Jim Dean: Czy wojna w Syrii właśnie osiągnęła punkt zwrotny?
„Niewielka grupa zdeterminowanych duchów, rozpalonych niezachwianą wiarą w swoją misje, może zmienić bieg historii” Mahatma Gandhi
Pierwszego sierpnia obchodziliśmy 72 rocznicę powstania Syryjskiej Armii Arabskiej. Dla nikogo nie było to zaskoczeniem, że w obecnej sytuacji, rocznica ta stała się okazją do chwili refleksji i zastanowienia się dla każdego Syryjczyka, który przeszedł w ostatnich latach „Wojnę przeciwko Terroryzmowi”, która szybko stała się Wojną Terrorystów przeciwko Syryjskiemu Narodowi.
Stany Zjednoczone często próbują się chwalić, że do zmontowanej przez nich antyterrorystycznej koalicji na Bliskim Wschodzie dołączyło aż siedemdziesiąt różnych państw. Przedstawiciel każdego z nich powinien wstydzić się za to do końca życia. Bez wyjątku. Pierwszy lepszy agent wywiadu godny tej nazwy, byłby w stanie przejrzeć cały ten chłam i zauważyć, że CIA najpierw próbowało przejąć Syryjską Armię Arabską i użyć jej do zainstalowania marionetkowego rządu. Gdy to się nie udało. Gdy ich plan zawiódł, rozpoczęto wysiłki zmierzające do bałkanizacji Syrii. Na potęgę korzystano przy tym z pomocy grup o charakterze jawnie terrorystycznym.
Zachód wie, że w takich sytuacjach otwarta inwazja lądowa nigdy nie wchodzi w grę. Ciała wysłanych żołnierzy, wracające w plastikowych workach, już nie raz przyczyniły się do powstawania antywojennych protestów, a czasem nawet zamieszek na szeroką skalę. Co innego jednak, gdy giną tylko bezimienni „dżihadyści”, cały czas „inteligentnie” wspierani i dozbrajani. To wciąż tańsze niż normalna wojna. To wciąż bardzo powszechna praktyka. Wszyscy wiemy, że w ten sposób kraje zachodnie są winne wspierania terroryzmu.
Ostatnie miesiące przyniosły takie postępy w wojnie w Syrii, że nawet najwięksi przeciwnicy Assada, jakimi są obecnie Saudyjczycy, nie mogą już dłużej zaprzeczać, że nic się nie dzieje i że nadal kontrolują oni sytuacje. Ani „rewolucja” ani skoordynowane działania grup terrorystycznych wspieranych przez koalicje USA i pieniądze z Zatoki Perskiej nie dały rady pokonać Syryjczyków i ich sojuszników.
Wszyscy Syryjczycy walczyli w tej wojnie tak, jakby ich życie było zagrożone. Bo było ono zagrożone. Jeśli jednak wojna przeciwko Syryjczykom zakończy się ich przegraną, to możemy być pewni, że Stany Zjednoczone skorzystają z tej taktyki także w innych krajach, które uznają za wrogie swoim interesom i „wartościom”. Jak to mówiono w Ameryce w czasie I wojny światowej: „Z Niemcami lepiej walczyć w Europie niż u nas”. Jak się wydaje, to samo właśnie widzimy także teraz. Rosja i Iran zdały sobie sprawę, że Syria i Irak są państwami frontowymi w nowej wojnie, w której używa się terrorystów. I jeśli nie powstrzymają jej tam, to ta wojna dotrze także do nich. Terroryści wkrótce sięgną do ich własnych granic.
Droga do zwycięstwa, zaczęła się wraz z przyjęciem nowego zawieszenia broni, które różniło się tym, że jego częścią nie byli dotychczasowi sygnatariusze tego typu porozumień. W skrócie: nowego zawieszenia broni nie gwarantowały Stany Zjednoczone. I to właśnie przesądziło o jego sukcesie. Dla Ameryki, te porozumienia były zawsze niczym więcej jak tylko okazją do przegrupowania i dozbrojenia finansowanych przez siebie grup.
Przeważnie to właśnie jedno lub dwutygodniowe zawieszenie broni, poprzedzało każdą, kolejną, wielką ofensywę dżihadystów. Czasami nawet, bezpośrednio wspierało je także lotnictwo Stanów Zjednoczonych, tak jak miało to miejsce pod Deir Ezzor. Amerykańskie samoloty uderzyły tam wprost w pozycje zajmowane przez żołnierzy syryjskich, umożliwiając w ten sposób bojownikom ISIS zajęcie umocnionych pozycji. Gdy Rosjanie chcieli wiedzieć o co chodzi to po amerykańskiej stronie ustanowionej „gorącej linii” nikt nawet nie raczył podnieść słuchawki.
Po raz ostatni, ISIS próbowało odzyskać inicjatywę w działaniach wojennych na terytorium Syrii, kiedy ich siły odbiły Palmyrę, a potem zorganizowały ogromną ofensywę na Hame. Oba te uderzenia, zostały co prawda w końcu odparte, jednak obie strony zanotowały wówczas spore straty. Jednak to i tak był już tylko jeden z wielu punktów zwrotnych całej wojny. Zaraz potem wyzwolono Aleppo, a zachodnia narracja w sprawie Syrii, zaczęła się rozpadać na oczach całego świata.
Uderzenia, jakie następnie wyprowadziły wojska syryjskie, łączyły w sobie te wszystkie lekcje jakie odebrały one w przeciągu całej wojny. Najpierw odblokowano front w Damaszku, likwidując spore grupy terrorystów i znacznie odpychając resztę. Sukces ten z kolei umożliwił wyprowadzenie dalszych natarć w wielu kierunkach, dzięki czemu wielu rebeliantów zostało otoczonych i odciętych. Często pozostali oni w niekorzystnych, trudno dostępnych, pustynnych terenach kraju.
Syryjskie Tiger Forces (elitarna brygada w Syryjskiej Armii Arabskiej) wszystkich nas zaskoczyły, gdy płynnie odeszły od taktyki polegającej na obleganiu pojedynczych miast i w bitwie pod Maskaną na zachodzie od Jeziora Assada, wyczyściły z rebeliantów całe wschodnie Aleppo. Potem szybko okrążyły południową flankę wspieranych przez USA, Syryjskich Sił Demokratycznych i odcięły ich od dostępu do pól naftowych położonych w południowej Rakkce, z których dochodów Damaszek potrzebuje do odbudowy zniszczonego w czasie wojny kraju.
Syryjskie Siły Demokratyczne w tym samym czasie dały się związać walką z ISIS w samej Rakkce. To z kolei kupiło trochę czasu dla Syryjskiej Armii Arabskiej, by skompletować niezbędne zaplecze logistyczne i zabezpieczyć bardzo rozciągnięte linie zaopatrzenia. Bez tego nie byłyby możliwe dalsze postępy. Tiger Forces zatrzymały się wówczas w Resafa i czekały na posiłki. Ich przybycie umożliwiło im odebranie studni i oczyszczenie autostrady Ithriya, która była niezbędna do rozszerzenia linii zaopatrzenia.
Dalej siły lojalne wobec prezydenta Assada, uderzyły na jeden z ostatnich prawdziwych bastionów ISIS, który zagrażał głównym ścieżkom zaopatrzenia dla miasta Aleppo. Po tygodniu, gdy było już po wszystkim, Syryjczycy zabezpieczyli swoje tyły i wzmocnili linie zaopatrzenia. Ucząc się na błędach, ta taktyka jest cały czas powtarzana i stoi za ostatnimi postępami w całej wojnie.
Tak wzmocnione Tiger Forces, wkroczyły do południowo-centralnej części prowincji Rakka, masowo i praktycznie z marszu, przejmując kontrolę nad kolejnymi polami naftowymi. Następnie na mocy porozumienia zawartego z Kurdami, siły te przeniosły się w kierunku Deir Ezzor, gdzie znajdują się one aż do tej chwili. Wiemy także, że w czasie postoju Tiger Forces w południowo-centralnej Rakkce, wojska te wzmocniły swój skład o bojowników pochodzących z okolicznych plemion. Ich znajomość terenu, oraz szczególne zaangażowanie, miało się okazać niezwykle użyteczne.
W tym samym czasie, front wschodni prowadzony przez SAA, wyszedł z Palmiry i zaczął się powoli przesuwać w kierunku terenów pustynnych położonych przy granicy z Jordanią. Syryjczycy przejmowali tam władze, sporadycznie ścierając się z wspieranymi przez USA i Jordanię rebeliantami. Jedna grupa okrążyła bazę amerykańską w Al-Tanf i w rajdzie na północ do granicy z Irakiem, odcięła ona szlak, który mógłby być wykorzystany przez bojowników, gdyby nie chcieli oni dopuścić do wyzwolenia Deir Ezzor.
Sytuacja zaczęła się w miarę stabilizować gdy Ameryka, Syria i Rosja osiągnęły porozumienie dotyczące ustanowienia „strefy deeskalacji” na południu prowincji Damaszek. Na początku nie było łatwo, ale teraz wszystko wygląda na to, że trzyma się ono całkiem dobrze. Następnie wyszła wiadomość, że Trump rozkazał CIA zakończyć programy dotyczące finansowania syryjskiej opozycji. Uzgodniono to na spotkaniu Trump-Putin w Hamburgu.
W tym samym czasie, wszystkie grupy które poszły na ugodę z rządem, zostały w jej ramach przetransportowane do prowincji Idlib. Łatwo się domyśleć, że chodziło tu o to by zaczęli oni walczyć przeciwko sobie i kłócić się o wpływy i łupy. Taka też okazała się rzeczywistość. Ironia polega na tym, że ogólne starcie, jak się obecnie wydaje, wygrało HTS. Z racji że to grupa związana bardzo mocno z Al-Kaidą, to nie obejmują jej zawarte porozumienia. Tak więc po ustabilizowaniu innych frontów, Syryjska Armia Arabska będzie mogła zrobić z nimi porządek.
Tak więc, to co mogę powiedzieć na pewno. To była mimo wszystko, bardzo piękna rocznica dla Syryjskiej Armii Arabskiej. Niech Bóg ich wszystkich błogosławi, żywych i umarłych, niech obejmie też swoją łaską rodziny żołnierzy, które cierpią razem z nimi. Mam nadzieje, że ci którzy są winni zbrodni przeciwko nim, zapłacą za nie, w tym czy w innym świecie.
Źródło: journal-neo.org
Tytuł: Redakcja 3droga.pl
Powyższe tłumaczenie jest własnością portalu 3droga.pl. Kopiowanie go i modyfikowanie bez zgody Redakcji portalu jest zabronione.