Witold Dworski – Putinizacja Brytanii
Można powiedzieć wiele słów o niesprawiedliwości odbywającej się w Wielkiej Brytanii. A będą nawet w dużym stopniu adekwatne i odpowiadające rzeczywistości. Tyle że nie będą oryginalne i kiedyś już zostały puszczone w eter. Tylko w stosunku do innego państwa.
Po rozpadzie Związku Radzieckiego byłe republiki radzieckie spotkał duży kryzys. Charakter miał nie tylko gospodarczy, a i ustrojowy. Podział władzy trwał dość długo, aż w lata dwutysięczne doszło do pewnego „uspokojenia się” sytuacji na arenach wewnętrznych. Otóż w Rosji do władzy przychodzi Władimir Putin. Stosunkowo młody funkcjonariusz byłego KGB (a na te czasy już FSB), odbywający służbę w NRD i na własne oczy widzący strach i przerażenie swoich niemieckich przyjaciół, kiedy siłą narodu był niszczony mur berliński. Młody człowiek widział, w jakim strachu i pośpiechu były niszczone tony dokumentacji związanej z funkcjonowaniem opresyjnych służb specjalnych, jak dotychczas dumni i groźni funkcjonariusze Stasi nie wiedzieli, co mają czynić, bronić tego, co było „ich”, czy wymyślać wymówki o tym, że pełnili służbę w obawie o życie i zdrowie własnych rodzin. Młody Putin, który nawet w swoim własnym państwie nigdy nie okazywał typowo męskich cech pokroju dzielności, odwagi lub decyzyjności z okien placówek dyplomatycznych spoglądał na panujący wokół chaos i robił wnioski.
Wróciwszy do domu, został częścią projektu „starszych kolegów”. Ci, którzy wcześniej zesłali go na dalekie kresy imperium radzieckiego, dostrzegli w cichym, pokornym i niemal niewidzialnym młodzieńcu mającym prześmiewczy pseudonim operacyjny „Mol”, potencjał na nowego prezydenta Rosji, iż Rosja właśnie takiego potrzebowała. Kraj, który przeżył pucz moskiewski, a potem nieudaną Pierwszą Wojnę Czeczeńską, po której cały kraj był pogrążony w rozpacz po widoku synków powracających do domu w metalowych pudłach lub w postaci kalekich wraków człowieka bez nóżek i rączek, potrzebował silnej ręki i wizji stabilności. „Nowa krew” kreowana była na silnego i zdecydowanego prezydenta, określającego się, jako nacjonalista rosyjski i gotowego do obrony własnego interesu narodowego. Obiecał stabilność, pełne lodówki i ciepłe kaloryfery. O tym, że w konsekwencji KGB-istyczna kreatura spowoduje Drugą Wojnę Czeczeńską, za pośrednictwem zamachu na własnym narodzie potocznie określanym, jako „riazański cukier”, inwazję w Gruzji i wiele innych reżimowych przestępstw świadczących o tym, jaka „stabilność” będzie oznajmiała rządy Mola, wspomnę może w innym tekście. Tutaj musimy powiedzieć o polityce wewnętrznej.
Otóż polityka wewnętrzna opierała się na dość prostych i zmierzających w kierunku totalitarnym filarach. Przede wszystkim zwiększono zakres obowiązków i praw służb specjalnych. Również zwiększono liczbę składu osobowego poszczególnych służb porządkowych. Zaczęto zwalczać prawdziwą, niekontrolowaną przez władzę opozycję polityczną i wolność słowa w mediach. Otwarto granice dla wszelkiego rodzaju migrantów, legalnych i nie, z Azji Środkowej. Po kolejnej morderczej wojnie w Czeczeni banalnie przekupiono tamtejszych watażków i pozwolono im robić, co chcą, byle by opanowywali separatyzmy na swoich terytoriach. I tak się toczyły lata. Ludność rosyjska (a w danym przypadku należałoby powiedzieć „ruska”) widząc to wszystko, zaczęła podejmować kroki by, jakoś to naprawić.
Młodzi ludzie zjednoczeni ideą oczyszczenia kraju od wrogów wewnętrznych i zewnętrznych, mających dość skorumpowanych policjantów i gangów migrantów wzięli sprawy w swoje ręce. Widząc, co robi „prezydent-nacjonalista” zaczęli tworzyć organizacje i małe grupy mające na celu samoobronę i propagandę zdrowych dla każdego państwa idee jedności, samorządności, tożsamości i możności samodzielnie wybierać, co dla nich lepsze. Jednoczyło ich rozumienie, że migranci, są przyprowadzani celowo i również celowo policja nic nie robi z ich strukturami przestępczymi i pojedynczymi przestępstwami. To, co obecnie widzimy w Europie, już było w Rosji w latach 2000.. Liczne gwałty, mordy, przestępstwa innego rodzaju, etniczne getta, gangi i macki brudnej kasy oplatające „stróżów prawa”. Prawdziwi nacjonaliści rozumieli, iż nie ma już dla ruskiego człowieka miejsca na tej ziemi, że gdzie nie dosięgnie policja, tam swoją sprawę zrobią etniczni-kryminaliści. Państwo de facto do swojego aparatu władzy wykonawczej i organów ścigania wcieliło grupy przestępcze. To brzmi niemal absurdalnie, lecz prawda jest taka, że obcy kryminał i „swoja” policja żyli i żyją w zgodzie i symbiozie.
Coraz mniej pozostawało wolności do wyrażenia własnej tożsamości narodowej i tego, by jej bronić. Pojawiły się opresyjne przepisy Kodeksu Karnego takie jak art. 282 (podżeganie do nienawiści lub wrogości oraz poniżenie ludzkiej godności), zaczęto karać ludzi za like’owanie lub repostowanie treści „ekstremistycznych”. Na chwilę 2014 roku, gdy w Ukrainie odbywała się Narodowa Rewolucja, szczęki Federalnej Służby Bezpieczeństwa ostatecznie zdusiły możliwości nacjonalistów do oporu. Ci, których nie zgładzono, nie zamknięto w kazamatach i nie złamano – udali się do Ukrainy, by stoczyć z bolszewizmem zbrojną walkę. W ten sposób Putin i jego klika zwalczyli w swoim państwie prawdziwą i niezależną opozycję. Od tego czasu każdy, kto w jakikolwiek sposób ukazuje się w przestrzeni publicznej z zajawką na działalność społeczną, musi współpracować z aparatem państwa lub zostanie skazany na srogie lata poniewierania w zaściankach systemu penitencjarnego.
Na tym momencie może się wydać, że błędnie wybrano nazwę przeglądu i pomyliłem państwa. Lecz należy stanowczo powiedzieć, że dokładnie to samo się odbywa w Wielkiej Brytanii. Należy zrozumieć, że sukcesor ZSRR i europejskie liberalne demokracje, to są tylko różne przejawy tej samej, morderczej ideologii, która zwyciężyła walkę o władzę i rozumy elit politycznych w 1945. Wielka Brytania tak samo stosuje szeroko rozbudowany aparat policyjny i służb specjalnych do tłumienia i łamania woli własnego narodu do wyrażania niezadowolenia i walki o własne prawa. Tak samo, jak Rosja, masowo sprowadza na swoje tereny całe rzesze islamskich (i nie tylko) imigrantów przykrywając się tzw. dekolonizacja i korzyściami gospodarczymi. Tak samo pozwala tym migrantom na popełnianie przestępstw i całkowitą bezkarność. Tak samo wspiera z funduszu państwowego organizacje zakładane przez migrantów, mające na celu zrzeszanie ich w dążeniu do lobbowania swoich własnych racji. Właśnie siłą takich fundacji i tzw. fundacji broniących „praw człowieka” (w tym schemacie wyraźnie widać, że biały Brytyjczyk ich zdaniem to nie człowiek) migranci, którzy popełniają liczne przestępstwa, niemal zawsze kończące się recydywą, nie są odpowiednio mocno karani i nie są wysyłani do swoich ojczystych krajów, czasami nawet przez to, że tam za popełniony czym grozi im kara śmierci. Obecnie widzimy, jak do domów Brytyjczyków wdziera się policja tylko przez to, że pozwolili sobie w mediach społecznościowych skrytykować politykę migracyjną. Władza zabrała ludziom prawo do posiadania nawet gazu pieprzowego w celu obrony osobistej lub przenoszenia noża ze sobą. Tymczasem „zagraniczni specjaliści” mają szeroki asortyment broni białej i innych przedmiotów należących do rodzaju narzędzi ogrodowych, za których posiadanie przy sobie na ulicy zostaną zatrzymani i wkrótce wypuszczeni. Również wprowadzono surowe ograniczenia na broń palną, którą może posiadać obywatel legalnie, tymczasem gangi etniczne posiadają nielegalną broń palną w rozmiarze nieco mniejszym, niż ich bracia z Francji, lecz wciąż stanowczo większym niż zwykły Brytyjczyk by mógł kiedykolwiek mieć legalnie. Widoczny jest obraz tego, że biały Brytyjczyk jest bezbronny przed opresyjnym aparatem państwowym i zagraniczną „bronią biologiczną” sprowadzoną z najciemniejszych zakątków świata. Nie może liczyć na pomoc prawną ani na własne zdolności do samoobrony.
Widzimy więc, że zmierzająca w kierunku totalitaryzmu Wielka Brytania (jak i inne kraje europejskie, w których zwyciężyła socjal-demokracja) robi dokładnie to samo, co robiła 20 lat temu putinowska Rosja. Nie zostało to dostrzeżone, bo nikogo nie interesowało, co tam się dzieje za wschodnią granicą „cywilizowanego świata”. Nie trzeba ukrywać, że ludzi ten temat wcale nie ciekawił, póki nie istniało militarne zagrożenie, a w lodówce nie brakowało bułek z masłem. Lecz teraz, gdy już „surmią trąby zagłady” stanowczo za późno na studiowanie najnowszej historii i każdemu narodowi Europejskiemu należy wyciągać szybkie wnioski.