Filip Paluch: Róża Wiatrów
Kilka lat temu nikt nie przypuszczał jak bardzo we wzrastającym pokoleniu zostaną odwrócone pojęcia kiczu i „obciachu”. Do głosu doszła fala młodych katolików, zirytowanych postawami nie wyrażającymi ani „tak” ani „nie”. Jeszcze parę chwil temu, a miejscami jeszcze dziś, busola gustów wariuje a każdy baczny obserwator wieczorami zadaje sobie pytanie: czy naprawdę możemy jeszcze niżej upaść? Pytanie nie jest z gruntu pesymistyczne, w końcu ponoć najłatwiej odbić się od dna.
„Staroświeckie” dywizje tradycjonalistów, zamknięte w oblężonej twierdzy, przy kończących się zapasach pożywienia, zaczęły dostrzegać, że przeciwnik nie dysponuje żadną bronią, którą mógłby im zagrozić. Owszem od czasu do czasu spadały represję na tego lub innego, ścięto parę głów, jednak ofiary w cywilach nie były duże. Gdy odsłonięto zaryglowane okiennice w basztach „ciemnogrodu”, dostrzeżono że armia oblężnicza składa się raczej z prostego chłopstwa co to grabię nosi na plecach, nie dysponuje jednak żadną ostrzejszą bronią, nie mówiąc już o artylerii. Zaczęto dostrzegać, że najlepszą formą obrony jest atak, jednak to nie ciężka konnica miała w tej bitwie odegrać decydującą rolę. Skoro wyrwano się z oblężenia, bezpieczniej było postawić na lekką kawalerię co to szybko się zorganizuje i spacyfikuje kilka wrogich jednostek, świetnie się przy tym bawiąc i nie tracąc czasu na okopowe zmagania. Pancerne jednostki teologów mogły zabezpieczać tyły i stać w pogotowiu, no bo i co to za pożytek byłby z nich w wojnie podjazdowej? A i lekka konnica swój spryt miała i korzystała z merytorycznego wsparcia weteranów. I takim oto sposobem zaczęły zmieniać się gusta.
Środowisko zamiast pomstować na Hołownię czy innych „nowoczesnych katolików”, zaczęło promować własne postacie. Zamiast odpierać zarzuty zza murów zamkniętej twierdzy, ruszono cwałem na grupy rozpuszczonego chłopstwa. W Internecie trwa w najlepsze wyśmiewanie domorosłych znawców Pisma Świętego, którzy chcieli by interpretować każdy werset Pisma, w oderwaniu od całej reszty, bez znajomości kontekstu i całej wykładni Świętego Kościoła. Tak to już jest, że pontyfikat papieża Franciszka dla niektórych stanowi doskonały pretekst by wpadać w zachwyt nad każdym jego słowem, które zmienia „stare” na rzecz „nowego”, a tak naprawdę bardziej liczą się nagłówki od faktycznej treści. Jednak dzięki swoim wypowiedziom masa ignorantów stała się doskonałym pretekstem do zabawy lekkiej, łatwej i przyjemnej, którą raczą nas Katolickie Memy. Nie bez znaczenia jest też domaganie się faktycznie sakralnej architektury kościołów, w czym przoduje fan page Biskup płakał gdy konsekrował.
Coraz większą popularnością zaczyna cieszyć się vlog księdza prałata dr Romana Adama Kneblewskiego, który w krótkich nagraniach skierowanych do „kochanych parafiach i drogich sympatyków bydgoskiego Sacré Coeur” porusza tematy, o których bałoby się nawet pomyśleć wielu księży, ze względu na cieple posadki i letnie serca. Można wysłuchać kazania dotyczącego Nacjonalizmu, wygłoszonego w rocznicę śmierci Romana Dmowskiego oraz wielu innych, które dzięki żywemu charakterowi kapłana, potrafią na długo zapaść w pamięć i serce. Niejeden chciałby mieć takiego proboszcza. Wielu by chciało jednak nie każdy może, w związku z tym około rok temu powstało Poznańskie Nieśrodowisko Tradycji Katolickiej, które to promuje wizje liturgii „opresyjnego kleru epatującego bogactwem, niedostosowanym do wymogów nowoczesnego, postępowego człowieka”. Czasami ironia bywa bardziej skuteczna niż wyrwanie ze złości owłosienia. Tym bardziej, że wszyscy przecież, zgodnie z trendami środowiska, jesteśmy łysi. Oglądając zaś relację z Ars Celebrandi można na nowo uwierzyć
w możliwość zmiany współczesnego świata. W Licheniu miłośnicy tradycyjnego rytu rzymskiego w liczbie 150, przez tydzień uczestniczyli w wykładach, warsztatach i codziennej Mszy Świętej.
Wracając do codziennych zmagań z otaczającą nas letniością, musimy pamiętać o tym, że używanie zagmatwanych argumentów popartych konkretnymi dowodami sprawdza się w dyskusji „na poziomie”, jednak wcześniej toczy się walkę na „niepoziomie”, bo to z niego często wyrastają tendencje, które ewoluują w realny nurt. To jest błędne koło, z którego ciężko jest się wyrwać. Letni katolicy, katecheci, księża wykształcili pokolenie katolickich lemingów, którzy konstytuując swoje poglądy, rozcieńczone w relatywistycznym postrzeganiu wszystkiego co na około, zaczęło oddolnie tworzyć tendencje i nurty, do których zaczęli dostosowywać się „ci z góry”. Uwięziony w tej przeklętej spirali „człowiek banan” wyrywa się z niej tylko wtedy gdy stwierdzi, że nie można cale życie babrać się w piasku podczas gdy potężne gmachy mogą powstać tylko na skale. Dzięki temu rozrasta się środowisko ludzi młodych, którzy odwracają wskaźnik busoli „obciachu” i kształtują własne nurty, chcą pretendować do tego by to ich wizja została uwzględniona. Trochę bawić może sytuacja gdy mowa o tendencjach oddolnych w najstarszej na świecie organizacji hierarchicznej jaką jest Kościół. Ale chyba zawsze tak było, że powiew świeżości przychodzi z dołu, zwłaszcza gdy niektórzy zapomnieli jak się otwiera okna.