x. Tomasz Delurski: Boża ekonomia
Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.
Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy».
A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»
Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi“.
Miłosierdzie Boga może nas już nie zadziwiać. Korzystamy z niego przy każdej spowiedzi. Wyczuleni jesteśmy na ekonomię. W sytuacji naszego kraju dotykają nas ogromne odprawy państwowych urzędników i jednocześnie głodowe pensje czy emerytury zwykłych obywateli. Bóg jest kiepskim ekonomistą. Jego miłosierdzie chce dotknąć wszystkich i tym mocniej ściga człowieka, im mniej tenże na nie zasługuje (o ile w ogóle można zasłużyć na miłosierdzie). Cały cykl wstrząsających przypowieści o takim miłosierdziu budzi w nas niepokój. Jak to możliwe, że złodzieje, prostytutki i członkowie Ruchu Palikota wejdą przed nami do nieba? Jak to możliwe, że starszy syn został tak potraktowany? W końcu, jak to możliwe, że ci, którzy pracowali tak krótko, otrzymali taką samą zapłatę jak ci, którzy pracowali cały dzień?
Jeśli takie myśli nurtują nasze serca, znaczy to, że budzi się w nas „stary człowiek z jego sposobem myślenia“. W pierwszym odruchu identyfikujemy to rodzące się uczucie jako zazdrość, ale nie jest to zazdrość. Zazdrość bowiem jest smutkiem spowodowanym przez dobro jakie posiada drugi człowiek. W ten sposób zazdrościmy np. kiedy sąsiad kupi sobie lepszy samochód. W naszym przypadku nie zazdrościmy robotnikom ostatniej godziny dobra. Starszy syn nie zazdrościł młodszemu przyjęcia przez ojca. W obu przypadkach chodzi o coś bardziej prymitywnego. Nie zazdrościmy im dobra, jakiego doświadczyli, ale zła jakiego kosztowali. Zwróciliście uwagę, że starszy syn wspomina w rozmowie z ojcem o nierządnicach, o których tekst nic nie mówi? W przypadku robotników ostatniej godziny jest podobnie. Zazdrościmy im bezczynności. Oni nie musieli męczyć się na polu Pana w pełnym słońcu. A jednak Pan dał im taką samą zapłatę. Słyszymy, że pan czy pani X ma kolejną „żonę“. Tylko my, katolicy, musimy się męczyć. A jak mąż czy żona odejdzie, to nie wolno nam wstępować w nowe związki. A sąsiad żyje jak chce i żaden piorun go nie trafił. Ci ateiści, to nawet mają dobrze. Nie muszą się przejmować zakazem antykoncepcji, nie muszą się spowiadać. Żyją jak chcą i nawet wydają się szczęśliwi.
W tych sferach, których dotyczą owe nasze zazdrości, tam budzi się stary człowiek. Tam rodzą się pretensje robotników pierwszej godziny. Pojawia się szemranie, grzech znany z kart Starego Przymierza. Czytamy, że jest to „szemranie przeciw gospodarzowi“. To znów znamy z raju. Podejrzewać Boga, że traktuje nas niesprawiedliwie. W końcu musimy zasłużyć na Jego miłosierdzie kilometrami modlitw i tonami zjedzonych Komunii. Do tego kilka razy odbyte pierwsze piątki i miejsce w niebie mamy zapewnione. I może tak będzie, ale możliwe też, że w kolejce do bram nieba zobaczymy przed nami wspomniane już prostytutki i członków Ruchu Palikota.
W tych sferach, których dotyczą owe nasze zazdrości, tam budzi się stary człowiek. Tam rodzą się pretensje robotników pierwszej godziny. Pojawia się szemranie, grzech znany z kart Starego Przymierza. Czytamy, że jest to „szemranie przeciw gospodarzowi“. To znów znamy z raju. Podejrzewać Boga, że traktuje nas niesprawiedliwie. W końcu musimy zasłużyć na Jego miłosierdzie kilometrami modlitw i tonami zjedzonych Komunii. Do tego kilka razy odbyte pierwsze piątki i miejsce w niebie mamy zapewnione. I może tak będzie, ale możliwe też, że w kolejce do bram nieba zobaczymy przed nami wspomniane już prostytutki i członków Ruchu Palikota.
Jak odpowiada Pan?
Najpierw zwraca się do owego robotnika „przyjacielu“. Jezus tak zwrócił się do Judasza w Ogrójcu. „Przyjacielu, po coś tu przyszedł?“ Być może to naciągana interpretacja, ale zbieżności wydają się zaskakujące. Judasz był blisko Mistrza, tak blisko, że stracił Go z oczu. „Czy nie o denara umówiłeś się ze mną?“ Czy jedyną stawką naszego bycia w drodze nie jest życie wieczne? Jedni pracują całe życie, inni wygrywają w lotto. Czy to niesprawiedliwe? W końcu czy coś tracisz na tym? „Nie czynię ci krzywdy“. Nasze miłosierdzie może mieć granice i podzielone na wielu traci. Jego miłosierdzie jest nieskończone i można je dzielić, nie doznaje uszczerbku. „Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?“ Nie ze swojego dajesz, nie bój się, wystarczy i dla ciebie.
Najpierw zwraca się do owego robotnika „przyjacielu“. Jezus tak zwrócił się do Judasza w Ogrójcu. „Przyjacielu, po coś tu przyszedł?“ Być może to naciągana interpretacja, ale zbieżności wydają się zaskakujące. Judasz był blisko Mistrza, tak blisko, że stracił Go z oczu. „Czy nie o denara umówiłeś się ze mną?“ Czy jedyną stawką naszego bycia w drodze nie jest życie wieczne? Jedni pracują całe życie, inni wygrywają w lotto. Czy to niesprawiedliwe? W końcu czy coś tracisz na tym? „Nie czynię ci krzywdy“. Nasze miłosierdzie może mieć granice i podzielone na wielu traci. Jego miłosierdzie jest nieskończone i można je dzielić, nie doznaje uszczerbku. „Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?“ Nie ze swojego dajesz, nie bój się, wystarczy i dla ciebie.
Na zupełny koniec. Mam nadzieję, że prostytutki i złodzieje oraz pozostali wyprzedzą mnie do bram nieba. Mam również nadzieję, że w mojej ostatniej godzinie będzie w pobliżu wierzący ksiądz z posługą sakramentalną lub/i będę potrafił wzbudzić w sobie akt żalu doskonałego. Czego i Wam życzę.
źródło: Blog Tomasza Delurskiego. Przedruk za zgodą autora.