Norbert Wasik: Krótko i na temat. Konfederacja, czyli quo vadis endecjo?
Poobiedni kieliszek dobrego koniaku. Szybki i ogólnikowy przegląd serwisów „prawicowej extremy”. Niemal wszędzie króluje informacja, że Konfederacja Wolność i Niepodległość jest jednym z pięciu ogólnopolskich komitetów wyborczych. Niby sukces(?), ale… czytając publicystykę działaczy narodowych różnych konotacji, od dłuższego już czasu daje się dostrzec pewien kwitnący rezonans zarówno wokół partii politycznej o nazwie Ruch Narodowy, jak i współtworzonej przez nią inicjatywy Konfederacja. Rezonans ów wywołują zarówno sympatycy, jak i przeciwnicy obu projektów – oczywiście mowa o osobach oscylujących światopoglądowo w obrębie Obozu Narodowego.
Sympatycy to, jak wiemy ogólnie ujmując satelickie organizacje Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej etc., a także część „antygiertychowskiego” ramienia LPR; natomiast przeciwnicy, to kolejny odłam spadkobierców nieboszczki LPR i co niewątpliwie wprawia w osłupienie, aż kilka środowisk wywodzących się z tegoż ugrupowania (chociaż nie tylko) od lat pozostające w otwartym konflikcie z familią Giertychów i jej poplecznikami, ale równie mocno co oni, obruszające się na widok niewątpliwie potrzebnych przecież zmian, jakie zachodzą od dłuższego czasu w szeroko rozumianym Obozie Narodowym. Nie można tu również zapomnieć o niezależnych i rozproszonych środowiskach odwołujących się do myśli narodowo demokratycznej niemających w zasadzie nic wspólnego ze spadkobiercami LPR. Dzisiaj do adwersarzy (co notabene nikogo nie powinno dziwić) zaliczyć również można, jeszcze do niedawna przychylnie spoglądające na Ruch Narodowy, środowiska narodowo radykalne, czy jeżeli ktoś woli narodowo rewolucyjne. O ile dla nikogo nie powinna być niespodzianką postawa sympatyków oraz słusznie negatywny stosunek środowisk narodowo rewolucyjnych (o przyszłości środowisk narodowo rewolucyjnych już niebawem ukaże się oddzielny artykuł), o tyle niewątpliwie dziwić już może sceptyczna, a czasem wręcz wroga postawa niektórych środowisk stricte endeckich tudzież krypto endeckich (specjalnie pomijam nazwiska i nazwy organizacji) zarówno w stosunku do podmiotu organizacyjnego Ruch Narodowy, jak i powołania samego projektu Konfederacja.
Można się dziś zastanawiać, dlaczego Ruch Narodowy nie skupia wokół siebie, a idąc dalej tworzy wespół z innymi środowiskami narodowo demokratycznymi w ramach Konfederacji Wolność i Niepodległość nurtu stricte endeckiego. Teraz jak sądzę jest ku temu doskonała okazja. Konfederacja jest już oficjalnie ogólnopolskim komitetem wyborczym, listy wyborcze dawno są ułożone, próba więc budowania szerszego nurtu endeckiego nie będzie li tylko (niestety) niemal już tradycyjnie, próbą budowania czegokolwiek wyłącznie na czas wyborów. Pytaniem pozostanie, czy Ruch Narodowy skupiając wokół siebie (np. w ramach Konfederacji) większość środowisk endeckich stanie na wysokości zadania i sprosta próbie czasu, czy też skończy się (znów tradycyjnie?) na niedojrzałości politycznej liderów poszczególnych środowisk, klapkach na oczach w połączeniu ze wspólnymi interesami, interesikami, układami i układzikami oraz zwykłej wierze w nieomylność wodzów? Szczerze mówiąc nie wiem, nawet nie wnikam, bo chyba jednak lepiej zająć się sprawami formacyjnymi, czy ideowo-programowymi (ot rola dla współczesnych środowisk narodowo-rewolucyjnych) niż poświęcać swój czas i potencjał marnując go na jakiekolwiek przepychanki i polemiki z osobami ponoć stojącymi po tej samej stronie barykady, a faktycznie zwyczajnie rzucającymi kłody pod nogi…
Kończąc ów krótki felieton, chciałbym zaznaczyć, że zupełnie nie zgadzam się z wnioskami części Kolegów w tym m.in. z Kolegą Robertem Winnickim, iż cały spór jest wyłącznie konfliktem o charakterze pokoleniowym. Nie, nie jest takowym – i piszę to z całą świadomością jako osoba, która już dawno przekroczyła czterdziesty rok życia. Jak to często bywało w łonie Obozu Narodowego, poza zwykłą mentalnością niektórych liderów – bynajmniej nie tą wypływającą z różnic międzypokoleniowych – czy też szerzej środowisk, kryje się tu drugie dno będące swoistą zabawą w wielką politykę przez ludzi, którzy najzwyczajniej nie mają szabel, aby ją uprawiać, czy też zabawą w politykę w piaskownicy gdzie jest mniej piasku niż samych bawiących się. Ot taka dziwna przypadłość naszych narodowych (nie tylko tych endeckich) sfer, odkąd pamiętam mówiących o zjednoczeniu, i nieważne, że przez kolejne waśnie i podziały… Walka trwa!
O autorze: dumny mąż i ojciec. Absolwent Kolegium Jagiellońskiego – Toruńskiej Szkoły Wyższej. Manager związany z sektorem FMCG. Publicysta, działacz społeczny i narodowo-radykalny. Biegacz amator i fan długich dystansów, pasjonat historii, gór, górali i góralszczyzny. Idealista, romantyk i pragmatyk w jednej osobie, entuzjasta innowacji i nowych technologii.