3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Petrus Scivotus: Dekoncentracja, czyli o potrzebie przewrotu

dekoncentracja

Są zagadnienia, które w zasadzie od dawna istnieją w dyskusji w życiu publicznym i istnieć powinny, ale w każdych czasach dyskutuje się o nich trochę inaczej i zależnie od politycznych konotacji ich podnoszenie przez poszczególne obozy dyskursu co innego oznacza.

Tak jest z ekologią, czymś ostatnio okropnie modnym a im się jest bardziej nowoczesnym i lewicowym tym modniejszym, że wręcz wydaje się, iż zespół elementów, które się za nim kryją charakterystyczny jest wyłącznie dla przedstawicieli nurtów nie-prawicowych, nie-konserwatywnych, nie-chrześcijańskich, a już na pewno nie-narodowych. Na nic zdaje się być walka ze strony katolików, którzy przypominają ich stosunek do przyrody. Niekiedy czynią to w sposób graniczący z niepoważnym przywoływaniem św. Franciszka,4 i trywializacją jego nauczania, który pewnie na takie okoliczności się w grobie przewraca. Zagadnienie jest trudne. Z jednej strony jest oczywiste, że wszyscy muszą być ekologiczni, z drugiej licytowanie się na hasła z lewicą nie ma sensu, prowadzi bowiem na manowce a i tak nie dodaje nikomu wiarygodności.

O co biega?

Ekologia jest przede wszystkim nauką, o czym zdaje się dziś nikt już nie pamięta, jej treścią, najogólniej mówiąc jest badanie związków pomiędzy organizmami i środowiskiem. Dziś jednak dyskusja o niej odbywa się głównie na obszarach filozoficznych czy wręcz ideologicznych, i tu mamy pierwsze źródło sporu. Ideologia bowiem instrumentalizuje każdą naukę którą, że się tak wyrażę, bierze w obroty. Jeżeli skojarzymy ją wyłącznie z przyrodą i usuniemy z niej człowieka jako jej część, ograniczając jego rolę wyłącznie do bycia czynnym szkodnikiem, to przegrywamy jako gatunek. W takiej ekologii mamy bowiem dwie strony konfliktu, człowieka i całą resztę stworzeń a nawet rzeczy nieożywione czyli minerały, krajobraz, surowce naturalne, powietrze i wszystkie czynniki jakie możemy wymienić patrząc na planetę, którą zamieszkujemy. Jeżeli oderwiemy się od myślenia w kategoriach bycia stworzeniem Stwórcy, to faktycznie można przyjąć dwa punkty widzenia na otaczającą nas przyrodę. Jeden z nich powie nam, że nic nas ona nie obchodzi, wszystkie elementy świata są bowiem jedynie środkiem do uzyskania jakichś doraźnych celów, dla jednych będą to globalne zyski, dla drugich chęć konsumpcji i wygodnego życia. Jednym słowem, będziemy mieli do czynienia z ideologią permisywizmu, w różne niekiedy szaty ubranego.

Drugie spojrzenie będzie, już na pierwszy rzut oka, bardziej jeszcze nihilistyczne. Skoro bowiem Boga nie ma a my jesteśmy przypadkowymi zupełnie tworami przyrody albo kosmitów, to jest akurat obojętne, a nasz pobyt na ziemi generuje same nieszczęścia, to najlepiej by było dla losów planety, której przydaje się na potrzeby tej narracji około boską cechę, byśmy po prostu zniknęli. Wtedy i tylko wtedy przyroda, która oczywiście jest najważniejsza, będzie mogła się odrodzić a planeta odetchnie od naszego ciężaru. Taka właśnie ekologia jest narzędziem propagandy antynatalistycznej i jej odmian. Bywa ona też używana w popkulturze, często bowiem mamy do czynienia np. z filmami gdzie powyższy scenariusz bywa przedmiotem narracji.

Ktoś trzeci

Kiedyś, dawno temu, Wojciech Młynarski śpiewał piosenkę, która zdaje się nosiła tytuł: „Sytuacja”, która jest w utworze trzecim uczestnikiem rozmowy dwóch osób. Rzecz była żartobliwa, ale uprzedmiotowienie ekologii już takie śmieszne nie jest.

Owym trzecim, w tym wypadku, jest ideologia w najróżniejszej postaci. Może ona kryć się zarówno za konsumpcjonizmem jak i ruchami na pozór ascetycznymi odwołującymi się do różnych filozofii, lecz tak naprawdę kryje się za nimi chęć przebudowy społeczeństwa w duchu lewicowym. Wszystko można do ekologii wpisać i użyć jej jako broni przeciwko zbyt konserwatywnemu, zdaniem ideologów, światu. Przykłady? Generalnie jest nimi całe piekło wybrukowane. Proszę bardzo, natrętne wciskanie wegetarianizmu i kroczącego za nim hasła o zdrowym trybie życia. Ten zespół haseł jest prawdziwą przeplatanką rzeczy prawdziwych i z prawdą sprzecznych. Być może bowiem może być tak, że część z nas odżywia się nie najzdrowiej, być może trzeba by w wielu wypadkach ograniczyć konsumpcję mięsa, ale robienie z tego sztandaru jest tworzenie lewicowej linii frontu.

Żeby było jasne, chrześcijaństwo zna i lansuje pojęcie postu, jako części ascezy. Były i są zgromadzenia zakonne, których członkowie poszcząc ograniczyli do minimum konsumpcję białka zwierzęcego, ale czynili to w imię swych relacji z Bogiem. W gospodarstwach takich zakonów hodowano zwierzęta i ciężko pracującym zalecano jedzenie mięsa. Być może dziś i w tym wypadku jest dużo prościej, bezmięsne zamienniki mogą być bardzo skuteczne. Nie wiem tego na pewno, ale wiem, że w tej jak i w wielu innych dziedzinach życia, najważniejszy jest …umiar. Warto wiedzieć, że wyprodukowanie takich produktów niekiedy może bardziej szkodzić środowisku niż hodowla zwierząt. Poza tym, mamy w tym obszarze haseł cały szereg drobnych i dużych absurdów, w rodzaju słomek do napoi, opakowań ekologicznych, samochodów na baterie, futer z norek i różnych symboli czegoś co jest raczej przejawem przynależności do ruchu polityczno-ideologicznego niż rzeczywistym przejawem troski o planetę.

Obłuda takiego podejścia do ekologii polega też na tym, że zachęca się społeczeństwa do konsumpcji określonych rzeczy w imię ekologii, bez oglądania się na sens indywidualny i globalny takiego działania.

Ekologia bywa też narzędziem działań czysto politycznych. Media co rusz donoszą o protestach lewicowych, ekologicznych aktywistów, co do których gołym okiem widać, że działają na rzecz takich a nie innych sił ściśle politycznych. W tym momencie nie będę się w to wgłębiał, ale można pokusić się o dość głęboką analizę geopolityki działań pseudoekologicznych, z których coś tam jasno wyniknie. Na pewno zobaczyć będzie można jak bardzo są te akcje zbieżne z globalnymi dążeniami wielkich centrów polityczno- -gospodarczych.

Oczywiście, świat jest skomplikowany i jedne globalne siły bywają niekiedy pokonywane przez inne. Dobrym przykładem tego obrazka są dzieje walki masła z margaryną. Ktoś kto żyje odpowiednio długo, ja już w tej grupie jestem, wie, że co kilka lat pojawia się inna tendencja w tej dziedzinie. Raz masło jest zdrowe a margaryna nie, a potem odwrotnie. Nie wiem jak jest w tej chwili, bo przestałem opinii „naukowców”, powstające w postaci newsów prasowych, śledzić, ale na pewno za kilka lat będzie znowu inaczej, chyba, że postanie koncepcja jeszcze innego smarowidła, które będzie w sobie łączyło cechy „wszystkiego co najlepsze” łącznie z funkcją afrodyzjaku, wówczas oba wielkie lobby producenckie zostaną pogodzone. Oto bowiem pojawi się ktoś trzeci.

Wróćmy do konsumpcji

Wszystkie te dziwactwa są gdzieś połączone. Najogólniej mówiąc, możemy uznać, że są częścią globalizmu, to też jest trochę pojęcie wytrych. Różne środowiska przypisują mu nieco różne cechy. W teraźniejszym spojrzeniu chodzi o taki globalizm według którego wszyscy mamy kupować i konsumować to samo, albo prawie to samo, bowiem opakowania owych dóbr konsumpcyjnych mogą posiadać cechy narodowe, albo nam się wmówi, że takimi są. Od czasu do czasu na profilach społecznościowych a nawet w mediach głównego nurtu możemy zobaczyć zdjęcie jakiegoś podzwrotnikowego owocu z któregoś z supermarketów z informacją, że produkt ten jest polski, pomijając, że niekiedy mogą to być kpiny internautów, to generalnie pokazują one właściwą intuicję części konsumentów. Często bywa tak, że produkty przemysłowe czy spożywcze są sprzedawane w taki sposób iżby nabywca myślał, że kupuje produkt lokalny, tenże sam niewiele się nad tym zastanawia, widząc sugerowaną informację kupuje coś i uspokaja sumienie. Myślę jednak, że to też jest gra obliczona jedynie na część konsumentów. Część z nich lubi być „światowcami”, nabywają oni produkty dlatego, że są modne, światowe takie, „ładne amerykańskie”, nie bardzo nawet zastanawiając się nad tym po co im one są. Niestety jest to podstawowa choroba współczesnego świata. W tym ujęciu także ekologia, opakowana w nowoczesne pudełko, na którym jest napisane, że jest ona ostatnim krzykiem mody światowej, staje się jednym ze znaków towarowych o znaczeniu planetarnym i niczym więcej. W ten sposób globalne koncerny trywializują i podporządkowują sobie wszystko co się da, oczywiście jeśli się nie da, to to coś należy zniszczyć. Taki los może spotkać prawdziwą ekologię, która będzie mówiła, iż w imię troski o planetę, albo chociaż swoje najbliższe otoczenie, trzeba konsumować mniej. Tego czegoś sprzedać się nie da, a jeżeli do tego dodamy założenie o konieczności bardziej autarkicznego podejścia do konsumpcji, to mamy receptę na ideologię wrogą współczesnemu światu.

W ten sposób wyłania się obraz dwu podejść do ekologii: ideologicznej i realnie dążącej do budowania ładu bardziej ludzkiego. Nie konsumujemy, nie śmiecimy, nie stwarzamy problemów z koniecznością rekultywacji odpadów, śmieciarze mają mniej roboty itd. Oczywiście łańcuch przeze mnie tu przedstawiony taki prosty nie jest, ale to i owo można tą prostą drogą uzyskać, o ile się chce.

Przewrót

Przewrót Taki tytuł nosi ostatnia książka Romana Dmowskiego pisana pod wrażeniem wielkiego kryzysu lat 30 tych. Była wynikiem obserwacji świata ze strony starszego już człowieka. Zawiera fragmenty, które dziś uchodzą za kontrowersyjne, ponieważ były one dokonywane jako wyraz dociekań publicysty. W szczegółach mogą być nieaktualne, dla mnie w odróżnieniu np. od „Polityki Polskiej i Odbudowania Państwa” „Przewrót” był …nudnawy, co nie oznacza, że książka nie jest warta przeczytania, przeczytałem i coś tam z lektury wyniosłem.

Dmowski patrzył kategoriami tytułowego „Przewrotu” na świat sobie współczesny. Widział kres pewnych powstałych jeszcze w XIX wieku paradygmatów, szukał w procesach, które się dzieją dróg zmian. Dziś mogę powiedzieć, że wielki kapitał i polityka tamtych czasów dostrzegała to samo co Dmowski i za pomocą sobie dostępnych zasobów ośrodki te zapobiegły owemu przewrotowi. Zaryzykuje nawet tezę, że wykorzystały one do swych celów te ruchy, które miały ów „Przewrót” zapoczątkować, tu pewnych rzeczy Dmowski nie dostrzegł. Okoliczności pokazały, że prawdziwe światowe mocarstwa, ze swoją totalitarną władzą, mają w swoich zasobach ogromne środki i możliwości działania. Skutki doraźne w tym wypadku nie odgrywają żadnej roli. Wszyscy możemy stać się ofiarami systemu, by nasi potomkowie mogli dalej konsumować a wielkie ośrodki wpływu powiedzą im, że w przeszłości nie wydarzyło się nic wartego uwagi.

Być może z powodu lęku przed refleksją, współczesny mega świat taką niechęcią darzy prawdziwe poszukiwania prawdy o historii.

Dmowski w kryzysie dopatrywał się pewnej kulminacji procesów, których korzenie tkwiły dużo głębiej. Zresztą paradoksalnie jego diagnoza w tej sprawie nie była jakoś zgoła odmienna niż ta przedstawiona w książce Ortegi y Gasseta pt. „Bunt Mas”. Jest to o tyle ciekawe, że tu mamy do czynienia z autorem zupełnie liberalnym, który w liberalnej demokracji szukał wyjścia z kryzysu mentalnego w jaki wpadły ówczesne społeczeństwa. Porównanie obu prac polecam. Na pewno przyczyn określonych zjawisk należy szukać w procesach wcześniejszych a nie tych, które były chwilę temu.

Czas pokazał, że kryzysy w systemie globalnym opartym o kapitalistyczną grę interesów są cykliczne, coś jak pory roku. W związku z tym, system jest do nich przygotowany, ba, jest w stanie je samemu wygenerować wykorzystując różne zjawiska. Bez wątpienia tak stało się w wypadku COVID 19, pisałem już o tym kiedyś na tych łamach, dziś mogę powiedzieć, że rzeczy dzieją się zgodnie z określonym scenariuszem. Kapitał dalej się kumuluje, władza staje się coraz bardziej totalitarna i szans na przewrót nie ma. Przez chwilę można było myśleć, że zmiany w myśleniu przyniosą utrudnienia w łańcuchach dostaw, jakie się wytworzyły w pierwszym okresie tzw. pandemii, mogły one skutkować zdrowszym podejściem do konsumpcji, były wszakże czymś bardzo chwilowym. Obserwacja galerii handlowych i supermarketów, pokazuje, że społeczeństwa raz nauczane korzystać, z takiego a nie innego sposobu życia nie są skłonne z niego zrezygnować. Gospodarka pieniężna długo jeszcze będzie im to umożliwiać. Jednym słowem i tym razem przewrotu na razie nie będzie. Niestety dalej będziemy się poruszać po wytyczonych przez globalizm szlakach.

Co by powinno się wydarzyć?

Dmowski w latach 30-tych miał nadzieję na dekoncentrację globalizacji w zakresie produkcji. Jan Mosdorf we „Wczoraj i Jutro”, nawoływał do autarkii, zaś Stanisław Piasecki w „Prawie do Twórczości”, zarówno do pierwszego, drugiego jak i do personalistycznej twórczości. Wszystko to były nawoływania do budowania świata innego, bardziej swojskiego, bliższego ludziom. Podobne rzeczy pisze dziś np. Papież Franciszek w „Laudato si”, gdzie apeluje o tworzenie lokalnych organizacji gospodarczych. Te ostatnie nie tylko zajęły by się produkcją, ale i budowaniem lokalnych więzi i troską o dobro wspólne.

Trudno mówić o dobrej woli koncernów np. produkujących baterie do samochodów elektrycznych, czy markową odzież, zaopatrzoną w jak najlepiej choćby wyglądające ekologiczno brzmiące metki. Rzeczywistą ekologię w naszym wypadku mogła by zapewnić jedynie gospodarka narodowa, oparta na racjonalnych zasadach organizacyjnych i kontroli państwa. Ta ostatnia miała by na celu między innymi oduczenia części naszych pożałowania godnych elit biznesowych typowego „Januszostwa”, które owszem lubi jak się popiera lokalną sprzedaż, ale najpierw się idzie do hurtowni i kupuje chińskie produkty do swych sklepów, albo nawet przywozi się gotowe rzeczy z Bangladeszu od razu z naszymi metkami. Taki oto model lokalny globalnych trendów też ma miejsce. Z tym trzeba skończyć. Polski produkt ma być produkowany w Polsce w takim zakresie w jakim jest to oczywiście możliwe. Trzeba skończyć z wożeniem po świecie towarów, które można na miejscu wyprodukować. Na pewno więcej środowisko zyska od tego, że nie przewieziony produkt, zostanie wyprodukowany maksymalnie blisko miejsca konsumpcji, niż jeśli będzie się go robić w miejscu najtańszym a potem wozić, choćby nawet i elektrycznymi samochodami.

W tym celu trzeba tworzyć państwo oparte o zasady narodowe, o własne interesy, które dobrze jest jasno zdefiniować. Warto w tym kontekście przypomnieć też wszystkim kandydatom do bycia elitą, że rządy służyć mają nie tylko wyborcom, ale również ich wnukom, że decyzje dziś podejmowane mają swe skutki za pięćdziesiąt czy sto lat.

Z drugiej strony, nie ma dobrych rządów bez wykształconych obywateli, takich, którzy nie tylko kupują to co im się do kupienia podaje, ale robią to z odrobiną patriotyzmu i rozeznania. Być może trzeba by im trochę pomóc i tworzyć listy polskich marek i produktów wytwarzanych nie tylko w kraju, ale również z użyciem jak najmniejszej ilości energii oraz z poszanowaniem praw pracowniczych. Na razie jest z tym podwójny problem. Takie działanie nie obchodzi, albo mało obchodzi Państwo, po drugie produkty takie mogą być drogie. Tu znowu potrzeba, zgodnie z zasadami KNS, interwencji instytucji wyższego rzędu. Jeżeli bowiem gdzieś produkuje się tanio, bo nikt tam ekologią i ludźmi nie zaprząta sobie głowy, to nawet w ramach dzisiejszej politycznej poprawności, można tworzyć przepisy ograni – czające dostępność takich produktów. Oczywiście potrzebna tu jest rzeczywista wola rządzących a nie tylko chęć bycia na piedestale połączona z niechęcią do władzy realnej. Mówiąc krótko, jeżeli chcemy być ekologiczni, to musimy dążyć do przewrotu, takiego rzeczywistego, zmieniającego stosunki produkcji, usług i całego ładu gospodarczego. Ekologiczna musi być nie tylko gospodarka, ale i cały człowiek. Zasada w tym względzie jest zdaje się prosta. Im bardziej coś jest autentycznie narodowe, tym bardziej będzie pro środowiskowe. Tak na koniec warto dodać, że pionierami ruchu na rzecz ochrony przyrody w Polsce ponad 100 lat temu, byli w dużym stopniu narodowcy.

Nie dajmy się wprząc w licytacje na filozofię ekologizmu. Po prostu trzeba autentycznie sięgnąć do zdrowego rozsądku i sięgnąć do klasyków, może ich nieco uwspółcześnić i …tyle.

Oprawa Graficzna: Resistance Arts

Powyższy tekst został opublikowany w szóstym numerze pisma W Pół Drogi. PDF z tym numerem jest dostępny TUTAJ, inne numery naszego pisma możesz zobaczyć TUTAJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *