3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Jerzy Szczęśniak: Nienaruszalność doktryny, wyrozumiałość dla człowieka

kościół, doktryna kościoła

Przez ostatnie kilka lat, obserwujemy w Kościele katolickim bardzo ciekawe zjawisko. Choć nie są to póki co wielkie masy ludzkie, to jednak widzimy duży wzrost wiernych zainteresowanych powrotem do tradycyjnej Mszy świętej zniesionej po Soborze Watykańskim II, oraz ogólnie rzecz biorąc, do tradycji katolickiej jako takiej. Najciekawszy w tym wszystkim jest fakt, iż większość katolików decydujących się na uczęszczanie na Mszę trydencką to młodzi ludzie. Wiadomo, nie tylko my, młodzi, skłaniamy się ku zwyczajom i praktykom w wierze, które praktykowali nasi przodkowie, ale jednak fenomen rekatolizacji młodych ludzi w duchu Tradycji jest godny uwagi. Przede wszystkim, na co dobitnie należy zwrócić uwagę, droga liberalnego, posoborowego katolicyzmu zawodzi. Choć oczywiście w dalszym ciągu funkcjonuje, również w Polsce, wiele wspólnot kształcących młodych ludzi w duchu ekumenizmu, emocjonalnej wiary i apolityczności, to jednak stopniowo widzimy w Kościele rozrost grup młodych ludzi, którzy poszukują w Kościele solidnej i wyraźnie katolickiej formacji duchowej. Coraz więcej młodych ludzi, porzuca drogę wiary, która nie wchodzi nowoczesnemu światu w drogę, a szuka katolicyzmu, który nie idzie ze błędami współczesności na ugodę, a stawia im wyraźny bunt. 

Całość brzmi dość mocno patetycznie, ale zarazem wzniośle. Faktycznie, jest to zjawisko zdecydowanie pozytywne, iż nawet w krajach Europy Zachodniej, gdzie laicyzacja pogalopowała znacznie szybciej niż u nas, kościoły, gdzie odprawiana jest Msza trydencka, są pełne. Do tego, jak wyżej wspomniałem, optymizmem napawa widok wielu młodych rodzin z licznym potomstwem, decydujących się na obranie takiej drogi duchowej, jaką jest Tradycja katolicka. Jednak chciałbym również poruszyć pewien istotny problem, który niestety rodzi się dość często w tego typu środowiskach, a jest zjawiskiem zdecydowanie negatywnym. Chodzi mianowicie o nadgorliwość, która przeradza się do prób “zabawy” w policję obyczajową czy świeckich inkwizytorów względem niewierzących, czy innych katolików w naszym otoczeniu. Czy moim celem jest tu zniechęcenie do bezkompromisowego głoszenia Ewangelii Chrystusowej, poprzez słowa i czyny? Absolutnie nie. Jest to wręcz naszym obowiązkiem jako katolików, oczywiście dla każdego wedle Bożej łaski, umiejętności i możliwości względem obowiązków stanu. Istnieje jednak pokusa nadgorliwości wśród tradycjonalistów, i to niej poświęcę kilka następnych zdań. 

Zaczynając rozważać kwestie wyrozumiałości dla błądzących, należy przede wszystkim pamiętać, że sami wielokrotnie upadaliśmy, błądziliśmy, a i niestety również dziś, wielu z nas ma jeszcze długą drogę do świętości. Bardzo ważną sprawą jest świadomość, iż nie każdy, kto jest dziś katolikiem, wywodzi się z domu, gdzie rodzice zadbali, by otrzymał solidne i katolickie wychowanie. Wielu z nas, dopiero w późniejszym etapie swojego życia, powróciło, bądź w ogóle nawróciło się na wiarę katolicką. Naturalnym następstwem takiego nawrócenia, jest popełniane z początku wielu błędów w wierze i duchowym prowadzeniu się. Dość ważne i pomocne może tu być znalezienie odpowiedniego kierownika duchowego, który pomoże nam wejść w katolicyzm w taki sposób, by nie zrazić samego siebie do wiary, oraz swojego otoczenia. 

Jednak przechodząc wreszcie do sedna, czego powinniśmy się radykalnie wystrzegać? Oceniania i korygowania innych. Musimy tutaj jednakże spojrzeć i zrozumieć to od odpowiedniej strony. Bardzo często wszelakiej maści środowiska wrogie Kościołowi, używają pojedynczych cytatów z Pisma Świętego, by kneblować katolikom usta i hamować ich sprzeciw względem oczywistego zła, jak chociażby aborcji czy homoseksualizmu. Nasza wyrozumiałość musi odnosić się do osoby, do człowieka, nie zaś do błędów, herezji czy złych uczynków, które głosi bądź czyni. Dla przykładu, w niektórych kościołach, gdzie odprawiana jest Msza w rycie przedsoborowym, zdarzają się karygodne przypadki działań samozwańczej “policji obyczajowej.” Niejednokrotnie zdarzało się, iż do kościoła przychodziły osoby nieubrane w sposób w pełni godny świątyni, jednak zupełnie spoza jej kręgów, zaciekawione liturgią i samym Kościołem. Jednak niestety, przez interwencję nadgorliwców, którzy dopatrzyli się, iż dla przykładu, jej spódnica jest o 2 cm za krótka, osoba taka zostaje skutecznie zrażona do tego środowiska i wielce prawdopodobne, iż długo na tradycyjną liturgię nie przyjdzie. 

Istnieje w naszym życiu pewna nieodzowna zależność, iż im wyżej człowiek wejdzie w oczach i opinii innych, tym cięższy będzie jego upadek i surowsza ocena otoczenia, gdy powinie mu się noga. Dlatego również warto mieć na uwadze, aby o wierze katolickiej, więcej dawać przykładu swoim czynem, niźli wielkimi słowami, za którymi nie idą uczynki. Nie każdy świecki jest powołany i zobowiązany do propagowania wiary słowem, natomiast każdy katolik jest wezwany do świadczenia o Chrystusie swoim codziennym życiem i uczynkami. Choć wiemy doskonale jak to w praktyce wygląda, i jak często zawodzimy nawet na polu czynów, jednak jest to ideał, do którego musimy dążyć. Warto pamiętać, że dużo większa szansa w pozyskaniu osób nam bliskich, czy po prostu naszego otoczenia, leży w naszym postępowaniu, znacznie mniej w tym co mówimy. Co więcej, źle dobranym pouczeniem, zwróceniem uwagi, dla przykładu, kolega, który nadmiernie poucza kolegę o szkodliwości czy amoralności jakiegoś czynu, może wywołać u niego efekt odwrotny. Jest rzeczą jasną, iż nasze otoczenie zna nas dużo lepiej niż obcy ludzie, znają więc oni nasze wady i występki. Nie stanowimy więc dla nich większego autorytetu, który jest kimś, kto może ich pouczać. Możemy jednak starać się dawać dobry przykład, i to zdecydowanie ma większe szanse na odniesienie dobrego skutku. 

Starajmy się więc, by rekonkwista dusz, zaczęła się wpierw od nas samych, od naszych codziennych uczynków i całokształtu postępowania. Bądźmy wyrozumiali, bądźmy łagodni, zawsze wobec drugiego człowieka, nieustępliwi zaś na krok w obronie doktryny i wiary katolickiej. Na koniec, zostawię cytat Gilberta Keitha Chestertona, który doskonale rozumiał sens walki o duszę człowieka. 

“Przyjrzałem się ulicom, którymi jechaliśmy, i kościołom, które mijaliśmy. Początkowo byłem olśniony ogromem tego wszystkiego. Nie mogłem pojąć sensu tych rzeczy. Teraz jednak rozumiem dobrze. Sens jest w nas. Cywilizacja to tylko sen. Rzeczywistość to ja i ty” 

Oprawa graficzna: Resistance Arts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *