3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Dr Tom Sunić: Zachód przeciwko Europie

Od Redakcji: Poniższy tekst, jest polskim tłumaczeniem przemówienia jakie wygłosił Tom Sunić, znany nacjonalista i ideolog do członków francuskich ruchów „Europe Identité” i GUD w dniu 25 maja 2013 roku na uroczystościach zorganizowanych ku pamięci Dominika Vennera, paryskiego historyka i nacjonalisty starej daty, który 21 maja 2013 roku popełnił samobójstwo w proteście przeciwko legalizacji małżeństw homoseksualnych, niszczeniu Jego ojczyzny i całej Europy. Pomimo tego, że nie wszystkie tezy zawarte w tym tekście są do przyjęcia dla polskiego nacjonalisty, to z pewnością warto się nad nim pochylić, gdyż pokazuje on sposób myślenia zachodnich nacjonalistów i zawiera on także wiele pożytecznych dla nas wskazań i obserwacji zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie związane z  amerykanizacją naszego życia i budową Europy Wolnych Narodów.

Termin “Occidentalism” istnieje tylko w języku francuskim i ma on w nim bardzo specyficzne znaczenie. Często słowa “Occident” i “occidentalisme” zyskuje swoje prawdziwe znaczenie zależnie od tego kto i w jakim kontekście je używa. Termin “occidentalisme” nigdy nie został użyty w języku niemieckim czy angielskim. Nawet francuskie słowo “l’Occident” mające więcej niż geograficzne znaczenie, jest tłumaczone w języku niemieckim jako “Zachód” – der Westen. Ta sama sytuacja występuje w języku angielskim gdzie francuski rzeczownik „l’Occident” jest tłumaczony jako “the West”. Ze względu na to Patrick Buchanan, dawny doradca Richarda Nixona i Ronalda Reagana, konserwatywny pisarz i publicysta, już ponad dekadę temu opublikował bestseller „The Dead of the West (La Mort de l’Occident)” (Śmierć Zachodu), w którym lamentuje on o tym, że Zachód jest najeżdżany przez miliony niechrześcijańskich imigrantów. Według Buchanana Europa i Ameryka są dwoma częściami tego samego Zachodu.

Wiemy jednak dobrze, że nawet jeśli uwzględnimy to, że wciąż kontynenty te są  zamieszkiwane w większości przez Europejczyków to Ameryka i Europa i tak nie są synonimami. W naszej najnowszej historii, te dwie wielkie kontynentalne masy lądowe, pomimo ich quasi-identycznych populacji, bardzo często prowadziły przeciwko sobie straszliwe i wyniszczające wojny.

W językach słowiańskich rzeczownik „Occident”, tak samo jak przymiotnik „occidental” właściwie nie istnieje. Zamiast tego, Chorwaci, Czesi i Rosjanie użyją po prostu rzeczownika „Zapad”, co w ich językach oznacza „Zachód”.

Francuski rzeczownik „occidentalisme” wskazuje na to, że chodzi o pojęcie ideologii, a nie konkretnego bytu ograniczonego w czasie i przestrzeni jak to jest w przypadku omawianego już wcześniej przeze mnie rzeczownika „L’Occident”. Chciałbym przypomnieć Wam, że francuski tytuł książki Oswalda Spenglera ” Le déclin de l”Occident” (po niemiecku „Der Untergang des Abendlandes”) nie odzwierciedla w sposób prawidłowy tytułu jaki nadano jej pierwotnie w języku niemieckim. Niemieckie słowo “Untergang” oznacza koniec końców, ostateczne zawalenie i zerwanie co jest znacznie silniejsze pod względem semantycznym niż francuskie słowo “déclin” które sugeruje jedynie gradacje, powolne opuszczanie się połączone z oczekiwaniem do ostatniej minuty na zawrócenie tej niekorzystnej tendencji. To nie jest przypadkiem, że w języku niemieckim słowo „Untergang” zawiera w sobie drogę w jedną stronę z tragicznym zakończeniem. Tak samo jest w wypadku niemieckiego słowa „Abendland”, które tłumaczone na francuski lub angielski i znaczy tyle co „Kraj zachodzącego słońca” co posiada także znacznie szersze, metafizyczne znaczenie. Muszę zwrócić Waszą uwagę na te leksykalne niuanse w celu właściwego zrozumienia naszego tematu, a mianowicie „occidentalisme” czyli  westernizacji. Trzeba pamiętać, że zwroty „the Occident” i „the West” w różnych europejskich językach pełnią różne role i mają różne znaczenia co często powoduje nieporozumienia.

Nie ulega wątpliwości, że pojęcie Zachodu („L’Occident”) i westernizacji („occidentalisation”) przeszły znaczącą zmianę semantyczną. W ciągu ostatnich czterdziestu lat nabyły one w języku francuskim negatywny sens związany z globalizmem, wulgarnym amerykanizmem i dzikim liberalizmem spod znaku „monoteizmu rynku”, dobrze opisanego przez nieżyjącego już Rogera Garaudiego. Przeszliśmy już daleką drogę od lat 60-tych i 70-tych poprzedniego wieku, kiedy  to we Francji publikował dziennik “Défense de l’Occident” mając w składzie wielu publicystów znanych już w naszych kręgach. To samo odnosi się do ruchu polityczno-kulturalnego we Francji “Occident” który już w latach sześćdziesiątych prezentował postulaty zarówno dla francuskich nacjonalistów jak i dla nacjonalistycznej młodzieży z całej Europy.

Te dwa terminy o których już tyle rozprawiałem, a mianowicie „Occident” i „occidentalism”, są dziś bardzo mocno krytykowane przez środowiska francuskich identarystów i nacjonalistów są nadal przedmiotem pochwały wśród naszych wschodnioeuropejskich kolegów, którzy cierpią na kompleks niższości z powodu ich „postkomunistycznej tożsamości europejskiej”. Na przykład w Polsce, na Węgrzech lub w Chorwacji czy w wielu innych państwach Europy Wschodniej przywoływanie w dyskusji słowa „Zachód” jest często sposobem na podkreślenie wspaniałości własnej kultury. Chciałbym przypomnieć, że podczas trwania komunistycznej epoki, wschodni Europejczycy byli nie tylko systematycznie upokarzani przez komunistyczny terror, lecz również czuli się w związku z tym urażeni ich statusem Europejczyków drugiej klasy, zwłaszcza, gdy w tym samym czasie Francuzi i Anglicy używali określenia „Wschód” w celu opisania mieszkających tam ludzi jako tych pochodzących z okolic czy najdalszych zakątków Europy. W taki właśnie sposób powstały terminy „Europa Wschodnia” i „Europa Wschodu”. Co więcej, język francuski równolegle w opisywaniu Europy Wschodniej wykorzystuje także przymiotnik „orientalny”. Przymiotnik ten, którego ujednoznacznienie szczerze mówiąc przyprawia wschodnich Europejczyków o wściekłość, gdyż przyrównuje ich ono do Turków, Arabów czy innych wyznawców Islamu, z którymi nie chcą mieć oni zupełnie nic wspólnego. Dlatego nawet ci, z krajów Europy Wschodniej, którzy perfekcyjnie znają język francuski i kulturę Francji, wolą gdy z braku innych słów opisuje się ich miejsce pochodzenia jako „Europa Wschodnia” ale nigdy jako „Europa Orientalna”.

BAŁKANIZACJA I GLOBALIZACJA

Historia słów i semantycznych zmian nie kończy się w tym momencie. Wszyscy wschodni Europejczycy: lewicowi lub prawicowi, antyglobaliści lub globaliści lubią identyfikować siebie samych jako członków „Europy Środkowej” odrzucając przy tym jakikolwiek związek z tą tak zwaną „Wschodnią Europą”. Niemiecki termin: Europa Środkowa znaczy tyle co “Europa centralna” i nawiązuje do już dawno minionych dni istnienia imperium Habsburgów, do stylu „biedermeier”, do słodyczy życia w „Domu Austrii” do którego należeli jeszcze nie tak dawno Słowacy, Polacy, Chorwaci, Węgrzy, a nawet Rumunii i Ukraińcy.

Pojęcie przynależności do Europy, zwłaszcza w tej części Europy Wschodniej, jest dodatkowo pogorszone przez niezamierzone użycie słów. Tak więc termin „Bałkany” i przymiotnik bałkański ,który jest po prostu używany w neutralnym rozumieniu na opisanie południowo-wschodniej części Europy, w kulturze chorwackiej ma bardzo obraźliwe konotacje. Dzieje się tak, ponieważ percepcja Chorwatów opiera się na tym, że są oni w ciągłej niezgodzie ze swoimi sąsiadami, głównie tu chodzi o Serbów i Bośniaków. W oczach Chorwatów, wspomniane przeze mnie określenia stanowią wspomnienie geopolitycznej zapaści ich państwa, barbarzyńskiego zachowania, niższości politycznej i rozpadu ich tożsamości. W dodatku, w jeżyku potocznym termin „bałkański” jest używany na określenie złego i niecywilizowanego zachowania.

To też nie jest przypadkiem, że terminy te nie mają pejoratywnego znaczenia w Serbii, której tożsamość jest rzeczywista i mocno zakorzeniona w historycznym czasie i przestrzeni nierozerwalnie związanej z Bałkanami.

Niemcy, którzy doskonale znają się na psychologii narodów Europy Środkowej i Bałkanów, zdają sobie sprawę z tych sprzecznych tożsamości i tendencji obecnych wśród mieszkańców Europy Wschodniej i Bałkanów. Dlatego niemiecki termin „der Balkanezer” jest w swej istocie negatywny i obraźliwy.

KTÓRA EUROPA?

Spójrzmy teraz na Europę jako całość. Trafimy oczywiście w ten sposób do sławnej Unii Europejskiej. Co dziś właściwie oznacza bycie dobrym Europejczykiem? Biorąc pod uwagę fakt, że ponad 15% Niemców i Francuzów i ponad 30% Amerykanów jest pochodzenia nieeuropejskiego to może lepiej jednak zadać pytanie, co dziś znaczy być dobrym Niemcem, Francuzem czy Amerykanem? Odwiedzając Marsylię, masz wrażenie jakbyś znalazł się w algierskim miasteczku. Lotnisko we Frankfurcie, dziś przypomina te lotniska jakie widzi się na przykład w Hong Kongu. Ziemie wokół Neukölln w Berlinie wytwarzają dziś smród libańskiej Kasbah. Gleba, torf, ziemia, krew, tak droga Dominikowi Vennerowi więc droga także nam, co to wszystko dzisiaj znaczy? Absolutnie nic.

Niezwykle łatwo byłoby wskazać cudzoziemców („allogènes”) jako jedynych winnych obecnego stanu rzeczy. Trzeba jednak przyznać, że to w głównej mierze sami Europejczycy są odpowiedzialni za postęp procesu westernizacji i tym samym to także ich wina, że tracimy obecnie swoją tożsamość. W Europie jutra, w prawdopodobnie najlepszym ze wszystkich możliwych światów – gdy obcy odejdą na dobre, ważną sprawą będzie to czy zaistnieje klimat sprzyjający do uczynienia wielkiego braterskiego uścisku pomiędzy Irlandczykami i Anglikami, pomiędzy Baskami i Kastylijczykami, pomiędzy Serbami i Chorwatami, Pomiędzy Korsykanami i Francuzami. Bądźmy szczerzy. Cała historia Europy, cała historia Europejczyków w ciągu ostatnich dwóch tysiącleci obfitowała w niekończące się bratobójcze wojny. Stosunkowo niedawnym przykładem na potwierdzenie tej tezy jest wojna pomiędzy dwoma praktycznie takimi samymi ludami jakimi są Serbowie i Chorwaci. Kto nam może dziś zagwarantować, że podobny konflikt nie wydarzy się ponownie, gdy ustanie napływ Azjatów i Afrykańczyków?

Bycie „dobrym Europejczykiem” dziś już nic nie znaczy. Tak samo deklarowanie się „dobrym człowiekiem Zachodu” zostało pozbawione znaczenia. Bycie głęboko zakorzenionym w swojej ziemi, w globalistycznym świecie nie ma sensu, ponieważ dzielnice naszych miast są dziś przez cudzoziemców i wraz z nami podlegają one tej samej konsumpcyjnej kulturze. Coś paradoksalnego dzieje się w związku z przybyszami spoza Europy: niekończące się wojny i spory między nacjonalistami europejskimi: między Polakami i Niemcami, między Serbami i Chorwatami, Irlandczykami i między Anglikami – wydają się być przestarzałe. Ciągły napływ ludzi spoza Europy do naszych europejskich ziem sprawia, że mówienie o Europie jako kontynencie europejskim stało się zwyczajnym absurdem.

Nawet jeśli mieszkamy poza Europą; w Australii, Chile i Ameryce, czy też innej planecie  to naszym pierwszym i najważniejszym obowiązkiem jest uznanie się za spadkobierców europejskiej pamięci. Trzeba przyznać, że każdy z nas „dobrych Europejczyków” w nietzscheańskim tego słowa znaczeniu, może zmienić swoją religię, swoje przyzwyczajenia, swoje poglądy polityczne, swój kraj, swoją darń, swoją narodowość, a nawet swoje paszporty. Ale nigdy nie możemy uciec od naszego europejskiego dziedzictwa.

Nie obcy, ale kapitaliści, bankierzy, antifiarze i architekci nowego porządku światowego są naszymi głównymi wrogami. najlepszy ze wszystkich światów są naszymi głównymi wrogami. Aby ich odeprzeć należy ożywić świadomość naszego kulturowego dziedzictwa. odeprzeć należy nam ożywić naszą rasową świadomość naszego dziedzictwa kulturowego. Trzeba iść równo iść w szeregu. Nie można zaprzeczyć rzeczywistości a nasze rasowe dziedzictwo nigdy się nie zmienia.

Rasa, jak pisał Julius Evola jest nie tylko sprawą biologiczną, to także nasza duchowa odpowiedzialność za przetrwanie Europejczyków i Europy.

Tłumaczenie: Redakcja 3droga.pl.

Przedruk tylko za zgodą Redakcji Portalu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *