Feliks Nahaczewski: Faustyczny pęd
Brak bytu, brak czasu
Strach przed śmiercią jest jedynie projekcją w przyszłość lęku, który sięga pierwszej chwili naszego życia.
Emil Cioran, filozof, eseista
12 dzień pandemii.
Wszyscy umrzemy. Albo zamienimy się w zombie. Nie wiem co się z nami stanie ale nie wygląda to dobrze. Miałem tyle planów na życie. Spłodzić syna, zasadzić drzewo, wybudować dom. Ale i także bardziej oryginalne. Założyć hodowlę owczarków podhalańskich. Odnaleźć skarb barona von Ungern Sternberga. Zgasić świece na menorach prastarego zła. Teraz wszystko marność. Nie mogę jednak pozwolić na to żeby w trumnie (lub nawet w mogile zbiorowej) wyglądać rozczarowująco. Zanim umrę, zmienię swoje życie na lepsze. Tak mi dopomóż Bóg.
Papierosy
„Lubię palić„
Ernst Jünger, pisarz, żołnierz, entomolog
36 dzień pandemii.
Powinienem zacząć post z prawdziwego zdarzenia – Wielki Post. Już rzuciłem fajki, chociaż na razie nie widzę jakiejś poprawy w czymkolwiek. Ale może chociaż nie dostanę raka za 30 lat (jeśli uda się przeżyć). Pokusa jest, chociaż obecność rodziny pomaga w niepaleniu. Choć od lat mogę palić “na legalu”, moja rodzina nigdy nie widziała mnie z papierosem – i niech tak zostanie. Pewnie, że wiedzą gdy palę. W końcu palacza czuć. Jednak – jak mówi stare porzekadło – “czego oczy nie widzą tego sercu nie żal”. Powodów dla których warto rzucić palenie jest masa: poprawa zdrowia, poprawa zmysłów (smak, węch), eliminacja tytoniowego odoru… jednak jest także powód, który sięga głębi metafizyki – odwiecznego konfliktu dobra i zła.
Wśród kobiet palenie zostało rozpropagowane przez Edwarda Bernaysa, którego wujem był sam Zygmunt Szlomo Freud (który zresztą również tworzył niestworzone teorie nt. palenia, np. że jest ono symulacją jakichś niegodnych rozkoszy). Na starej, dobrej Wikipedii można przeczytać, że Bernays jest “ojcem PR i propagandy”. Czyli jednak okazuje się, że to nie Hitler i Goebbels ją wymyślili. Zresztą przeczy temu chronologia W 1929 roku (czyli zanim szeroko zakrojone działania NSDAP były przeprowadzane) Bernays opłacił grupę kobiet by przeszły przez przez jakąś tam główną ulicę paląc “pochodnie wolności”, czyli po prostu fajki.
Papierosy są narkotykiem obecnie zniewalającym obecnie największą liczbę osób na świecie. Widać więc, że papierosy są kolejnym frontem walki pomiędzy duchem aryjskim a duchem żydowskim. Żyd, w typowy dla siebie sposób, manipulował słowami, wypaczył znaczenia, mamił. Z drugiej strony, jak miał podawać Julius Evola, w ośrodkach ćwiczeń dla żołnierzy SS jak ten w Wewelsburgu, SS-mani, którzy zapalili papierosa łamiąc przysięgę rzucenia palenia, byli w stanie nawet popełnić samobójstwo. Czyli żołnierz aryjski stawiał honor ponad wszystko – nawet nad życie.
Dawno temu, w jakimś neoreakcyjnym podcascie którego nawet nie jestem już w stanie zidentyfikować, usłyszałem ciekawe spostrzeżenie: palić papierosy może tylko osoba głupia. Dlaczego? Otóż w okresie formowania się ludzkiej świadomości oraz charakteru, młody człowiek niejednokrotnie słyszy, że palenie jest złe. Tak jak młody człowiek, dzięki ostrzeżeniom, wie że nie powinien skakać z balkonu lub wsadzić ręki do piekarnika, dlaczego ostatecznie nie słucha on w kwestii papierosów? Oczywiście, skończony idiota wciąż będzie np. grać w rosyjską ruletkę czy wskakiwać do rozpędzonego pociągu. Człowiek inteligentny za to jest w stanie przyjąć ostrzegawczą treść przekazaną przez tych, którzy się o niego troszczą. Używając języka libertarian, głupi ludzie mają długą preferencję czasową – za chwilę relaksu płacą zdrowiem – zaś osoby inteligentne są w stanie się na tyle zdyscyplinować, by otrzymać adekwatną nagrodę w przyszłości (choć nagroda za niepalenie jest nagrodą zarówno przyszłą jak i doczesną, tak nam dopomóż Bóg).
Jestem debilem. Ratuje mnie to, że wstydzę się zapalić przy rodzinie. Wstyd to niesamowita broń. Rodzina to niezwykła broń. Kiedyś to było. Wielopokoleniowe rodziny żyły w jednej izbie, jak niższe kasty w Indiach, i był spokój. Jeśli ten syf się skończy, wyjadę na wieś, spłodzę dziesiątkę dzieci i żył z nimi w jednej izbie. Owce też będą żyły z nami w jednej izbie.
Dyscyplina
„Dyscyplina nigdy nie jest celem samym w sobie, a jedynie środkiem do celu”.
Robert Fripp, piosenkarz, gitarzysta, lider zespołu King Crimson
74 dzień pandemii.
Postanowiłem spisywać swoje sny, by zajrzeć głębiej w swoją psyche. W czasie ich spisywania wypijam kawę, dwie lub trzy. Powiedziałem sobie, że przestanę ją pić żeby sztucznie nie obniżać poziomu serotoniny, które muszą u mnie być naturalnie dość niskie, co wnioskuję po moim ponurym Weltanschauung. Jednak, jak każde uzależnienie, nie jest łatwo z niego zrezygnować. Już udało mi się wyeliminować najbardziej degenerackie tendencje, na przykład przestałem palić papierosy, niemal w ogóle przestałem pić alkohol, zmniejszyłem także ilość przyjmowanych węglowodanów. Postanowiłem nie tylko zrezygnować z samodestrukcyjnych zwyczajów, ale zastąpić je zdrowymi: codzienny bull-body-workout + skakanka, codziennie przyjmuję witaminy B, C oraz D, oraz żuję gumę do żucia przez około godzinę – w końcu, skoro trenuję swoje ciało, to powinienem także trenować mięśnie twarzy, których ponoć jest ponad 50. Dodałem także trening mięśni miednicy by móc kontrolować ejakulację. Choć żyję w celibacie to nie znaczy że jestem wolny od samodzielnych akcji mojego ciała. Już niejednokrotnie zdarzyło się, że miałem mokry sen, gdyż moje jądra sinieją od stężenia życiodajnej zawiesiny. Ta uwalnia się bezwiednie, w czasie snu. Jak wyczytałem w internecie (wszak kościoły są zamknięte), mokry sen – według wiary katolickiej – to nie grzech. Jednak trening ten pomoże zachować mi nasienie w momentach gdy moje ciało (i umysł, który jest jego częścią) płata mi figle. Jest to istotna umiejętność, którą powinien posiąść każdy mężczyzna aspirujący do stania się wojownikiem-ascetą, rycerzem-mnichem, samurajem którego boją się żydzi, mistrzem dyscypliny w świecie w którym panuje miernota zaspokajania każdej zachcianki.
Wyglądać dobrze na koniec świata
„Właściwa sylwetka człowieka to nie przeciętność, porażka, frustracja czy klęska, ale wyczyn, siła i szlachetność. Krótko mówiąc, człowiek może i powinien być bohaterem”.
Mike Mentzer, wicemistrz Mr. Olympia 1979
133 dzień pandemii
Z domu wychodzę praktycznie tylko na bieganie. Po pierwsze żeby nie zwariować. Po drugie, bo wciąż mogę – a kto wie jak długo na to pozwolą. Ale nie tylko – muszę dobrze wyglądać na koniec świata. Moim celem jest “odsłonić kaloryfer” zanim wszystko szlag trafi. Długo pracowałem na sylwetkę, także przed tą pandemią. Choć już zaczynam podejrzewać, że ta cała pandemia to jednak był wielki żart. Wracając – w sylwetce wszystko już jest: klata jak u pirata, bicepsy jak tricepsy itd., jeszcze tylko ten cholerny kaloryfer. Teraz już bardziej chodzi mi o to, żeby w post-apokaliptycznym świecie mężczyźni się mnie bali, a kobiety chciały rodzić moje dzieci – nawet w tak niestabilnym środowisku jakim będzie świat zniszczony przez katastrofy. Nie, wróć – wolałbym szacunek mężczyzn z mojego plemienia, gangu. Naszego kieszonkowego imperium ziem jałowych. Żeby wiedzieli, że mogą na mnie liczyć w każdej sytuacji. Za to chciałbym żeby bali się mnie wszyscy afrykańscy dżentelmeni i bliskowschodni lekarze i inżynierowie, którzy nie omieszkają dokonać dzieła zniszczenia, i którzy bez wątpienia przejdą przez Nysę i Odrę jak już zjedzą wszystkie stare baby na zachodzie. Tak – oni niech się boją. Grubasa nikt się nie przestraszy. Nie to że jestem gruby, ale kaloryfer jednak wzbudza szacunek.
Muszę jednak zmienić rutynę ćwiczeń. Najpierw przestałem chodzić na siłownię – z oczywistych względów. Wtedy przerzuciłem się na plac zabaw gdzie są jakieś drążki na których mogę ćwiczyć plecy, klatę i triceps. Jednak plac zabaw również zamknęli. Przez kilka dni po prostu przeskakiwałem płot i ćwiczyłem, jednak w końcu ćwicząc bicka dostrzegłem parę policjantów. Rozpoznałem uniformy z odległości około 12 metrów. Podszedłem nieśmiało i zapytałem czy będzie jakiś mandat. Ciągle nie wiem jakie są nowe regulacje. Na szczęście odpowiedzieli, że nie i żebym po prostu nie przychodził. Obiecałem, że już nie przyjdę. I tego nie zrobię. Należy szanować organy odpowiedzialne za egzekwowanie prawa. Nie jestem jakimś czarnuchem żeby robić problemy naszym drogim panom policjantom. Oni będa na pierwszej linii gdy fekalia wpadną do wentylatora. Mam nadzieję, że będą wtedy bronić swoich prawdziwych pracodawców, tj. płatników podatków. Mam także jeszcze większą nadzieję, że będą bronić po prostu swój lud, ale to się dopiero okaże.
Na pewno nie zrezygnuję z rutyny biegania 60 minut dziennie. Ktoś mógłby powiedzieć, że zbytnio podnoszę poziom kortyzolu, tj. hormonu stresu, i że wskutek zbyt długiego cardio spadną mi mięśnie. Jednak jako były grubas zależy mi na tym żeby zobaczyć ten kaloryfer. Muszę żreć też mniej. Chciałem ograniczyć także węglowodany, a nawet wejść w ketozę ale oznaczałoby to że muszę gotować sobie osobne posiłki od reszty domowników. A nie mogę zapominać o tym, że przecież jestem członkiem plemienia.
Wyglądać przerażająco na koniec świata
„Nie tych dobrze odżywionych długowłosych mężczyzn się boję, ale tych bladych i głodnych”.
Juliusz Cezar
174 dzień pandemii.
Gdybym mógł zrobić coś z fryzurą to byłoby dobrze. Mam prześwity na szczycie czaszki. Od lat znajomi mi mówią, że łysieję. Ja wiem, że po prostu mam genetycznie słabe włosy. Prawdopodobnie jest to też zasługa mojego wysokiego testosteronu, który podobno ma powodować łysienie. Ostatecznie to też nie jest problem. Gdy ten cały cyrk szlag trafi, gdy głodni ludzie zaczną organizować się w grupy szabrownicze (“nowi Europejczycy” z pewnością nie będa mieli skrupułów żeby rozbić łeb jakimś starym dziadom za paczkę makaronu), gdy ostatni policjanci którzy nie złapali jeszcze wirusa nie będą w stanie opanować tworzących się gangów, będę musiał zmienić stylówę – ogolę się na łyso. Co prawda, mimo tych cholernych prześwitów, lubię swoją dłuższą czuprynę. Wydaje mi się, że mnie odmładza. Powoli zbliżam się do trzydziestki, więc takie trywialne sprawy zaczynają mieć dla mnie znaczenie. Jednak na czas apokalipsy fryzura a la Bane z ostatniego Batmana Nolana to lepszy wybór. Powodów takiej decyzji jest co najmniej kilka:
- Jeśli w trakcie ucieczki z miasta musiałbym stoczyć walkę na śmierć i życie z głodnym obywatelem narodowości koszykarskiej (zachodni mężczyźni rasy białej w dzisiejszych czasach raczej nie przedstawiają sobą zagrożenia), jeśli toczyłbym walkę w klinczu z takim sportowcem, zasadniczo lepiej mieć glacę bo nie pociągnie Cię za włosy
- Jeśli bym musiał uciekać przed gangiem kanibali to spocę się mniej
- Będę wyglądał bardziej kurwa przerażająco
Wciąż jednak nie wyglądam jak powinienem: jak głodny, wysuszony kulturysta…
Zapostuj fizykę
„Faustyczny pęd w naszej rasowej duszy mówi do nas: „Nie spoczniesz ani nie będziesz zadowolony, niezależnie od tego, jakie są twoje osiągnięcia. Musisz dążyć do celu przez wszystkie dni swego życia. Musisz odkryć wszystkie rzeczy, poznać wszystkie rzeczy, opanować wszystkie rzeczy”.
Dr William L. Pierce, profesor fizyki, lider białych nacjonalistów
Dawno po pandemii.
Cholera, cholera, cholera. Już godzina spóźnienia do roboty. Dobrze, że zadzwoniłem że się spóźnię. Wchodzę, i co? Imieniny szefa… Lol, kurde, trochę przypał. Już trudno, że nic w biurze nie powiedzieli, ale i tak wygląda to tak sobie – jeszcze z tym pyskiem spuchniętym. Widać, że ledwo i dopiero wstałem. No dobra, fajnie, chociaż zamiast od razu wpadać w wir pracy, to sobie posiedzę. Jakaś kawka, pogaduchy. O kurczę, zebrała się cała ekipa. Wszystkie panie ze wszystkich biur się zebrały i siedzą przy potężnym stole. Nie wiem, nie znam ich w sumie, zobaczymy jak gadka pójdzie. No dobra, siadam, jest miejsce przy tej młodszej.
Idzie rozmowa, słucham. Nie jestem jakiś do przodu, nie będę się wyjeżdżał z gadką – szczególnie, że jestem tu w miarę nowy. Po paru minutach coś tam wtrącam. Cisza. Słuchają mnie. Ale czuję to na swojej skórze, nie słuchają tego co mówię, ale słuchają co mówię ja. Znaczy, niby jaka różnica, ale czuję że to coś innego. Coś podsumowałem. Śmieją się. Ale z czego? W sumie nie wiem – to nie było aż tak śmieszne. Szef coś mówi. Patrzy na mnie. Tylko na mnie. Może przesadziłem z tymi bio-teoriami, ale może to moja prezencja sprawiła, że ludzie reagują na mnie inaczej? Kobiety się śmieją nawet jak nie mówię niczego zabawnego – kiedyś się nie śmiały. Szef, starszy alfa, patrzy na mnie, jakby miała na mnie spływać mądrość na młodszego namaszczonego. Dziwne uczucie. Ale dopiero teraz to widzę, chyba że to jakieś urojenia zaspanego umysłu. Albo olśnionego umysłu.
Nie osiągnąłem tego co chciałem. Nie ma kaloryfera, żyły na bicepsach wciąż są schowane. Ale wyglądam inaczej. Ludzie reagują na mnie inaczej. Kobiety są serdeczne, alfy traktują z szacunkiem… ta cała pandemia przeminęła, wszyscy żyjemy. Ja do trumny się nie spieszę. Ale dopiero teraz, po setkach godzin pompek, przysiadów, podciągnięć dostrzegam, że było warto. I że wcale to nie był koniec świata. Dla mnie, to był dopiero początek.