„Buntownik”- archiwalny wywiad z Dominikiem Vennerem
Od Redakcji: Prezentujemy Wam polskie tłumaczenie archiwalnego wywiadu, który z Dominikiem Vennerem przeprowadził amerykański publicysta Daniel O’Meara. Pierwotnie został on zamieszczony na stronie: http://www.counter-currents.com/. Zapraszamy do lektury:
Kto to jest buntownik? Rodzimy się już buntownikami czy dopiero stajemy sie nimi w trakcie swojego życia? Czy istnieją różne rodzaje buntu?
Jest możliwe by być zbuntowanym intelektualnie, drażniącym dla otaczającego stada bez faktycznego bycia buntownikiem. Paul Morand (francuski pisarz i dyplomata, zwolennik państwa Vichy) jest dobrym tego przykładem. W czasach swojej młodości był jakby wolnym duchem pobłogosławionym przez los. Jego powieści odniosły sukces, lecz nie było w nich niczego buntowniczego czy nawet wyzywającego. Dopiero jego opowiedzenie się po stronie Narodowej Rewolucji w latach 1940-1944 i trwanie w opozycji do powojennego reżimu uczyniło go zbuntowaną figurą jaką znamy z napisanych przez niego „Dzienników”.
Drugim, jakże odmiennym przykładem typu buntownika jest Ernst Junger. Pomimo bycia autorem wielu pism i prac o charakterze „buntowniczym” on sam nigdy buntownikiem nie był. Nacjonalista w okresie popularności nacjonalizmu, outsider jak większość grzecznego społeczeństwa w czasach III Rzeszy, związany z zamachowcami z 20 lipca lecz z powodów etycznych przeciwny zabijaniu Hitlera. To on sam utworzył figurę „anarchy” i był jej idealnym reprezentantem zwłaszcza po roku 1932. Jednakże „anarcha” to nie buntownik. Junger był tylko zwykłym widzem, którego fotel znajdował się wysoko w górze ponad błotem leżącym w dole.
Zupełnie inaczej niż Moranda i Jungera, irlandzkiego poetę Patricka Pearse’a można uznać za prawdziwego buntownika. Można go nawet opisywać jako urodzonego buntownika. Wychowano go na długiej historii buntu autorstwa Erina. Później związał się on z organizacją o nazwie Gaelickie Odrodzenie, które swoją działalnością położyło fundament pod zbrojne powstanie. Był jednym z założycieli pierwszego IRA i prawdziwym przywódcą powstania Wielkanocnego. To właśnie dlatego został zastrzelony. Umierał nie wiedząc, że jego ofiara przyczyni się do tryumfu jego sprawy.
Czwartym, kolejnym i jednocześnie bardzo odmiennym od pozostałych przykładem jest Aleksander Sołżenicyn. Do czasu swojego aresztowania w 1945 roku, był on lojalnym Sowietem rzadko niepokojonym przez System, w którym się urodził i któremu to ofiarnie służył jako oficer rezerwy w Armii Czerwonej. Jego aresztowanie i późniejsze poznanie Gułagu i wszystkich okropności z nim związanych spowodowało jego całkowite odwrócenie, które zmusiło go do jednoczesnego zakwestionowania Systemu, w który niegdyś ślepo wierzył i akceptował. To właśnie wtedy stał się on buntownikiem już nie tylko przeciwko ideologii komunistycznej ale także przeciwko kapitalistycznemu społeczeństwu, które podobnie jak to pierwsze uważał za przeciwne Tradycji i wyższym formom życia.
Powody, które sprawiają że możemy uznać Pearse’a za buntownika nie są takie same w przypadku Sołżenicyna. To zderzenie pewnych zdarzeń połączone z heroiczną walką wewnętrzną uczyniło ich w konsekwencji buntownikami. To co mają ze sobą wspólnego, to jest całkowita niezgodność pomiędzy ich bytem, a światem w którym przyszło im żyć, odkryli za pomocą zupełnie innych sposobów. To pierwsza cecha buntownika. Drugą jest całkowite odrzucenie przez niego fatalizmu.
Jaka jest różnica pomiędzy rebelią, rewoltą, oporem a zwykłym sprzeciwem?
Rewolta jest spontanicznym ruchem sprowokowanym przez niesprawiedliwość, podłość czy skandal. Rewolta, prawdziwe dziecko oburzenia, rzadko kiedy jest trwała. Sprzeciw, zupełnie tak samo jak herezja, oznacza zerwanie ze społecznością, bez względu na to czy jest to społeczność polityczna, religijna czy intelektualna. Motywy sprzeciwu często są nieistotne i wcale nie muszą one być związane w jakikolwiek z walką o coś więcej. Natomiast jeśli chodzi o opór to abstrahując od jego mistycznego charakteru jaki nabywa on podczas wojny to oznacza on też opozycje, nawet bierną opozycje wobec aktywnego Systemu siły i nic ponad to. Bycie buntownikiem to nie to.
Co w takim razie jest esencją buntu?
Buntownik buntuje się przeciwko wszystkiemu co jawi mu się jako nielegalne, oszukańcze czy świętokradzkie. To co go wyróżnia to, że on sam jest dla siebie prawem. Drugą jego cechą odróżniającą go od innych jest jego gotowość do zaangażowania się w walkę nawet wtedy kiedy nie ma już nadziei na zwycięstwo. Jeśli walczy on przeciwko Sile to tylko dlatego, że odrzuca on jej legitymizacje odwołując się do innej nadrzędności: np. Ducha lub Duszy.
Jakie mógłbyś nam przedstawić literackie lub historyczne przykłady buntowników?
Pierwsza na myśli przychodzi mi Antygona Sofoklesa. Wraz z nią i jej historią wchodzimy w przestrzeń uprawnionego sacrum. Antygona jest buntowniczką, ponieważ pozostaje lojalna. Przeciwstawia się ona dekretom Kreona, ponieważ ma szacunek dla tradycji i prawa Bożego, które on narusza. To bez znaczenia, że Kreon miał swoje powody- ich ceną było świętokradztwo. Antygona uważała swój bunt za w pełni uzasadniony.
Jeśli chodzi natomiast o historię, to bardzo trudno jest mi wybrać spośród tak wielu różnych przykładów. Podczas Wojny Secesyjnej, Jankesi uznali swoich wrogów za rebeliantów. To była dobra i sprawna propaganda, ale nie miała ona nic wspólnego z prawdą. Amerykańska konstytucja pośrednio uznawała prawo Stanów członkowskich do secesji, a przepisy konstytucji były na Południu bardzo szanowane. Robert E. Lee sam nigdy nie uważał siebie samego za buntownika. Po kapitulacji swoich wojsk w kwietniu 1865 roku, starał się on pogodzić zwaśnione Stany. Dopiero wtedy pojawili się prawdziwi buntownicy, którzy kontynuowali swoją walkę przeciwko Północnej Armii Okupacyjnej i jej poplecznikom.
Niektórzy z tych buntowników, jak sławny Jesse James, zmienili się potem w bandytów. Inni przekazywali te tradycje swoim dzieciom. W jednej ze swoich najpiękniejszych powieści, William Faulkner umieszcza fascynujący portret młodej Konfederatki, która nigdy nie zwątpiła w słuszność sprawy Południa.
Jak dziś można być buntownikiem?
A jak nie! Istnieć to znaczy przeciwstawiać się wszystkiemu co ci zagraża. Bycie buntownikiem nie oznacza gromadzenia wywrotowych książek czy snucia fantastycznych teorii. Być buntownikiem znaczy stanowić sobie swoje własne prawo, znaleźć w sobie to co się liczy i upewnić się, że się nigdy nie wyleczy z młodości. Być buntownikiem to woleć postawić wszystkich pod ścianą niż pozostać w postaci leżącej, to zabierać wszystko co przydatne dla twojego prawa, nie martwiąc się o to jak to wygląda.
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy kwestionować bezcelowości pozornie przegranych walk. Pomyślcie sobie o Patricku Pearse’u. Wspominałem również o Sołżenicynie, który uosabia jungerowski magiczny miecz: „magiczny miecz, który sprawia, że drżą tyrani”. W tym Sołżenicyn jest unikalny i niepowtarzalny, lecz swą moc zawdzięczał komuś gorszemu od siebie. To powinno dać nam powód do refleksji. Historię swojego objawienia, opowiedział w „Archipelagu Gułag”.
W 1945 roku był on w więzieniu w Moskwie, razem z dziesiątkami innych więźniów, których twarze były uszkodzone a ciała słabe i schorowane. Jednakże jeden z nich, był inny od pozostałych. Był to białogwardyjski pułkownik, Konstantin Iassevitch i został uwięziony za jego działalność podczas Wojny Domowej. Sołżenicyn pisał, że pułkownik nigdy nie rozmawiał z nim o swojej przeszłości, ale w każdym aspekcie jego jestestwa widać było, że walka którą prowadził, nigdy się dla niego nie skończyła. Mimo chaosu jaki zapanował w duszach innych więźniów, on zachował jasny i zdecydowany pogląd na otaczający go świat. Takie podejście dało jego ciału elastyczność i energie, tak że upływające lata nie były w stanie go złamać. Każdego ranka mył się w zimnej wodzie, podczas gdy inni narzekali i obrastali w brud. Rok później, zaraz po tym jak Sołżenicyn został przeniesiony do innego więzienia, okazało się, że wspomniany pułkownik został stracony.
„Patrzył przez więzienne mury, oczami, które pozostały wiecznie młode. To nieposkromiona lojalność wobec sprawy, za którą walczył tyle lat dała mu bardzo rzadką moc”.
W myśl tego fragmentu, mówię sobie, że nie nigdy nie będziemy w stanie stać się kolejnymi Sołżenicynami, ale za to w zasięgu każdego z nas jest naśladowanie tego starego, białogwardyjskiego pułkownika.
Tłumaczenie: Redakcja Portalu 3droga.pl. Przedruk tylko za zgodą Redakcji.