Trzecia Droga: Religia
Trudno nie zauważyć ostatnimi czasy, że Kościół Katolicki przeżywa ciężki kryzys. I nie jest to kwestia pięciu czy dziesięciu poprzednich lat. Wbrew pozorom postawienie diagnozy na ten temat wcale nie jest jakoś szczególnie trudne -nowotworem wpychającym powoli, lecz nieubłaganie Kościół Katolicki do grobu jest modernizm.
Należy zadać sobie pytanie o to co właściwie kryje się pod tym, kojarzącym się bardziej ze sztuką czy architekturą słowie i dlaczego uważam go za najistotniejszy (na pewno niejedyny!) powód wzmiankowanego wyżej kryzysu. Postawa filozoficzno-teologiczna zwana modernizmem katolickim (niektórzy uznają przymiotnik katolicki w tym kontekście za wybitnie nie na miejscu, jak postaram się później wykazać całkowicie słusznie) zakłada między innymi, że dogmaty mają wartość jedynie historyczną i ich sensowność jest uwarunkowana upływem czasu. Nie przypadkowo św. Pius X poświęca całą encyklikę Pascendi Dominici Gregis wypunktowaniu i potępieniu błędów modernistycznych. Piszę on między innymi:
„(…) zwolenników błędów należy dziś szukać nie już wśród otwartych wrogów Kościoła, ale w samym Kościele: ukrywają się oni – że tak powiemy – w samym wnętrzu Kościoła; stąd też mogą być bardziej szkodliwi, bo są mniej dostrzegalni.’’
Nie przypadkowo też wspomniany papież nazywa modernizm „sumą wszystkich herezji”. Kierując się więc logiką „postępowych” myślicieli można uznać iż: skodyfikowanie prawdy wiary o istnieniu Trójcy Świętej i współistotności Chrystusa z Bogiem Ojcem w trakcie trwania Soboru Nicejskiego w roku 325 było potrzebne tylko w czasie formowania się „młodego” chrześcijaństwa- dziś może mieć jedynie walor poznawczy.
Jakże blisko współczesnym liberałom katolickim do dzisiejszych lewaków – dogmaty są jak płeć – stanowią jedynie konstrukt społeczny. Widać wtedy jasno, że obie sprawy w tym przypadku wyrastają z jednego rdzenia. Idąc dalej liberalizm stał się bardzo bliski protestantyzmowi poprzez stricte racjonalną, krytyczną analizę Pisma Świętego, odrzucenie nadprzyrodzoności cudów lub przypisanie ich jedynie fantazji autora.
Mógłby ktoś zapytać, czy ponad stuletni pogląd filozoficzno-teologiczny ma rzeczywiście jakikolwiek wpływ na najstarszą instytucje świata wraz z jej ponad miliardową liczbą wiernych. Owszem ma! I to ogromny. Nie chcę w tym miejscu rozwijać zanadto tej kwestii, znalezieni wielu obszernych i dogłębnych analiz nie będzie żadnym problemem. Dobrym przykładem może być wypaczenie idei ekumenizmu, która u swych podstaw dobra została posunięta do granic absurdu. Zamiast tradycyjnych uczynków miłosierdzia typu grzeszących upominać czy wątpiącym dobrze radzić mówi się teraz ‘nieważne w co wierzysz i do jakiego kościoła chodzisz, bylebyś był dobrym człowiekiem. Trudno się więc dziwić, że wielu ludzi, szczególnie młodych zamiast żyć na co dzień wskazaniami „jednego świętego, powszechnego i apostolskiego” kościoła wybiera życie poza kościołem lub szuka ukojenia sumienia we wszelakich wspólnotach protestanckich. Wszak ci ostatni i muzykę mają bardziej żywiołową i mniej rygorystyczne normy moralne, a i spowiadać się w zasadzie nie trzeba.
Jak więc starałem się powyżej wykazać: kryzys instytucjonalny Kościoła zaczął się niejako „od głowy” na skutek osłabienia jego rdzenia ideowego poprzez modernizm i liberalizm- co z kolei otworzyło drogę do działania dla wielu innych sił, których nie sposób ani zliczyć ani nazwać. Czy to jednak sprawia, że Jego przesłanie powinno zostać przez nas zignorowane?
Według nas: odpowiedź na to pytanie powinna być zdecydowanie oczywista. Będąc wiernymi wykładni katolickiego nacjonalizmu, uważamy, że człowiek jako jednostka- może w pełni przeżyć swoje życie i uwolnić posiadany przez siebie potencjał jedynie w ramach lojalnej służby danej zbiorowości. Zbiorowością najwyższego typu, najbardziej doskonałą, która występuje w życiu doczesnym jest Naród- wspólnota ludzi, których łączy wspólne pochodzenie, kultura, język, cywilizacja i historia. Służba jej- nie powinna być traktowana jako cel sam w sobie, jest ona środkiem do osiągnięcia celu wyższego rzędu, jakim jest zbawienie. Dla nas to dwie, wzajemnie uzupełniające się sprawy. W przypadku Kościoła Katolickiego- nie chodzi o hierarchię, nie stoimy przy tej wierze ze względu na jakąkolwiek osobę, która występuje w jej imieniu- stoimy przy niej ze względu na zespół uniwersalnych zasad, jaki ona za sobą niesie, stoimy przy niej ze względu na tego niezwykłego Ducha, który zbudował wielkość cywilizacyjną Europy i nadał sens naszemu istnieniu. Jesteśmy katolikami- bo uważamy, że katolicyzm niesie za sobą prawdę, dla której warto poświęcić wszystko- nawet samego siebie.
W awangardzie systemu od zawsze w pierwszej kolejności szedł przede wszystkim materializm. Przemiana ludzi w zwyczajne trybiki w wielkiej machinie gospodarczej- zakończy się sukcesem tylko i wyłącznie pod warunkiem, uprzedniego wyrugowania z nich przejawów jakiejkolwiek duchowości i skłonności do myślenia o rzeczach wyższych i ważniejszych. Patrząc na naszą sytuację w ten sposób- zupełnie naturalnie zatem największym wrogiem Systemu staje się katolicyzm. Dlatego nie wyobrażamy sobie tego, by odłączyć go od naszej idei, nie powodując przy tym jej wcześniejszego upadku czy wykoślawienia.