3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

ADAM WYKA: RÓŻNORODNOŚĆ? MAMY SWOJĄ!

Jeżdżąc po kraju i obserwując ludzi na wsiach i w mieście, jak duże można zobaczyć różnice w ich ubiorze, mowie i zwyczajach? Odpowiedź niestety brzmi – znikome. Trwający od dłuższego czasu proces zacierania różnic między poszczególnymi regionami, przybrał jeszcze na sile w przeciągu ostatnich 50 lat, co dało nam to, co mamy teraz – czyli sytuację, w której kulturowo mieszkaniec Warszawy, różni się niewiele od mieszkańca Poznania, a nie zważając na język, również od mieszkańca czeskiej Pragi. 

Wszyscy mieszkańcy „europejskiego kręgu kulturowego”, od jakiegoś czasu wychowują się w sporej części na tych samych filmach, opowieściach, a ostatnimi czasy, z powodu rosnącej popularności sieciowych sklepów, czy fastfoodów, również jedzeniu, ba, nawet ubierają się we właściwie ten sam sposób. 

Duże, międzynarodowe marki, stanowiąc nieuczciwą konkurencję, ze względu na swój olbrzymi kapitał, praktycznie do zera wyczesały lokalne firmy, co dotyczy zarówno jedzenia, które w dużych marketach jest tańsze, jak i na przykład odzieży. 

Dzięki serwowanym nam przez tzw. mass media wzorcom ubioru, promowanym na pokazach mody, czy po prostu w reklamach, poszczególne kraje (nie mówiąc już o regionach) zupełnie zatraciły swój własny styl. Wszędzie nosi się tak samo wyglądające garnitury, koszule z kołnierzem i krawaty. Stroje regionalne, spełniają już wyłącznie funkcję ciekawostki, wyciąganej czasami przy okazji jakichś uroczystości, czy pokazów. 

Dotyczy to również mowy, między innymi w naszym ojczystym kraju, która dawniej wielobarwna, obecnie w praktyce istnieje jedynie w wersji „centralnej”, czyli używanej w telewizji i radiu, bez różnic w akcentach, regionalizmów czy zaciągania. 

Z powodu coraz szybszego rozwoju mediów, straciliśmy nie tylko różnice pomiędzy regionami, ale również częściowo pomiędzy całymi narodami, a nawet rasami, a proces ten wciąż postępuje.

Wyobraźmy sobie, jak nudny i pozbawiony smaku będzie świat, składający się z bezbarwnej papki kulturowej, gdzie wszędzie będzie czarno-żółto-czerwono-biało, gdzie wszyscy ludzie będą wyglądać tak samo, czytać te same książki (o ile o książkach jeszcze ktoś będzie pamiętać), jeść takie same jedzenie. Czy w takiej sytuacji podróże zagraniczne będą miały w ogóle sens? Czy będzie można doświadczyć czegoś ciekawego, poza obejrzeniem paru zabytków, przypominających o czasach normalności? Wątpię, niestety jednak wszystko zmierza w tym kierunku, a ludzie bezrefleksyjnie przechodzą obok i zapominają o własnym dziedzictwie kulturowym. 

Trudno już odróżnić w tej chwili miasta na dwóch końcach globu, rasy ludzkie upodobniły się do siebie w przerażającym stopniu. Nie piszę tego z perspektywy człowieka nienawidzącego innych niż biała ras – wręcz przeciwnie, cenię sobie różnice międzyrasowe i kulturę rasy swojej, jak również innych, więc chciałbym, aby dla dobra moich dzieci i wnuków ta różnorodność została zachowana. 

Niebagatelny wpływ na obecny wygląd sytuacji ma też kapitalizacja lokalnych zwyczajów, taka jaka ma miejsce na przykład na polskim Podhalu. Z jednej strony komercjalizacja różnych regionalnych potraw, ubrań, czy gwar ma na nie częściowo pozytywny wpływ, niejako konserwując je, z drugiej jednak bardzo mocno zmniejsza ich jakość, z czasem powodując, że w świadomości ludzkiej takie rzeczy, jak podhalańska architektura, czarne, góralskie kapelusze, czy futrzane kamizelki, kojarzą się z tandetą i niskiej jakości produktami, importowanymi na zamówienie z Chin i sprzedawanymi na Krupówkach. 

Globalizacja postępuje nieubłaganie, z każdym dniem zbliżając nas do „McRzeczpospolitej”, jak to lubi mawiać pan Ronald Lasecki, w której nie będzie kultur i tradycji lokalnych. Kto wie, czy nasze wnuki będą jeszcze wiedzieć o tym, kim byli Łemkowie, lub że w Poznaniu na ziemniaki mawiało się pyry? 

Czy można coś z tym zrobić? Na pewno nie wolno zapominać o dziedzictwie zarówno swojej ziemi jak i krwi, pielęgnować tradycje lokalne, zapisywać podania, przepisy, przypominać o lokalnych stylach ubioru. Zachęcam wszystkich przynajmniej do tego, by następnym razem sięgnęli po lokalne produkty, czy odzież, zamiast wspierać zagraniczne sieciówki, będzie to już pewne wsparcie dla swojego regionu i być może w pewien sposób opóźni proces wcielania go do międzynarodowego, bezbarwnego imperium. 

Na całe szczęście, nie jestem zupełnie osamotniony w moich obawach. W wielu częściach kraju tworzą się (albo istnieją już od dłuższego czasu) różnego rodzaju organizacje kultywujące lokalne tradycje i strzegące dziedzictwa. Są to koła gospodyń wiejskich, zespoły pieśni i tańca, a także zwyczajne, nieformalne grupy mieszkańców, rozrzucone po wsiach i miasteczkach. Na Kaszubach, czy na Lubelszczyźnie, możemy obserwować w niektórych miejscach swego rodzaju renesans lokalnych zwyczajów. 

To wszystko miało dawniej również pierwiastek metafizyczny, o czym teraz prawie zupełnie już zapomniano. Tradycja, zarówno w znaczeniu religijnym, jak i świeckim, jest czymś więcej, niż tylko zbiorem zwyczajów, czy opowieści. Przekazuje ona ducha ludzi, którzy ją tworzyli i żyli nią przez wiele lat. Każdy trzeźwo myślący człowiek, powinien więc ją podtrzymywać i nie dać jej zgasnąć. Pamiętajmy o tradycjach naszych przodków i naszej ziemi, różniących się od siebie, ale ważnych, uzupełniających się nawzajem i tworzących przez wiele lat nasz świat. Różnorodność nie jest niczym złym – przynajmniej w tej kwestii można zgodzić się z głównym nurtem, pytanie tylko, jaka. 

/// Adam Wyka 2023
t.me/filozofia_konserwatywna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *