3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Stefan Tempes: Tradycja

Szybkie cięcie ostrza przeszywa powietrze niczym orzeł polujący na zwierzynę. Bezlitosna klinga miecza dotyka szyi zdrajcy, który sprzeniewierzył się Świętej Tradycji wiary naszych Ojców i Braci. Zaśpiewano chóralne Credo odbijające się od ścian potężnej zbudowanej z marmuru świątyni obleczonej kosztownościami, które zdobyto walcząc z poganami wierzących w Mrocznych Bogów.

Stalowe Ostrza dotykają nieba, kryształowe serca dotykają duszy.

Krwawe rany zabliźniają się, a płacz cierpiących ustaje.

Woda spłukuje zgniliznę, ziemia rodzi owoce.

Tradycja przynosi nam oczyszczenie.

Ogień obmyje z grzechu herezji.

W monasterze na Górze Mizoria już dawno zaszło słońce, nie słychać było już modlitw i przysięg, które rozbrzmiewały zazwyczaj w murach starego klasztoru pamiętającego jeszcze czasy, kiedy kult Świętej Tradycji kładł podwaliny pod cywilizowany świat, który sprawił, że Okcydianie przestali być nękani przez okropności będące odbiciem Mrocznych Bogów. Cele w jednym z wielu pomieszczeń budowli zamieszkiwał mnich. Jednakże nie był on zwykłym mnichem,posiadał on piętno, które nosił na twarzy. Mężczyzna o siwych włosach opuszczonych na czole ukrywał ślad hańby, ale i budzący grozę omen nieuniknionego. Jego czoło zdobił symbol Inkwizycji czerwony ślad w kształcie I, podłużny szeroki na dwa palce zaczynający się od brwi biegnący po koniec czoła. Symbol ten oznaczał jedno był on konwertytą, człowiekiem , który wychował się wśród kultystów Mrocznych Bogów, porwanym podczas jednego z wielu rajdów na tereny zamieszkane przez barbarzyńskie plemiona. Wychowany w klasztorze, wyuczony pradawnych inkantacji, nauki oraz sztuki władania bronią, aby stać się jednym z tych, których nazywają Inkwizytorami. Jednakże w pomieszczeniu nie był sam, na łóżku w części, która nie była oświetlona bladym płomieniem świec leżała postać. Młoda kobieta o hebanowej skórze, czarnych włosach i zielonych przenikliwych oczach. Była naga, otulona jedynie w szary koc.

-Czemu nie przyjdziesz do mnie?

Zapytała znudzonym głosem.

-Muszę skończyć swoją pracę, a ty powinnaś opuścić to pomieszczenie jak najszybciej.

Młoda kobieta wstała z łóżka. Koc, który jeszcze chwilę temu przykrywał jej młode ciało opadł na kamienną posadzkę. Inkwizytorowi ukazał się widok młodego ciała o idealnej figurze, oświeconej tylko przez światło oliwnych lamp. Marius uśmiechnął się mimo tego, że nie był już młodzieńcem, widok młodej kobiety nie był mu jendak obojętny. Jednak mimo tego w jego oczach widoczny był błysk, który emanował spokojem oraz surowością równą ostrzu.

-Mówiłem, że powinnaś wyjść. Jesteś nowicjuszką, stojącą nago u mnicha w klasztorze, co jest już powodem do tego, aby cię uśmiercić.

Młoda kobieta uśmiechnęła się diabolicznym uśmieszkiem pełnym kokieterii i odpowiedziała.

-Proszę, proszę jaki świętoszek. Przecież sam zakon wysłał mnie do twojego pokoju Staruszku. Czego mógłby chcieć mężczyzna w twym wieku Mariusie, jeżeli nie towarzystwa młodej kobiety i jej wdzięku.

Marius wstał sprzed woluminów, zarzucił kaptur swojego uniformu inkwizytora i odpowiedział.

-Myślisz, że przybyłem tutaj, aby grzeszyć? Nic bardziej mylnego. Ten monastyr czego dowodem jesteś ty, nękają demony, które sprawiają, że gnije on od środka. Chciałem z tobą porozmawiać, lecz ty zrzuciłaś szaty tylko, gdy przekroczyłaś próg tej celi. Nawet mnie mężczyznę, który widział wiele zgorszenia ten oczywisty akt bezeceństwa zbił pantałyku.

Inkwizytor dobył miecza, który skryty był w jego stroju. Miecz, który połyskiwał błękitną poświatą, sprawiającą wrażenie nadnaturalności tego ostrza. Przyłożył jej miecz pod gardło i powiedział.

-Myślisz, że twoje życie jest tak istotne? Sądzisz, że moje cięcie nie sprawi, że główka na tej pięknej szyi nie odłączy się od reszty ciała? Jesteś zwykłą klasztorną kurwą i nie myśl, że nie wiem o tym. Moja misja nie dotyczy woluminów z waszej biblioteki. Dotyczy ciebie mała suko i całej waszej zgniłej pseudo świętoszkowatej wspólnoty, która syci się na darach pielgrzymów. Czekałem, biłem się z myślami, czy jesteś zagubioną kobietą, czy przesiąkniętym zgnilizną śmieciem. Czy wiesz, jaka jest moja decyzja?

Kobieta zbladła. Podniosła koc, otuliwszy się nim usiadła na krawędzi łóżka. wypowiedziała słowo, które nie było pozbawione emocji.

-Zabijesz.

Inkwizytor włożył miecz do pochwy. Podszedł blisko do młodej nowicjuszki, trzymając dłonią rekojeści miecza.

-Ubierz się. Nie nadajesz się na mniszkę. Powinnaś mieć męża, który potrzebuje młodej kobiety z którą z łatwością przedłuży ród. Tradycja nie potrzebuje obłudy, kłamliwej świętości na pokaz, potrzebuje matek, które będą rodzić silne młode dzieci.

-Mój ojciec nie pozwoli, jako najmłodsza córka powinnam zostać ofiarowana Ogniu.

Marius pokazując, że ma milczeć przyłożył palec do ust. Kontynuował.

-Milcz. Inkwizycja może wszystko, ojciec jest zwykłym baronem, który istnieje tylko dlatego, że Święta Tradycja mu na to pozwala. Nie przybyłem tutaj, by zabić rozpieszczoną nimfomankę, która uwodzi młodych kleryków zamiast być po ślubie z młodym baronem, który spłodziłby z nim wielu wspaniałych wojowników. Monastyr jest siedliskiem alkoholizmu, kupczenia a może i bałwochwalstwa, prostaczki giną w okolicy, a przeor wzywa, aby płacili więcej.

Młoda kobieta kiwnęła głową. Wiedziała, że monastyr już nie jest miejscem oddanym Świętej Tradycji mimo swojej historii i legendy, która leży u podwalin istnienia tego miejsca.

-Przepraszam Inkwizytorze, wybacz mi.

-Podejdź dziecko i wyznaj swe winy Świętej Tradycji, która jest ogniem wypalającym Mrok pogaństwa.

Wyznanie kobiety utrwaliło Inkwizytora, że Góra Mizoria jest górą zgnilizny, która jak ryba gnije od środka, a jej zachowanie było tylko wstępem do mroku dusz znajdujących się wewnątrz murów.. Wybiła północ, Marius odesłał młodą kobietą ponieważ wiedział, że świt będzie świtem oczyszczenia monastyru, który już za długo był miejscem zła.

Wraz z pojawieniem się pierwszych promieni Słońca mury monastyru zaczęły rozbrzmiewać w chóralnych śpiewach, które wzywały mnichów do modlitwy, rozbudzając ze snu służbę klasztorną, która dawno powinna wykonywać swoje obowiązki. Inkwizytor nie spał już od godziny. Medytując, polerował klingę swojego miecza którego zdobiły inkantacje wymierzone przeciw wrogim siłom. ” Stal miecza oczyszcza twoją duszę, krew z żył upuszczona użyźnia ziemie”. Marius usłyszał credo, które rozbrzmiewało we wszystkich pomieszczeniach będące najważniejszym wyznaniem wiary wszystkich, którzy zaufali Świętej Tradycji. Schowawszy miecz w posłaniu, udał się do Kaplicy Wspólnej na Pierwsze Modły, które mogły być ostatnimi dla tych, którzy wymawiali je w ustach pełnych obłudy. Marius po cichu wszedł do kaplicy w której znajdowało się około stu mnichów. Zasiadł w ostatnim rzędzie, gdyż tylko tam znajdowały się jeszcze wolne miejsca. Przeor zakonu klęczał przed wielkim paleniskiem, którego żar padał na zimne mury monasteru. Odmawiał on modły, które sprawiały wrażenie, że dodają żaru do palących się dębowych drewien. Modlitwy trwały jeszcze godzinne od momentu w którym Marius wszedł do kaplicy. Kaplica opustoszała bardzo szybko po tym, jak przeor zakończył modły, pozostało w niej trzy osoby prócz Inkwizytora. Dwóch Strażników ognia-mnichów, którym obowiązkiem było dbanie, aby ognie Świętej Tradycji nie zgasły oraz Dionidiosa, który pełnił funkcję przeora. Mnich był mężczyzną koło siedemdziesiątki, łysym z kruczym nosem, który dodawał jego posturze wyraz wychudzonego sępa czekającego na żer. Starzec przemówił pierwszy:

-Witam w naszym klasztorze Mariusie, Inkwizytorze, którego miecz i ogień ducha stały się legendą za życia. Co sprowadza tak znamienitego człowieka w nasze święte progi?

Marius spojrzał prosto w oczy starcowi, który zdawał się wiedzieć o nocnej wizycie w jego pokoju.

-Obowiązki Ojcze, które nakłada na mnie moja profesja.

Starzec wydawał się zaskoczony chłodem i siłą z którą Inkwizytor odpowiedział na jego pytanie. Wyczuwając, że inkwizytor przejdzie do ataku, odpowiedział:

-Wybacz Inkwizytorze za zachowanie tej chorej dziewki, która ważyła się przybyć do twojego pokoju w nocy. Wiedz, że …

Inkwizytor przerwał starcowi, podnosząc dłoń do góry przemówił:

-Dziewczyna zostanie odesłana, a twoim obowiązkiem będzie znalezienie jej dobrego męża.

Nastała chwila ciszy, po czym inkwizytor zaczął kontynuować.

-Dlaczego nie przybyłeś wczoraj, aby mnie przywitać?

-Moje obowiązki nie pozwoliły mi, abym mógł powitać cię z należytymi honorami Inkwizytorze. Rozumiem, że przybyłeś tutaj, aby rozwiązać zagadkę zniknięć w okolicznych wsiach?

Inkwizytor kolejny raz popatrzył w oczy Dionidiosa:

-Chciałeś powiedzieć morderstw, które dotykają mieszkańców okolicznych wiosek od roku?

Stary przeor zająknął się:

-Ta.. tak, morderstw.

Inkwizytor kontynuował:

-Dopiero śmierć jednego z mnichów sprawiła, że zostaliśmy poinformowani o, tym co ma tu miejsce, musiało zginąć czterdzieści wieśniaków i jeden mnich, aby monaster na Górze Mizori raczył poinformować Inkwizycje o całej sytuacji. Czy masz coś na swoją obronę ?

Starzec zaczął się pocić, ręce zaczęły drgać, a język wydawał się odmówić posłuszeństwa.

-Ja, ja nie widziałem.

Inkwizytor uśmiechnął się i rzekł:

-Odejdź starcze, już wystarczająco straciłem dla ciebie czasu a Ogień zaczyna przygasać, czyżby potrzebował nowego źródła energii.

Przeor odszedł szybkim krokiem, zostawiając Mariusa samego z ogniem oraz czuwającymi. Inkwizytor spojrzał na płomień i wypowiedział słowa mające jakąś ukrytą moc:

-Już w krotce zapłonie tu nowy ogień niszczący zgniliznę.

Minęło kilka godzin, które Marius spędził na udziale w śniadaniu, które zgromadziło wszystkich mnichów. Obserwując obżarstwo braci żyjących w monasterze, zaczynał rozumieć czemu daniny, które muszą składać chłopi ,są tak ogromne. Niczym opasłe świnie grasujące na polu kapusty mnisi pożerali talerze. Inkwizytor milczał. powoli przeżuwając kawałek pieczywa. Patrzył i zadawał sobie pytanie, które pojawiło się w jego głowie w dniu przybycia do tego miejsca. Czy ogień Świętej Tradycji przygasł wszędzie, skoro w tak świętym miejscu stał się zwykłym ogniskiem, które nie jest obecne w sercach mnichów? Rozdarty pytaniami wstał w milczeniu. Szybkim krokiem powrócił do swojego pokoju, chcąc przygotować się do śledztwa, które chciał przeprowadzić w okolicznych wsiach. Zbliżając się do pokoju, zauważył, że drzwi są otwarte. Wyciągnął miecz chąc być gotów do walki, jego usta zaczęły wypowiadać bitewne inkantacje, które były słowami rozgrzewającymi serce i ciało. Szybko wskoczył do pokoju z mieczem wzniesionym, aby zadać potężne cięcie od góry, jednak jego pokój był pusty. Jednak coś przykuło jego uwagę, na stole znajdowała się księga, której wcześniej nie było. Okładka księgi wystarczyła mu, aby ocenić z jakim typem mrocznego artefaktu ma do czynienia, księgę zdobiła skóra głowy człowieka. Środek okładki zdobiło ucho nad którym znajdował się napis „Księga Prawdy”. Marius widział tę księgę wiele razy. Zawsze oznaczała to samo: złe siły rozpoczynały z nim swoją niebezpieczną grę. Zwycięzcą może zostać tylko ten, kto potrafi zniszczyć duszę i ciało wroga. Marius głośno wypowiedział słowa, które oznaczały rozpoczęcie polowania: Niech zapłonie Ogień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *