Feliks Majewski: Strzępy wspomnień byłego szczura (opowiadanie- Orle Pióro #1, 2050)
Przechadzam się krakowskimi uliczkami w centrum miasta. Słońce strasznie mi doskwiera. Czuję jak płynący z nieba żar wyciska na moim czole kolejne krople potu. Spływają one jedna za drugą. Wyciągnąłem bawełnianą chustkę i otarłem czoło. Mijam ludzi zarówno młodych, starych, jak i dzieci. Jestem na ul. św. Filipa i przypominam sobie, że w pobliżu znajduje się Stary Kleparz. Mój umysł zaczęły natarczywie atakować wspomnienia z dzieciństwa. Mieszkałem wtedy nieopodal tego miejsca, a rodzice regularnie udawali się na targowisko po świeże warzywa i owoce. Kiedy podrosłem i byłem wystarczająco duży posyłali mnie na zakupy, bym im pomagał w obowiązkach.(…)Retrospekcje obudziły we mnie nostalgię, jak i ochotę na jabłko. Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem kilka monet. To ostatnie pieniądze jakie posiadam. Udałem się na targ, by zaspokoić moje pragnienie.
*****
Kupiłem sobie dwa jabłka. Malowniczo czerwone i krąglutkie. Jedno zawinąłem w skrawek gazety i schowałem do torby, drugie zaś otarłem i zacząłem gryźć kawałek za kawałkiem. Wiedziałem, że są to jabłka skażone chemią i rzeczywiście można było odczuć, iż są one imitacją tych owoców z dziecięcych lat, lecz przez wzgląd na potworny głód moim kubkom smakowym nie robiło to większej różnicy.
*****
Po opuszczeniu Starego Kleparza udałem się w kierunku Placu Matejki. Powoli zza rogu kamienicy zaczął wyłaniać się kościół św. Floriana, gdzie byłem bierzmowany. Znalazłem ławkę skąpaną w cieniu i obrałem je za miejsce mojego obserwatorium. Spoglądałem na ludzi śpieszących ku przeznaczeniu, ku któremu nie zostali stworzeni, lecz ku któremu zostali wytresowani.(…)W dzisiejszych czasach noszą oni na swoich twarzach maski filtrujące brudne powietrze. Mnie nie stać na takie wynalazki. Nie stać mnie nawet na parę nowych skarpet, nie mówiąc już o reszcie odzieży i zaspokojeniu koniecznych potrzeb życiowych. (…)Takich jak ja starszych osób jest zdecydowanie więcej, niż pamiętam to z czasów, gdy jeszcze nie byłem wykluczonym ze społeczeństwa obywatelem czującym wstręt do bezimiennych mieszkańców ulic. Znajdujemy się w każdym zakątku miasta. Wkrótce mają się nami zająć odpowiednie służby, byśmy nie mogli przebywać w centrum szpecąc jego walory. Chcą nas pozbawić jednej z ostatnich radości, jaką jest podziwianie tych nieziemskich zabytków.
*****
Kiedy byłem pełnym sił i energii człowiekiem, to goniłem tak jak wszyscy za awansem, sukcesem i obiecywanymi z tego tytułu pieniędzmi i profitami. Wciskano mi tak, jak i wciska się to mijającym mnie z odrazą ludziom, byśmy „pracowali ciężko i dużo, a zapewne przyniesie to oczekiwane owoce. Musisz mieć mieszkanie, samochód i całe mnóstwo najnowszych rzeczy, by móc pokazywać się wśród ludzi z twarzą. Jeśli jeszcze nie masz wystarczającej ilości gotówki, to weź kredyt, a gdy już odniesiesz sukces, to spłacisz długi i będziesz się cieszył długim i dostatnim życiem. Płać podatki i ubezpieczenia, by na starość zapewnić sobie spokojny żywot.” Tak kurwa! Wierzyłem w to. Ach, jaki byłem głupi! Teraz wiem, że to gówno prawda, a prawdziwy sukces to nie posiadanie materialnych rzeczy wspartych o nihilistyczne pragnienia. Pozostało mi już cierpienie, poniewierka i przemyślenia, na które nie miałem czasu, bo byłem tak bardzo zapracowany. Wspomnień nie mam, bo skąd mam je posiadać?
*****
Postępowałem tak, jak było to ogólnie przyjęte. Płynąłem z prądem. Dawałem się jednocześnie wpędzać w poczucie winy, że tak trzeba, ponieważ inaczej „nie wypada”. Pracowałem tak całe życie, a gdy zbliżałem się do wieku emerytalnego podupadłem na siłach i zdrowiu. Niebagatelny wpływ na ten stan rzeczy miało moje poświęcanie się pracy, lecz brnąłem w to dalej. Ostatecznie szef wyrzucił mnie, ponieważ nie byłem wstanie sprostać wymaganiom. Potencjalni pracodawcy nie byli zainteresowani moimi usługami, ponieważ byłem za stary. (…)Nie byłem w stanie spłacać kredytu. Zabrano mi wszystko: cały majątek i mieszkanie. Nie mam nawet emerytury. Zresztą i to niewiele by zmieniło, ponieważ zajmująca się tym instytucja na ten moment jest niewypłacalna. Interesowali się mną wtedy, kiedy byli w stanie ściągać z mojej harówki pieniądze. Teraz jestem obiektem niewartym ich uwagi.
*****
Faktem jest, że uczestniczyłem w wyścigu szczurów i w konsekwencji skończyłem jak szczur. Jestem śmierdzącym, pozbawionym perspektyw bezdomnym, który w sile wieku był tak pochłonięty pracą, że nawet nie zdążył spełnić niewielkiej cząstki swoich marzeń, ponieważ odkładał je wiecznie na bardziej odpowiedni moment, który przecież nigdy nie następuje. Wiem, że na pewno nie nastanie on już dla mnie.(…)Podobny los czeka wszystkich zawodników biorących udział w tej nieludzkiej rozgrywce. Niezależnie od tego, czy wylądują na ławeczce na Placu Matejki, czy w apartamencie w centrum Krakowa.(…)Tańczyłem z innymi do powszechnie granej muzyki i tak jak reszta stałem się trybikiem w maszynie, w której człowiek zasuwa do pracy, której nie lubi, by zarobić pieniądze na rzeczy, które nie są mu potrzebne i to jedynie po to, by pokazać się przed ludźmi, których szczerze nienawidzi.
*****
(…)W tej machinie nie ma szczęścia, zresztą tak, jak w każdej machinie. Sam go nie znalazłem, nie znalazło go także wielu, którym nawet wydaje się, że je znalazło. Obecny jest w niej jedynie skąpany w fałszu i obłudzie pieniądz i niepohamowana żądza władzy, dla osiągnięcia których ludzie zmieniają się w bestie. Znamiona prawdziwości nosi jedynie nienawiść. W tej grze nie ma zwycięzców. I tacy, co specjalizują się w wykorzystywaniu innych, i Ci, którzy tego nie potrafią ostatecznie są równi, bo wszyscy są przegrani.(…)Szczęście, czyli rzeczywisty sukces, można wykuwać tylko na podstawie relacji międzyludzkich, których podstawą są szczere intencje i poświęcenie. Próżno ich szukać w tym sztucznym jak dostępne dzisiaj jabłka świecie. Jabłka naturalne, te z ogrodu, smakowały lepiej i były zdrowsze od tych dzisiejszych, choć na pozór wyglądały brzydziej. Problem polega na tym, że cały dzisiejszy świat to jest tylko malowniczy pozór. Nic poza tym. Jest mi tylko przykro, że dostrzegłem to tak późno.
*****
Sięgnąłem po znajdujący się w mojej torbie zakazany owoc i cisnąłem go jak najdalej od siebie…
***