Dawid Kaczmarek: Europa między Wschodem i Zachodem

Oswald Spengler (1880-1936) – niemiecki historiozof, publicysta i filozof kultury. Urodził się w rodzinie drobnomieszczańskiej. Już w liceum aktywnie rozwijał swoje zainteresowania naukowe. Studiował jako wolny słuchacz, wybierając wykłady z różnych dziedzin w Monachium, Berlinie i Halle. We wrześniu 1913 roku opublikował pierwszy tom swojego sztandarowego dzieła pt. „Zmierzch Zachodu”. Książka ta jako swoisty manifest programowy szeroko w tamtym czasie rozpowszechnionego katastrofizmu przyniosła mu na świecie sporą popularność. Swoich czytelników znalazł jednak w większej mierze wśród artystów i filozofujących pisarzy niż wśród przedstawicieli świata akademickiego, którzy od samego początku zgłaszali sporo zastrzeżeń co do przyjętych przez niego metod badawczych. W każdym razie: Spengler na jej kartach zawarł własną koncepcję cyklicznej zmiany społecznej. Uznał cywilizację za taki sam żywy organizm jak wszystkie inne, przez co tak samo definiował ich rozwój, w ramach którego wyróżnił trzy główne etapy: wzrost, zanik i upadek. Takie spojrzenie na to pojęcie odpowiednio wpływało także na jego rozumienie historii. Spengler odrzucał jej linearny kształt (czyli taki, który zakłada obraz dziejów jako linii biegnącej od prehistorycznego początku do jakiegoś niezdefiniowanego punktu w przyszłości, który stanowi jednocześnie najwyższe stadium postępu człowieka), opowiadał się raczej za jej cyklicznym ujęciem, które opisywało historię jako zamknięte koło konkretnych wydarzeń, których ścieżkę za każdym razem wyznacza niepodważalne i niezmienialne przeznaczenie.
Życiorys Oswalda Spenglera, czy może przede wszystkim jego teoria, świetnie nadaje się na kontekst do moich dalszych rozważań. Pojęcie zmiany, niezależnie od tego, czy odniesiemy ją w tym miejscu do cywilizacji, kultury, czy układu sił w stosunkach międzynarodowych, bez wątpienia stanowi motyw przewodni czasów, w jakich obecnie żyjemy. Czuje się ją dzisiaj niejako w powietrzu i widzi niemalże w każdej dziedzinie życia człowieka. Można by na jej temat w tym miejscu jeszcze wiele napisać, podpierając się przy tym pracami pewnie niejednego znakomitego filozofa, kluczowe jednak dla nas w tym miejscu będzie przede wszystkim zrozumienie i zaakceptowanie nieuchronnego charakteru zachodzącej zmiany. Już tylko tyle powinno wystarczyć nam do zrozumienia, że nie ominie ona także Polski i nawet jeśli nasz kraj nie stanie w jej awangardzie, to nie zwalnia to rządzących nim elit z wzięcia odpowiedzialności za związane z nią konsekwencje.
Analizując temat z najwyższego stopnia ogólności – obecnie istniejący układ stosunków międzynarodowych można zdefiniować poprzez uznanie go za pewnego rodzaju wypadkową globalnej rywalizacji Stanów Zjednoczonych i Chińskiej Republiki Ludowej oraz (jak twierdzą niektórzy eksperci) Federacji Rosyjskiej. W takim ujęciu Stany Zjednoczone występują na pozycji mocarstwa dominującego, broniącego obecnego stanu rzeczy, którego – w zasadzie od końca Zimnej Wojny – jest jedynym architektem i głównym beneficjentem. Chiny są mocarstwem rewizjonistycznym, które z uwagi na szereg różnorakich uwarunkowań politycznych, gospodarczych i ideowych mają głębokie (i narastające przez lata) poczucie krzywdy i przekonanie, że obecny system nie tylko nie docenia ich potęgi odpowiednim miejscem w światowej hierarchii, ale też nie zapewnia sprawiedliwych warunków do dalszego rozwoju. Takie postawienie sprawy brzmi kusząco także dla Rosji, która po rozwiązaniu problemów wewnętrznych z czasów transformacji ustrojowej na przełomie wieków, niezmiennie od prawie 20 lat, mniej lub bardziej aktywnie dąży do odzyskania swojej mocarstwowej pozycji z czasów Związku Radzieckiego. Stosunki tych dwóch państw istotnie determinuje pewnego rodzaju zbieżność interesów na świecie (zwłaszcza w przypadku kontry do Stanów Zjednoczonych), jednak nie należy z góry zakładać ich jednomyślności i zgody. Trzeba pamiętać, że to mimo wszystko dwaj różni aktorzy; posiadający inną agendę i kulturę strategiczną. Łącząca ich relacja jest w dużej mierze asymetryczna, to tak naprawdę „małżeństwo z rozsądku” (a takie zawiera się w określonym celu, rzadko kiedy bywa trwałe i rozpada się po jego osiągnięciu), z którego obecnie więcej korzyści wyciągają Chińczycy, dla których Rosja prócz bycia partnerem gospodarczym i politycznym jest także zasłoną skutecznie odwracającą uwagę światowej opinii publicznej od ich własnych działań na arenie międzynarodowej.
Tak więc można wysnuć wniosek, że obecnie dokonująca się zmiana układu stosunków międzynarodowych rozgrywa się w warunkach „starcia imperiów”. Oczywiście jest to termin bardziej publicystyczny niż naukowy. Nie należy rozumieć go w kategoriach militarnych (choć rywalizacja ta czasem przeradza się w wojny zastępcze, o których będzie później mowa), lecz raczej jako obiektywnie istniejący stan dynamicznego zderzenia sprzecznych ze sobą interesów poszczególnych aktorów. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jakiekolwiek wyczerpujące przedstawienie jego charakteru przekracza ramy poniższego artykułu, a każda próba dokładniejszej analizy i tak będzie przedstawiać niepełny wycinek rzeczywistości, dlatego też, by przejść dalej, warto dokonać choćby podstawowej klasyfikacji płaszczyzn, na jakich się ona obecnie odbywa.
Pierwszą z nich będzie zatem płaszczyzna finansowa. Choć leży ona niejako w cieniu (poza zasięgiem wzroku szarego człowieka, bez efektów widocznych w codziennym życiu), to jest ona równie istotna co inne. Na starcie imperiów w tym zakresie składa się przede wszystkim zjawisko dedolaryzacji. Mam na myśli tu wszystkie działania, które podejmują państwa celem zminimalizowania znaczenia dolara amerykańskiego w transakcjach międzynarodowych. Aktywne działania w tym zakresie prowadzą zarówno Chiny, jak i Rosja, które promują wykorzystywanie chińskiego juana w rozliczeniach międzynarodowych. Obecnie tę walutę wykorzystuje się np. w handlu pomiędzy Chinami a rozwijającymi się państwami Afryki, czy też przy zapłacie za ropę pochodzącą z Rosji, a ostatnio także z Iranu (ze względu na amerykańskie sankcje wznowione w związku z wycofaniem się z umowy JCPOA). Ma to na celu podkopanie pozycji Stanów Zjednoczonych w międzynarodowym systemie monetarnym, co bezpośrednio przekłada się np. na stan krajowej gospodarki czy konkurencyjność ich towarów na rynku zagranicznym. Drugą z nich będzie płaszczyzna technologiczna. Tu na szczególne wyróżnienie zasługują dwie sprawy: kontrowersje wokół działalności firmy Huawei (z uwagi na ciekawe wątki polskie) oraz program rozwoju broni hipersonicznej (takiej, która będzie niewykrywalna dla obecnych systemów radarowych). W pierwszej kwestii Amerykanie podnoszą zastrzeżenia wobec standardów wewnętrznych firmy (w Chinach nie istnieją regulacje prawne chroniące prywatność pozyskiwanych danych, które w przypadku sieci 5G mogą mieć charakter strategiczny) i z sukcesami doprowadzają do wyrzucenia jej z lokalnych rynków (np. w przypadku Kanady, Japonii czy Australii). W Polsce doszło nawet do aresztowania chińskiego pracownika tej firmy pod zarzutem szpiegostwa. Broń hipersoniczna (w pracach nad którą Rosja, a już na pewno Chiny są bardziej zaawansowane od Stanów) umożliwi danemu państwu uzyskanie przewagi strategicznej na polu bitwy w przyszłości, gdzie kluczową determinantą sukcesu będzie możliwość szybkiego rażenia wskazanego celu. Starcie na płaszczyźnie politycznej (w szerokim tego słowa znaczeniu) w najbardziej widoczny sposób ogniskuje się wokół projektu Nowego Jedwabnego Szlaku. Ten ogromny projekt infrastrukturalny jest obliczony nie tylko na uzyskanie konkretnych korzyści gospodarczych, lecz ma za zadanie także wzmocnić wpływy Państwa Środka na świecie i rzucić wyzwanie amerykańskiemu modelowi społeczności międzynarodowej (na różnych poziomach). Przy tak sformułowanej analizie należy wspomnieć jeszcze o wojnach zastępczych (które przeważnie stanowią kolejne stadium wojen domowych, trwających w miejscach nawarstwiających się interesów mocarstw w warunkach ogólnej destabilizacji). Koronnym przykładem takiej wojny będzie Syria, gdzie konflikt domowy rozgrywający się pomiędzy prezydentem Basharem Al-Assadem a „opozycją” przemienił się w pełnowymiarową wojnę zastępczą o globalnych konsekwencjach, która de facto rozgrywa się pomiędzy Rosją (wspieraną między innymi przez Iran i Hezbollah) a Stanami Zjednoczonymi (wspieranymi przez Francję i szeroko rozumiany Zachód).
Tak dokonana klasyfikacja pozwala na wyznaczenie paru interesujących prawidłowości. Po pierwsze, do niedawna Stany Zjednoczone kierując się doktryną praktycznie jeszcze zimnowojenną, prowadziły działania obliczone na powstrzymywanie wpływów Rosji (zwłaszcza na terenie Europy Wschodniej czy Bliskiego Wschodu). Obecnie (pomimo formalnego zaostrzenia retoryki ogólnej) widocznie przekierowują swoje zainteresowanie w kierunku Azji Wschodniej. Dzieje się tak nie tylko ze względu na wzrastające znaczenie tej części świata, lecz także z uwagi na coraz to bardziej śmiałe ruchy Chin w tym regionie (np. w przypadku sporu o Morze Południowo-Chińskie). Administracja Donalda Trumpa zwrot w stronę Azji realizuje wyjątkowo nieudolnie, potykając się co krok o swoje własne nogi. Na Bliskim Wschodzie wykorzystała to Rosja (Putin użył Syrii do wyrwania się z międzynarodowej izolacji po dokonaniu nielegalnej aneksji Krymu). Widać też znaczącą różnicę w modelu działań Rosji i Chin. Oba państwa starają się kontestować wpływy Ameryki na różnych płaszczyznach i robią to w inny sposób. Chiny preferują działania miękkie, polityczne i zakulisowe. Rosja za to nie cofa się przed zaangażowaniem w działania militarne i hybrydowe. Odkrywa to przed nami istotę relacji łączącej oba te państwa. Działania Rosji i Chin (przynajmniej jeśli mówimy o tych w kontrze do USA) rzeczywiście wydają się uzupełniać, lecz to Chiny czerpią więcej faktycznych korzyści z działań Rosji, które zdają się „kupować” jej dodatkowy czas do nadejścia momentu, w którym to będą zmuszone zaangażować się w problemy międzynarodowe bardziej bezpośrednio. Rosja z całą pewnością jest świadoma tej dysproporcji, która istnieje w relacjach z Chinami, to też nie należy w ciemno zakładać stałej zgodności tych aktorów. Istnieje w tym miejscu zatem pewnego rodzaju przestrzeń negocjacyjna, którą Stany Zjednoczone mogłyby w sprzyjających warunkach wykorzystać do przeciągnięcia Rosji na swoją stronę. Nawet jeśli taki ruch miałby pozostać tylko w sferze możliwości, to i tak posiada on poważne implikacje natury strategicznej. Imperia oczywiście mają swoich sojuszników (potęgi regionalne, pomniejsze państwa), korzystają z ich pomocy w realizowaniu własnych celów, lecz nie przekładają związków z nimi ponad uprzednio obraną przez siebie strategię czy równowagę sił pomiędzy sobą a swoimi bezpośrednimi rywalami. Prowadzi to do wniosku, że imperia mają dwa główne cele na arenie międzynarodowej: zyskać przewagę nad swoim bezpośrednim rywalem i nie dopuścić do zbytniego wzmocnienia się potęg o zasięgu regionalnym. Dobrze to zagadnienie ilustruje kwestia wzrastających wpływów Iranu w Syrii. Gdy wskutek postępów wojsk Assada i sprzymierzonych z nim irańskich milicji pojawiła się możliwość utworzenia mostu lądowego łączącego Iran (poprzez Irak, Syrię i Liban) z Morzem Śródziemnym, który wzmocniłby gospodarczo i politycznie Teheran – do kontrakcji od razu przystąpiły Stany Zjednoczone, które stworzyły bazę wojskową w miejscowości Al-Tanf (strategiczne miejsce na pograniczu iracko-syryjskim), lecz także Rosja, która niemalże od razu przekierowała swoje zaangażowanie w inne rejony kraju, pozbawiając irańskich sił wsparcia powietrznego i politycznego parasola ochronnego.
W żadnym z podanych przeze mnie starć kluczowych dla nowego obrazu świata Europa (nie licząc sporu o działalność Huawei, gdzie pojawiają się niezdarne próby wypracowania własnego stanowiska) nie bierze udziału. We wszystkich tych kwestiach, które w ogromnej większości są niezwykle istotne dla dzisiejszych stosunków międzynarodowych, Unia Europejska jest przedmiotem, a nie podmiotem polityki mocarstw. Jej państwa są rozgrywane przez wzajemnie zwalczające się imperia, co tylko pogłębia jej instytucjonalny chaos i wzmacnia postępującą stagnację. Elementem takiej rozgrywki jest animowany przez Polskę projekt Trójmorza, który szans na realizację nie ma żadnych, a jest wspierany przez Trumpa jedynie celem stworzenia rynku zbytu dla swojego gazu LNG i zdobycia w ten sposób środka nacisku na Rosję (który Amerykanie bez wahania porzucą; czy to w imię dyplomatycznego resetu po zmianie administracji na Kapitolu, czy w sytuacji radykalnego wzmocnienia się Chin), czy też polityka energetyczna Federacji Rosyjskiej, która manipulując cenami gazu lub za pośrednictwem takich projektów jak Nord Stream 2, rozbija Europę na kraje Zachodu i Wschodu, co znacznie ułatwia jej prowadzenie polityki mocarstwowej na tym terenie.
W czasie Zimnej Wojny istniał Ruch Państw Niezaangażowanych, który balansował działania wrogich sobie bloków politycznych, będąc jednym z czynników, jakie zapobiegły wtedy wybuchowi konfliktu zbrojnego na pełną skalę. Choć z całą pewnością nie można postawić znaku równości pomiędzy tym, co niesie za sobą dzisiaj „starcie imperiów” a realiami tamtych dni, to mimo wszystko przy okazji takiego zderzenia owych dwóch okresów ujawnia się naturalna potrzeba powstania trzeciego układu w stosunkach międzynarodowych, który nie tylko stałby w opozycji do wszystkich zwalczających się mocarstw, lecz także byłby w stanie aktywnie przeciwdziałać ich akcjom poprzez zabezpieczenie suwerenności swoich członków i walkę o ich interesy w skali globalnej. Należy porzucić w tym temacie paranaukowe mrzonki i jasno zaznaczyć, że żadne państwo w Europie nie jest dziś w stanie w pojedynkę obronić swojej niezależności. Nie da się zbudować programu polityki zagranicznej w oparciu o jakiekolwiek imperium, gdyż siłą rzeczy z uwagi na dysproporcje sił nigdy nie będzie ono traktować po partnersku żadnego innego państwa oprócz siebie. Wreszcie naszych losów nie zabezpieczy też Międzymorze, które nawet jeśli by powstało, w obecnej rzeczywistości mogłoby być jedynie projektem realizującym interesy USA, całkowicie niezdolnym do samodzielnego działania z uwagi na instytucjonalny rozpad Ukrainy i zbyt słabe państwa bałtyckie. Wobec widocznego bankructwa wszystkich innych orientacji politycznych, w erze „starcia imperiów” ujawnia się dziejowa konieczność powstania Europy na nowo jako zjednoczonego bloku aktywnego w polityce globalnej.
Oczywiście tej odpowiedzialności nie jest dziś w stanie wziąć na siebie Unia Europejska. Skompromitowana liberalną podbudową ideologiczną, wieloma poważnymi porażkami takimi jak Brexit, kryzys imigracyjny, niemożność zasypania podziału na kraje starej i nowej Unii czy przerośnięta biurokracja – musi w końcu odejść do historii, dając miejsce nowemu modelowi integracji europejskiej. Konieczne jest zatem stworzenie systemu, który uwzględni i należycie doceni tożsamość swoich członków oraz zapewni jej przetrwanie w warunkach globalizacji. Instytucja, która powstanie w wyniku wprowadzenia go w życie bez względu na to, czy nazwiemy ją Organizacją Narodów Europy, Sojuszem Europejskim czy zwyczajnie Imperium, stanie się w historii świata aktem na tyle doniosłym, że tak jak pisał Spengler, da ona początek nie tylko rzeczywistej zmianie w układzie międzynarodowym, lecz także doprowadzi do otwarcia zupełnie nowego etapu w historii naszej cywilizacji. Nie ma powrotu do starych rozwiązań. Nie ocalą nas idee sprzed wieku. Nie można pozwolić sobie na bujanie w obłokach. Gdy do Europy, która wciąż bez względu na wszystko stanowi centrum naszego świata, powróci twórcza wola, a wokół niej na nowo zgromadzi się siła – trzeci układ w stosunkach międzynarodowych, który wyrośnie pomiędzy Wschodem a Zachodem – przywróci światu potrzebną stabilizacje i zapewni nam w nim należyte miejsce.
Bibliografia:
G. Adinolfi, Podbić Brukselę!, EurHope,https://www.eurhopethinktank.eu/pl/articles/podbic-bruksele (26.03.2018).
G. Adinolfi, Imperium, EurHope,https://www.eurhopethinktank.eu/pl/articles/imperium(26.03.2018).
R. Oliver, Myśl Oswalda Spenglera; krytyka i hołd, Portal 3droga.pl,
Revilo Oliver: Myśl Oswalda Spenglera- krytyka i hołd(26.03.2018).
J. Bartyzel, Oswald Spengler, Myśl Konserwatywna, https://myslkonserwatywna.pl/oswald-spengler/ (26.03.2018).
W. Repetowicz, Al-Kaim; klucz do granicy z Syrią i szlaku z Iranu nad Morze Śródziemne, Defence24, https://www.defence24.pl/irackie-al-kaim-klucz-do-granicy-z-syria-i-szlaku-z-iranu-nad-morze-srodziemne (26.03.2018).
K. Dębiec, J. Groszkowski, M. Bogusz, J. Jakóbowski, Czesko-chiński spór o Huawei i ZTE,https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2019-01-17/czesko-chinski-spor-o-huawei-i-zte (26.03.2018).
F. Pieraccini, How Russia and China gained a strategic advantage in hypersonic technology, Strategic Culture Foundation, https://www.strategic-culture.org/news/2018/05/21/how-russia-china-gained-strategic-advantage-in-hypersonic-technology.html (26.03.2018).
Europę uratuje tylko Imperium – rozmowa z Tomaszem Gabisiem, Nowa Konfederacja, https://nowakonfederacja.pl/europe-uratuje-tylko-imperium/ (26.03.2018).
Oprawa graficzna: Resistance Arts