3DROGA.PL

Portal 3droga.pl

Portal Nacjonalistyczny

HENRYK GRZEGORZEWSKI: KRYZYS ŚWIATA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO

Gott is tot” 

Fryderyk Nietzsche

Tymi słowami Nietzsche obwieszczał śmierć nie tyleż samego Boga, co idei Boga, a co za tym idzie – religii w świecie zachodnim. Trudno o prawdziwsze słowa dzisiaj, gdy chrześcijaństwo – a w szczególności kościół katolicki – przeżywa kryzys. Przyczyn tego kryzysu jest wiele. Efektem tego jest chrześcijaństwo w formie agonalnej, będąc cieniem swojej dawnej potęgi i świetności.

Zanim przystąpimy do omówienia poszczególnych przyczyn należy zrozumieć istotę religii w społeczeństwie. Przede wszystkim jest to najskuteczniejsze i najpotężniejsze narzędzie kontroli społecznej, wymuszające działanie moralne pod groźbą kary pośmiertnej, dotyczącej duszy, toteż absolutnie nieweryfikowalnej dla człowieka. Strach przed potencjalną karą, wymusza na ludziach działania mające zapewnić uniknięcie jej.  Co istotne, prawdziwość kary jest nieweryfikowalna, skutkiem czego zawsze jest ona potencjalnie prawdziwa. 

W ten sposób religia hamowała ludzkie instynkty, umożliwiając rozwój zaawansowanych społeczeństw i systemów państwowych. Przede wszystkim odpowiedzialna była za restrykcje przemocy wewnątrz społeczeństwa oraz krępując ludzką seksualność. Zapewniało to stabilność wewnętrzną danego społeczeństwa, oraz promowało prospołeczne postawy. 

Seks i przemoc są podstawowymi i najsilniejszymi motorami ludzkiej działalności. Popęd seksualny, ma na celu wydanie potomstwa i tym sposobem przedłużenie własnej linii genetycznej i gatunku o kolejne pokolenie. O dostępie mężczyzn do kobiet decyduje pozycja społeczna i idące za tym zasoby materialne. Najstarszym i najprostszym sposobem uzyskania wyższej pozycji w strukturze społecznej jest przemoc, w postaci ordynarnego narzucenia swej woli przy wykorzystaniu siły oraz fizycznej eliminacji konkurencji. Jednocześnie człowiek jest zwierzęciem stadnym, współpraca zaś pozwala na osiągniecie lepszych efektów, a następnie po zwycięstwie, podział łupów. Ponadto, człowiek potrafiący kontrolować swoje impulsy, może zrezygnować z natychmiastowej gratyfikacji, celem osiągnięcia potencjalnie większych korzyści w przyszłości. W ten sposób narodziła się spirala rozwoju społecznego, technologicznego i gospodarczego. Wszystko po to by zwiększyć szansę na przetrwanie własnych genów w kolejnym pokoleniu. 

Religia odgrywała więc rolę kagańca na ludzkie żądze i wymuszała kontrolę impulsów pod groźbą kary wiecznej na ludziach niezdolnych do samodzielnej ich kontroli (czyli większości społeczeństwa).

Dodatkowo w historii ludzkości religia była silnie zespolona z państwem, praktycznie zawsze dostarczając legitymizację panującej władzy. Legitymizacja władzy była różna: król był bogiem, jego wcieleniem, pomazańcem albo po prostu sprawował władzę na zasadzie mandatu niebios. W każdym wypadku władza pochodziła od Boga, i była sprawowana choćby po części w jego imieniu. Nawet w systemach demokratycznych, ludzie posiadali prawa, wynikające z Boskiego nadania lub ich godności jako dzieci Bożych. Nie wspominam tu o ogólnym wsparciu religii dla polityki państwa. Historyczne przykłady można mnożyć: zaprowadzenie kalifatu, rosyjska obrona Prawowierja, amerykańskie Manifest Destiny czy polskie przedmurze chrześcijaństwa.

Ponadto zorganizowana religia była przed długi czas pionierem w zakresie nauki i postępu technicznego. Częstokroć codzienność rządzenia państwem nie była możliwa bez wsparcia kasty kapłańskiej, posiadającego wiedzę na temat astronomii, matematyki, medycyny czy ekonomii. Przez długie okresy historii była to jedyna grupa posiadająca jakikolwiek dostęp do bardziej zaawansowanej wiedzy, lub jako jedyna umiejąca pisać i czytać. Na dodatek, cały czas kapłani byli w kontakcie z prostym ludem i dzięki swej działalności dobroczynnej cieszyli się poparciem i szacunkiem. Duża część wiedzy była utrzymywana w tajemnicy, lub po prostu nie była szerzona publicznie, w trosce o dobro społeczne. Jak wiadomo wiedza daje potęgę, a tę łatwo źle wykorzystać. Posłużmy się tu przykładem dalekowschodnich sztuk walki, praktykowanych w klasztorach buddyjskich. Techniki walki wymyślone przez mnichów pozwalają na ekspresową likwidację przeciwnika dzięki znajomości ludzkiej anatomii. Jednakże, nie każdy powinien je znać, gdyż mogłyby zostać wykorzystane w złej wierze. Nawet dziś, spora część tej wiedzy nie jest dostępna dla ogółu społeczeństwa, pozostając w domenie wojska i policji.

Na koniec tego krótkiego wywodu warto wspomnieć o ezoterycznym charakterze religii. Część wiedzy religijnej dostępna była dla wąskiej grupy wybranych. Z reguły wyglądało to następująco: prosty lud wierzy w wielu bogów, bierze udział w absurdalnych rytuałach i żyje według zasad moralnych pod groźbą kary, elity (w szczególności kapłańskie) zaś uznawały kult tylko jednego Boga Najwyższego (pozostałe bóstwa to były jego emanacje\ wcielenia\ inne byty duchowe itd.), częstokroć towarzyszył temu makiaweliczny stosunek do moralności, gdzie elitom wolno było więcej niż maluczkim. Czasem wprost (hinduizm), czasem nie (kwestia unieważnień małżeństw w katolicyzmie, szlachta miała taką możliwość). Dopiero chrześcijaństwo wprowadziło tu radykalną zmianę: wszystkich obowiązywała ta sama moralność i wszyscy wierzyli w to samo. Przynajmniej formalnie. W praktyce, prosty lud praktykował w mniejszym lub większym stopniu dwowierje, czyli będąc pozornie chrześcijański, oddawał się praktykom z czasów pogańskich. Podobnie było z kwestią moralności: elity mogły łatwiej uzyskać usprawiedliwienie i przebaczenie ( casus Kazimierza Wielkiego). Tu ezoteryzm nie wynikał z zamierzonego ukrycia pewnej wiedzy, a beztroskiej ignorancji ogółu społeczeństwa, nieświadomego w pełni w co wierzy (wszak większość katolików wierzy, że Bóg jest dobry co rozumieją jako niezdolność do czynienia zła, co w stoi w sprzeczności z Tym co naucza kościół, za Św. Tomaszem z Akwinu, ze podział na dobro i zło jest arbitralną decyzją Boga, i gdyby ten chciał mogłoby być inaczej).

Moralne bankructwo

Problemem kościoła w obecnych czasach jest utrata mandatu i wiarygodności jako strażnika moralności poprzez wyciekające co chwila skandale pedofilskie. Najpierw byli to pojedynczy księża, potem już grupy wzajemnie się wspierające, dziś nie da się ukrywać faktu iż krycie pedofilii jest to zjawisko systemowe, będące konsekwencją polityki personalnej jaka jest praktykowana w kościele co najmniej od soboru watykańskiego II. Aspekty tej polityki są dwa: tolerancja dla homoseksualistów wśród księży oraz systemowe zatajanie nadużyć. 

Większość przypadków pedofilii wśród księży jest to elabofilia, czyli stosunki z młodymi mężczyznami. Absurdalnym pomysłem jest przyjmowania homoseksualistów do seminarium, gdzie są sami mężczyźni, i to na dodatek część z nich o podobnych skłonnościach. Oczywistym powinno być, iż nie uda się w tych warunkach utrzymać wstrzemięźliwości przez gejów. A jeden grzech z czasem powoduje całą kaskadę, do tego dochodzi nadużywanie pornografii i znudzenie zwykłymi aktami (należy pamiętać, że geje są hiperaktywni seksualnie, mając nawet po kilkadziesiąt różnych partnerów seksualnych rocznie), co popycha ich w stronę „eksperymentów”.

Kolejnym błędem było zatajanie powstałych nadużyć, zamiast radykalnej eliminacji, najlepiej całego problemu klik homoseksualnych, albo chociaż samych pedofilii. Wyrzucenie ich ze stanu kapłańskiego i oddanie w ręce władz świeckich. Zamiast tego zdecydowano się na przenoszenie z parafii na parafię i zamiatanie sprawy pod dywan. W efekcie, po latach nastąpiła kumulacja i wypływanie wszystkich spraw naraz.

W polskim kościele dodatkowym problemem jest brak przeprowadzenia lustracji po 1989 roku. Wielu księży i biskupów było zaangażowanych we współpracę z komunistyczną bezpieką i do dziś jest uwikłana w stosunki z tajnymi służbami, niekoniecznie polskimi.

Obok skandali pedofilskich, problemem jest przepych i chciwość księży, spośród których część ostentacyjnie obnosi się ze swoim bogactwem, którego źródłem są datki wiernych. Kościół nie powziął żadnych kroków by zapobiegać takim zachowaniom, część biskupów wręcz przoduje w przepychu i samouwielbieniu.

Nieumiejętność opanowania patologii w szeregach kapłaństwa, a w zasadzie tolerancja dla niej i systemowe wsparcie, sprawiły, że w oczach ludzi księża, przestali być autorytetem w kwestiach moralnych. Wszak wszyscy wiedzieli o pedofilii i nie zrobili z tym nic. Trzeba tu zaznaczyć, iż o tyle co chciwość czy zwykłe romanse z kobietami, mogłyby jeszcze ujść na sucho, to pedofilia jest absolutnie nie do przełknięcia, jako, że jest absolutnym zwyrodnieniem.

W efekcie ludzie zaczęli odwracać się od kościoła, stwierdzając, że nie potrzebują drogowskazu moralnego od hipokrytów. Część z nich zaczęła poddawać w wątpliwość prawdziwość samej religii chrześcijańskiej, a przy obecnym dostępie do wiedzy, łatwo by wątpliwość przerodziła się w pewność.

Kwestia papieska

Polski kościół przez ostatnie lata budował swoją tożsamość i autorytet na wspomnieniu Jana Pawła II. W ekspresowym tempie doprowadzając do jego kanonizacji, eksponując jego osobę gdzie się da, czego przykładem są karykaturalne pomniki, wszechobecność odwołań do postaci papieża w listach duszpasterskich i nauczaniu. 

W efekcie u młodszego pokolenia doszło do przejedzenia papieżem którego ledwo pamiętali i byli zobowiązani otaczać kultem gdyż Jan Paweł II wielkim człowiekiem był. Infantylność, wszechobecność i absurdalność kultu papieża sprawiły, że dla młodego pokolenia jest on jedynie kremówka i cenzopapą.

Na dodatek po latach wychodzą zaniedbania i nadużycia Jana Pawła II. Trzeba powiedzieć wprost, był on odpowiedzialny za tuszowanie pedofilii i złagodzenie kar za nią. Źle świadczy o nim dobór współpracowników, w szczególności kardynała Dziwisza. Pominę tu kwestię nie do końca ortodoksyjnego nauczania papieża i pobieżności procesu beatyfikacyjnego oraz wątpliwości co do cudów za jego pośrednictwem. Jeszcze gorzej świadczą pogłoski o rzekomym synie, nieobalone w sposób jednoznaczny przez kościół podczas procesu beatyfikacyjnego. Zaś kwestia wygnania zakonnic z Oświęcimia na żądanie żydów jest czynem karygodnym. Wisienka na torcie jest fakt iż jedyny biskup jakiego ekskomunikował i wyklął Jan Paweł II był arcybiskup Lefevbre. Powodem było wyświęcenie biskupów bez zgody papieża (Lefevbre miał wstępną zgodę, nie miał wyznaczonego terminu). Tego samego czynu dokonał wcześniej Karol Wojtyła (tym razem wbrew wyraźnemu zakazowi papieża), wyświęcając biskupów na tereny ZSRR i Czechosłowacji, używając tych samych argumentów co Lefevbre: o wyższej konieczności i potrzebie kościoła.

Ostatnią dojmującą kwestią jest wierutne kłamstwo w opowieści o Janie Pawle II, jakoby on znajdował się z kardynałem Stefanem Wyszyńskim w relacji uczeń-mistrz. W rzeczywistości Wyszyński jako konserwatysta i tomista, uznawał Wojtyłę za nieortodoksyjnego liberała i był mu co najmniej niechętny. Na stanowisko biskupie mianował Wojtyłę, dopiero na wyraźne żądanie Służby Bezpieczeństwa. Dlaczego komuniści chcieli, ażeby Wojtyła został biskupem na stolicy kardynalnej? Do dziś nie wyjaśniono ich motywacji.

Ubóstwo intelektualne

Wykształcenie księży pozostawia wiele do życzenia. Wielu z nich nie zna ani historii kościoła, ani filozofii klasycznej, ani teologii tomistycznej, współczesną teologię zna zaś pobieżnie. Homilie są nudne i nieciekawe, co więcej dotykają niezbyt konkretnych zagadnień, i ciężko powiedzieć po co są. Praktycznie nigdy nie tłumaczą prawd wiary i katechizmu. Często popadają w psychologizm skupiając się na relacjach i emocjach.

Sprawia to, ze wielu księży daje się zwyczajnie rzecz biorąc „zagiąć” na lekcjach religii, i nie są oni partnerami do intelektualnej dyskusji. Owszem nie dotyczy to wszystkich, są księża światli i wykształceni, jednakże jest to zasługa ich pracy własnej, nie seminarium. 

Konsekwencją braków wykształceniu jest mierna teologia i oparcie religijności o emocje i przeżycia, co odstręcza od niej osoby inteligentne.

Zmarnowane pokolenie

Kościół katolicki w 1989 cieszył się ogromnym prestiżem i zaufaniem społecznym. Dziś nie ufają mu nawet katolicy. 30 lat III Rzeczypospolitej zostało całkowicie zmarnowane.

Największą klęskę poniósł kościół jeśli chodzi o nauczanie religii. Ta stała się bowiem nic nieznaczącym przedmiotem do podwyższania średniej. Nudnym, niewymagającym intelektualnie, w kiepskich godzinach. W 90% przypadków sprowadzał się do oglądania wątpliwej jakości filmów produkowanych obecnie po kosztach przez protestantów. Tutaj kościół także poległ jeśli chodzi o wykształcenie katechetów i ich dobór. Wielu z nich głosi otwarte herezje, ma poważne braki w wiedzy, a część jest niezrównoważona psychicznie. Uczniom, nawet wierzącym, często nie chce się na nią chodzić.

Innym błędem natury strategicznej było sprowadzenie zaangażowania kościoła w reformy społeczne do walki o aborcję, czasem wspomaganej tematem in vitro i eutanazji. Z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa i problemów z jakim mierzy się Polska, od uchwalenia kompromisu aborcyjnego, sprawa ta jest czysto kosmetyczna. Kościół nie reagował na niesprawiedliwe stosunki społeczne, uwłaszczenia na granicy kradzieży, rozdawnictwo socjalne, konsumpcyjny styl życia, hipokryzje polityków i demoralizację społeczną. W ten sposób pozwolił by warunki panujące w państwie Polskim premiowały amoralny styl życia. Co więcej w wielu kwestiach stawał na polu zgniłego kompromisu, zadowalając się frazesami o godności ludzkiej i potrzebie indywidualnego szczęścia, ignorując konsekwencje konkretnych zmian dla państwa i narodu, oraz samej religii w Polsce.

Dodatkowo kościół wspierał rozliczne wspólnoty takie jak Neokatechumenat, Opus Dei, czy nawet swojski Ruch Światło-Życie w działalności mającej znamiona sekciarstwa. Ponadto często przymykał oko na ludzi i instytucje prowadzące kontrowersyjną moralnie i teologicznie działalność, jeśli te zapewniały dochody (O. Szustak czy O. Rydzyk).

Religia kobiet

Najistotniejszym problemem współczesnego chrześcijaństwa, jest absolutny brak jakiejkolwiek ciekawej oferty skierowanej do mężczyzn. W sposób istotny osłabia to jego pozycję, gdyż dzieci z reguły dziedziczą religijność po ojcu oraz to mężczyźni decydują o losach społeczeństw.

Chrześcijaństwo od zawsze zachęcało do siebie mocniej kobiety, niż mężczyzn. W pierwszych wiekach, mężczyźni nawracali się głównie pod wpływem kobiet. Wynika to z moralności opartej na współczuciu, przebaczeniu i trosce o innych, cechach uznawanych za typowo kobiece. Dodatkowo chrześcijaństwo cechowała niechęć do przemocy i grabieży.

W średniowieczu, wypracowano etos rycerski i ideę krucjat, oraz służby Chrystusowi niczym służby wojskowej. Było to wielkie osiągniecie kultury chrześcijańskiej. Jednakże, wraz z przemianami społecznymi, etos ten porzucono.

Feminizacje chrześcijaństwa widać najlepiej w przedstawieniu Jezusa: łagodny hipis, o androgenicznej figurze, pouczający o miłości bliźniego, zwiastujący pokój ludziom i wynagrodzenie za cierpienie. Radzący by powstrzymywać się od przemocy i nadstawiać drugi policzek. Opowiada o Bogu Ojcu jako dobrym tatusiu w niebie.

Tymczasem biblijny Chrystus wydaje się być inny. Według tradycji mierzył blisko dwa metry wzrostu, jak na cieślę przystało był dobrze zbudowany. Samodzielnie rozgonił tłum handlarzy w świątyni, kilkakrotnie odstąpiono od prób jego aresztowania z obawy przed nim. W nauczaniu grozi potępieniem i nie stroni od wyzwisk nazywając żydów dziećmi szatana, a syroegipocjan przyrównując do psów. Głosi, że przyniósł światu miecz i iskrę która ma go podpalić. Nie prosi, a nakazuje apostołom iść za nim. Zmienia imię Szymonowi na Piotr, bo uznał, że to bardziej pasuje do misji pierwszego papieża. Relacje ludzi z Bogiem porównuje w kategoriach król i poddany lub pan i jego własność. 

Sentymentalizm i emocjonalność współczesnego nam chrześcijaństwa nie odpowiada mężczyznom, którzy zwykle tłumią swoje emocje, przeżywając je w samotności i próbując uciec od nich, lub je stłumić. Także forma kultu opierająca się o improwizowane wybuchy emocji, radości, smutku, śmiech, płacz i uzewnętrznianie się wobec grupy w trakcie świadectw, tak powszechne w obecnym chrześcijaństwie, są zupełnie obce mężczyznom. Ci nie mają nagłych impulsywnych wybuchów smutku lub radości, najwyżej gniewu co często wiąże się z przemocą. Męskiemu charakterowi bardziej odpowiadają zrytualizowane formy kultu, wymagające uwagi i skupienia (mówię tu o formach kultu praktykowanych w chrześcijaństwie, pomijam tu takie zjawiska jak np. prostytucja sakralna w religiach pogańskich).

Popularne obecnie w katolicyzmie doktryna pacyfizmu i rozumienie pokory jako wycofania i uległości, przyjęte przez mężczyzn, skutkują upadkiem na samo dno męskiej hierarchii. O ile niektórym, zniewieściałym i słabym jednostkom to odpowiada, inni będą z tego powodu cierpieć, aż w końcu pogrążą się w depresji lub odrzucą dotychczasową moralność na rzecz bardziej atrakcyjnych dlań systemów.

Kolejną kwestią jest katolicka nauka seksualna nakazująca całkowitą wstrzemięźliwość do ślubu. W tym wypadku problemem nie jest treść samej nauki, co traktowanie tematu seksu jako tabu. Brak konstruktywnej nauki panowania nad impulsami i emocjami, oraz sprowadzenie wszystkiego do odpędzania pokus nie przynoszą spodziewanych efektów. Dodatkowo, fałszywe rozumienie pokory zakazuje pragnienia potęgi i bycia lepszym. A są to bardzo silne motywatory u mężczyzn. Wielu wierzących młodych mężczyzn zmaga się z uzależnieniem od pornografii, tkwiąc w błędnym kole poszukiwania natychmiastowej gratyfikacji, wyrzutów sumienia po uczynku, i poszukiwaniu kolejnego zastrzyku dopaminy, pozostając bez żadnej realnej pomocy ze strony kierowników duchowych. W takich wypadkach często jedyną radą jest nakaz modlitwy. Tym czasem potrzeba także realnych działań i zmian aby zapanować nad seksualnością. Analogiczne problemy, które dotykają także kobiet, praktycznie nie są poruszane.

Tłumione są naturalne zachowania chłopców takie jak rywalizacja i używanie przemocy, kult siły i sprawności fizycznej. Alternatywy są miałkie i infantylne. 

Nawet katolickie harcerstwo przedstawia ugrzeczniona wizję świata, zupełnie fałszywą. Na dodatek wszelkie wyzwania, odbywają się de facto pod kloszem. Wizja świata jaką karmieni są harcerze można porównać do obrazów Grodgera prezentujących powstanie styczniowe. Są one piękne, ale fałszywe. Rzeczywistość to opowiadanie Żeromskiego „Rozdzióbią nas kruki i wrony”

Młodzi mężczyźni nie odnajdują w kościele wzorców postępowania dla siebie. Wielu jest świętych kapłanów, ale mało świeckich. Na dodatek odrębną kwestią jest atrakcyjność niektórych świętych jako wzorców dla młodych chłopców. Mało w tym poczcie wojowników, naukowców, przywódców, ludzi którzy wsławili się wielkimi czynami. Jeszcze mniej się o nich słyszy. Słabością kapłanów jest też kierownictwo duchowe. Zbyt wielu księży jest zniewieściałych i niedojrzałych, a niektórzy są homoseksualistami. Nie mogą oni stanowić wzorca dla chłopców którzy planują obrać świecką drogę.

Podsumowując młodzi mężczyźni pozbawieni są ideału do którego mogliby dążyć, nie otrzymują narzędzi do kształtowania swojego charakteru, nie mogą znaleźć celu w swoim życiu, a na dodatek odczuwają dysonans poznawczy między tym czego nauczono ich w kościele odnośnie, świata, moralności i relacji międzyludzkich, a stanem rzeczywistym. Często kończy się to odejściem od kościoła.

Gorzkie słowa zakończenia

Chrześcijaństwo jest obecnie religią konającą. Nie spełnia już żadnych istotnych funkcji społecznych. Katolicyzm, droga synodalną popełnia moralne i intelektualne samobójstwo.

Jak widzę przyszłość chrześcijaństwa w Polsce? Luźno ze sobą powiązane na wpół sekciarskie grupy i stronnictwa, nad którymi biskupi mają mizerną kontrolę. Dla każdego coś miłego. Neokatechumenat, liberałowie, tradycjonaliści, charyzmatycy, wszyscy podzieleni i skonfliktowani. Duża część społeczeństwa apatyczna i obojętna wobec religii. Powoli miejsce chrześcijaństwa będą zajmować nowe kulty, oparte na New Age lub próbie rekonstrukcji pogaństwa. 

Obiecana przez Sobór Watykański II wiosna kościoła nie nastąpiła. Mamy za to listopad w pełni okropieństwa i agonii. Nie ma specjalnych, ludzkich nadziei na odwrócenie trendów. Zwykle w czasach kryzysu kościoła, z otchłani wyciągało go państwo, wymuszając reformy i odnowę moralną.

Dziś będzie podobnie, spośród mozaiki ruchów religijnych w Polsce, lat przyszłych, dominującą pozycję uzyska zapewnia ten który otrzyma wsparcie państwa. Pytanie czy będzie to katolicyzm i w jakiej formie. Na prawej stronie coraz silniej słychać głosy zmęczenia kościołem i chrześcijaństwem, oraz wołania o powrót do pogaństwa: jako religii tolerancyjnej dogmatycznie, dającej się o wiele łatwiej kształtować oraz zapewniającej bardziej realistyczna antropologię i filozofię. Pogaństwo świetnie współgra z ideą nadczłowieka i arystokracji duszy: bardzo atrakcyjnymi systemami dla młodych mężczyzn. Wizja przywrócenia kultu siły i radykalizmu w rugowaniu występku oraz relatywizm moralny są zawsze atrakcyjne dla władzy.

Realistycznie rzecz biorąc, wszystko zależy od tego kto zwycięży ideowo na prawicy, oraz czy ona sama zwycięży walkę o władzę. Osobiście stawiam na wygraną ludzi spod sztandaru Czarnego Słońca. Wraz z nimi, w wyniku kompromisów zwycięży pewnie wizja synkretyzmu tradycyjnego katolicyzmu, z pogaństwem, ekstremalne dwowierje: Chrystus i moralność dla mas, Nietzsche i wola mocy dla elit.  Jedno jest pewne, kończy się pewna epoka w historii kościoła katolickiego, a zapewne i chrześcijaństwa. Jest to smutny upadek. Upadek miejsca które z dumą nazywałem kiedyś domem. Dziś już nie wiem. Jestem zmęczony. Zbyt przywiązany do kościoła by go opuścić, zbyt świadomy by udawać, że jest dobrze i wszystko na pewno się ułoży. Wiara pozostaje dla mnie jedynie deklaracją woli, bez wewnętrznego przekonania, które uległo wypaleniu.

Oczywiście szczerzy katolicy wierzą, że nadejdzie odnowa a kościół odzyska pełnię blasku. Nic ludzkiego na to nie wskazuje, ale pokładają oni ufność w Bogu. Zazdroszczę im tej nadziei. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *