3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Filip Paluch: Krótki artykuł o pracy

Obniżenie wieku emerytalnego przez Rząd Prawa i Sprawiedliwości jest, spóźnioną – lecz wciąż, realizacją przedwyborczych obietnic. Prawdomówność – cecha, która niegdyś charakteryzowała porządnych ludzi w sposób tak powszechny, że aż nie na miejscu było jej wychwalanie, dziś stała się cnotą rzadko reprezentowaną. Ze spokojem serca mogę więc powiedzieć, że cieszę się ze spełnienia tej obietnicy. Uważam jednak, że niczego ona nie zmieni. Jedynie osoby zamożne, czy raczej posiadające zamożne dzieci (bogaty sam w sobie nigdy nie może się nasycić), które będę mogły wspomóc utrzymanie dziadków w zamian za opiekę zstępujących latorośli, będą mogły sobie pozwolić na emerytalne wakacje w wieku 60/65 lat. Takie postawienie sprawy tworzy błędny pogląd, że osoby niezamożne po prostu dopracują sobie kilka lat dożywając wieku, kiedy świadczenie emerytalne pozwoli im może nie na letni domek na Chorwacji, no ale przynajmniej na starą campingową przyczepę w Dobczycach. Problem polega na tym, że jeśli starsi państwo nie chcieliby drastycznie obniżać standardu swojego życia, to prawdziwe emerytalne wakacje nie czekają ich nigdy. Inną rzeczą jest fakt, że tak wielkie społeczne pragnienie, by jak najszybciej uwolnić się od ciężaru pracy, świadczy o dosięgnięciu Polaków przez ostateczne stadium kapitalistycznego nowotworu, zwanego alienacją pracy. Żywioł, który pozwala wielu osobom dożyć sędziwego wieku – pasja i ciągła aktywność, staje się czymś nienormalnym. A pamiętajmy, że bezruch jest początkiem śmierci.

Człowiek stworzony został do szczęścia. Takie jest jego odwieczne powołanie. Parafrazując Wstęp do religii Fultona Sheena, szczęście to nie może zostać w pełni osiągnięte w naszej obecnej, ziemskiej rzeczywistości. Zawsze w naszym sercu pozostanie cierpienie, w duszy niedosyt, a zmęczone pracą ręce nigdy w pełni nie znajdą absolutnego zaspokojenia i satysfakcji. Czy to oznacza, że wykonywanie naszych obowiązków zawodowych traktowane musi być jak nasz osobisty krzyż i prywatna Golgota? Czy nasza praca zawsze skazana jest na porażkę? Zdaje się, że Biblia zna wiele przykładów ludzi czerpiących zawodową satysfakcję z życia. To bardziej odłamy heretyckie chciałyby widzieć w tym Boskie przekleństwo. Brak tej satysfakcji nie jest naszym posłannictwem! W kapitalistycznym świecie, kiedy nie liczy się tak naprawdę praca lecz zysk, ciężko szafować truizmami, że każdy zawód można zmienić. Na człowieku ciążą przecież zobowiązania finansowe, które musi wypełniać, dla bezpieczeństwa swojego i swojej rodziny. Czy jednak wykonywanie odpłatnie zajęć, które nie tylko nie są źródłem jakiejkolwiek satysfakcji, ale wręcz powodem cierpienia, może być czymkolwiek usprawiedliwione? Jestem w stanie pojąć, że radości nie przynosi samo wykonywanie zadań takich jak opróżnianie koszy na śmieci czy mycie okien. Radość może jednak wypływać z otoczenia pracy, przyjaźni, które są zawierane, regulowanych godzin czy rzeczy w tym względzie akurat najmniej istotniejszej, to jest zarobków. Spoglądając w ten sposób na to zagadnienie, dużo łatwiej znaleźć alternatywne miejsce zatrudnienia, a czasami rzucić się na głęboką wodę i dać ponieść marzeniom. O ile przyjemniej jest utonąć w głębokiej wodzie niż w kałuży! Wielu ludzi marzy o własnej działalności gospodarczej, nie dlatego, że rolę bycia samemu sobie szefem postrzegają jako bezstresową pracę po trzy godziny dziennie ( co jak wiadomo jest rzeczą kompletnie od rzeczywistości oderwaną). Ludzie marzą o własnej firmie, ponieważ chcą się spełniać, pragną czuć sens swojej pracy, widzieć jej rzeczywiste efekty. Tu nie chodzi o bycie niezależnym, tu chodzi o możliwość samorozwoju i dążenie do uzyskania tej niemożliwej do osiągnięcia satysfakcji, ale choćby złapanie jej za mały palec u nogi wprawia w nastrój, którego nigdy nie da się osiągnąć w natłoku projektów wielkich korporacji.

Polacy mają nabytą podczas zaborów i dalszych okupacji, wadę. Gen wolności, który w sobie nosimy czasami, pod wpływem konkretnych warunków, przechodzi złośliwą mutację nowotworową, stając się iluzją, a w końcu zaprzeczeniem wolności. Jednostce dotkniętej tą chorobą zdaje się, że samorealizacja może odbywać się poza miejscem pracy. Jednostce tej w przeszłości wydawało się, że może być carskim urzędnikiem i karbonariuszem. Mam wspaniałą żonę i śliczną córkę, cóż mi z tego że moja praca jest beznadziejna! W tej pracy spędzają niestety 1/3 swojego dnia, nie może to nie wpłynąć na pozostałe 2/3. Można żyć w ułudzie, że pozazawodowa realizacja pasji czy marzenia życia rodzinnego, całkowicie zrekompensuje uprawianie zajęcia będącego jedynie źródłem cierpienia. Ludzie tak myślący często w prawdziwej szczęśliwości przeżywają kilka lat czy dekad swojego życia. Wewnątrz toczy ich nowotwór, z którego nie zdają sobie sprawy. Nowotwór, który w końcu musi stać się przyczyną odczuwalnych dolegliwości. Rozgoryczenie, cynizm, wypalenie, zniechęcenie, to tylko jedne z objawów. Ta pozorna wolność, która miała następować każdego dnia od poniedziałku do piątku, po godzinie 16, w końcu nie znaczy już nic. Człowiek staje się zgorzkniały i pojęcia satysfakcji czy marzeń stają się dla niego tak abstrakcyjne, że nie potrafi już nawet za nimi tęsknić. Otoczenie zawodowe staje się zbiorem irytujących impulsów, które jeszcze kilka lat wcześniej nie były niczym, na co można by wrócić uwagę. Niektórzy umierają w tak żałosnym stanie ducha. Niektórzy szukają ratunku uciekając w alkohol, kobiety, rozwody. Nie nastąpi jednak poprawa jeżeli nie zostanie postawiona diagnoza, iż przyczyną schorzenia jest jedynie to 8 przeklętych godzin dziennie, nie zaś pozostałe 16. W ostatecznym rozrachunku może się okazać, że dla pracownika naukowego lepsze będzie zatrudnienie przy koszeniu trawników, a prawnik powinien zając się robieniem drinków.

Nie mogę nie wspomnieć o tym, że pracownik nieszczęśliwy staje się utrapieniem, dla całego otaczającego go świata. Ileż to razy zostałem obsłużony niby natręt w sklepach, księgarniach, kioskach. Ile to razy nie mogłem dostać informacji o tytoniu w trafice, w której ekspedientka pracuje od lat i jedyne co potrafi mi odpowiedzieć to burkliwe, agresywne nie wiem! Jak ludzie bez pociągu do wykonywanych przez nich zajęć zawodowych obdarzają nas tymi burzowymi chmurami, które krążą nad nimi. Czasami chciałoby się zawołać Tęsknię za Tobą Żydzie! Boś mnie okradał i oszukiwał na swoim targowisku, ale zawsze skakałeś koło mnie jak wesoła pchełka, cieszyłeś się, że zarobisz szekle, kłamliwie doradzałeś, ale cokolwiek mówiłeś! A teraz smutni ludzie chcą mi dać po mordzie, za to że odważyłem się wejść do ich sklepu. To rzecz jasna uogólnienie na wielką skalę, ale ile razy spotkam miłego sprzedawcę/sprzedawczynię, tyleż razy tam wracam, ponieważ miejsce to stanowi ewenement na ludzkiej mapie pogardy.

Oczywistą sprawą jest to, że jako jednostki stanowiące część „cywilizacji” zanurzonej po sam czubek pustej głowy w materii, zawsze myśleć będziemy o zarobkach, na drugi bądź trzeci plan spychając pozostałe kwestie. Sądząc, że odpowiednie wynagrodzenie odciąży nas psychicznie, da nam komfort życia i powszechną szczęśliwość, jesteśmy w błędzie. Potencjał do bycia szczęśliwym leży w całym społeczeństwie, we wszystkich jego klasach i warstwach, to optymistyczny prognostyk. Należy zdać sobie koniecznie sprawę z tego, że na dłuższą metę nie możliwe jest oddzielenie wykonywanej pracy od życia osobistego, że kłamliwe są stwierdzenie samorealizowania siebie wyłącznie poza godzinami zatrudnienia, że traktując zajęcia zarobkowe jako przekleństwo tak naprawdę sami jesteśmy powodem swojej beznadziei, co gorsza rozsiewając ją na innych. Bez małych wyzwań codziennego dnia, ambicji choćby najmniejszych będących wyrazem naszych marzeń, stajemy się osobami prowadzącymi swoją egzystencję bez celu, co ostatecznie całkowicie pozbawić może motywacji do zaciągania się powietrzem. Moje rozważania nie są zachęta do pustego uśmiechu czy niepokojącej wesołości związanej z wykonywanym zawodem. Od dawna bowiem wiadomo, że serce mędrców jest w domu żałoby. Zachęcam jedynie do wyruszenia na wyprawę poszukiwania satysfakcji i spełnienia, ponieważ sam mam zamiar w tę podróż się wybrać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *