Ankieta 3droga.pl: Wybory prezydenckie w USA. Bekier, Bosak, Kowalski, Zych!
W związku z zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych Ameryki, uważanych przez wielu komentatorów za najważniejsze w ostatnich latach, redakcja portalu 3droga.pl sprawdziła co na ten temat uważają osobistości z szeroko pojętego ruchu narodowego. Udało nam się uzyskać naprawdę ciekawe odpowiedzi od czołowych postaci narodowych ostatnich lat, a więc Bartosza Bekiera, przywódcy Falangi i redaktora naczelnego Xportal.pl, Krzysztofa Bosaka, wiceprezesa Ruchu Narodowego i Mariana Kowalskiego, kandydata w wyborach prezydenckich w Polsce w 2015 roku z ramienia Ruchu Narodowego. Wszystkim bardzo dziękujemy za odpowiedzi. Listę tą skompletowaliśmy komentarzem od naszego redaktora i członka Stowarzyszenia Trzecia Droga, Piotra Zycha. Zadaliśmy naszym respondentom trzy pytania, mianowicie:
1. Na kogo i dlaczego głosowałbyś w wyborach na prezydenta USA? (jeśli na nikogo to też prosimy o uzasadnienie)
2. Co zwycięstwo Donalda Trumpa/Hilary Clinton będzie oznaczać dla Polski?
3. Co zwycięstwo Donalda Trumpa/Hilary Clinton będzie oznaczać dla sytuacji międzynarodowej?
Zachęcamy naszych czytelników do komentowania, a także samemu odpowiadania na powyższe pytania. Następna ankieta już za miesiąc. Kolejność odpowiadających jest alfabetyczna.
Bartosz Bekier (Falanga, xportal.pl):
AD 1.Jeśli miałbym mieć jakiegoś faworyta w amerykańskich wyborach, to byłby nim Donald Trump, choć oczywiście „z należytą dozą obrzydzenia”. Nie jest to co prawda nikt, kto zupełnie zakończy istnienie Stanów Zjednoczonych, jakie znamy – a więc żaden George Lincoln Rockwell, czy inny nazista, jak chciałyby go widzieć lewackie media w USA. Trump to wciąż część amerykańskiego establishmentu, który jest źródłem wielu zbrodni i nieszczęść na całym świecie, ale na korzyść kandydata przezwanego niegdyś „The Donaldem” przemawia chociażby fakt, że jest to, mimo wszystko, postać z marginesu amerykańskiego systemu – „wyklęta” nawet przez sporą część Republikanów, którzy teoretycznie najbardziej powinni go wspierać. Również w Polsce Trump ma przeciwko sobie nietypową koalicję pod postacią zarówno „michnikoidów”, jak i wielu prawicowych „neokonserwatystów”. Nawet gdyby opierać się tylko na tym osobliwym barometrze, to należałoby stwierdzić, że Donald Trump musi być sympatycznym facetem. Tymczasem Hillary Clinton to polityczny zombie aborcjonizmu i LGBTQIA, posiadający w swej agendzie m. in. „liberalizację” (dalszą!) Kościoła katolickiego i jego rozbijanie, wojnę kulturową przeciwko Rodzinie i resztkom świata tradycyjnego, a także wywołanie i/lub eskalację kilku konfliktów zbrojnych – wiemy o tym z jej własnych deklaracji, oraz korespondencji ujawnionej przez WikiLeaks (m. in. maile szefa jej kampanii Johna Podesty), a także na podstawie identyfikacji otoczenia polityczno-biznesowego, które za nią twardo stoi. Amerykanom i reszcie świata nie życzę zwycięstwa Hillary. Zostaje Trump.
AD 2. Konsekwencją geopolitycznego położenia Polski jest przykry fakt, że przy każdej większej konfrontacji między Wschodem a Zachodem w ciągu ostatniego stulecia, w najlepszym razie nasza pozycja ograniczana była (i jest) do roli ubezwłasnowolnionego pionka, a w najgorszym nasz los to przekształcenie kraju w rujnującą arenę starcia pomiędzy mocarstwami. Zwycięstwo Donalda Trumpa może przynieść odprężenie na linii Wschód-Zachód, policentryzację układu sił, rozluźnienie więzów zależności i szansę na budowę podmiotowości Polski w oparciu o sojusze regionalne (w odróżnieniu od więzi transatlantyckich), zaś wygrana Hillary Clinton to niemalże na pewno dalsza eskalacja i balansowanie na krawędzi konfliktu światowego. Im większa polaryzacja Zachód-Wschód na arenie międzynarodowej i głośniejszy rytm bojowych bębnów NATO, tym większe ograniczenia dla suwerenności Polski i innych państw frontowych. A także więcej zer na kontach rodzimych wykonawców woli Waszyngtonu, członków największej partii w Polsce, PZPA – Płatnych Zdrajców Pachołków Ameryki. Budowana ponad krajowymi (z perspektywy Waszyngtonu „marginalnymi”) podziałami PZPA wyczuwa zresztą pismo nosem, agresywnie atakując Trumpa, czy pomijając w „telewizorni” sondaże jego poparcia, gdy były dla niego korzystne.
Ad 3. Z deklaracji, korespondencji i analizy otoczenia Hillary Clinton wynika, że jej prezydentura w kontekście sytuacji międzynarodowej upłynęłaby pod hasłem „Let’s Just Bomb Them All!”, co zdecydowanie nie jest dobrą wróżbą. Świat już dziś płonie w wielu miejscach, a dalsze dolewanie oliwy do ognia, tym razem na większą skalę, z pewnością tego pożaru nie ugasi – a to jest właśnie propozycja Clintonowej. Donald Trump reprezentuje alternatywną wobec amerykańskiego głównego nurtu ocenę „dokonań” Ameryki m. in. w Jugosławii, Syrii itd. To cień szansy na to, że Ameryka „znów będzie wielka”, czyli przynajmniej w kilku sprawach zatrzyma swoje brudne, umazane krwią łapska za Oceanem i zostawi nas w spokoju.
Krzysztof Bosak (wiceprezes Ruchu Narodowego):
AD 1: Uważam, że jako polski polityk nie powinienem udzielać poparcia żadnemu kandydatowi do władzy w innym państwie. Chcąc realizować skutecznie polskie interesy narodowe nie możemy emocjonalnie czy wizerunkowo wikłać się w politykę wewnętrzną innych państwa. Uważam, że wszystkie osoby publiczne, pełniące jakieś urzędy, powinny zachować rygorystyczną wstrzemięźliwość w ocenie kandydatów w wyborach w innych państwach. Prywatnie, jako ktoś nie reprezentujący obecnie naszego państwa na żadnym obszarze, mogę stwierdzić, że gdybym był Amerykaninem to oczywiście z moim zestawem poglądów Trump byłby mi bliższy, co nie znaczy jednak, że miałbym do niego zaufanie czy nie widział jego wad i słabości.
AD 2: W mojej ocenie naprawdę trudno odpowiedzieć na takie pytanie. Polska nie jest krajem pierwszoplanowym dla USA w związku z czym kandydaci do prezydentury w USA nie precyzują swego programu względem takich państw. Możemy jedynie próbować przewidywać na podstawie pewnych sygnałów, które wysyłają. Prezydentura Clinton byłaby kontynuacją dotychczasowej polityki, natomiast prezydentura Trumpa okresem eksperymentowania i uczenia się polityki międzynarodowej. Trump podchodzi bardziej sceptycznie do amerykańskich interwencji na świecie i do NATO, ale jestem sceptyczny względem przewidywań, że je zdemontuje. Każdy prezydent jest silnie ograniczony przez obiektywne okoliczności i zastany aparat administracyjny i ustrój amerykańskiej Republiki. Pokazała to doskonale prezydentura Obamy – reformatorska w deklaracjach, kontynuatorska w swej praktyce.
AD 3: Prezydentura Clinton jest przewidywana jako potencjalnie bardziej aktywna na polu międzynarodowym, Trumpa jako bardziej wycofana do wąsko pojmowanych interesów USA. Trump bardziej akcentuje wolę powiązania z Rosją, ale paradoksalnie trudno przewidzieć czym to się skończy gdy zderzy się z agresywną i cyniczną praktyką prowadzenia polityki przez Rosję. Z kolei Clinton nie akcentuje woli współpracy z Rosją, ale jest wystarczająco cynicznym politykiem, żeby przewidywać, że będzie szukać jej w nie mniejszym stopniu niż Trump. Istotnym aspektem może być także profil ideologiczny prezydentury Clinton i Trumpa, który będzie przekładał się na działania najsilniejszej dyplomacji na świecie i klimat dyskusji m.in. na forum ONZ i innych organizacji globalnych. Clinton w tym obszarze reprezentuje ściśle lewacką agendę, zaś Trump – mimo, że osobiście nie jest tradycjonalistą – to w wyniku głębokiego konfliktu z establiszmentem – zaczął otaczać się tradycyjnymi konserwatystami i akcentować hasła prolife czy też sprzeciwu wobec dyskryminowania katolików.
Marian Kowalski (kandydat na prezydenta III RP 2015 z ramienia Ruchu Narodowego):
AD 1: Oczywiście na Trumpa. Reprezentuje tradycyjne wartości, praca, rodzina, patriotyzm. Jest jak płachta na byka dla lewactwa. Sam zarobił pieniądze, nie należy do kasty polityków. Spotkał się z przedstawicielami Polonii jasno zadeklarował wsparcie dla sprawy polskiej.
AD 2, 3: Polityka demokratów jest chaotyczna i niekonsekwentna np. najpierw zdestabilizowali Irak a później się wycofali, teraz żałują tej decyzji. Ulegali Putinowi (sprawa tarczy antyrakietowej w Polsce) a teraz mówią, że trzeba go powstrzymać, zachęcali Putina do aktywności w regionie, a później się dziwili, że zajął część Ukrainy. Obawiam się, że pani Clinton chcąc maskować skutki swej dotychczasowej polityki (destabilizacji państw arabskich) może rozpętać większą awanturę. Z Rosją trzeba gadać twardo jak Reagan, a nie traktować po partnersku. Zasadą stało się to że prezydenci demokratów rozpętują wojny i rozzuchwalają Rosję i jej sojuszników. Regułą jest też to, że lekceważą Polskę i cały nasz region. W obliczu kryzysu UE powinniśmy realizować plan nowej Jagiellonii (Międzymorza) asekurowany przez USA eksportujące tradycyjne wartości, a nie multikulti i LGBT. Co ważne Trump jest przeciw TTIP.
Piotr Zych (Trzecia Droga, 3droga.pl):
AD 1: Przez pryzmat deklarowanych i potencjalnych poglądów anty-establishmentowych i antysystemowych pozornym rewolucjonistą, a co za tym idzie kandydatem, który mógłby doprowadzić do zmian w polityce największego imperium odwołującego się do demokracji liberalnej, jest Donald Trump.
Natomiast analizując poglądy i postawę kandydata republikanów, nie zdecydowałbym się na głosowanie na Donalda Trumpa. Biorąc pod uwagę jego zmienność poglądów, a także brak szacunku zwłaszcza wobec kobiet i nie do końca jasną przeszłość kandydata republikańskiego jest On jedynie pozorną alternatywą i nie zaryzykowałbym poparcia dla jego kandydatury. Natomiast Hillary Clinton jest odzwierciedleniem dotychczasowej polityki Baracka Obamy, stąd nie brałbym jej kandydatury poważnie dokonując wyboru.
Stąd nie zagłosowałbym w przyszłych wyborach.
AD 2: Zwycięstwo Hillary Clinton będzie kontynuacją dotychczasowej polityki USA wobec Polski, czyli traktowania naszego kraju jako posłusznego „sojusznika” oraz drugiego, momentami trzeciego „garnituru” w rozgrywkach światowych.
Zwycięstwo Trumpa niesie za sobą ciężkie do przewidzenia skutki wobec Polski. Z jednej strony może się okazać, że jego doradcy zaproponują mu oparcie się na Polsce w rozgrywkach wew. NATO, co jedynie wzmocni pozycję partii wspierających imperialną politykę USA w Polsce vide PiS.
Natomiast może się okazać, że Donald uzna Polskę jako przeszkodę do porozumienia się z Władymirem Putinem, a co za tym idzie dojdzie do pogłębienia marginalizacji naszego kraju i zwiększenia roli m.in. Niemiec jako największego państwa naszego regionu. Dlatego uważam, że niezależnie od ostatecznego wyniku wyborów, każda kandydatura niesie za sobą pewne niebezpieczeństwo dla Polski. Na marginesie tego pytania, nie byłbym przesadnie skłonny uwierzyć w deklaracje Trumpa co do zniesienia wiz dla Polaków, chcących wyjechać do USA.
AD 3: Uważam, że Hillary Clinton jest kontynuatorką polityki Demokratów, której wyrazicielem (co jest zupełnie oczywiste) przez ostatnie 8 lat był Barack Obama. Stąd uważam, że Hillary będzie dążyć do miękkiego rozszerzania polityki imperialnej USA, przede wszystkim wzmacniając rolę swoich sojuszników na Bliskim Wschodzie (Izrael, Arabia Saudyjska) oraz będzie dążyć do tworzenie bezkonfliktowego blokowania rosnącej na naszych oczach potęgi Chin. Ciekawa było jej stanowisko wobec Iranu w czasie pełnienia funkcji Sekretarza Stanu, więc można domniemywać, że Clinton będzie wybierać gospodarcze aspekty kreowania polityki międzynarodowej, jako swój cel i broń w prowadzeniu amerykańskiej polityki. Natomiast Donald Trump do tej pory zasłynął ignorancją w sprawach międzynarodowych. Natomiast uważam, że dojdzie do oficjalnego zbliżenia z Moskwą, konfliktu gospodarczego z Chinami oraz pogorszenia stosunków dyplomatycznych z Meksykiem.
W pozostałych sferach, Trump będzie raczej postępował zgodnie z trendami społecznymi i radami swoich doradców.
Stąd również nie przewiduję poza oficjalnymi deklaracjami, żadnej większej zmiany na arenie międzynarodowej.
Oczywiście dochodzi jeszcze aspekt zmienności poglądów i działania impulsywnego u Donalda Trumpa, co może przynieść ciekawe rezultaty.
***
Zachęcamy do przeczytania świetnej analizy Piotra Zycha zamieszczonej na naszym portalu. (KLIK)