Bartosz Biernat: Duce i Sonderaktion Krakau
„Kto stawi opór przy wykonywaniu mego rozkazu będzie zastrzelony”
6 listopada 1939 roku, Kraków
Zakończona Kampania Wrześniowa, szczęśliwie i nieszczęśliwie w dużej mierze ominęła Kraków. Szczęśliwie, gdyż z powodu braku obrony Wojska Polskiego gen. List wraz z Wehrmachtem mógł wkroczyć 6 września do niegdysiejszej stolicy państwa polskiego nie napotykając większego oporu, a brak oporu przeciw hitlerowskim najeźdźcom spowodował paradoksalnie uratowanie wielu zabytków, dzieł sztuki, a nade wszystko wprowadził początkową aurę „miękkiej okupacji”. Nieszczęśliwie, gdyż skusiło to wszystko przedstawicieli III Rzeszy do ustanowienia Krakowa centrum Generalnego Gubernatorstwa, który miał administracyjnie zarządzać terenami uznanymi przez hitlerowców za polskie. Kraków miał niestety znów stać się stolicą, tym razem fasadowego quasipaństwa utworzonego przy III Rzeszy.
W tej atmosferze, będącej ciszą przed nadciągającą burzą terroru, większość profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także Akademii Górniczej i Akademii Handlowej nadal znajdowała się w Krakowie lub wróciła do niego po Kampanii Wrześniowej. Przy dającej względnie stosunkowo spokojnie żyć okupacji profesorowie uznali za oczywiste, że jesienią 1939 roku mogą rozpocząć rok akademicki. Nie spodziewając się, by narodowi-socjaliści mieli coś przeciw temu, rektor UJ prof. Lehr- Spławiński wraz z innymi profesorami 31 października postanowił rozpocząć przygotowania do zajęć, których start zaplanował na 13 listopada. Niemieckie władze Krakowa nie tylko o tym wiedziały, ale i apelowały oficjalnie o prowadzenie „normalnego” życia na terenach okupowanych. Rektor UJ został członkiem Rady Przybocznej Komisarza Miasta, Zornera, który pytał o wynagrodzenie jakie powinien płacić profesorom krakowskich uczelni.
Zwierzchnicy Krakowa jednak nie mieli takiej władzy jak wizytujący królewskie miasto Heinrich Himmler czy Hans Frank. Właśnie po ich spotkaniu wydaje się, że padły decyzje, które miały uniemożliwić rozpoczęcie roku akademickiego, a skutkujące tym, że wierny wykonawca poleceń Berlina Oberturmbannfuhrer major Bruno Muller wezwał rektora UJ i nakazał mu zwołanie zebrania pracowników naukowych uczelni na dzień 6 listopada.
Spotkanie z mjr Mullerem raczej nie zapowiadało się na pułapkę, a wśród profesorów musiało panować żywe zainteresowanie nim, gdyż wieść rozeszła się bardzo szybko i tylko nieliczni – co miało potem zbawienne dla nich skutki – nie stawili się na ul. Gołębiej 24 w Collegium Novum w sali numer 66 im. Mikołaja Kopernika (dziś to numer 56 im. Józefa Szujskiego). W szczelnie wypełnionej sali pojawił się punktualnie o godzinie 12 dowódca Oddziału Operacyjnego Policji i Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa SS III Rzeszy, major Muller, który zamiast wykładu i spodziewanego przez profesorów ustalenia zasad dotyczących roku akademickiego powiedział:
Uniwersytet tutejszy rozpoczął rok akademicki nie uzyskawszy uprzednio pozwolenia władz niemieckich. Jest to zła wola. Ponadto jest powszechnie wiadomo, że wykładowcy byli zawsze wrogo nastawieni wobec nauki niemieckiej. Z tego powodu wszyscy obecni, z wyjątkiem trzech obecnych kobiet, będziecie przewiezieni do obozu koncentracyjnego. Jakakolwiek dyskusja, a nawet jakakolwiek wypowiedź na ten temat jest wykluczona. Kto stawi opór przy wykonywaniu mego rozkazu będzie zastrzelony.
Po czym klasnął w dłonie, na który to umówiony znak w drzwiach pojawili się policjanci. Bardzo szybko i brutalnie zapędzono 184 osoby do schowanych wcześniej za budynkiem akademickim aut. Wśród aresztowanych było 125 profesorów krakowskich uczelni, 36 pracowników dydaktycznych, 2 studentów UJ i kilkanaście przypadkowych osób znajdujących się akurat w budynku. Co ciekawe, policja Generalnego Gubernatorstwa nie szukała nieobecnych, a także nie traktowała przypadkowych aresztowanych inaczej niż władz uczelni, co świadczy o tym, iż mimo pozoru dobrej organizacji nie było stworzonej wcześniej „listy profesorów”, którzy mieli zostać uwięzieni. Nie mniej jednak major Bruno Muller swój cel osiągnął, a kwiat krakowskiej inteligencji właśnie zmierzał do więzienia wojskowego na Montelupich. Sonderaktion Krakau zakończone sukcesem.
„Ci współcześni konkwistadorzy potrafią tylko niszczyć i dopuszczać się haniebnych postępków”
8 stycznia 1940 roku. Palazzo Venezia, Rzym.
Benito Mussolini, który piętnaście lat wcześniej został odznaczony Orderem Orła Białego, siedzi przy ogromnym stole z Lucianą Frassati-Gawrońską. Jest to już ich trzecie spotkanie, w którym obie strony traktują się bardzo grzecznie, acz w rzeczywistości instrumentalnie.
- I co pozostawiliby po sobie naziści w Polsce? Rzymianie budowali, cywilizowali, uczyli. – z dumnie wypiętą piersią i nadętą miną przemawia do jednoosobowego audytorium przywódca Włoch – Ci współcześni konkwistadorzy potrafią tylko niszczyć i dopuszczać się haniebnych postępków w rodzaju przetrzymywania tych profesorów w Oranienburgu. Jeden z nich ma osiemdziesiąt lat. To skandal.
Luciana Frassati od początku rozmowy tylko czekała na takie słowa Duce i odpowiada:
- Powinniście im jakoś pomóc.
- Powiadomiłem już Berlin, że nie będę tolerował podobnych działań, i myślę, że Berlin zrozumie i jak najszybciej wyciągnie z tego odpowiednie wnioski. – mówi Mussolini.
Na długo przed niemiecką agresją na Polskę 1 września 1939 roku, Duce rywalizując z Hitlerem o szerzenie swojej ideologii w krajach Europy uznawał naród polski jako potencjalnego sojusznika. Błędnie jednak ocenił polskich (i nie tylko) przywódców, co zrozumiał, wydaje się, dopiero po latach, gdy już w zastraszającym tempie powiększała się nad nim dominacja Hitlera. Niemiecki prymat po latach sprowadził zresztą Mussoliniego z roli niekwestionowanego lidera nowego prądu w Europie do niemieckiej maskotki legitymującej zbrodnicze działania. Zanim jednak to nastąpiło III Rzesza wypowiedziała wojnę II RP, a Mussoliniemu – związanemu sojuszniczymi zobowiązaniami – pozostała jedynie pomoc humanitarna dla związanych emocjonalnie z jego krajem Polaków. Jego ludzie, tacy jak Mario Di Stefano, czy Cesare Vernarecci di Fossombrone oddali ogromne przysługi Polakom ryzykując często znacznie więcej niż tylko karierę dyplomaty. W tym czasie angielskie, czy francuskie władze skupiły się na prowokowaniu naszych umęczonych pradziadów do wylania swojej krwi w ich interesach.
W przypadku Sonderaktion Krakau Mussolini nie kłamał. Nakazał on Ministrowi Spraw Zagranicznych, hrabiemu Galeazzo Ciano, jak najszybsze działania dyplomatyczne mające na celu uwolnienie krakowskich profesorów. Po pierwszym telegramie do Królewskiej Ambsady Włoch w Berlinie, reprezentowanej przez Bernardo Attolico w sprawie ks. Konstantego Michalskiego, Ciano naciskał włoskiego ambasadora o uzyskanie specjalnych uprawnień dla Włochów, by interweniować w polskich sprawach. Argumentowano taką postawę, że również u rządów Anglii czy Francji, Włosi załatwiają podobne interwencje dla sojuszników. Warto przypomnieć, że faszystowski rząd robił to dla Polski, która formalnie dla ich największego sojusznika przestała istnieć!
Niemcy grzecznie i uprzejmie odmawiali takich uprawnień, ale zauważali już jak pozytywnie Akcja Specjalna Kraków wpłynęła na zjednoczenie Polaków, a negatywnie na nastawienie światowej opinii publicznej i sojusznika wobec III Rzeszy.
„Traktowanie należne pokonanym, nie zaś niewolnikom”
8 lutego 1940 roku, Oranienburg
Machina niemiecka działała szybko. Oprócz starań włoskiej ambasady Benito Mussolini osobiście zainterweniował w sprawie pracowników Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Górniczej i Akademii Handlowej u Adolfa Hitlera, wysyłając mu na początku lutego niezwykle ważną i prawdopodobnie kluczową dla interesującej nas sprawy wiadomość:
Naród, który został w niegodny sposób zdradzony przez swoją klasę polityczną i dowodów wojskowych, a który jednak, jak sami przyznaliście w swoim przemówieniu w Gdańsku, bił się dzielnie, zasługuję na traktowanie należne pokonanym, nie zaś niewolnikom.
Tydzień później krakowscy profesorowie zostali wezwani do zwolnienia.
Przebywali oni w niewoli już 3 miesiące, a od ponad dwóch znajdowali się w obozie Sachsenhausen w Oranienburgu pod Berlinem. Przenikliwe zimno, ale także okropne warunki obozowe dla wielu uczonych, będących przecież w podeszłym wieku, było zbyt dużym obciążeniem. Już przyjeżdżając pod Berlin wielu z nich było wycieńczonych, a tam czekały ich tylko nowe trudności. Mimo wszystko ogoleni na łyso z wyznaczonymi numerami starsi profesorowie próbowali organizować wewnątrz barakowe życie naukowe. Młodsi pracownicy Uniwersytetu Jagiellońskiego musieli im jednak pomagać nawet w codziennym funkcjonowaniu, więc w tym okresie uwięzienia priorytetem pozostało przetrwanie. Mimo stosunkowo niedługiej niewoli, dzisiejszego dnia – 8 lutego – nie dożyło aż 11 z aresztowanych, a 12 Antoni Hoborski, profesor matematyki zmarł dzień później w wyniku odmrożenia palców.
Nacierająca codziennie nagonka medialna na niemieckich oprawców, ale przede wszystkim natarczywe praktycznie codzienne wezwania Królewskiej Ambasady Włoch i osobista interwencja Duce doprowadziły do zwolnienia 102 krakowskich profesorów z niemieckiego obozu. Odprawiano uczonych podług wieku, a więc zwolniono dziś tych urodzonych przed 1900 rokiem.
Kilka dni później zostanie zwolnionych jeszcze 10 więźniów co spowoduje, że w obozie zostanie 43 aresztowanych. Co ważne, zostaną przeniesieni do KL Dachau, gdzie komendant SS, Paul Neumann będzie darzył ich stosunkowo względnym szacunkiem odciągając ich od pracy fizycznej i zatrudniając w swojej placówce naukowej. W ciągu następnego roku praktycznie wszyscy aresztowani 3 miesiące temu w Collegium Novum zostaną zwolnieni. Niestety 10 z nich nie dożyje uwolnienia, a wielu z nich nie przetrwa wojny.
Póki co, nie chcąc okazać słabości wobec sojuszników, Niemcy nie poinformowali z początku faszystowskich Włoch o zwolnieniu profesorów. Otrzymywali więc kolejne noty z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Włosi wysłali nawet listę kilku ofiar Sonderaktion Krakau, którym zezwalają na wjazd do swojego kraju, co było bezprecedensowym i wspaniałym aktem przyjaźni. Napisanie „bezinteresownym” byłoby nieuczciwe, gdyż Duce ciągle jednak wierzył w pozyskanie narodów Europy, a także w swoją niezależność wobec sojusznika. Im była ona mniejsza, tym bardziej spektakularnie ją okazywał i wydaje się, że krakowscy profesorowie byli beneficjentami tego zachowania i ciekawego wyścigu. Jak oczywiście udowadnia później historia rywalizacja ta była przegrana na każdym polu przez Benito Mussoliniego. Można zaryzykować stwierdzenie, że szczęściem w nieszczęściu jest to, iż Sonderaktion Krakau miał miejsce na samym początku wojny. Późniejsza pomoc faszystów byłaby raczej mocno ograniczona.
Akcja Specjalna Kraków z pewnością nie udała się III Rzeszy. Zamiast osłabić opór Polaków, którego źródło widzieli w inteligencji, tylko zwiększyli nienawiść do swojego państwa. Kolejnymi miesiącami terroru wprowadzonego w okupowany kraj udowodnili, że nie różnią się zdziczeniem od wyśmiewanych przez nich bolszewików. Zdecydowanie inną wizję okupacji podpowiadał Hitlerowi Dux i trudno przewidzieć jak potoczyła by się wojna, gdyby mentalnie i ideologicznie bliżej było Fuhrerowi do swojego włoskiego sojusznika, niż do swoich rosyjskich wrogów.
„103 profesorów Uniwersytetu Krakowskiego, uratowanych z teutońskiego męczeństwa dzięki Waszemu, Duce, wstawiennictwu, wyraża swoje oddanie i wdzięczność za ponowne ukazanie światu wartości i sławy włoskiej kultury”
18 lutego 1940 roku, Rzym
Dwóch głównych bohaterów naszej opowieści, a więc Luciana Frassati i Benito Mussolini mają już umówione spotkanie na 24 lutego, a więc za niecały tydzień. Będzie to zresztą ich ostatnie spotkanie, gdyż Duce wypowiadając wojnę Anglii i Francji postawił los Włoch na jedną kartę i nie potrzebne mu były podszepty siostry Piera Frassatiego. Póki co jednak naszą bohaterkę odwiedził o. Józef Maria Bocheński, założyciel specjalnego Komitetu na rzecz uwolnienia swoich uniwersyteckich kolegów. Tylko przypadek zdecydował, że 6 listopada w Collegium Novum nie znalazł się w gronie aresztowanych. Od tego czasu, mimo mocno ograniczonych możliwości dyplomatycznych starał się jak mógł, by doprowadzić do realizacji celu swojego komitetu. Na spotkaniu z żoną polskiego dyplomaty nie ukrywał swojej radości. Mimo, iż praktycznie nie znali się, ojciec Bocheński mówił bez przerwy, wyrażając wdzięczność za ratunek pracowników UJ. Chcąc podziękować Mussoliniemu, a jednocześnie nie posiadając nic cennego poprosił Włoszkę o wręczenie prezentu w jego imieniu. Luciana Frassati wybrała pięknie wydane w 1925 r Dzieła Malarskie Stanisława Wyspiańskiego, okraszając go dedykacją:
Y 103 professori dell’Universita di Cracovia ritomati dal martirio teutonico grazie a Voi Duce, rivolgano il loro pensiero costante e grato d’aver ancora una volta dimostrato al. mondo il valore, la fama, la reazione della cultura italiana. A nome dei collghi I M Bochenski dell’Universita Jagellonica di Cracovia.
18 Febhrario 1940 A. XVIII.
(103 profesorów Uniwersytetu Krakowskiego, uratowanych z teutońskiego męczeństwa dzięki Waszemu, Duce, wstawiennictwu, wyraża swoje oddanie i wdzięczność za ponowne ukazanie światu wartości i sławy włoskiej kultury. W imieniu kolegów J. M. Bochenski z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. 18 lutego 1940 r.)
Ojciec Bocheński podpisał dedykacje, a książka rzeczywiście tydzień później znalazła się w rękach Duce. To jednak nie kończy jej niezwykłej historii.
Stojący na czele 5 Dywizji, 18 Lwowski Batalion Strzelców nacierał pod koniec 1944 roku docierając pod Predappio, rodzinne miasteczko Benito Mussoliniego. Wsławieni walkami pod Monte Cassino polscy żołnierze znaleźli w bibliotece Duce właśnie album Wyspiańskiego. Znalazcą tej książki był prawdopodobnie Jan Bielatowicz, którego dowódca ppłk Jan Lechowicz postanowił wysłać do generała Andersa. Aż do jego śmierci, czyli do 1970 roku, przebywała ona w biblioteczce autora „Bez ostatniego rozdziału”, skąd trafiła do londyńskiego Instytutu Historycznego i Muzeum Generała Sikorskiego, do Sali im. gen. Andersa. Dopiero w 2004 roku z powrotem trafiła ona do Biblioteki Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie znajduje się do dziś i jest wystawiana co roku na Obchodach Uniwersyteckich Dniach Pamięci upamiętniających aresztowanych profesorów.
„Nigdy Pani tego nie zapomnę i będę wdzięczny Opatrzności, jeśli pozwoli mi kiedyś spłacić Pani mój dług wdzięczności…”
Nie można opisać Sonderaktion Krakau bez osobnego potraktowania osoby Luciany Frassati-Gawrońskiej. Ta niezwykła kobieta, córka właściciela La Stampy, a żona Jana Gawrońskiego, polskiego dyplomaty, tylko podczas II Wojny Światowej wielokrotnie pomagała naszemu krajowi ryzykując nie tylko swoją pozycję, ale i życie. Z pewnością zasługuje na osobne, lepsze od powyższego artykułu, potraktowanie jej osoby. Luciana Frassati była przyjaciółką Dolfussa, czy rodziny Von Papenów. To ona odwiedzała Benito Mussoliniego starając się odciągać go od nazistowskich Niemiec, licząc jeszcze na ratunek dla swojego kraju. W sprawach Polski interweniowała również u Papieża Piusa XII, a także miała wielki wpływ na beatyfikacje swojego brata Piera Giorgio Frassatiego. Kręgi dyplomatyczno-arystokratyczne nie przeszkodziły jej wykonywać misji szpiegowskich dla Rządku na Uchodźstwie przewożąc walizki pieniędzy dla polskiego ruchu oporu. Uratowała również żonę Władysława Sikorskiego wywożąc ja z Polski jako swoją służącą, za co Wódz Naczelny napisał jej liście:
„Pragnę wyrazić moją najgłębszą wdzięczność za umożliwienie mojej żonie wyjazdu z Warszawy w tych jakże trudnych dla nas chwilach. Nigdy Pani tego nie zapomnę i będę wdzięczny Opatrzności, jeśli pozwoli mi kiedyś spłacić Pani mój dług wdzięczności…”
Interesującym jest również fakt, że podczas wojny, doprowadziła do uwolnienia Bolesława Piaseckiego z rąk Gestapo, następnie ukrywając go w jednym z swoich mieszkań. Z Piaseckim zresztą zaprzyjaźniła się, uważając go za inteligentnego patriotę oddanego swojej sprawie.
Nie sposób wymienić tutaj wszystkich jej zasług. Również w przypadku Akcji Specjalnej Kraków wydają się one nieocenione. To ona informowała o sytuacji w Polsce Mussoliniego i cały czas dopominała się o interwencje w sprawie krakowskich profesorów. Zmarła w wieku 105 lat w 2007 roku otrzymując 14 lat wcześniej Krzyż Komandorski Orderu Zasługi RP za działalność podczas II Wojny Światowej.
Bibliografia;
- Henryk Pierzchała „Pomocne dłonie Europejczyków (1939- 1944)”, Kraków 2005
- Luciana Frassati „Przeznaczenie nie omija Warszawy”, Warszawa 2003
- Władysław Konopczyński „Pod trupią główką”, Warszawa 1982
- Wojciech Jerzy Borejsza „Rzym a wspólnota faszystowska. O penetracji faszyzmu włoskiego w Europie Środkowej, Południowej i Wschodniej”, Warszawa 1981
- Franciszek Ziejka „Miasto poetów”, Kraków 2005
Oprawa graficzna: Resistance Arts