3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Piotr Zych (MRO): Make America Great Again?

Od Autora: Przestańmy zajmować się Stanami i zajmijmy się sprawami ważnymi dla Polaków. To zdanie często pada z ust domorosłych znawców polityki, którzy rzucając komunałami, często sądząc, że posiedli omniscjencję, a ich perspektywa pojmowania rzeczywistości jest niczym prawda objawiona. Wbrew twierdzeniu, że amerykańskie wybory są nieistotne dla Polaków, świadczy zainteresowanie tą rozgrywką wszystkich mocarstw światowych, które zdają sobie sprawę z tego, że niezależnie od tego kto zostanie 45. prezydentem USA, sama kampania wyborcza ujawniła szereg zjawisk i problemów, które toczą nie tylko same Stany Zjednoczone Ameryki, ale również są obecne w wielu krajach tzw. Cywilizacji Zachodu.

„We’ve made the Middle East more unstable and chaotic than ever before. We left Christians subject to intense persecution and even genocide. We have done nothing to help the Christians, nothing, and we should always be ashamed for that lack of action.” (1)Donald Trump

Amerykański “wyścig” do Białego Domu rozpoczął się od prawyborów w dwóch najbardziej liczących się partiach na scenie politycznej USA. Na „giełdzie” nazwisk, w partii republikańskiej wybiło się 4 kandydatów: Ted Cruz, Jeb Bush, Marco Rubio oraz Donald Trump. Natomiast u Demokratów wiodącymi politykami w kampanii prawyborów byli Bernie Sanders oraz Hillary Clinton. Wielu europejskich polityków z zazdrością spoglądało na amerykański koncept prawyborów. Ta pierwsza faza wyboru kandydata na Prezydenta USA z danej partii w swej prostocie jest niemalże genialna. Zmobilizowała miliony Amerykanów do włączenia się w kampanię wyborczą. Już na etapie prawyborów wrzucano na portale społecznościowe zdjęcia trawników z tabliczkami poparcia dla poszczególnych kandydatów. Miliony dolarów spływały na konta amerykańskich polityków, a partie organizowały wielogodzinne debaty kandydatów. Prawybory stały się pewnego rodzaju wewnętrzną debatą o stanie poszczególnych partii, ale przede wszystkim stały się swoistym katalizatorem społecznym. Spora różnica poglądów kandydatów pozwoliła włączyć ogromne rzesze Amerykanów do dyskusji o przyszłości ich kraju, do jądra systemu demoliberalizmu. Poglądy, które mogłyby doprowadzić do swoistej implozji demokracji liberalnej, stały się dzięki temu zagospodarowane i przemielone w wewnętrznych debatach, które miały charakter inkluzywny, a co za tym idzie zablokowały możliwość powstania ruchów oddolnych poza systemem. Tak oto w dość prosty, a czasem wydawać by się mogło, że w prostacki sposób, można wyeliminować głosy, które są uważane przez establishment za groźne ustrojowo. Najlepszym tego przykładem jest włączenie się w prawybory ruchów, które do tej pory były w pewnym sensie wykluczone. Mowa tutaj o środowiskach związanych z tzw. Amerykańskimi nacjonalistami, środowiskami zwolenników białej supremacji, a z drugiej strony barykady, skrajnej lewicy czy Occupy Wall Street itp. W zasadzie rzeczone środowiska „wciągnięte” zostały do głównego obiegu politycznego dzięki dwóm kandydatom: Donaldowi Trumpowi i Berniemu Sandersowi.

Billionaires and Wall Street should not be buying elections.(2) Bernie Sanders

Przyglądając się sylwetkom kandydatów na Prezydenta po stronie republikańskiej można było ich podzielić na dwa obozy: establischmentowy i anty-establischmentowy. Do pierwszego zaliczani byli Jeb Bush i Marco Rubio. Jeb wywodzi się z rodziny „prezydenckiej”, jego Ojciec George Senior Bush, a następnie Brat George Junior Bush byli prezydentami w sumie przez 12 lat. Bush w swoich propozycjach był dość liberalny zwłaszcza w stosunku do reformy ubezpieczeń społecznych zwanej „Obamacare” czy wobec polityki antyimigracyjnej.(3) Natomiast większość pozostałych proponowanych przez niego postulatów nie odbiegała od przyjętej linii partyjnej.

Jeszcze wygodniejszym wyborem dla szefostwa partii republikańskiej wydawał się być Marco Rubio. Zresztą spora część kierownictwa partii otwarcie poparła jego kandydaturę.

Rubio proponował wzmocnienie NATO, zwiększenie liczebności żołnierzy amerykańskich w Europie, popierał umowy TTP, TTiP oraz sprzeciwiał się zaostrzeniu polityki ekologicznej.(4)Obaj kandydaci swoją przygodę z polityką rozpoczynali na Florydzie, ale łączył ich również spory budżet jaki posiadali w trakcie kampanii w prawyborach. O dziwo, żaden z nich nie dotrwał do końca batalii, której zwieńczeniem była Konwencja Partii Republikanów, w trakcie której wyłoniony został poprzez oddawanie głosów przez elektorów kandydat na Prezydenta. Walka rozegrała się pomiędzy kandydatami anty-establischmentowymi Tedem Cruzem i Donaldem Trumpem.

Pierwszy z nich, teksański senator jest idolem tzw. neoconsów. Wsparcie dla imperialnej polityki USA, poparcie dla działań Izraela, postulaty liberalizmu gospodarczego i konserwatyzmu bio-etycznego,(5) to tylko kilka poglądów które prezentował Ted Cruz. Jego wybór byłby w dużej mierze powrotem do polityki Georga Busha, zwłaszcza jeżeli chodzi o politykę zagraniczną. Ostatecznie kandydatem na urząd Prezydenta po stronie republikańskiej został Donald Trump, dość znacząco wygrywając z Tedem Cruzem i tak oto biznesmen, który otwarcie sprzeciwia się władzom partii republikańskiej walczy o najważniejszy urząd w USA. Pytaniem otwartym pozostaje kwestia czy aby na pewno ten dystans do establishmentu republikańskiego jest szczery?

The man of Hope, Barack Obama. America is stronger because of President Obama’s leadership, and I’m better because of his friendship.(6) Hillary Clinton

Bernie Sanders był najpoważniejszym kontrkandydatem dla Hillary Clinton w walce o nominacje do walki o prezydenturę w partii demokratycznej. Co ciekawe ten 74 letni Żyd polskiego pochodzenia, zaprezentował najbardziej rewolucyjny program potencjalnej prezydentury i porwał za sobą rzesze młodych Amerykanów. Co więcej w kilku stanach udało mu się wygrać z Hillary, a gdyby nie ogromne poparcie wierchuszki Demokratów oraz ogromna liczba super-delegatów, jej zwycięstwo w prawyborach stanęłoby pod sporym znakiem zapytania. Przyjrzyjmy się najciekawszemu kandydatowi nawet nie samej partii demokratycznej, co być może całych prawyborów. Bernie nazywany przez prawicę „marksistą” i „lewakiem”, od wielu lat prezentował poglądy ocierające się o socjaldemokrację zwłaszcza w wydaniu skandynawskim, obyczajowo prezentuje poglądy skrajnie lewicowe popierając dostęp do aborcji, legalizację małżeństw homoseksualnych. Natomiast najciekawsze wydają się być jego nie tylko deklaracje co działania, które podejmował będąc przez wiele kilka kadencji niezależnym senatorem. Otóż Sanders otwarcie sprzeciwiał się amerykańskiej interwencji w Iraku, czy jako jeden z nielicznych przeciwstawił się „Patriot Act”, która zwiększyła możliwość inwigilacji amerykańskich obywateli i poszerzyła zakres działań służb, w celu walki z terroryzmem.(7)

Bernie Sanders w swojej kampanii przede wszystkim położył nacisk na zwrócenie uwagi opinii publicznej,  na problemy przeciętnych Amerykanów. Na ogromne dysproporcje pomiędzy najlepiej i najgorzej zarabiającymi. Zwracał uwagę na zwiększający się wskaźnik Giniego, na brak elementarnej opieki zdrowotnej dla milionów Amerykanów i na żerujące na obywatelach USA firmy farmaceutyczne oraz firmy ubezpieczeniowe. Jednym z przykładów skuteczności retoryki Sandersa jest ujawnienie przed kilkoma tygodniami, informacji na temat zawyżania kosztów leków przez jedną z firm farmaceutycznych. Poskutkowało to stratą wartości tego koncernu o bagatela 400 milionów dolarów w ciągu jednego dnia!(8) W swoich poglądach Bernie zwracał uwagę nie tylko na skutki, ale również na przyczyny wielu problemów trawiących Stany Zjednoczone. Wskazywał na brak skutecznej kontroli na Wall Strett czy nad sektorem finansowym, ogromną władzę korporacji, na ucieczkę wielkiego kapitału do rajów podatkowych, przenoszenia fabryk do państw, które gwarantują korporacjom tanią siłę roboczą. Jest również przeciwnikiem umów NAFTA, TTP i TTiP, które w jego opinii służą jedynie wielkiemu biznesowi.

Natomiast z perspektywy geopolityki, Bernie Sanders jako jedyny kandydat ubiegający się o nominację w prawyborach zapowiedział zakończenia amerykańskiej polityki „policjanta świata”, zwracając uwagę na opłakane skutki zaprowadzania „demokracji” między innymi na Bliskim Wschodzie. Wracając jednak na chwilę do określeń jakimi raczy nas prawica mówiąc o Bernim, a zwłaszcza na zarzut (zresztą Sanders sam nazywa się socjalistą), że jest on marksistą. Dostrzegam w tym miejscu bardzo ciekawą hipokryzję graniczącą z rozdwojeniem jaźni. Znany dziennikarz, którego mottem jest stwierdzenie „Mówię jak jest”, a za nim wielu polskich publicystów z jednej strony dostrzega w „dobrej zmianie” szansę na kontrrewolucję konserwatywną w Polsce, równocześnie często bezrefleksyjnie wrzucając do worka z podpisem „lewak” Sandersa.

A cóż takiego proponuje Bernie? Bezpłatne studia wyższe, zapewnienie opieki medycznej każdemu obywatelowi amerykańskiemu, czy podniesienie opodatkowania dla sektora finansowego i wielkiego biznesu. Brzmi znajomo?

Czy ktoś odważyłby się nazwać Jarosława Kaczyńskiego, ze względu na podobne postulaty „marksistą”? Postać Berniego Sandersa jest ciekawa nie tylko z powodu jego ekscentrycznych poglądów jak na amerykańskie poletko polityczne, ale przede wszystkim na fakt pociągnięcia za sobą milionów młodych ludzi, którzy przestają dostrzegać szansę na partycypowaniu w „amerykańskim śnie”. Być może właśnie wyborcy Berniego i ich motywacje powinny być przedmiotem wnikliwej analizy. Prawdą jest, że wielu młodych studentów głosuje na Sandersa przez wzgląd na jego wykształcenie i akademicki język, ale jak to możliwe, że polityk który otwarcie o sobie mówi że jest socjalistą i nie kryje się ze swoimi poglądami antysystemowymi, antyglobalistycznymi i skrajnie lewicowymi pociąga za sobą takie rzesze młodych dobrze wykształconych Amerykanów? „Eksperci” kojarzą swoiste przebudzenie w ostatnim czasie Europejczyków i ich coraz większy sceptycyzm wobec kapitalizmu, systemu demokracji liberalnej czy Unii Europejskiej, do instynktownego spoglądania na Donalda Trumpa jako postaci, która jest odpowiedzią na „populistyczne” uwiedzenie milionów. Natomiast czy nie powinniśmy patrzeć w nieco inną stronę? Czy kwestie bioetyczne, moralne, migracyjne są wystarczającym wzorcem dla inklinacji pomiędzy zarzewiem amerykańskiej „rewolucji” z przemianami na mapie politycznej Europy?

Przykład Berniego Sandersa nie jest podawany przeze mnie jako wzór do naśladowania, zwłaszcza w sprawach w które ex cathedra nie podlegają dyskusji (vide nieograniczony dostęp do aborcji), ale raczej przyczynkiem do spojrzenia na złożoność amerykańskiego społeczeństwa i sceny politycznej. Wyciągnięcie wniosków z amerykańskiego podwórka, pomoże nam rozszyfrować tendencje zmian w światowej rozgrywce imperialnej, a także odbywającej się na naszych oczach „cichej” rewolucji. Warto w tym miejscy nadmienić jak w łatwy sposób ulegliśmy paradygmatowi demokracji liberalnej jako najlepszego systemu ustrojowego, czy też kapitalizmowi jako jedynej możliwej drogi dla osiągnięcia dobrobytu przez społeczeństwo. Czy aby na pewno tędy droga?

„Nie jestem politykiem, nigdy nie chciałem być politykiem”(9) Donald Trump

43 miliony Amerykanów jest zagrożone ubóstwem, a ponad 19% nie posiada ubezpieczenia zdrowotnego.(10) Narastająca frustracja związana z coraz większymi trudnościami ze znalezieniem dobrze płatnej pracy powoduje coraz większe wzburzenie wśród Amerykanów. Biorąc pod uwagę również statystyki dotyczące liczby przepracowanych godzin przez przeciętnego Smitha (przeciętny amerykański pracownik pracuje rocznie 600 godzin więcej od przeciętnego Niemca), brak regulacji prawnych chroniących zatrudnienie oraz powiększające się bogactwo najzamożniejszych, sprawiają że coraz częściej w Amerykanach rośnie bunt wobec obecnego kształtu państwa. Nakłada się na to zjawisko coraz ostrzejszych podziałów rasowych.

Co kilka miesięcy w różnych częściach USA, a zwłaszcza na południu wybuchają zamieszki wywołane przez czarnoskórych Amerykanów. Zazwyczaj jest to związane z doniesieniami o zastrzeleniu podejrzanego przez policjantów. W związku z oskarżeniami o brutalność policji, doszło do sytuacji bezprecedensowej, w kilku miejscach w USA zastrzelono policjantów. Sprawcy wręcz na nich polowali, a nienawiść wobec policji rośnie zwłaszcza wśród mniejszości czarnej i latynoskiej. Równocześnie rośnie nielegalna imigracja z krajów latynoamerykańskich, zwłaszcza z Meksyku, co powoduje że idealny projekt państwa multikulturowego, staje się jedynie utopijną wizją akademickich teoretyków. Na mapie coraz większej atomizacji wśród amerykańskiego społeczeństwa, wkrada się kolejna linia podziału. Islam, który stał się alegorią wojen religijnych.

Profesor Zaitchik w rozmowie opublikowanej na portalu forsal.pl przedstawił ciekawy obraz Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza uderzył mnie ten fragment:

„Odwiedziłem sześć stanów: Pensylwanię, Nowy Meksyk, Kalifornię, Zachodnią Wirginię, Wisconsin i Arizonę. To rejony Ameryki, które tradycyjnie żyły z węgla i stali albo z rolnictwa. Zamieszkiwała je klasa robotnicza, która po drugiej wojnie światowej awansowała do klasy średniej. Obrazek typowego amerykańskiego miasteczka spopularyzowany przez Hollywood w połowie ubiegłego wieku w obyczajowych produkcjach – to były właśnie te miejsca. Trudno dzisiaj o większy kontrast. Widziałem miasta, które pozapadały się do tego stopnia, że nie ma tam dzisiaj nawet jednego lokalnego sklepu. Byłem w miejscach, gdzie większość lokalnej ludności żyje z zapomóg socjalnych i polega na zbieractwie grzybów i owoców w lesie, żeby mieć co jeść. Porównania do Trzeciego Świata są jak najbardziej na miejscu. Przeżyłem prawdziwy szok, gdy zdałem sobie sprawę ze skali epidemii lekomanii i uzależnień, szczególnie od heroiny, we wszystkich tych miejscach. To jest katastrofa.”(11)

Stąd też można przypuszczać, że kocioł amerykański zaczyna wrzeć i państwo snów, może okazać się pierwszą kostką domina w światowych zmianach.

„We must work with all of our allies who share our goal of destroying ISIS and stamping out Islamic terror. This includes working with our greatest ally in the region, the State of Israel.”(12) Donald Trump

8 listopada Amerykanie zadecydują czy 45. Prezydentem Stanów Zjednoczonych zostanie Hillary Clinton, czy może Donald Trump. Z jednej strony doświadczona polityk, senator USA, żona Prezydenta Billa Clintona czy wreszcie Sekretarz Stanu w rządzie Baracka Obamy. Z drugiej strony miliarder, znany z branży hotelarskiej i deweloperskiej, organizator konkurów Miss America, który nie ma żadnego doświadczenia politycznego.

Hillary jest oskarżana o wyciek służbowych maili i ujawnienie tajemnicy państwowej. Z jej sztabu wyciekły niedawno informacje dot. niepochlebnych opinii jej najbliższych współpracowników wobec konserwatywnych chrześcijan. Trump atakowany jest m.in. za unikanie płacenia podatków przez 18 lat, wulgarne wypowiedzi w stosunku i o kobietach. Dodatkowo pojawiły się zarzuty, że jeden z jego współpracowników był związany z think- thankiem sponsorowanym przez Moskwę. Jak podkreślają obserwatorzy sceny politycznej, w żadnych wyborach do tej pory nie zdażyła się sytuacja w której kandydaci na Prezydenta byli tak nielubiani i pikowali w sondażach zaufania do osób publicznych. Atmosferę wyborów podgrzewają debaty kandydatów, którzy w bezpardonowych atakach wzajemnie się obrażają, wytykają udział w aferach, a Donald Trump nie dość, że waha się czy w sytuacji po przegranej w wyborach uzna zwycięstwo rywalki, to stwierdził, że w przypadku jego zwycięstwa Hillary Clinton pójdzie siedzieć do więzienia.

Tak oto Amerykanie na pierwszy rzut oka mają wybór jedynie mniejszego zła.

Natomiast jak wskazują badania, tak wielkiego zaangażowania w kampanię wyborczą w Stanach nie było od wielu lat. Dominują dwa rodzaje emocji wobec kandydatów: miłość bądź nienawiść. Jak na razie więcej sympatii zarówno wyborców, jak i publicystów zdaje się mieć Hillary, ale ostatnie tygodnie pokazują, że Trump odrabia straty.(13)

I will do everything in my power to protect our LGBT citizens from the violence and oppression of a hateful foreign ideology. Donald Trump

W 2012 roku, 6 dni po przegranych wyborach przez republikańskiego kandydata Mitta Romneya z Barackiem Obamą, Donald Trump zastrzega hasło „Make America Great Again”, które staje się hasłem jego kampanii prezydenckiej.(14)

Trump w 21 najistotniejszych kwestiach zmienia zdanie 48 razy.(15) W trakcie kampanii wyborczej obraża kobiety, z pogardą wypowiada się o muzułmanach, wrzucając wszystkich wyznawców Allacha do jednego worka z terrorystami i chce deportować z Ameryki rodziny podejrzanych o terroryzm. Nie jest w stanie odróżnić Hezbollahu od Hamasu, a Kurdów myli z Irańską milicją. Czasem można dojść do wniosku, że bije od niego pogarda dla niemalże każdego, kto się z nim nie zgadza.

Stąd nasuwa się pytanie: kim tak na prawdę jest Donald Trump?

Amerykańskim nacjonalistą, skrajnie prawicowym populistą czy zgrabną efemerydą polityczną?

Ekscentrycznym gwiazdorem czy chłodnym i pragmatycznym politykiem?

Jego start w wyborach był świetnie zaplanowaną strategią czy wynikiem słabości republikanów i zmęczenia polityką Amerykanów?

Trump świetnie diagnozuje problemy społeczne, dostrzega rozgoryczenie Amerykanów oraz zagrożenia płynące ze strony islamskiego terroryzmu. Często mówi to co chcą usłyszeć jego potencjalni zwolennicy. Charakteryzuje go swoisty eklektyzm poglądowy. Z jednej strony zdarzały się momenty w kampanii, w których niejednoznacznie odnosił się do Obamacare, czy wprowadzenia stawek minimalnego wynagrodzenia za pracę, z drugiej strony mówi o obniżaniu podatków dla korporacji. Stąd rodzi się pytanie: jakie tak na prawdę prezentuje poglądy Donald Trump?

Obawiam się, że sam Trump tego nie wie. Natomiast łatwiej odgadnąć poglądy jego zaplecza politycznego. Pośród komitetu doradców ekonomicznych Trumpa znajduje się 14 nazwisk, w tym 11 doradców Busha i Reagana. Warto wymienić kilku z nich:  Tom Barack założyciel spółki kapitałowej Colony Capital, Dan DiMicco  szef największej korporacji produkcji i przerobu stali w USA czy Steven Feinberg szef funduszu zarządzającego aktywami o wartości ponad 30 mld dolarów. Równocześnie Trump kanalizuje złość głównie klasy średniej niższej oraz niższej, lecz nie kieruje go w stronę prawdziwych winowajców globalnych problemów, a proponuje jedynie widowiskowe igrzyska. Tak więc przeciętny mieszkaniec Teksasu, dostanie na tacy winowajcę swojego niedostatku, za który jest obwiniony nielegalny imigrant z Meksyku. Rozwiązanie Trumpa? Zbudować mur na granicy z Meksykiem. Przecież to proste i oczywiste. Tak więc, zamiast zaproponować poważne rozwiązanie problemu nielegalnej imigracji, spojrzeć na umowę NAFTA i głodowe zarobki pracowników meksykańskich fabryk, przy równoczesnej ucieczce kapitału i korporacji z terytorium USA, dostajemy receptę w postaci muru.

George Bush, a przed nim kilku Prezydentów, w ramach swojej polityki zagranicznej postanowiło zabrać się za wprowadzanie demokracji w krajach Bliskiego Wschodu. Po kilkunastu latach powstaje organizacja terrorystyczna ISIS (która notabene zręcznie odciąga mieszkańców Syrii i Iraku od walki o swój kraj, na rzecz „międzynarodowego dżihadu”). Jaką receptę przedstawia Donald Trump? Wyrzucić wszystkich muzułmanów z USA, a zwłaszcza rodziny terrorystów. A co z obywatelami USA o pochodzeniu europejskim, którzy dokonali konwersji na Islam? Na to pytanie zdaje się nie mieć odpowiedzi Donald, a zwłaszcza nie jest wstanie określić powódów, dla których młodzi ludzie szukają ucieczki od zdegradowanego społeczeństwa w tej religii.

W sytuacji w której Bernie Sanders potępia politykę Izraela wobec Palestyńczyków, a sam jest uważany przez Żydów jako zagrożenie(16), Donald Trump deklaruje swoje wsparcie i uznanie dla polityki tego bliskowschodniego państwa. Gdy przed gmachem Wall Street protestują dziesiątki tysięcy oszukanych przez maklerów, Donald Trump mówi o obniżeniu podatków dla wielkich korporacji.

Czasem mam wrażenie, że przeciętny zjadacz chleba, który jest wykorzystywany przez globalny kapitalizm, przeżywa pewnego rodzaju syndrom sztokholmski. Stąd, gdy Trump mówi więcej kapitalizmu, zbiera gromkie brawa. Chciałbym być dobrze zrozumianym, problemem broń Boże nie jest własność prywatna, tylko jej coraz większy zanik, poprzez kumulację środków produkcji w rękach monopolistycznych korporacji.

  • We will defend all our rights – civil rights, human rights and voting rights… women’s rights and workers’ rights… LGBT rights and the rights of people with disabilities!(17) Hillary Clinton

Hillary Clinton jest niemalże idealnym przykładem politykierstwa. Kariera polityczna rysowana od linijki. Senator, Sekretarz Stanu, jako żona Billa Clintona udzielała się w wielu akcjach społecznych i charytatywnych. Tylko jej problemem jest to, że mało kto wierzy w jej słowa. Na brak zaufania składają się m.in. zarzuty  licznych donacji na rzecz kandydatki Demokratów płynące od korporacji, Sorosa, a nawet od fundacji z Arabii Saudyjskiej. W obliczu takiego kandydata, wielu Amerykanów uwierzyło w Donalda Trumpa i realną zmianę jaką może przynieść jego prezydentura. Dodatkowo wizja kolejnych 8 lat rządów Demokratów, budzi niewątpliwe obawy, zwłaszcza konserwatywnej części społeczeństwa amerykańskiego. W Donalda Trumpa, jako remedium na rządy Demokratów uwierzyło też wielu polityków czy publicystów związanych nie tylko z prawicą, ale nawet z nacjonalizmem.

Przykładem może być między innymi Jean Marie Le Pen.(18) Polską prawicę, a nawet polskich narodowców również ogarnęła gorączka Trumpa. Stąd polecam Państwu poczytać program kolejnego „katechona”, oraz życzę opanowania i chłodnego podejścia do postaci Donalda Trumpa. Przerabialiśmy w Polsce już wiele momentów, w których część z nas uwierzyła w „dobre zmiany”. Natomiast kierowanie się opiniami Pana redaktora ze schowka na miotły, może się okazać niefortunną decyzją o lokowaniu swoich sympatii politycznych.

Na koniec chciałbym zadać czytelnikom krótkie pytanie.

Co dla Was oznacza hasło „Make America Great Again”?

Jakiej Wielkiej Ameryki chcemy? Tej która wyśle swoje odrzutowce do kolejnych krajów Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu? Ameryki która zaleje swoimi produktami i korporacjami kolejne kraje? Stanów Zjednoczonych które hołdują materialistycznej filozofii życia, promującej wolność religijną jako wolność od religii? Ameryki dla której ważniejszy jest hedonizm od prawdziwej religijności?

Pojawienie się Donalda Trumpa w amerykańskiej polityce ma swoje zdecydowane plusy. Usunął wszelkie granice poprawności politycznej oraz doprowadził do rozchwiania dychotomicznego podziału sceny politycznej na republikanów i demokratów. Rozniecił wśród Amerykanów nadzieje na poprawę ich życia. Być może ta rewolucja znajdzie odbicie w przyszłych przemianach, ale wątpię aby nastąpiło to 8 listopada.

1. http://www.nytimes.com/2016/04/28/us/politics/transcript-trump-foreign-policy.html?_r=0 (dostęp 23.10.2016r.).
2. http://www.nytimes.com/2016/03/10/us/politics/transcript-democratic-presidential-debate.html?_r=1 10 marca 2016 miami (dostęp 23.10.2016 r.)

3. http://www.instytutobywatelski.pl/23344/komentarze/clinton-kontra-bush-powtorka-z-rozrywki (dostęp 23.10.2016 r.)

4. http://jagiellonski24.pl/2016/04/01/czterech-panow-i-ich-poglady/ (dostęp 23.10.2016r.)
5. http://niezalezna.pl/75851-prawybory-w-usa-ted-cruz-obronca-zycia-i-przyjaciel-polski-powalczy-o-prezydenture (dostęp: 23.10.2016 r.)
6. 28 lipca 2016 http://www.latimes.com/politics/la-na-pol-hillary-clinton-convention-speech-transcript-20160728-snap-htmlstory.html (dostęp 24.10.2016 r.)
7. http://www.rp.pl/Wybory-prezydenckie-w-USA/160219245-Pawel-Lepkowski-Bernie-Sanders—sylwetka.html#ap-1 (dostęp 24.10.2016 r.)
8. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,20848346,jednym-wpisem-na-twitterze-sprawil-ze-firma-farmaceutyczna.html (dostęp 24.10.2016 r.)
9. Słowa Donalda Trumpa na spotkaniu wyborczym w Gettysburgu w Pensylwnii 22 października 2016 roku.
10. https://talkpoverty.org/basics/ (dostęp 27.10.2016 r.)
11. http://forsal.pl/artykuly/978551,zaitchik-to-nie-rasisci-radykalowie-i-prowincja-ale-wykluczeni-zaglosuja-na-trumpa-wywiad.html (dostęp 27.10.2016 r.)
12. http://www.politico.com/story/2016/07/full-transcript-donald-trump-nomination-acceptance-speech-at-rnc-225974 (dostęp 24.10.2016r.)
13. http://www.realclearpolitics.com/epolls/2016/president/us/general_election_trump_vs_clinton-5491.html
14. http://rebelya.pl/post/9960/to-sie-dzieje-naprawde-donald-trump-coraz-blize (dostęp 27.10.2016 r.)

15. http://racjonalista.tv/blyskawiczna-kariera-amerykanskiego-nikodema-dyzmy/ (dostęp 27.10.2016 r.)
16. http://www.jpost.com/Opinion/Comment-Why-Bernie-Sanders-hates-Israel-455631 (dostęp 27.10.2016 r.)

17. http://www.latimes.com/politics/la-na-pol-hillary-clinton-convention-speech-transcript-20160728-snap-htmlstory.html (dostęp 28.10.206 r.)
18. https://www.theguardian.com/us-news/2016/feb/27/jean-marie-le-pen-endorses-donald-trump (28.10.2018 r.)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *