Ks. Stefan Radziszewski: Ten okropny Ojciec Alojzy (I)
Buddyści sądzą, że świat jest iluzją, lecz Księga Rodzaju poucza nas, że jest on aluzją, zaczął nieśmiało Ojciec Alojzy. To z Paula Claudela, łypnął w stronę młodzieży, która ziewając łypnęła na niego znudzonym wzrokiem. Ojciec Alojzy wyczuwał w tym łypiącym spoglądaniu w jego stronę trochę ironii, trochę irytacji, ale najwięcej płytkiej ignorancji. Nie wspominając o morzu egzaltacji. Poczuł więc nagły przypływ apostolskiej gorliwości, chrząknął, i zaczął: W naturze wszystko jest symbolem, a w dziejach wszystko jest przypowieścią, tak pisze Paul Claudel, którego umiłowanie Pisma Świętego jest genialne. Czterdzieści cztery lata tułał się po świecie, z jednej placówki do drugiej, placówki dyplomatycznej, rzecz jasna, i nieustannie, z pasją, żarliwie, czytał Biblię. Od swego nawrócenia. Tutaj Ojciec odczekał chwilę, nie to, żeby liczył na pytanie: „A jak to było z nawróceniem Claudela?”, nie, nie, na to w ogóle nie liczył, ale odczekał dla zasady, w imię starej szkoły katechetycznej, która nakazuje odczekać, i dodał – Claudel nawrócił się w katedrze Notre Dame, w Boże Narodzenie Anno Domini 1886. Anno Domini, czyli Roku Pańskiego. Młodzież ziewnęła trzy razy: ku czci katedry, ku czci Claudela i jeszcze na cześć Bożego Narodzenia.
A Ojciec Alojzy chrząknął po raz wtóry i postanowił pójść na całość (wypada jednak zaznaczyć, iż w wypadku Ojca „pójść na całość” oznacza odczytanie kilku zdań podniesionym głosem dużego chomika!): Oto, czym Pismo Święte winno być dla wszystkich chrześcijan i oto ogromne dobrodziejstwo, które spłynęłoby na nich, gdyby czytali je tak jak ich ojcowie, z sercem niewinnym i czystą intencją. Ale niestety! W historii Kościoła wydarzyła się przerażająca katastrofa – protestantyzm, tu przerwał, bowiem kilka par oczu wpatrywało się w niego z wyraźnym zaniepokojeniem. A nawet z „rosnącym” zaniepokojeniem. Ale Ojciec nie dał się zbić z pantałyku (w jego wypadku oznaczało to dalsze odczytywanie fragmentu z Claudela podniesionym głosem, chociaż – trzeba to uczciwie przyznać – duży chomik zmienił się w małą myszkę), protestantyzm, który mogę porównać tylko z budzącym wstręt epizodem z Księgi Sędziów, epizodem lewity z Efraim. Lewita ten wracał z Betlejem ze swoją żoną i… o tym opowiem Wam innym razem, bo to straszliwie koszmarna historia.
Powróćmy jednak do Claudela i jego „Umiłowania Pisma Świętego” (to tytuł książki, usprawiedliwiła się mała mysz). Cytuję: Nie, Pismo Święte nie jest martwe, ale Kościół w swej mądrości i roztropności uznał za konieczne, by podczas kilku ubiegłych wieków nie wystawiać go na ciekawość ignorantów i zboczeńców. Ojciec Alojzy nie zdążył powiedzieć „koniec cytatu”, bowiem jeden z młodzieńców przerwał jego wywody: „Protestantów nazywać ignorantami i zboczeńcami? Żenada!” Chomik i Mała Mysz prawie oszaleli ze śmiechu, ale Ojciec Alojzy natychmiast opanował sytuację (jak okazało się później, Chomik skomentował wypowiedź młodzieńca krótkim: „Kto się przezywa, sam się tak nazywa”). Dwie dziewczynki zemdlały, a jedna doznała ataku histerii. I tak się skończyło Ojca Alojzego nauczanie o Claudelu.
Wnioski? Ach, to przecież oczywiste: w Europie nikt już nie chce czytać Ewangelii, za to buddyści mają się dobrze, protestanci są „wporzo”, a wszystkiemu winni są katolicy. To wnioski dla poprawnych politycznie. Jakieś inne wnioski? Nie ma. Brak. Poważnie! To znaczy są, ale nie wypada ich głośno podawać, bo… jeden krzyknie „że/nada”, a dwie wpadną w stan omdlenia. Mała Mysz i Chomik siedzą cicho i dają znaki Ojcu Alojzemu. Że co? Że jak? Że skoro powiedziało się A…! No tak, trudno…
Wnioski dla walecznych serc i szlachetnych dusz, które ze wstrętem patrzą na mieszkańców Gibea, dla tych, którzy z sercem niewinnym i czystą intencją szukają prawdy:
Warto czytać Claudela!
Zob. P. Claudel, Umiłowanie Pisma Świętego, tł. D. Eska, Warszawa 1998, s. 50.