3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Leon Łopata – Tomik Miłości [Sztuka i Naród]

Rozlewisko marzeń

Zielone, niezmącone zdroje

W których chciałbym rajsko brodzić

Szklisto promieniejące głębie

W których zanurzam się zmysłem imaginacji

Strumień gwiazd spadł ku ich akwenom

Nadając im błysk szczęścia i witalności

Nadziemski deszcz wypełnił ich meandry

Czyniąc ich taflę subtelnie wygładzoną

Wody napełniły rozlewisko marzeń

Pistacjowym strumieniem szczęścia

Jaśniejącym łagodnym szafirem

Rozświetlającym włókna niezwykłej kaskady

Podziwiać te wody to radość niezgłębiona

Kontemplować ich powalające piękno, klasyczną harmonię

Kosztować wzrokiem esencję kolorytu barw

Które zdobią czarodziejskie tęczówki ukochanej…

Złote łany

Złote łany dumnie prężą kłosy

Które kołyszą się na wietrze niby rozedrgane nici

Nici tajemnej tkaniny strojnej słonecznym szafranem

Co rozpromienia żarliwie komnaty królewskie mego serca…

Gładzić ich subtelne łuny pieszczotą

Grać na ich włóknach niby na strunach lutni

Śpiewać do anielskiego rytmu serenady

W którą wprawiają zmysły włosy ukochanej

To radość czysta niby rajski zdrój…

Kwiat miłości

Wychylił nieśmiało swe płatki niebiański kwiat miłości

Promieniejąc soczystą słodyczą kwitł karmiony słońcem

Różowe zorze rozogniły jego pąsowe oblicze

Nadając mu powabnego poblasku czułości…

Kielich ten rajski przywołuje me usta kipiąc upragnioną pieszczotą

Purpurowa wstęga łuną światła wabi me serce w sidła miłości

Odmęty mych marzeń gonią ich smukłe linie niby podniebne pasma

Chcąc gonić ich trajektorie z rozkoszną nieuwagą

Wszystkie to uczucia kumulują się we mnie

Gdy kosztuję ust ukochanej…

Moja miłość…

Moja miłość to nie kruchy płomień

To łuna ognia szczera i żwawa, monumentalna i rosła…

Moja miłość to nie płytki staw

To głębina nieprzebyta przez nikogo, kto nie poznał Twego serca…

Moja miłość to nie przelotny wiatr

To rajski zefir co zawiewa twe włosy beztrosko je całując…

Moja miłość to nie marny miraż

To barwna mozaika kropli krwi, potu i wspólnych łez…

Moja miłość to nie chwilowa impresja

To permanentna eksplozja uczuć rześkich jak woda, ostrych jak lawa, silnych jak stal…

Konwalijki białe

Konwalijki białe rosły na podwórzu

Niby żagle mieniły się na wiosennym wietrze

Jaśniały w rześkich promieniach słońca

Błyszczały się łagodnymi taflami rosy…

Czekały one niby światła twego gładkiego dotyku

Zakwitając śnieżną żywą bielą specjalnie dla Ciebie…

Ja także rozkwitam przed Tobą

Wręczając Ci ten znak miłości…

Wszystko to niczym przy Tobie!

Przechadzaliśmy się pośród barwnych składników witrażu natury

Kolekcjonując w pamięci jego kolorystyczne fragmenty

Dotykaliśmy wzrokiem bujnej palety wyrazów piękna

O które zawadzaliśmy naszymi napęczniałymi sercami

Wszystko to niczym przy Tobie!

Goniliśmy za promieniami ognistej, dziennej gwiazdy

Za pąsowym rumieńcem nieba i łagodnym wyrazem chmurek

Wpatrywaliśmy się w blady, uśpiony, zahibernowany księżyc

Chłonąc zziębłe zorze rozmarzonego wieczoru

Wszystko to niczym przy Tobie!

Nie mam nic prócz słów

Nie mam nic prócz słów

Którymi Ciebie wielbię

Prócz strojnej szaty poezji

W którą Cię przyodziewam

Nie mam nic prócz lutni serca

Co wprawiana w rytm twoim pięknem

Bije dla Ciebie niby dzwon

Dźwięcznie ujmując mą miłość

Nie mam nic prócz zmysłu piękna

Którym ujmuje twój majestat

Lecz to w zupełności wystarczy

By być człowiekiem szczęśliwym

Bo szczęście to kontemplacja Ciebie

To życie twoim pięknem

To bycie twoim kapłanem

To bycie twoim wieszczem

Przyjaciółka

Jak dobrze mieć w Tobie przyjaciółkę co rozgania piekielne zorze lęku

Jak dobrze mieć w Tobie przyjaciółkę przed którą można odsłonić pejzaże własnych uczuć

Jak dobrze mieć w Tobie przyjaciółkę co przyzdabia cierpienie w nimb szczęścia

Jak dobrze mieć w Tobie przyjaciółkę co wsłuchuje się w głębie mych słów

Jak dobrze mieć w Tobie przyjaciółkę która wróży z mej dłoni miłość

Jak dobrze mieć w Tobie przyjaciółkę co złączona zbawiennym węzłem tonie ze mną w najpiękniejszym z uczuć…

Zapętlone serca

Zapętlone serca nasze biją jednym rytmem

Poruszane przez te same uczucia i porywy

Jesteśmy sobie bliscy do granic możliwości

Tak jakby nasze dusze prowadził jeden fluid

Jesteśmy jednym tchnieniem, jednym głosem, jednym szeptem

W ramionach przyjaźni odnajdujemy tą nieopisaną bliskość

Co czyni nas zakochanymi w sobie

Tak do granic zespolonymi miłością!

Kopytka sarenek

Na twarzy twojej malują się bursztynowe kropki

Gładko rozproszone niby ślady kopytek rajskich sarenek

Zakwitają one wraz z promieniami słońca

Karmione szczęśliwą łuną płomiennej gwiazdy

Ich toń miło ubarwia twą twarz

Czyniąc jej obraz przepełnionym słodyczą

Ich pejzaż przyciąga me stęsknione usta

Które gładząc ich wygładzone punkty eksplodują miłością…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *