Ale Kamil, co się dzieje? Coś się stało?>
Zupełnie ją zignorowałem. Kłapnąłem drzwiami od pokoju. Ale przyszła mi do głowy myśl: ‘Człowieku jak ty ją traktujesz? Przecież tak cię kocha. Jesteś jej jedynym szczęściem w tym ciężkim życiu. Zobacz, zbiera sobie pamiątki po tobie jakby to były drogocenne skarby. Co zrobisz jak odejdzie? Czy nic do niej nie czujesz?’. Racja – odpowiedziałem sobie w myśli i otworzyłem drzwi. Stała nadal w tym samym miejscu patrząc się na mnie jak wryta.
<Przepraszam, mamo. Nie, nic się nie stało. Wszytko w porządku. Chciałem po prostu się pomodlić. Nic więcej… Kocham Cię mamo…> – dodałem. Uśmiechnęła się a po jej prawym policzku spłynęła łza.
Po chwili jakby sobie coś przypomniała, czy uświadomiła. Wytrzeszczyła oczy, otworzyła usta i prawie pobiegła z powrotem do swojego fotela. Siadła i zaczęła modlić się jeszcze bardziej intensywnie bujając się nieco przy tym.
<O co się tak modli ta biedna kobiecina… Ehh, nieważne…> – powiedziałem po cichu pod nosem i zamknąłem się znowu w pokoju.
Dobra, dobra, jak to było. Ukląkłem, rozglądając się nieco przy tym czy nikt mnie czasem nie obserwuje. Czułem się trochę niezręcznie, jakby dziwnie.
<Panie Boże – Jezu, Maryjo. Oddaje Wam teraz moje życie. Przez 30 lat żyłem po swojemu. Od dzisiaj jestem cały wasz. Kierujcie mną, działajcie przeze mnie dla dobra Kościoła Świętego i Polski. Szczególnie Polski, bo wiecie jak ją kocham. Amen.>
Odmówiłem Ojcze Nasz, dziesięć razy Zdrowaś Maryjo i Pod Twoją Obronę za Polskę, za wolną Polskę – wierną Bogu.
Otwieram oczy, rozglądam się – nic szczególnego się nie dzieje i nikt mnie nie obserwuje. Dobra, wstaję i patrze na zegarek – całe 7 minut mi to zajęło, w sumie nic wielkiego.
Złapałem za plecak i pobiegłem już spóźniony na poranny trening.
Koniec.
Powyższe wydarzenia są tylko i wyłącznie fantazją autora a wszystkie podobieństwa i zbieżności zupełnie przypadkowe.
Opowiadanie brało udział w I edycji konkursu literackiego Orle Pióro- nacjonalistyczna strona kultury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *