3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

Wywiad z Pascalem, francuskim aktywistą Lansquenetes

Pascal Lassalle to weteran francuskiej sceny nacjonalistycznej. Rozpoczął swoją przygodę w GRECE pod przewodnictwem Alaina de Benoista, by później dołączyć do sił Lansquenetes pod kierownictwem Gabriele Adinolfi.

1. Rozpocząłeś swoją przygodę z nacjonalizmem w GRECE. Jaka była atmosfera we Francji w tamtych czasach i co było atrakcyjne dla młodych Francuzów w tym ruchu?

Przede wszystkim, chciałbym dokonać pewnej klarowności terminologicznej. Nie określam siebie jako nacjonalisty, a ten termin nie może być stosowany do światopoglądu, który GRECE wspierał od samego początku. Osobiście uważam się za Europejczyka związaneo z tożsamością swojego narodu i jego europejskich braci, politycznego działacza i dysydenta walczącego o odrodzenie swojego kraju w szerszej perspektywie wielkoeuropejskiej. Mogę się rozpoznać w określeniach rewolucjonisty-konserwatysty, nadczłowieka i archaofuturysty. Uważam, że nasza tożsamość powinna być oparta na trójdzielnej strukturze, trzech komplementarnych poziomach obejmujących poziom regionalny lub etniczny, poziom ojczyzny cielesnej (by użyć słów pisarza Saint-Loupa), poziom narodu lub ojczyzny historycznej, a wreszcie poziom imperialny (polityczno-duchowy, jak to określają Julius Evola czy Alain de Benoist), federalny (z zasadą pomocniczości) i cywilizacyjny – poziom Europy-mocarstwa, która musi przetrwać jako podmiot historyczny i unikalny w coraz bardziej chaotycznym pluriversum. Jeśli chodzi o odkrycie „Nowej Prawicy” francuskiej, tak jak ją nazwali dziennikarze, miało to miejsce dla mnie pod koniec 1986 roku, gdy zakupiłem numer 60 czasopisma „Éléments”, a następnie kolejne na początku 1987 roku. Wtedy uważałem się za prawicowego nacjonalistę, atlantystę i zaciekłego przeciwnika komunizmu, będąc dzieckiem zimnej wojny, w fazie terminalnej z perestrojką i glasnostą inicjowaną przez Michaiła Gorbaczowa (moja fascynacja sprawami wojskowymi i polityką międzynarodową trwała od mojej młodości, w tym walka Solidarności we wczesnych latach 80., i pamiętam na przykład zabójstwo ojca Popiełuszki). Numer 61 „Éléments”, poświęcony złożonej kwestii terroryzmu, zaczął podważać niektóre pewności, takie jak moje proamerykanizm. Wiosna i lato 1987 roku poświęciłem na lekturze kilku książek, które mnie głęboko zafascynowały: „Widziane od prawicy” i „Pomysły na swoim miejscu” Alaina de Benoista, „System do zabijania narodów” i „Nowe przemówienie do narodu europejskiego” Guillaume’a Faye, „Thulé, odnaleziony słońce Hyperborejczyków” autorstwa Jeana Mabire’a. Następnie pogłębiłem te kwestie, poświęcając im pracę badawczą w ramach studiów uniwersyteckich. Aby zrozumieć kontekst tamtego okresu, trzeba pamiętać, że Francją rządziła lewicowa prezydentura, która zaczęła instrumentalizować antyrasizm i antyfaszyzm, przy jednoczesnym demonizowaniu Frontu Narodowego Jeana-Marie Le Pena (ten ruch nigdy mnie nie przyciągnął, głównie z powodów ideologicznych), który cynicznie wspierał, aby służyć jako przeciwwaga dla prawicowej opozycji oraz przy rozprzestrzenianiu się imigracji spoza Europy, która zaczynała przynosić szkodliwe efekty. GRECE początkowo zaimponowało mi głębokością, doskonałością i trafnością swoich prac w podejściu transdyscyplinarnym, co było ekscytujące i nowe dla młodego studenta historii, jakim byłem. Te prace opierające się na prawdziwie europejskim światopoglądzie zainspirowały mnie i zachwyciły, dając mi poczucie odkrywania czegoś, po czym zawsze tęskniłem i co nieświadomie nosiłem w sobie.

2. W późniejszych latach zdecydowałeś się nie być aktywnym w ruchu de Benoista. Jaka była tego przyczyna?

GRECE Ma to wspólnego z innym ważnym nurtem ideologicznym i aktywistycznym, jakim była Akcja Francuska, a mianowicie generowaniem wielu buntów z różnych powodów, zarówno osobistych, jak i ideologicznych. Wiele postaci odeszło od struktury, która była zdominowana przez wszechmocnego Alaina de Benoista, który zawsze źle znosił tych, którzy mogliby zacieniać jego nauczanie. Można tu wymienić takie nazwiska jak Giorgio Locchi, Guillaume Faye, Jean Mabire, Robert Steuckers i wielu innych. Poznałem Guillaume’a Faye’a w 1999 roku, kiedy ten krótko powrócił do szeregów GRECE, zanim ponownie go z niej wykluczono, co było zjawiskiem nie do odróżnienia od metod używanych przez skrajne lewicowe grupy. Zacząłem wówczas dystansować się od tego środowiska, które zaczęło przypominać towarzyskie stowarzyszenie skupione wokół kwasowego guru, postaci nadmiernie uwielbianej, mimo że jej produkcja intelektualna była warta uwagi, a zdolność do pracy niezwykła. Kwestia ukraińska przyczyniła się do mojego oddalenia się od tej grupy, która kiedyś umożliwiła wewnętrzne debaty ideologiczne na ważne tematy i nauczyła mnie traktować je z nuansami. To spowodowało nieprzezwyciężone dystanse i zerwanie z przyjaciółmi czy towarzyszami z długiego okresu. Dla Alaina de Benoista i wielu jego zwolenników Rosja stała się obiektem fascynacji i uwielbienia w szaleńczym odwrocie, który przypomina samozatapianie się etycznego i intelektualnego. Ślepo podążają za Aleksandrem Duginem, którego neoeurazjonizm, „czwarta teoria polityczna” i perspektywa „wielobiegunowa” to jedynie przekształcenie stuletniego imperializmu, odwetu i rosyjskiego szowinizmu. Imperatyw tożsamościowy i cywilizacyjny w obronie ukraińskiego narodu, narodu europejskiego, który zawsze siebie tak uważał, ustąpił miejsca pro-rosyjskiemu, stronniczemu i uproszczającemu stanowisku, które z moim towarzyszem Adriano Sciancą mogę określić jako „geopolityczne”, połączone z obsesyjnym i histerycznym antyamerykanizmem, aby przytoczyć słowa mojego przyjaciela Guillaume’a Faye’a. W 2009 roku w wywiadzie dotyczącym kwestii rosyjsko-ukraińskiej napisałem, że wybór trzeciej drogi może stać się ponownie aktualny. To właśnie się stało! Dla nas, prawdziwych Europejczyków, którymi staramy się być.

3. Co przyciągnęło cię do idei Lansquenetes?

Przede wszystkim to, że to inicjatywa, którą rozpoczął przyjaciel Gabriele Adinolfi, charyzmatyczna i historyczna postać włoskiej i europejskiej sceny nacjonalistyczno-rewolucyjnej, którą znam od ponad dwudziestu lat i której pomagałem także w tłumaczeniu i publikowaniu jej pierwszych książek we Francji. Po drugie, to, że ci Lansqueneci Europy prezentują się jako przyjacielska i elastyczna sieć na skalę europejską, która pozostawia swobodę zaangażowania w inne struktury. Wreszcie, ta inicjatywa, zaznaczona zwłaszcza naukami Juliusza Evoli, nie zapomina o fundamentalnym wymiarze pracy nad sobą, tej wewnętrznej rewolucji, którą musimy osiągnąć w sobie, zanim będziemy mogli twierdzić, że możemy ją szerzyć na zewnątrz. Ten bój ma także zasługę, że odbywa się na poziomie europejskim, w perspektywie trzeciorzędnego i wielokierunkowego, bez wpadania w manichejskie, histericzne i karykaturalne odrzucenie konstrukcji europejskiej, z pewnością krytykowanej w jej obecnej postaci, ale bardziej niż kiedykolwiek niezbędnej, z koniecznością przezwyciężenia impasów i nadmiarów nacjonalistów suwerennych i szowinistycznych.

4. Byłeś bardzo aktywny w pomocy dla ukraińskich żołnierzy. Czy możesz nam o tym opowiedzieć?

Mówiąc dokładniej, od prawie dwudziestu lat jestem bardzo aktywny w podnoszeniu świadomości kwestii ukraińskiej i sprawy ukraińskiej w ruchu charakteryzującym się nadmiernym i nieuzasadnionym rusofilstwem, poprzez pogłębianie wiedzy na temat złożonej historii Ukrainy, jej narodu i jego kwestii tożsamości i pamięci, w odniesieniu do jej sąsiadów i ogólnie w Europie, za pomocą różnych środków (teksty, wykłady, programy radiowe, w tym ten, którym kieruję w Radio Courtoisie i te z radia internetowego Méridien Zéro, które współtworzyłem).
Oprócz tego, że dużo czytałem na ten temat, doprowadziło mnie to do nawiązania kontaktu z wieloma graczami na ukraińskiej scenie nacjonalistycznej, początkowo w celu napisania pracy naukowej. Po tym nastąpiły bardziej bojowe kontakty w kontekście post-majdanowym, począwszy od wiosny 2015 r., z przedstawicielami metapolitycznego skrzydła Ruchu Azowskiego, w osobie, na przykład, filozofa politycznego Oleny Semenyaki, która była wówczas odpowiedzialna za stosunki międzynarodowe i która miała również zaangażować się w klub literacki Plomin z siedzibą w słynnym „Kozackim Domu” w centrum Kijowa. Dało mi to możliwość wzięcia udziału w wielu inicjatywach, takich jak konferencje Paneuropa w ramach projektu Reconquista, czy seria konferencji na temat niemieckiej rewolucji konserwatywnej i wizji świata rozpowszechnianej przez francuską Nową Prawicę.

Umożliwiło mi to wzięcie udziału w szeregu inicjatyw, takich jak konferencje Paneuropy w ramach projektu Reconquista, czy cykl konferencji poświęconych niemieckiej rewolucji konserwatywnej i światopoglądowi rozpowszechnianemu przez francuską Nową Prawicę, w szczególności w latach 2017-2019. Moje wizyty w Kijowie były również okazją do przywiezienia im intelektualnej amunicji w postaci tekstów, recenzji, książek i różnych dokumentów takich autorów jak Guillaume Faye, Alain de Benoist i Dominique Venner. Doprowadziło to do szeregu tłumaczeń na język ukraiński, wykonanych lub nadzorowanych przez utalentowanego Serhija „Deimosa” Zajkowskiego, który zginął w marcu 2022 roku w szeregach nacjonalistycznej „Awangardy”.
Moje wsparcie dla ukraińskich bojowników na froncie od 2014 r. ma również charakter finansowy, poprzez płatności na rzecz zaufanych organizacji pozarządowych (NGO) lub konwojowanie pojazdów 4×4 i ładunków do jednostek bojowych. Dla mnie głównym frontem pozostaje woja informacyjna, gdzie we Francji jest jeszcze wiele do zrobienia.

5. Przekazujesz nacjonalistyczne tradycje swoim dzieciom. Czy możesz nam powiedzieć, jak francuscy nacjonaliści organizują czas najmłodszym?

Przekazywanie naszych zasad, wartości i tradycji naszym dzieciom odbywa się na bardzo różną skalę i na bardzo różne sposoby, w zależności od danego środowiska. Na przykład tradycjonalistyczni katolicy we Francji od dawna mają dobrze zorganizowane sieci oparte na szeregu prywatnych placówek edukacyjnych, ruchach harcerskich i różnych stowarzyszeniach, które tworzą specyficzny ekosystem w rozdrobnionym i zdechrystianizowanym społeczeństwie, ofiarą wszystkich dominujących procesów rozpadu.

Inne wydarzenia wspólnotowe, takie jak prezentacja noworodków lub śluby, są również sposobem na zjednoczenie się.
W rzeczywistości jest to kwestia „bycia na tym świecie, ale nie z tego świata”, co w pewnym sensie sprowadza nas z powrotem do sytuacji, którą można porównać do chrześcijan z katakumb.
W każdym razie chrześcijanie i poganie, bez względu na ich poglądy polityczne, mają wiele do zrobienia w codziennej walce z całym jadem destylowanym przez wrogie środowisko.

Inne wydarzenia wspólnotowe, takie jak prezentacja nowych dzieci lub śluby, również dają nam szansę na spotkanie się.
W rzeczywistości jest to kwestia „bycia na tym świecie, ale nie z tego świata”, co w pewnym sensie sprowadza nas z powrotem do sytuacji, którą można porównać do chrześcijan z katakumb.
W każdym razie chrześcijanie i poganie, bez względu na ich poglądy polityczne, mają wiele do zrobienia w codziennej walce z całym jadem destylowanym przez wrogie środowisko.

6. Nazywasz siebie poganinem i wyrzekasz się chrześcijaństwa, podczas gdy Francja jest często nazywana „najstarszą córką Kościoła”. Dlaczego uważasz, że pogaństwo jest właściwszą ścieżką duchową dla Francuza?

To rozległe pytanie, na które nie jest łatwo odpowiedzieć w ograniczonej przestrzeni tego wywiadu.
W naturalny i spokojny sposób zdystansowałem się od katolicyzmu mojego dzieciństwa, żyłem w pełni i szczerze, poprzez świadomość i pogłębianie ścieżki, którą dla wygody nazwiemy pogańską, podążając za lekturami, które wyrażały to, co czułem w środku.
Dla nas pogaństwo jest przede wszystkim odzwierciedleniem wizji świata, która jest podstawą naszego bytu w świecie europejskim (boreańskim, jak napisał Dominique Venner), który historycznie zderzył się z obcą wizją świata pochodzącą z semickiego monoteistycznego wszechświata.
Wierzymy, że ten światopogląd, który został zuniwersalizowany w swojej chrześcijańskiej formie, szczególnie na naszym kontynencie, zawiera wszystkie nasiona indywidualizmu, egalitaryzmu i kosmopolityzmu, które leżą u podstaw nihilizmu i upadku naszych społeczeństw.
Chrześcijaństwo było skazane, pomimo swojej średniowiecznej sekwencji naznaczonej wciąż aktywnym pogaństwem, na sekularyzację w postaci często konkurujących ze sobą ideologii, wywodzących się z oświeceniowej matrycy, której epicentrum była Francja, niegdyś „najstarsza córka Kościoła”.

Mój przyjaciel Guillaume Faye napisał w 1985 roku, że Francja musi ponownie spełnić swoją rolę detonatora Europy, jakiej pragniemy. Europy zregenerowanej na zdrowych i prawdziwie odrodzonych fundamentach, która może pić z niezmienionego duchowego źródła, nieskażonego przez obcy światopogląd, którego duchową formą była „religia odejścia od religii” i „zaćmienie sacrum”, którego cenę płacimy do dziś.
Ten „Weltanschauung” powinien inspirować działania nowych paneuropejskich elit w dziedzinie filozofii politycznej, pamiętając jednocześnie, że mit imperialny, który jest częścią prawdziwej europejskiej tradycji politycznej, ma charakter polityczno-duchowy.
Jest częścią awangardowego i futurystycznego podejścia archaicznego, które powinno prowadzić nas do wyobrażenia sobie nadchodzących czasów z perspektywy postchrześcijańskiego renesansu.
W Polsce mamy całą gamę ruchów i postaci, które mogą tylko inspirować w tym kierunku, od Zadrugi i jej założyciela Jana Stachniuka po Stowarzyszenie na Rzecz Tracji i Kultury „Niklot”, by wymienić tylko kilka.

7. Jak skomentujesz francuską perspektywę nadchodzących wyborów do Europarlamentu?
Niestety, nie mam zbyt optymistycznych komentarzy. Partie suwerenistyczne i nacjonalistyczne, takie jak Rassemblement National Marine Le Pen i Jordana Bardella lub Reconquête z Marion Maréchal w imieniu Érica Zemmoura, są bardziej problemem niż prawdziwym rozwiązaniem i alternatywą dla nas, z wielu starych powodów i złych wyborów, nie mówiąc już o ich prorosyjskim stanowisku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *