Pasut: Sekcja „Wilk 8” (opowiadanie- Orle Pióro #1, 2050)
Pierwszy wpis do pamiętnika – 13 stycznia 2063 roku
I nastał ten dziwny czas… Nikt nie spodziewał się najgorszego… Wszyscy tak głęboko wierzyliśmy tym politycznym głowom karmiących nas w telewizji jak to się okazało później… kłamstwami… kłamstwami „poprawności politycznej”… idealnej i jedynej najlepsiejszej wizji „multi-kulti”…
Dzieciaki trzeba szkolić… zmusza nas do tego sytuacja… do wojskowego rygoru. Przetrwanie tego gówna zwanego „cywilizacją europejską” – stało się celem najważniejszym. (jeśli coś takiego w ogóle istnieje i jeśli kiedykolwiek istniało).
Zacznę poetycko, choć tego nie trawię… Zbiera mi się na wymioty. Może coś wymyślę. Nie ma może u nas miodu i mleka płynącego strumieniami czystych wód… ale są druty kolczaste pod wysokim napięciem wokół słupów granicznych przeciwko rozwydrzonym bestiom.
Nasz świat, który budowały dekady pokoleń, zakończył się w końcu wybuchem hedonistycznej beczki z prochem. Wszystko w imię poprawności politycznej i dyktaturze demagogów żerujących na europejskich narodach, także i polskim. Te pseudo-narodowe media przesiąknięte obcym kapitałem wrogo nastawionym w stronę rodowitych ludzi z Europy… ugięły się pod naporem resztek poszarpanej cywilizacji. A w tej walce ugrał i swoje stary gracz w postaci USA, choć też stracił. Nowy nowicjusz na globalnej polityce – Chiny, też zyskały.
Stary Świat obrócił się w gruzy, na których zaczął żerować kolejny wróg naszej cywilizacji – dżihadyści.
Niech to będzie moim pierwszym wpisem do pamiętnika na ten rok. Kończy mi się czas na pisanie, bo zaraz odprawa.
(…)
Schował pamiętnik do kieszeni. Wyszedł z pomieszczenia zakładając po drodze wojskowy płaszcz. Kierował się na salę obrad… biegiem.
– O proszę, przyszła i śpiąca królewna! Pan Kapitan jak dobrze widzę? Dowódca oddziału! Siadaj tam i mnie dzisiaj nie wkurwiaj!
Wytypowana osoba usiadła na jednym z krzeseł. Założyła nogę na nogę. Udawała, że nic się nie stało.
– Dobra Panowie z sekcji Wilk 8. Dla was jestem major Mészáros. Tak, wiem, że może was to dziwić, bo podaję wam moje prawdziwe nazwisko. Nie będę posługiwał się pośród was tym pseudonimem, który wymyślono odgórnie.
– Przepraszam majorze.
– Tak słucham Pana „spóźnialskiego” kapitana.
– Z racji tego, że majora pierwszy raz widzimy na oczy, wypadałoby nam podać, jaki ma Pan major pseudonim, z racji tego, że możemy mieć później problemy, jeśli będziemy pisać raporty i inną dokumentacje…
Major podrapał się po brodzie. Zadumał chwilę.
– Macie racje kapitanie. Jednak dla szerszego tutaj zebranego grona… Dla zrozumienia wyjaśniam, że to tylko pseudonim… pieprzony pseudonim – „Piekarz.” Nie oznacza to, że zapieprzam na kuchni, bo od tego są rekruci! Więc tak jak tu kapitan powiedział, macie posługiwać się mym pseudonimem, ale tylko w raportach. Do mnie macie się zwracać Mészáros! Mam nadzieję, że jest to dla wszystkich jasne.
– Tak jest! – rozległ się głos ośmiu osób zebranych na sali obrad.
– Sekcja 8! Słuchać uważnie! Wiecie już jedną rzecz, teraz przejdę do następnej. Jak dobrze wam wiadomo, Niemcy Wschodnie zostały odbite 13 lat temu od rąk terrorystów,
w 2050 roku, kiedy państwa V-4 stworzyły Międzymorze w celu odgrodzenia się od dziadostwa. De facto to teraz ziemia niczyja. ONZ płaczę, trzeba pomóc. Rdzenna ludność, która tam pozostała ma dostać prowiant, wyżywienie, opatrunki. Nie owijając w bawełnę, mówiąc w skrócie – podstawowe środki do przeżycia. Będzie to wasze pierwsze zadanie na nowy 2063 rok! Całość baczność! Spocznij! Odmaszerować i przygotować się do zadania!
Ośmiu ludzi wymaszerowało. Na korytarzu śmiali się po cichu z nowego przełożonego. Najbardziej utkwił im w pamięci czarny wąs zakręcany specjalnie do góry.
W taki oto sposób powstał nowy pseudonim w ich drużynie dla majora: Wąsaty. Podczas tych pogaduszek, członkowie wspomnianej sekcji poszli do zbrojowni. Wzięli potrzebny dla misji sprzęt. Przemykając biegiem przez kręte korytarze wojskowego kompleksu wydostali się na powierzchnie. Gdy ciężkie wrota odsunęły się, ich oczom ukazała się sroga zima i postawiony dla nich Bojowy Wóz Piechoty.
– O widzicie chłopoki. Dzisiaj misja jest prosta jak jebanie.
– Tak Cji sje tylko wydaju „Brew”.
– „Strzała”, nie przesodzoj z tą swoją powogą – gniewnie odpowiedział „Brew”.
– Panowie cisza! Za 3 godziny będziemy na miejscu. Przypominam by nie chlać alkoholu na służbie! Jak poczuję smród wódy, albo innego dziadostwa, to sam kopa w dupę zapierdolę! Czy to jest jasne?!
Po tych słowach nastało głośne „tak jest!”.
(…)
Mam chwilę, więc piszę… Patrząc na zegarek mamy godzinę 12.30. Powiedziałem chłopakom, że konwój będzie na czas za 3 godziny. Tak przynajmniej mówił kierowca
w czasie sprzeczki moich nowych kompanów na nową misję… warto by ich tutaj wymienić i w skrócie przedstawić.
Kapral Brew to typowy silny Ślązak. Jest naszym RKM-istą. „Czosem zaciunga”. Chłopaki chyba tego nie trawią. Straszny z niego zadziora w gębie.
Plutonowy Strzała to strzelec wyborowy. Pała zemstą chyba najbardziej do naszego wroga. To logiczne, w końcu terroryści bośniackiego pochodzenia zgwałcili i zamordowali żonę na jego oczach, a dzieci zabili, poćwiartowali… Przywiązali go do słupa przy drodze i musiał patrzeć na śmierć najbliższych z rąk oprawców. Wiem o tym, bo byłem na misji ratunkowej w 2050 r. w Serbii podczas realizacji akcji pod kryptonimem „Ogień Grecki”. Stworzenie Wielkiego Południowego Muru na terenie Bałkanów było mozolnie trudne i nie do wykonania. Akurat wioska Strzały znalazła się za murem, gdzie dokonano odterorryzowania tego „bombowego” regionu… W taki oto sposób tego żołnierza
Kapral Sokół – to typowy katol. Nosi przy sobie różaniec, szkaplerzyk z matką boską Częstochowską, Ostrobramską i jeszcze jakąś tam ma. Nie zagłębiałem się w jego życiorys, przydzielono mi go odgórnie. W oddziale robi za radiotelegrafistę. Takich to już mało na tej planecie.
Szeregowy Ku-hulin? Kuhulajn? Raz mówi tak, raz siak… nawet w wojskowych dokumentach taki i taki zapis jest. Ale wróćmy do tego chłopaka. Kto to jest? Cóż… Irol… chyba jeden z ostatnich takich hardych stamtąd… Był w IRA, to się zna trochę, ale i tak na froncie to świeżak… Jak on się tu znalazł?… Muszę sobie przypomnieć zarys z historii najnowszej… Odświeżyć pamięć…
W Irlandii zrobili taki „sajgon”, że Irlandia… wreszcie się zjednoczyła. Szybko została wsparta przez nasze siły, ze względu na liczną polonię, która tam się osiedlała do końca lat 20 XXI w. jak pojawiły się zamieszki i zamachy bombowe. Przy okazji mieliśmy w Dublinie i Corku lotniska do desantu. Ku-hulin sam mówił nie raz:
– „co z tego, kiedy Północ jednoczy się z Południem, skoro południowa część dawnej Republiki Irlandzkiej stała się częścią Ligii Emiratów Zachodnich mordujących moich katolickich braci?”… widać jego łezkę w oku, łezkę zachodniego Europejczyka, który wie co stracił, przez głupotę swoich politic-majstrów.
Pozostaje tu znaczące pytanie… jak Irlandczyk znalazł się w Niemczech Wschodnich? I tu już mi się przypomniało! Ten świeżak na froncie znalazł się tu przez przypadek – jak to w starej jeszcze jebanej tradycji wojskowej bywa…
Wszystko przez cholerny błąd w przydziale kadry. Podczas działań wojennych robi się burdel – zwłaszcza w administracji. Mieli nam przysłać do Wrocławia: 30 Polaków, 10 Czechów, 5 Węgrów i 5 „nadających się” Zachodnich Europejczyków, a przywieźli 40 Polaków i 10 uchodźców (tak dziwnie to brzmi z biegiem lat). Ci uchodźcy z Zachodu to właśnie rodowici katoliccy Irlandczycy. Jednym z nich właśnie jest ten chłopak o pseudonimie Ku-Hulin. Ksywę dostał jeszcze w Dublinie i ją tam z góry w administracji przepisali, bo nie mieli pomyślunku na nową. Z tego co mówił, pseudonim swój dostał wtedy, kiedy brał udział w słynnych dublińskich walkach ulicznych na „kije i kamienie” w latach 2060-62 z agresywnym tłumem wspierającym islamskich terrorystów… i właśnie dlatego jest w sekcji „Wilk 8”. Nie wiem, co ta ksywa oznacza, nie obchodzi mnie to, brzmi jak jakieś mongolskie „Chyngis-han” Pieprzyć to, jak to brzmi, ważne, że chłopak nie jest bojaźliwy i łaknie krwi wroga.
Sierżant Rol-ka: ksywa wydaje się śmieszna, ale Rol-ka to jedyna kobieta w oddziale. Waleczna, śmiała, czasem pyskata. Ma być naszym polowym medykiem. Dobrze posługuje się bronią krótką – kiedyś żyła w USA, jest z polonii z Chicago. W swoim rodzinnym miejscu uczyła się strzelać. Z tego co wiem, ma doświadczenie na froncie. Nasi wrogowie bardzo jej się obawiają. W końcu to kobieta – jak dżihadystę zastrzeli to nie pójdzie do nieba.
Starszy Kapral Tur: masywny, dobrze zbudowany, dosłownie – jak Tur. Pomimo masy nie wydaje się głupi. Ma spore IQ. Węgier z Budapesztu. Dobrze zna języki obce: Polski, Angielski, Niemiecki, Francuski, Turecki i inne z bliskiego wschodu. I właśnie dlatego jest u mnie w oddziale. Pełni on rolę tłumacza i zwiadowcy. Podziwiam go za talent maskowania, zwłaszcza w tłumie… Trochę przypomina z karnacji araba?
Starszy szeregowy Pies: no temu to dali ksywę taką w tej administracji, że aż żal dupę ściska. Nie wiem, kto to wymyśla, pewnie jakiś pojeb, co ma nasrane w bani. Chyba po pijaku to pisał, albo ujarał się czegoś, albo nie wiem… jakiś biurkowy administracyjny idiota. Człowieczek chce zaistnieć… może jeszcze do tego poeta, pisarz, piosenkarz czy jakiś inny „artysta”?…
…
Mniejsza o to. Pies dużo szczeka, ale też ugryźć może. Typowy szturmowiec. Lubi granaty fosforowe i jego zapach o poranku. Broń krótka to jego dewiza, zwłaszcza strzelby automatyczne.
Rozpisałem się trochę… Za godzinę będziemy na miejscu.
(…)
BWP dotarł na miejsce. Oddział „Wilk 8” wybiegł z pojazdu. Jęczenie „Hilf mir” było słychać pośród ludzi poubieranych w jakieś łachmany. Wyglądali strasznie: jakby bóg ich opuścił. Przed oczami drużyny widniało wielkie skupisko mieszkalne składające się ze zbitych desek, kawałków metalu tworzące prowizoryczne chałupy. Gdzie nie gdzie ustawiono koksowniki, przy których ogrzewali się nędznicy. Zima naprawdę była sroga, bo nos Irlandczyka w oddziale przymarzał. Młody chłopak nie był przyzwyczajony do tak ciężkiego klimatu.
– Dobra. Strzała i Brew zabieracie tę skrzynkę z ciężarówki. Tam jest żarcie. Idźcie poszukać stołówki dla Niemców. Tur i Kuhulajn lekarstwa i idziecie do polowego szpitala. Jest niedaleko stołówki.
– Panie kapitanie.
– Tak co jest Tur?
– Ale ten Irlandczyk nic nie rozumie.
– To mu wyjaśnisz po drodze, po to jesteś tłumaczem w tym oddziale, nie?… Reszta za mną tam i nie ociągać się! To nie są ferie zimowe!
Główny bohater zauważył kogoś. Jakiegoś wojskowego. Gdy był już blisko, okazało się, że miał jeszcze uniform starej zdelegalizowanej Bundeswehry. Zaczął coś wymawiać po niemiecku.
– Eeej Polnisze! Polnisze! Terroryści są niedaleko. To chyba Czeczeńcy.
– Jestem kapitanem i dowódcą tego oddziału. Co się tutaj dzieje. Jacy Czeczeńcy? Tutaj na tych terenach?
– Tak Panie Kapitanie. Desant! Desant z powietrza!
– Jaki znowu desant? Wierzyć się nie chce… Jak daleko?
– Na oko z 30 km stąd.
– A miała być spokojna misja stabilizacyjna… dobra, sekcja Wilk 8! Słuchać uważnie! Każdy dostał rozkaz. Rozejść się do swoich czynności. Tym problemem zajmiemy się później…
– Tak jest! – rozległ się głośny zbiorowy głos.
– Tak jak mówiłem reszta, czyli Pies, Rol-ka, Sokół ze mną. Biegniemy do sztabu wyjaśniać z niemcuchami co to ma być. Trzeba wyjaśnić, co się tutaj na litość boską dzieje… Skąd Czeczeńcy z nieba? Przecież oni są przeciwko Terrorystom. Nie dość, że rozdupcyli Federacje Rosyjską rękami USA, to jeszcze ich brakuje tutaj w Europie, w dawnym NRD.
P.S.
Jest to prolog niedokończonej książki, powieści. Zarys tekstu powstał w 2013 r. Wtedy temat „imigrantów” oraz Daesh nie istniał w opinii publicznej. Powyższy tekst to typowa fikcja literacka z dystopijnego klimatu „political fiction”. Tekst brał udział w konkursie Orle Pióro- nacjonalistyczna strona kultury „Polska 2050”.