3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

PETER WEISS: WYGRANA BĘDZIE ICH PORAŻKĄ

Obrońcy Rosji bardzo lubią straszyć konsekwencjami klęski Federacji Rosyjskiej w wojnie: mówią o destabilizacji politycznej, a nawet upadku kraju. Dla nich to „walka o przetrwanie”, która jest absolutnie iluzoryczna – wystarczy wycofać wojska z terytorium Ukrainy, a jedynym niebezpieczeństwem będą wewnętrzne konsekwencje polityczne porażki wojskowej. Jednocześnie scenariusz zwycięstwa w wojnie jest niejasny: podczas gdy „jastrzębie” domagają się zajęcia Kijowa i całkowitej kapitulacji Ukrainy, władze starają się spowolnić konflikt i stworzyć nowe status quo. Ale jeśli teoretycznie spekulujemy, co się stanie z tym właśnie „całkowitym zwycięstwem” Federacji Rosyjskiej w wojnie z Ukrainą, otrzymamy bardziej wyrazisty scenariusz.

Przede wszystkim pod kontrolą skorumpowanego państwa znajdą się ogromne połacie terenów ze zniszczoną infrastrukturą i wrogo nastawioną ludnością. Strumień gigantycznych cięć pod wpływem sankcji nieuchronnie zamieni się w strużkę, a odbudowa infrastruktury zejdzie na drugi plan – priorytetem będą wydatki na utrzymanie poziomu życia elit i dalszego „wymachiwania szabelką” dopóki trwa konflikt z Zachodem. Jest bardzo prawdopodobne, że w takim scenariuszu sankcje nie zostaną zniesione, co pociągnie za sobą dalsze dławienie przemysłu naftowo-gazowego i eliminację kanałów, przez które sankcje te są omijane. W najlepszym przypadku gospodarka popadnie w dekady stagnacji bez rozwoju technologicznego. Konsekwencją będzie spadek jakości życia ludności, co niekoniecznie musi pociągnąć za sobą bunt społeczny, gdyż pieniądze zostaną przeznaczone na państwową propagandę nowego „zwycięstwa”.

Po drugie, Ukraińcy wielokrotnie już pokazali, że potrafią prowadzić wieloletnią walkę partyzancką. Po II wojnie światowej ukraińscy partyzanci przez kolejną dekadę zwalczali bolszewickich okupantów. Można przypuszczać, że sytuacja się powtórzy, a w perspektywie krótko- i średnioterminowej walka partyzancka z kolaborantami i stacjonującymi siłami będzie trwała w najlepsze. Potrzeba całego pokolenia, aby ci, którzy pamiętali jeszcze o ukraińskiej niepodległości, złożyli broń lub przekonali się o bezsensowności walki o wolność.

Jednak to nie koniec: oprócz stłumienia zbrojnego oporu, rosyjskie władze będą musiały zintegrować ukraińskie elity kolaborujące ze swoim systemem władzy. Nastąpi nowy „Kadyrow”, który poprowadzi narodową republikę (lub ich kilka) jako lokalny i lojalny watażka. Oczywiście proces ten będzie przebiegał w skali daleko wykraczającej poza wersję czeczeńską: etos o „jednym narodzie” otworzy drogę na szczyt etnicznym Ukraińcom, którzy chcą się przypodobać władzom centralnym.

Koniec końców kraj czeka katastrofa demograficzna. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie ma korelacji między dobrobytem gospodarczym a dzietnością, więc recesja gospodarcza nie będzie decydująca. Ale jest oczywiste, że przy obecnej skali strat militarnych (których do całkowitej kapitulacji Ukrainy potrzeba znacznie więcej) kwiat męskiej populacji obu krajów zostanie faktycznie wykorzeniony. Zastąpią ich koledzy z Azji Środkowej i Chin, którzy staną się główną twarzą rosyjskiego miru. Widzimy to już na przykładzie Mariupola: miasto zostało zniszczone, okolicznych mieszkańców wymordowano lub wywieziono do „selekcji”, sieroty wywieziono w inne rejony kraju, a Czeczeni, Tadżycy i Uzbecy przybyli na miejsce dawnych tubylców. Taki „russkij mir” czeka nie tylko terytorium okupowanej Ukrainy, ale całą Rosję. Ludzki instynkt prokreacji zawsze znajdzie swoją drogę, a Rosjanki i Ukrainki będą musiały wybierać z tego, co jest dostępne – obywatelki tak zwanych „krajów zaprzyjaźnionych”.

Kiedyś miałem przyjemność czytać powieść o koczowniczym państwie (którego pierwowzorem była Horda tatarsko-mongolska), w którym koczownicy zniewalali wszystkich swoich wrogów, jako potężni wojownicy zahartowani w trudnych warunkach życia. Ale kiedy przejęli bogate pałace i rozległe pola uprawne, żaden z nich nie chciał wracać na step. Stali się miękcy jak ich poprzedni mieszkańcy, a kiedy wygrali wojnę, przegrali, bo całkowicie zatracili swoją tożsamość i to, co czyniło ich silnymi.

Nie ma takiego scenariusza, w którym zwycięstwo Federacji Rosyjskiej będzie korzystne dla samego narodu rosyjskiego, niezależnie od tego, z której strony na to spojrzeć. Rozumowanie Putina o „śródlądowym” Morzu Azowskim przypomina szkicowanie mapy przez dziecko. Tylko jedno piękne hasło z morzem problemów społeczno-ekonomicznych. Rozszerzenie NATO, które było jedną z przyczyn wybuchu wojny, już nastąpiło, a granica z państwami NATO pozostanie dwukrotnie większa niż przed wojną. Ponadto „zwycięstwo” Federacji Rosyjskiej zachęci państwa zachodnie do aktywniejszego rozszerzania swoich wpływów na kraje Kaukazu i Azji Środkowej. Skorumpowani oligarchowie przekonają się o własnej nietykalności i zacznie jeszcze intensywniej doić wszystko, co jest dojone i co nie jest dojone – pokrojone w mięso i wysysane z kości. „Russkij mir” przekształci się wreszcie w „ludowy świat azjatycki” z mieszaniem ras na korzyść rosyjskiego internacjonalizmu, który ostatecznie nabierze formy ideologicznej.

Rosja przegrała tę wojnę w momencie, gdy Putin ją rozpoczął, ponieważ ta wojna nie miała prawa istnienia, nie miała celu, a więc nie byłoby pozytywnego wyniku. Im bardziej wzajemne straty rosną, zniszczenia się mnożą, tym więcej „ciemnych dekad” czeka Rosję, niezależnie od tego, czy armia Putina wygra, czy przegra. Ale jak najszybsze jej pokonanie może obniżyć cenę, jaką my i nasi potomkowie będziemy musieli zapłacić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *