3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Ks. Stefan Radziszewski: Kultura w Katechezie część 2

Adele Brise, wizjonerka z Champion (Wisconsin, USA), przypomina, iż „przemiana świata dokonuje się poprzez katechizację”. A zatem katechizacja to przemiana serca, które przyjmuje orędzie wiary, porzuca egoizm i kłamstwo, aby stanąć w światłości. Porzuca życie nikczemne i niegodziwe, by rzucić się w ramiona Boga Miłości. By zatonąć w ranach Jego miłosierdzia. Wszyscy potrzebujemy katechizacji! Każdy, począwszy od Papieża Franciszka, aż do Pana Władka, organisty w naszym kościele parafialnym. Politycy, dziennikarze, koszykarze… Elton John też. A skoro o Eltonie – ostatnio pisałem, że mały wredny Jasio zmienia się w dużego Pana Janka (jeszcze bardziej wrednego), a Duży Janek… zamienia się w Johna! EltonaJohna! Pytasz, czy Elton też wredny? Nie odpowiem, bo poprawność polityczna już szczerzy kły. Miłej lektury! A wcześniej polecamy część 1 Kultury w Katechezie!

*****

„Świat, w którym żyjemy potrzebuje piękna, by nie zatonąć w rozpaczy”1.Adresatem orędzia zbawienia jest człowiek, żyjący w odpowiedniej kulturze, zanurzony w morzu rozmaitych opinii, obyczajów, ideologii i rytuałów. Człowiek „współczesny”, który nie słucha Beethovena i Bacha, nie czyta Dantego i Cervantesa, nie chce oglądać dzieł Giotta i Caravaggia. Człowiek, który zamiast do katedry wędruje w kierunku McDonalda. Albo bardziej współcześnie i po polsku: człowiek, którego nie interesuje Penderecki i Kilar, Brandstaetter i Kamieńska, Duda Gracz i Nowosielski (co najwyżej poczyta Hołownię i Grzegorczyka), ponieważ najchętniej porozmawia o meczu Barcelony z Realem Madryt i – pijąc piwo marki PIWO – odnajdzie szczyt artystycznych przeżyć w najnowszym teledysku disco polo lub reklamie Media Markt z rozebraną „do rosołu” artystką o pseudonimie „Doda”. W niniejszej refleksji (jest to rodzaj głośnego namysłu, a nie referat z gotowymi receptami) wskazuję kolejne wyznaczniki kultury postmodernistycznej, wobec których orędzie chrześcijańskie nie może przejść obojętnie2. To wydaje się charakteryzować współczesnego człowieka: być może nigdy nie słyszał o Ośmiu Błogosławieństwach, ale doskonale posługuje się regułami gry w postmodernistycznym świecie. Kościół – zamiast narzekać na pustkę i nihilizm współczesnej kultury – powinien śpieszyć na ratunek tym, którym odebrano wiarę w Boga, a poprzez to również wiarę w siebie i sens własnego życia.

IRONIA

Skoro wszystko można zakwestionować (relatywizm) oraz odrzucić (negatywizm), więc nic nie ma większego znaczenia. „Wszystko można skarykaturować: moralność, mistykę, posłuszeństwo, wiarę, religię, pobożność”3. W kulturze postmodernistycznej śmiech stał się okrutną bronią. Skądinąd naturalna postawa ludyczna (szukanie rozrywki, okazji do zabawy) zmieniła się w pełen nienawiści i cynizmu styl życia (jego maksymą zdają się być słowa: ten drugi istnieje tylko po to, by go wyśmiać, ośmieszyć, upokorzyć, poniżyć). Wobec machiny cynizmu i drwiny chrześcijanie często zamykają usta. Gorzkie doświadczenia uczą, iż najlepszy cel dla szyderców stanowi to, co święte. Im bardziej coś zasługuje na szacunek, a zostanie dotknięte chłostą śmiechu, tym większe zwycięstwo współczesnego ironisty. Dlatego wierzący starają się chronić wiarę przed ośmieszeniem. To naturalna postawa, chociaż pamiętajmy, iż oprawcy lżyli Jezusa na Golgocie, a On przyjmował w milczeniu całą nikczemność zła (por. Mk 15, 30). Dlatego zamiast z lękiem myśleć, jak ochronić swoją wiarę przed opluciem (chociaż często wydaje się, iż taką postawę dyktuje troska o własny egoizm, a nie względy religijne), należy mieć otwarte oczy na różne okazje, w których można świadczyć o wierze w Boga, który jest Miłosierdziem. Warto trzymać się w tym wypadku zasady H. de Lubaca: „Wiara dyskretna: tak. Wiara wstydliwa: nie”4. Ironia stała się sposobem życia dla współczesnego człowieka. Towarzyszy mu niejako od urodzenia do śmierci. Przyjmuje formy od pozornie niewinnej złośliwości, wobec której (i to najbardziej absurdalne) nie wolno się „obrażać”, bowiem to tylko żart, nie wolno być tak ważnym – aż do barbarzyńskich i niegodziwych profanacji, z udziałem wielotysięcznych rzeszy (jak w przypadku profanacji krzyża smoleńskiego na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, 5 sierpnia 2010 r.). Największe nieszczęście ironii (nie idzie o mądrą i celną krytykę, w której celował intelektualista w sutannie, biskup Ignacy Krasicki) polega na tym, iż powoli zabija wrażliwość na sferę sacrum. Skoro wszystko można wyśmiać, nie ma żadnych świętości5!

Podczas katechizacji nie wolno unikać problemów związanych z odrzuceniem wiary chrześcijańskiej. Wszelkie formy profanacji wzywają do modlitwy ekspiacyjnej oraz modlitwy w intencji tych, którzy nienawidzą Boga i religię. To w skali makro, natomiast w skali mikro wypada przypominać o codziennej praktyce unikania plotek, obmowy, wulgaryzacji języka w postaci powtarzania „dowcipów”, praktykowania chamstwa i cwaniactwa. Śmierć ze śmiechu także jest śmiercią. Dużo bardziej istotną kwestią (w porównaniu z troską o kulturę języka) jest rezygnacja z patosu i kościelnego „nadęcia”, z którymi Kościół kieruje do wiernych swoje nauczanie. Zasada ewangelizacji jest w tym wypadku dość prosta: orędzie miłości głośmy ludziom po ludzku, to znaczy w prosty i zrozumiały sposób.

ANARCHIA PONAD WSZYSTKO

W epoce liberalizmu wolność stała się podstawową wartością6. Nade wszystko wolność artystyczna wydaje się nie mieć granic i – jak widzimy w polskich realiach – prawo jest bezradne nawet wobec bezczeszczenia Pisma świętego (jeśli tylko autor profanacji zadeklaruje się jako „artysta” i stwierdzi, iż jego działania stanowią element ekspresji artystycznej). W ogóle całość kultury współczesnej cechuje zapomnienie o klasycznej triadzie (dobro – prawda – piękno) w imię totalnej wolności, która często staje się promocją zła, kłamstwa i brzydoty. Epatowanie brutalnymi i obscenicznymi obrazami, oswajanie z tym, co wstrętne i ohydne, niszczy subtelność i wrażliwość w odbiorcy takich produktów pseudokultury. Ponieważ jest to kultura masowa, zniszczenia dokonuje się w milionach serc ludzkich. Wydaje się, iż w świecie artystycznym nastąpił zanik ambicji, by tworzyć wielkie i natchnione arcydzieła. A może po prostu artyści cierpią na zwyczajne ludzkie kompleksy: nie wierzą, iż potrafią stworzyć arcydzieło, więc uciekają w kicz, w żart, w karykaturę. Skoro dobro i miłość straciły swoją magnetyczną siłę, może współczesny widz „kupi” dzieło pełne zła i nienawiści. Może potrzebuje „gęsiej skórki” i wrażeń, od których krzepnie krew w żyłach. „Jest jednak niebezpieczeństwo, że artysta zasmakuje w złu i sztuka stanie się wyrazem cynizmu i pogardy dla człowieka. Można też się zapytać, czy pogarda dla piękna w sztuce nie płynie z głębszego i tragiczniejszego źródła: zaprzeczenia, że dobro jest rzeczywiste”7. Prof. Janusz A. Ihnatowicz stwierdza jednak, iż prawdziwe dzieło sztuki posiada ogromną moc, której odbiorca nawet nie jest świadomy: „zniszczy w nim nieczułość na dobro i fascynację złem, które jak mur stoją między człowiekiem i jego zmartwychwstaniem”8. I nawet zwycięski ateizm – da się pomyśleć tylko na krótki czas, gdyż człowiek nie może żyć bez Boga9.

Ta wiara powinna towarzyszyć dziełu ewangelizacji – rzeczywiście trzeba ewangelizować współczesną kulturę, być może trzeba ją dzisiaj egzorcyzmować. Ponieważ jaka kultura – taki człowiek, a celem Kościoła jest „pomagać człowiekowi w stawaniu się coraz bardziej człowiekiem”10. Jeżeli – z różnych przyczyn – Kościół nie zaangażuje się w dzieło odnowy kultury, wówczas jak najbardziej realna pozostaje wizja nowej apokalipsy, kolejnego aktu ludobójstwa na naszej planecie. Zdaniem wielu myślicieli współczesna cywilizacja zgromadziła już dostateczny arsenał duchowy zła, aby nastąpiła kolejna katastrofa11. Należy przywrócić Boga człowiekowi, przypomnieć o jego duchowej tożsamości i o świecie sacrum, który jest jego naturalnym środowiskiem12. Człowiek zanika, „kiedy następuje rozbrat między kulturą a sacrum, kiedy pierwiastek duchowy w kulturze zostaje osłabiony lub wręcz zanika, kiedy następuje uśpienie etyczne w społeczeństwie, w którym wrażliwość na pustkę i zło została osłabiona, stłumiona, uśpiona”13.

Również do ateistów i agnostyków ma zastosowanie fundamentalna zasada: dla każdego człowieka „być człowiekiem – to jego pierwszy obowiązek”14. Nie ma wolności od człowieczeństwa! Warto w tym miejscu przywołać refleksję kard. Paula Pouparda, który podczas Kongresu Kultury Chrześcijańskiej w Lublinie (w roku 2000), kreśli wizję antyhumanistycznego sekularyzmu, wolności od Boga i upadku kultury duchowej, jednak podaje również wzory wierności chrześcijańskiej kulturze: „religijna wizja świata całego pokolenia poetów i pisarzy, dramaturgów i myślicieli, filozofów i teologów przynosi nam prawdziwe szczęście bycia, po prostu szczęście istnienia i dumę z bycia chrześcijaninem: Péguy, Claudel, Bernanos, Mauriac, Maritain, Marcel, Daniélou, Congar i de Lubac, Guardini i Urs von Balthasar, by tylko kilku przytoczyć”15. Zamiast krytykować i tropić bluźnierców, stańmy się autentycznymi świadkami Ewangelii. Katecheta powinien być znakiem sprzeciwu wobec świata. Współcześnie „walka o dusze” – autor Dramatu humanizmu ateistycznego nazywa ją „grą, która aktualnie rozgrywa się w głębi dusz”16 – rozgrywa się w przestrzeni mediów, Internetu, kina. Warto reklamować wartościowe i głębokie duchowo dzieła, chociażby poprzez sprawdzoną formę dyskusyjnych klubów filmowych17. Warto słuchać, bowiem wiele przejawów zła nie jest manifestacją przynależności do świata profanum, ale wołaniem o pomoc. Wołającemu o ratunek, współczesnemu „wychowankowi” postmodernizmu, należy wyjść na spotkanie, pochylając się nad całą jego duchową nędzą, rozpaczą i lękiem, i pamiętając – jak uczył ks. prof. Józef Kudasiewicz – że „miłość chrześcijańska albo obejmuje wszystkich bez wyjątku ludzi, nawet wrogów i nieprzyjaciół Mt (5, 43-48), albo jej w ogóle nie ma”18. Katecheza jest najlepszym miejscem, aby podjąć trud odnowy wiary w sercu współczesnego człowieka.

CÓŻ TO JEST PRAWDA?

Szczególnym znakiem rozpoznawczym epoki postmodernistycznej jest relatywizm. Odrzucenie obiektywnej prawdy i samego sensu jej poszukiwania, pozwala na reprodukowanie kolejnych dowolnych wersji i interpretacji. Zabrania się zabraniać – jak głosi hasło rewolucji seksualnej 1968 roku. Skoro prawda nie istnieje – wszystko jest dopuszczalne. Nie ma dobra i nie ma zła, nie istnieje prawda i nie istnieje fałsz (fikcja). Pytanie o prawdę, spór o istnienie prawdy, należy do fundamentalnych zagadnień współczesności. „Cóż jest prawda – pytał Piłat, a wraz z nim pytanie to stawiały i stawiają całe rzesze intelektualistów i zwykłych, zastanawiających się nad światem ludzi”19. Postmodernistyczny lęk przed prawdą jest lękiem przed odpowiedzialnością, przed przyjęciem kategorii sumienia i szukaniem sensu. Warto żywić nadzieję, że „człowiek nie może długo zadowalać się egzystencją byle jaką, gdzie zanikają punkty orientacyjne, gdzie człowiek posuwa się po omacku, we mgle, która zakrywa metafizyczne pewniki, gdzie gubi się znaczenie życia i miłości, pracy i rozrywki, ekonomii i polityki, cierpienia i śmierci. Śmierć Boga rodzi śmierć człowieka jako osoby i wartości transcendentnej, a także przerażającą zatratę nadziei”20. A zatem zmartwychwstanie klasycznej, humanistycznej kultury, z mocno postawioną kategorią prawdy, przywraca człowieka człowiekowi.

Skoro – jak nauczał Jan Paweł II – nie ma powodu unikać prawdy, nie ma powodu bać się prawdy. Prawda i wszystko, co jest prawdziwe, jest wielkim dobrem, ku któremu powinniśmy zwrócić się z miłością i radością21. W świecie fikcji, oszustwa i kłamstwa, wartość prawdy tym bardziej rośnie. Jak światło w ciemności wskazuje drogę zagubionym wygnańcom w drodze do Tego, który jest Prawdą (por. J, 14, 6). Należy jednak pamiętać, iż prawda powinna być nie tylko słowem głoszona, ale całym życiem świadczona22. Zdaniem współczesnego etyka, Alisadira MacIntyre`a, w dzisiejszym świecie obserwujemy filozoficzną katastrofę, której skutkiem jest moralny chaos. Wielości wypowiadanych opinii i słów towarzyszy zanik działania na rzecz obiektywnie definiowanego dobra. Zachodnia kultura pogrążyła się w niekończących się debatach i zaciekłych sporach, które stanowią dla niej cel i wartość samą w sobie – nie prowadząc do żadnych trwałych i etycznych ustaleń. Zamiast poważnego, racjonalnego poszukiwania odpowiedzi na istotne zagadnienia, jesteśmy świadkami histerycznego i demagogicznego forsowania własnych – często dziwacznych, wyzutych z jakiejkolwiek racjonalności – ideologii i pozbawionych wszelkiej moralności tez23. W takim świecie większość społeczności ludzkiej występuje w roli biernych obserwatorów, natomiast na scenie współczesnej kultury dominują (głównie za sprawą wszechobecnej telewizji) trzy typy postaci:

bogaty esteta (jego podstawowy cel to „walka z nudą” ; zaspokojenie własnych pragnień, w których nie zastanawia się dobrem innych),

biurokratyczny menadżer (najważniejsza dla niego jest ekonomiczna skuteczność, postępuje według zasady „cel uświęca środki”),

terapeuta (spełnia funkcję „kojącą” wobec dwóch poprzednich: neutralizuje problemy związane z wątpliwościami, wyrzutami sumienia, depresją; pomaga osiągnąć doskonały stan przystosowania do społeczeństwa)24.

W takim modelu człowiek przestaje szukać prawdy i służyć prawdzie, ale zamienia się hedonistyczno-oportunistycznego turystę, który przemierza świat (wkrótce może i kosmos) w poszukiwaniu kolejnej zabawki, którą zajmie się przez chwilę.

Katecheza postrzega człowieka jako pielgrzyma, który idzie w stronę królestwa Bożego, a nie jako turystę zmierzającego w kierunku nicości. Katecheta zatem powinien kształtować osobowość katechizowanego. Nie tylko przekazywać doktrynę chrześcijańską, ale uczyć praktyki modlitwy i miłości do bliźnich. Aby te postawy były prawdziwe, katecheta powinien nie tylko nauczać innych, ale sam prowadzić życie głęboko chrześcijańskie. Nie uczy tylko słowami, ale całym sobą, własną osobą, a jeśli jest dla swoich wychowanków osobowością – to również poprzez autorytet, który otrzymał od Tego, który powierzył mu misję głoszenia Dobrej Nowiny.

* * *

Jakie wnioski można wyprowadzić z powyższego opisu sytuacji katechezy we współczesnej postmodernistycznej kulturze? Jaki powinien być status katechezy w dzisiejszej cywilizacji? Wydaje się, iż zamiast wielostronicowych elaboratów na temat związku wiary z kulturą, zamiast konferencji naukowych i wielogodzinnych polemik, w kwestii kultury w katechezie należy podjąć konkretne działania, których istotę stanowią trzy istotne aspekty: 1) podmiotowość, 2) otwartość, 3) kreatywność (twórczość).

1. Nade wszystko nie wolno zapominać o katechizowanych – to oni w przyszłości będą tworzyć kulturę. Spośród nich będą pochodzić artyści, pisarze, malarze, architekci, filmowcy, piosenkarze. Jeśli podczas katechezy doświadczą piękna orędzia chrześcijańskiego, jeśli dotknie ich moc Ewangelii, jeśli zetkną się z autentycznym duchem kultury chrześcijańskiej – to spotkanie wyda owoce. Nawet na manowcach życia fundament chrześcijańskiej kultury będzie dla nich nadzieją na rekonstrukcję zapomnianych wartości. Nade wszystko jednak wiara, którą otrzymali podczas katechezy (w rodzinie, w parafii, w szkole, w małych grupach) stanie się w nich oparciem wobec pustki, bezsensu i frustracji współczesnego świata. Wyniesiona z katechezy duchowość chrześcijańska okaże się wielkim motorem twórczości i wiary w sens życia ludzkiego, w sens świata i wszelkiej ludzkiej twórczości.

2. Nie wolno podchodzić do współczesnej kultury z lękiem. Rzeczywiście, zawiera ona w sobie wiele ciemności, jednak katechecie nie wolno w żaden sposób zamienić się w cenzora, który opiniuje, ile „jest diabła” w konkretnych tekstach kultury. Potrzebna jest otwartość, aby nie doprowadzać do rozdziału świata kultury na dwie części – popkulturę masową, którą żyje świat, oraz kulturę kościelną, zastrzeżoną dla wierzących. Ten dialog z kulturą, prowadzony podczas katechezy i poprzez katechezę, powinna cechować roztropność – jeśli katecheta potrafi spokojnie omówić dzieło filmowe (wyzute z wszelkiej duchowości), którym zachwyca się „pół świata”, jeśli potrafi rzeczowo nazwać jego „plusy” i „minusy”, wówczas może zaproponować katechizowanym dzieło, które – w mniemaniu katechety – ma większą wartość, wprowadza w świat sacrum albo niesie w sobie światło Ewangelii.

3. Podążajmy drogą, którą Kościół wyznaczył przed wiekami: warto odnowić instytucję mecenatu artystycznego. Nie wolno żałować środków materialnych na kulturę. W polskiej rzeczywistości spotykamy wiele takich inicjatyw: popularność serialowego Ojca Mateusza wiąże się z muzyką genialnego kompozytora Michała Lorenca, który nie wstydzi się wiary; podobnie wotum Jerzego Dudy Gracza (Golgota Jasnogórska) doczekało się komentarza poetyckiego Ernesta Brylla i oprawy muzycznej Wojciecha Kilara. Nie wolno szczędzić środków, aby wybitni artyści tworzyli dzieła sztuki, których inspirację i cel stanowi sacrum.

Kościół nie powinien biernie czekać, aż jakiś nowy Mel Gibson zekranizuje kolejny raz Pasję! Ewangelizacja powinna korzystać z najwybitniejszych artystów – także poprzez ewangelizację środowisk artystycznych – aby piękno (wedle nauki Jana Pawła II, którą powtarza za Cyprianem Norwidem) zaowocowało zmartwychwstaniem do życia w Bogu. Bruno Forte, podczas VII Kongresu Teologów Polskich w Lublinie, powiedział do zgromadzonych:

Chrześcijaństwo trzeciego tysiąclecia (w tym teologia) albo będzie gorliwym i wiarygodnym świadkiem nadziei, która nie zawodzi (…) albo nim nie będzie, bo nie będzie mieć nic do powiedzenia o miłości rozbitkom krótkiego wieku, którzy – mimo wszystko – wciąż poszukują tego sensu i historii, jaki został nam w pełni ofiarowany jedynie w Chrystusie25.

Prawdziwym zagrożeniem dla współczesnego świata jest zanik podmiotowości, utrata tożsamości i poczucia wartości własnego życia, oderwanie człowieka od Boga i Kościoła, które skutkuje wielkim niebezpieczeństwem „katastrofy antropologicznej, to znaczy przekształcenia wszystkich nas w istoty niepełne, pozbawione nienaruszonego sumienia i zdolności słuchania Bożego wołania”26. Zdaniem Leo Scheffczyka „we współczesnym społeczeństwie można zauważyć po raz pierwszy utratę nadziei zbawienia i oczekiwania na łaskę jako fenomen ogólny”27. Tym bardziej Jezus jako jedyny Zbawiciel i Odkupiciel człowieka powinien być w centrum katechizacji: głosimy Osobę – osobom, Jezusa – ludziom. Tym bardziej należy przypominać, iż Bóg pragnie, „żebyśmy stali się ludźmi, którzy miłują”28. Ponownie odkrycie swojego chrześcijańskiego powołania pozwoli współczesnym ludziom nie tylko na autentyczne, głębokie i wartościowe życie, ale zaowocuje życiem, które można odczytać jako dzieło sztuki.

Katecheza powinna również z wielką otwartością wsłuchiwać się w bóle i lęki współczesnych ludzi – nie jest bowiem doktryną, która rywalizuje z innymi konkurencyjnymi ideologiami, ale stanowi receptę na życie wieczne, antidotum na śmierć i zaspokaja najgłębsze ludzkie głody29. Głoszenie wiary powinno być pełne radości, bowiem oznacza żywą i prawdziwą obecność Boga, który pragnie ocalić każdego człowieka. Kościół „w opozycji do banalnych, a często groźnych ideologii, które znajdują się na ustach wszystkich i nagłaśniane są w mediach, a które ostatecznie usiłują totalitarnie zawładnąć człowiekiem (…), głosi prawdziwą wielkość i godność człowieka, ukazując jego odwieczne powołanie i przeznaczenie do życia wiecznego. Świadomość tego powołania często chroni człowieka przed utratą sensu życia i rozpaczą”30. Współczesny kryzys wiary nie zapowiada bynajmniej „agonii chrystianizmu”, ale stanowi szansę do sformułowania na nowo orędzia chrześcijańskiego dla współczesnego świata. Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebuje on Chrystusa. Wreszcie należy przypomnieć, iż odpowiedzialność za przyszłość Kościoła i świata spoczywa na wszystkich wierzących. To oni powinni być prawdziwymi katechetami, dobrymi nauczycielami, przewodnikami w drodze do królestwa Bożego, powinni skupić „całe swoje życie duchowe wokół słuchania i głoszenia Słowa”31. Współczesnemu człowiekowi powinni w każdej sytuacji objawiać nadzieję, nie ulegać zwątpieniu i pamiętać „jak wielki jest w ludziach głód żywego słowa. Jakże ważne jest, żeby ten głód był zaspokojony!”32

(fragment książki ks. Stefana Radziszewskiego „Siedem kamyków wiary”, Wydawnictwo Petrus, Kraków 2015)

1 J. A. Ihnatowicz, „Kształtem miłości piękno jest…”. Jana Pawła II propozycja dla artystów. Poezja jako wartość dla człowieka i kultury, [w:] Kultura – młodzież – edukacja, red. A. Popławska, L. M. Jakoniuk, Białystok 2008, s. 82.

2 Warto sięgnąć do literatury, która przybliża zagadnienie kultury i filozofii postmodernistycznej: J. Sochoń, Religia w projekcie postmodernistycznym, Lublin 2012; B. Baran, Postmodernizm i końce wieku, Kraków 2003; S. Nagy, Problem Boga problemem człowieka, Lublin 2006; M. Dziewiecki, Wychowanie w dobie ponowoczesności, Kielce 2002; J. Mariański, Religia i Kościół między tradycją i ponowoczesnością, Kraków 1997; E. Gellner, Postmodernizm, rozum i religia, Warszawa 1997; poświęcony zagadnieniom teologii w epoce postmodernizmu pierwszy numer kwartalnika Wydziału Teologicznego UKSW „Kultura – Media – Teologia” 2010, nr 1 (Progi (po)nowoczesności), w nim m.in. teksty H. Seweryniaka, W. Kaweckiego, A. Kwaśniaka, M. Dziewieckiego.

3 H. de Lubac, Najnowsze paradoksy, tł. K. Dybeł, A. Ziernicki, Kraków 2012, s. 59.

4 Tamże, s. 62.

5 Podczas procesji Bożego Ciała człowiek-motyl, łódzki performer, zakłóca przebieg uroczystości religijnej. „Radosnym krokiem pląsał wśród uczestników procesji, póki nie zatrzymali go policjanci”, jak napisał autor, rozbawiony całą sytuacją, internetowego komentarza (http://expressilustrowany.pl/motyl-na- procesji-zdjecia-wideo,artykul.
material_id=4e030b9e16f1da9e40000000; dostęp: 23.01.2013). Trudno spodziewać się, aby „artysta” za chwilę klęknął obok ks. Ireneusza Kuleszy, proboszcza łódzkiej archikatedry, i z pokorą skłonił głowę… przed tak wielkim Sakramentem. Jego happening to prywatna manifestacja niewiary oraz szydercze pytanie skierowane do wierzących: Kto mi zabroni …?

6 „Współczesny człowiek jest „chory” na wolność, którą pojmuje jako niczym nie skrępowaną autonomię, jako prawo dyspensowania się od przedkładanych mu moralnych zakazów czy nakazów. Rodowód takiej postawy jest zróżnicowany. Składają się na nią wpływy nihilistycznej filozofii egzystencjalnej (J. P. Sartre), skrajnego sytuacjonizmu moralnego, idei „nadczłowieka” F. Nietzschego, wzgardy dla wszelkiego autorytetu, od rodzicielskiego począwszy, a na wychowawczym, państwowym i religijnym skończywszy” (S. Rosik, Czy Kościół lęka się wolności?, [w:] Problemy współczesnego Kościoła, red. M. Rusecki, Lublin, 1997, s. 423).

7 J. A. Ihnatowicz, dz. cyt., s. 80.

8 Tamże, s. 82.

9 H. de Lubac, Dramat humanizmu ateistycznego, tł. A. Ziernicki, Kraków 2004, s. 366-367.

10 F. Adamski, Integralna wizja kultury u podstaw chrześcijańskiego wychowania, [w:] Wychowanie chrześcijańskie a kultura, red. M. Nowak, T. Ożóg, Lublin 2000, s. 20.

11 Dzieje współczesnej cywilizacji to „dramatyczna historia. To jest, w punkcie swego najwyższego skupienia, wielki kryzys czasów nowożytnych, kryzys, w którym my dziś uczestniczymy i który na zewnątrz przybiera postać nieporządku, który rodzi tyranie i zbiorowe zbrodnie, który przekłada się na ogień, ruiny i krew” (H. de Lubac, Dramat humanizmu ateistycznego, s. 40).

12 „Chrześcijanin stoi wobec alternatywy: albo ulec syreniemu głosowi kuszącej go samowoli, albo podjąć odpowiedzialne dobro w sobie i braciach budowania w wolności „obrazu i podobieństwa Bożego”. Za pierwszym wyborem czai się destrukcja, duchowa śmierć i nicość, za drugim – największa promocja człowieczeństwa, bo autentyczne przebóstwienie ludzkiej osoby. Aby jednak w człowieku zwyciężyło dobro, trzeba koniecznie podjąć trud wychowania do wolności” (S. Rosik, dz. cyt., s. 431).

13 R. Kapuściński, Współczesne patologie władzy a banalność zła, [w:] Sacrum i kultura. Chrześcijańskie korzenie przyszłości; Lublin, 15-17 września 2000 r. (Materiały Kongresu Kultury Chrześcijańskiej), red. R. Rubinkiewicz, S. Zięba, Lublin 2000, s. 97.

14 F. Adamski, dz. cyt., s. 18.

15 P. Poupard, Pomiędzy barbarzyństwem i nadzieją. Kryzys współczesnej kultury i chrześcijańska odpowiedź, tł. A. Pilorz, [w:] Sacrum i kultura, s. 29.

16 H. de Lubac, Dramat humanizmu ateistycznego, s. 85.

17 Kielecki przykład żywej działalności duszpasterskiej poprzez DKF stanowi parafia pw. Św. Antoniego Padewskiego i grupa pod kierunkiem ks. dra Pawła Tambora, wykładowcy filozofii w kieleckim seminarium duchownym.

18 J. Kudasiewicz, Powołanie do służby. Szkice z teologii i duchowości biblijnej, Lublin 2011, s. 455.

19 J. Puzynina, Słowo – wartość – kultura, Lublin 1997, s. 301.

20 P. Poupard, dz. cyt., s. 21.

21 Zob. Jan Paweł II, Więź myślenia naukowego z wiarą warunkiem poszukiwania prawdy (Przemówienie do naukowców i studentów, Kolonia, 15 listopada 1985), [w:] tegoż, Wiara i kultura. Dokumenty, przemówienia, homilie, Rzym 1986, s. 93.

22 Zob. J. Puzynina, dz. cyt., s. 459. O. Raniero Cantalamessa wyjaśnia to przywołując nauczanie świętych: „Łatwo jest głosić, trudniej praktykować. Serafin z Sarowa, święty bardzo ceniony przez Rosjan, mawiał, że głoszenie kazań jest tak łatwe, jak rzucanie kamieni z dzwonnicy, ale wprowadzanie w czyn jest tak trudne, jak wnoszenie na plecach kamieni na jej szczyt. Ideałem byłoby rzucanie tylko tych kamieni, które najpierw samemu się wniosło, to znaczy głoszenie tylko tego, co samemu się praktykuje” (R. Cantalamessa, Tajemnica głoszenia Słowa Bożego, tł. G. Niedźwiedź, Wrocław 2007, s. 27).

23 A. MacIntyre, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, Warszawa 1996, s. 33. 24 Zob. tamże, s. 63-73.

25 B. Forte, Chrześcijaństwo europejskie wobec współczesnych wyzwań, tł. M. Gawlik, [w:] Kościół w życiu publicznym. Teologia polska i europejska wobec nowych wyzwań (materiały VII Kongresu Teologów Polskich – Katolicki Uniwersytet Lubelski, 12–15 września 2004 r.), t. I, Lublin 2004, s. 30 (podkr. – SR).

26 J. Schreider, Ryzyko katastrofy antropologicznej, [w:] Chrześcijaństwo i kultura w Europie. Pamięć, Świadomość, Program. Teksty sympozjum presynodalnego (Watykan, 28–31 października 1991), Kielce 1992, s. 272.

27 L. Scheffczyk, Obietnica pokoju, tł. L. Biczyk, Poznań 1995, s. 63.

28 J. Ratzinger, Sól ziemi. Chrześcijaństwo i Kościół katolicki na przełomie tysiącleci (z kardynałem rozmawia Peter Seewald), tł. G. Sowiński, Kraków 1997, s. 243.

29 Zdaniem H. de Lubaca pewne jest, że „religia powinna wszystko kształtować, wszystko przenikać, że wszystkie czynności człowieka powinny być schrystianizowane, że zatem musimy w naszym nauczaniu i apostolacie na bieżąco poruszać wszelkiego rodzaju tematy, które nie były uważane za czysto religijne” (H. de Lubac, Najnowsze paradoksy, s. 134).

30 J. Kołodziejczyk, Religijność słuchaczy a ich oczekiwania wobec kazań, [w:] Słuchacz słowa, red. W. Przyczyna, Kraków 1998, s. 237.

31 Jan Paweł II, Wstańcie, chodźmy!, Kraków 2004, s. 39.

32 Tamże, s. 40.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *