Igor Grzyb: Lumen!
O pracy nad sobą
Obchodzimy dzisiaj wielkie święto – święto światła, dzień, w którym prawdziwe Słońce Niezwyciężone wchodzi po raz pierwszy do przybytku, który w rzeczywistości do Niego należy. Ofiarowanie Pańskie przypomina nam na każdym kroku o tym, że światło jest bardzo ważnym elementem życia. Podczas rozdawania poświęconych gromnic, śpiewa się Kantyk Symeonowy, podczas którego jak refren występuje zdanie:
Lumen ad revelationem gentium: et gloriam plebis tuae Israel. – Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela.
Przypomina się tutaj symbolika świecy. Reakcja spalania wytwarza i światło i ciepło, jednak aby do niej doszło, potrzebne jest paliwo. Paliwem tym w katolickiej liturgii jest wosk – w przeciwieństwie do nędznych „świec” olejnych (tzw. diesel’i) obecnych w wielu kościołach, wosk jest czymś, co uważa się za szlachetne. Spalanie się takiej świecy jest symbolem ofiary nie tylko z tego, co drogocenne choć materialne, ale także z tego, co jest wewnątrz nas.
W tym tkwi jedna z największych tajemnic tego dnia, tj. spalanie samego siebie, składanie ofiary z siebie. Wszakże i Chrystus dziś został ofiarowany, Jego Matka i przybrany Ojciec oddali Bogu to, co najcenniejszego mieli w swej Rodzinie.
Ogień świecy żywi się strugami wosku. Im dłużej ogień się pali, tym mniej z woskowej otoczki zostaje, natomiast coraz bardziej powiększa się płonący knot, przez co ogień staje się coraz większy i większy. Knot nieotoczony woskiem spaliłby się po kilku-kilkunastu sekundach, nic by z niego nie zostało – można powiedzieć, że to pewien symbol słomianego zapału. Chcemy zrobić coś dobrego, zmienić się, ale jednocześnie chcemy uniknąć bólu związanego z przemianą – a tak się nie da. Mamy w głowach wizję wspaniałej przyszłości, tego, co niebawem zrobimy, może to być cokolwiek, nawet najbardziej prozaiczna rzecz pokroju rozpoczęcia uprawiania jakiegoś sportu. Gdy jednak przychodzi pierwsze zmęczenie, porzucamy nasze plany.
W wosku można więc dopatrzyć się symbolu naszych wad oraz silnej woli. Wad, bowiem topnieją one wraz z tym, jak płomień dobra coraz dłużej w nas się pali. Silnej woli zaś dlatego, że to ona podtrzymuje ten duchowny ogień, to od niej zależy, czy pierwsza iskra, która spadła na knot zgaśnie czy przerodzi się w wielki płomień.
Ogień zmienia. Pochłania wosk, zaś z knota zostawia jedynie popiół. To symbol łaski, która, pobudzając człowieka do pracy nad sobą, przemienia go w nowe stworzenie.
W rzeczy samej, jeżeli czynienie dobra i unikanie zła staje się rutyną, to, mimo że na początku może nam to nie wychodzić, z roku na rok osoba tak postępująca staje się jakby inna.
Bo zmiana siebie nie polega na czekaniu na cud – zmiana siebie to walka i ból. Ciągły bój o to, by podtrzymać ogień cnoty. To od nas zależy, czy skończymy jako nic nieznaczący, kilkusekundowy płomień czy będziemy długie lata podtrzymywać ciepły i jasny ogień, aż do czasu, gdy zużyjemy cały wosk swoich wad, a pozostanie nam najszlachetniejsze paliwo silnej woli i charakteru, które będzie podtrzymywało płonący knot, aż do końca naszego życia.
Płonąca świeca posiada tę przypadłość, że może dzielić się swoim ogniem z innymi świecami. Człowiek naprawdę rozpalony jakąś ideą może pociągnąć za sobą tłumy. Na nic bowiem piękne ideologie, jeżeli nikt według nich nie żyje. Dlatego musimy żyć ideą – ideą dobra, prawdziwego braterstwa i społecznego panowania Pana Jezusa – jeżeli chcemy, by Polska i świat wyglądał w taki sposób, w jaki nasze radykalne hasła go przedstawiają.
Tak więc, nie ma zmiany bez ofiary. Nie ma naśladowców bez ofiary. Ofiara to warunek sine qua non prawdziwego, szlachetnego, wartego przeżycia życia w czasach egoizmu i hedonizmu.
Ani siła mięśni, ani rzutkość ciała, ani praca zarobkowa nie może stanowić treści naszego życia. Jego wartość zależy raczej od kierunku naszych usiłowań, od formy, w jaką ubieramy swój świat wewnętrzny, od konsekwentności i wierności, z jaką trzymamy się świętych zasad doskonałości.
Bp Ottokar Prohaszka
Oprawa graficzna: Resistance Arts