Enric Ravello: Unia Europejska, taryfy celne i handel międzynarodowy
Sygnatariusze traktatu rzymskiego z 1957 roku zamierzali podłożyć podwaliny pod zjednoczenie Europy – nie mając przed tym żadnych uprzednio zdefiniowanych realnych celów o naturze politycznej. Proces ten miał zostać przeprowadzony w kilku fazach, najprawdopodobniej zainspirowanych zakończonym sukcesem procesem ostatniego zjednoczenia Niemiec, który także został zapoczątkowany przez unię celną: Zollverein i skończył się trwałą unią polityczną.
Wspomniany już przeze mnie traktat rzymski wyróżniał następujące fazy procesu zjednoczenia Europy. Były to: unia celna, unia walutowa i unia polityczna. Sześćdziesiąt lat po jego wejściu w życie możemy z całą pewnością stwierdzić, że jak dotychczas udało się osiągnąć jedynie pierwszą z nich. Artykuł 9 traktatu mówi: Podstawą Wspólnoty jest unia celna, która rozciąga się na całą wymianę towarową i obejmuje zakaz ceł przywozowych i wywozowych między Państwami Członkowskimi. Tak więc w efekcie Unia Europejska stała się istotnie jedynie unią celną, wiążącą dwa następujące współczynniki: eliminacje podatków wewnętrznych w relacjach pomiędzy państwami członkowskimi, stworzenie ujednoliconej wspólnej taryfy TARIC, która została opracowana w Brukseli i jest stosowana w transakcjach państw członkowskich w relacjach z państwami trzecimi.
Oznacza to tyle, że wszystkie państwa wspólnoty europejskiej oddały swoją suwerenność w sprawie opłat celnych Brukseli, która projektuje stawkę taryfy, jaka jest używana w celu opodatkowania produktów. Dlatego twierdzenie, że w obecnych warunkach różne sektory gospodarcze mogą domagać się od rządów krajowych ochrony taryfowej ich produktów – to absurd. Żaden rząd krajowy w Europie nie ma realnej władzy nad polityką celną, która jest wspólna dla całej Unii Europejskiej i jest zarządzana prosto z Brukseli. Nie dało się jednak w ten sposób ustanowić przestrzeni, która stworzyłaby całość gospodarczą, bo każdy kraj i tak posiada inną stawkę podatku VAT, a podatki specjalne (od alkoholu, tytoniu, węglowodorów, prądu i pojazdów luksusowych) są regulowane niezależnie od władzy w Brukseli.
Wszystkie dochody ze stawek celnych, jakie pobierają państwa, idą do Brukseli jako wkład do budżetu UE, który składa się z czterech elementów: ceł, podatków od wymiany produktów rolnych z państwami trzecimi w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR), wpływów z podatku VAT oraz składek członkowskich uiszczanych w zależności od PKB danego kraju.
Unijna polityka taryfowa
Europejskie przepisy celne są skodyfikowane w Kodeksie Celnym Rady Europejskiej 2913/92, którego zapisy są warunkowane ustaleniami zawartymi w rundach GATT (obecnie WTO, które jest najwyższym regulatorem handlu międzynarodowego). Wychodzi więc na to, że UE nie może do końca niezależnie formułować absolutnie niezależnej polityki taryfowej i tworzyć środków obronnych europejskiego przemysłu. Dlatego to, co stanowi wielkie ograniczenie unijnej polityki handlowej, to fakt, że nakładane taryfy nie mają natury działań protekcjonistycznych, lecz stanowią pewnego rodzaju środki wyrównawcze zgodne z logiką globalnego liberalizmu.
Taryfy używane w takim charakterze są tak naprawdę pewnego rodzaju „bronią”, które pełnią istotną rolę w ramach ekonomicznej obrony wielkich przestrzeni gospodarczych. Ich celem jest powstrzymanie napływu zagranicznych produktów w stopniu tak wysokim, jak to tylko możliwe. Takie taryfy są stosowane jako pewnego rodzaju „odszkodowanie” w ramach gospodarki światowej, której funkcją jest „zrównoważenie” ceny importowanego produktu w taki sposób, by krajowa produkcja mogła konkurować z zagranicznym. Trzeba zauważyć, że w większości przypadków (tak jak w przypadku importu z Chin i innych krajów Dalekiego Wschodu) unijna polityka nie spełnia nawet swoich podstawowych celów. Jest jeszcze gorzej, gdy weźmiemy pod uwagę, że wspólnotowe polityki gospodarcze faworyzują import produktów z biednych krajów lub tych będących częścią Systemu Ogólnych Preferencji – w myśl którego ponad połowa towarów przybywających do UE z krajów zawartych w tym porozumieniu ma obniżoną taryfę wejściową, co sprawia, że ich cena finalna jest o wiele niższa od produktów wytworzonych w Europie.
Jeszcze bardziej znaczące w tym kontekście są tak zwane preferencyjne umowy handlowe z krajami takimi jak Maroko, Turcja i Izrael. Według ich zapisów towary z tamtych krajów są uprzywilejowane. Należy podkreślić, że nie są to już kraje biedne, a ich produkty (zwłaszcza produkty rolne) stanowią poważną konkurencję dla towarów z regionu Europy Śródziemnomorskiej. Ostatnią kategorią krajów są te państwa, które nie są zawarte ani w GSP, ani w żadnej innej umowie dwustronnej. Tworzą one w stosunkach handlowych z UE tzw. stronę trzecią. Na produkty, które stamtąd pochodzą, nie ma korzyści taryfowych. Największym partnerem UE działającym na tych zasadach są Chiny. W przypadku chińskich towarów, prócz stosowania określonej polityki celnej, nakłada się tu także antydumpingowe kryteria pozataryfowe i ograniczenia importowe – dokładnie w celu ochrony towarów europejskich przed nieuczciwą konkurencją.
Te rozbieżności w polityce handlowej Unii Europejskiej implikują jednocześnie jej słabość, która w połączeniu z powszechnym przenoszeniem firm zagranicę i rozwojem technologicznym mocarstw pozaeuropejskich bardzo negatywnie wpływa na nasz przemysł i sytuację europejskich pracowników. Konieczne staje się więc dokonanie w tym zakresie znaczących poprawek, które raz na zawsze zerwą ze wszelką ultraliberalną uległością i pozwolą na wyznaczenie nowego kierunku dla gospodarki europejskiej, która wzmocni suwerenność ekonomiczną naszego kontynentu. Tak jak powiedział kiedyś niczego niepodejrzewający Emanuel Todd: protekcjonizm staję się jedynym sposobem na to, by uniknąć zaniku europejskiego przemysłu w obliczu globalizacji.
Autor jest członkiem think-tanku EurHope. Zapraszamy do odwiedzenia jego strony internetowej: eurhopethinktank.eu
Tłumaczenie: Michał Szymański