Ks. Stefan Radziszewski: Izajasz Dwudziesty Drugi
W rozdziale dwudziestym drugim Księgi Izajasza czytamy oskarżenie skierowane przeciwko Szebnie, zarządcy pałacu królewskiego w Jerozolimie. Prorok nie jest wyznawcą poprawności politycznej, więc nie przebiera w słowach, nazywając ambitnego ministra zakałą swojego pana. Szebna to potwór w ludzkim ciele. Typ, który miał w sobie 100% pychy i 0% pobożności. Dlatego nie uniknie kary: „Oto Bóg zrzuci cię, człowiecze, z wielkim rozmachem i uchwyci cię jednym chwytem, i tocząc cię zwinie w kłębek jak piłkę, rzucając po ziemi przestronnej” (Iz 22, 17-18). Prorok zapowiada śmierć Szebny i wywyższenie wiernego i szlachetnego Eliakima.
Zrzuci – uchwyci – zwinie? I jeszcze potoczy jak piłkę? Wszystko to przypomina kota, bawiącego się kłębkiem wełny! Otóż tak, w przywołanym fragmencie BÓG JEST KOTEM. Pisanym od małego K, bo to zwyczajny kot, a nie jakiś Metafizyczny Kocur. Niesamowita metafora Izajasza, który należał do elity jerozolimskiej w ósmym wieku przed narodzeniem Chrystusa, daje do myślenia. Spozieram więc na Paula Ricoeura, on też potwierdza, że w tej kociej metaforze ukryta jest skomplikowana zagadka, która dotyczy nie tylko chorego na ambicję i pychę Szebny.
Skoro Bóg jest kotem, kotkiem, słodkim puszystym kociakiem, więc… doskonale! Wiara staje się rodzajem słodkiej terapii, pozwala beztrosko patrzeć w przyszłość: Trochę pocierpimy na tym świecie, ale w przyszłym spotkają nas same miłe rzeczy! Miła i milusińska wiara pocieszy, pokrzepi, ukoi i uspokoi. Bóg Kot, niczym kot Mruczek, zawsze stanie po naszej stronie. Niestety, właśnie w taki sposób można przeżywać adwent – oczekiwanie na święta, na „Jezuska”, choinkę, pastuszków, owieczki, osiołka i gwiazdkę nad Betlejem. Infantylizacja sacrum to jedna z największych pułapek, jakie czyhają na prawdziwie wierzącego. Nawet Pius XIII w „The Young Pope” to potwierdza…! ☺
Ale można na Boga-kota spojrzeć zupełnie inaczej. Może ów kot wcale nie mruczy i nie tuli się do nóg, ale jest przerażający i niebezpieczny. Niczym tygrys w poezji Williama Blake`a, jak pantera w wierszu Rainera Marii Rilkego. Bóg jako nieznana, zazdrosna i mściwa siła, Moc spowita w ciemności, z którą „nie ma żartów”. Słuchając tej interpretacji musimy powrócić do początków, groźnego i tajemniczego Jahwe, a nawet zacząć studia nad dziełami znawców Tory i Talmudu. Hm… no tak, przecież to naród wybrany jest ekspertem od „takiego” Boga! (Paolo Sorrentino, Żydzi… i mamy już komplet – a nawet kot-plet – ekspertów!)
A może, Drogi Czytelniku Trzeciej Drogi, nie tyle słodki kociak, nie tyle groźny tygrys, ale… istnieje trzecia droga odczytania tych dwóch wersetów z Izajasza?
Po prostu Bóg nie jest „kotem”? To w pogańskich wierzeniach bóstwa posiadały twarze zwierząt, były przerażające jako wilki, smoki, sokoły albo byki. W naszej wierze Bóg nie jest zwierzęciem… Niestety, zwierzęciem jest człowiek. To człowiek nieustannie dopisuje do swojej duszy (anima) „L” i powstaje człowiek zwierzę (homo animal). A może nawet homo zwierz? W naszym 21 wieku do starych pogańskich praktyk dodajemy najnowszą technologię, tworząc nowy rodzaj gnostyckiej religii. W tej nowej „religii” w roli głównej wystąpi MENANIMAL, czyli człowiek-zwierz. W imię „wolności” może sam, własnowolnie, wybrać swoje wcielenie: szczekający człowiek-pies, miauczący człowiek-kot, śpiewający w złotej klatce człowiek-kanarek, a nawet człowiek-słoń (uwielbiany w Indiach).
I tylko człowiek-człowiek wpisany na listę wymarłych gatunków.
Ale nie myśl, że człowiek pojawia się na tej liście wskutek lekkomyślności lub głupoty naszego pokolenia. Nie, nie! Ręką, która wpisuje nas na listę śmierci – ręką, która wykreśla nas z księgi życia – jest ręka Szebny! To o nim pisał prorok Izajasz.
Dobrego adwentu.
To znaczy prawdziwego adwentu.
Niechaj Bóg-Człowiek,
narodzony w Betlejem dotknie nas swoją łaską,
a Jego miłość i prawda przemienią każdego w Eliakima,
człowieka bez skazy.